Roztrenowanie nie jedno ma imię a ja jestem Lewacuma

Plany na ten sezon miałem opracowane w najdrobniejszych szczegółach aż do momentu przekroczenia mety w IM Kopenhaga. Ale co po tym? W mądrych książkach przeczytałem, że muszę się roztrenować. No to świetnie. Tym bardziej, że ignorowany przez kilkanaście tygodni ból okazał się być „entezopatią w przyczepie biodrowym pasma biodrowo-piszczelowego’. Nazwa jednostki chorobowej budzi szacunek, ale tak jest zawsze, jak się je niemyte owoce.

 

Siedzę i zastanawiam się, od czego tu zacząć moje roztrenowanie a tymczasem dzwoni do mnie sąsiad i doświadczony triathlonista, szanowny Michał D. i proponuje tydzień w Grecji na żaglówce, dla prestiżu zwanej jachtem. Myślę, propozycja jak najbardziej na czasie, bo w Grecji jeszcze nie byłem, a jeśli chodzi o moje doświadczenie żeglarskie, to jedynie jakieś 35 lat temu miałem niezły rejs w knajpie Fregata, gdzieś w okolicach Ustki.

 

Michała D. nie obejmował w tym roku obowiązek roztrenowania, ponieważ na początku sezonu złamał obojczyk i większość sezonu spędził więc na jachtingu z przewagą łomżingu. Wartością dodaną miał być udział w rejsie jednego z najlepszych pływaków klasy Masters w Polsce i na świecie, wielokrotnego mistrza i rekordzisty Polski. Andrzej R. – bo o nim tu mowa, obecnie startuje w kategorii 65+ i został mi przedstawiony jako zawodnik obdarzony niezwykłym czuciem, poczuciem i wyczuciem. Ponieważ pływanie jest moją najsłabszą dyscypliną pomyślałem, że będzie super okazja, żeby podpatrzyć sekrety Mistrza. W ciągu pierwszych dni okazało się, że faktycznie Andrzej dysponuje znakomitym poczuciem (humoru), wyczuciem (dystansu – jak daleko jeszcze do najbliższego baru) i czuciem (jakości wina). Co do poprawy stylu mojego pływania, to był wyraźnie zakłopotany i ograniczył się do rady, żebym starał się pływać szybciej. Do tego miałem koncentrować się na wizualizacji – przed snem, przez 20 minut miałem sobie wyobrażać, że pływam tak jak on.

IMG 1274

 

 

Na pokład prowadziła wąska deseczka zwana trapem. Nazwa jest adekwatna. Jest to rzeczywiście pułapka, która dostarczała nam dużo nieoczekiwanej radości. Na dodatek na pokładzie były różnego rodzaju sznurki różniące się kolorem, grubością i nazwą. Moim obowiązkiem było pilnowanie grubej linki na lewej burcie w trakcie wchodzenia i wychodzenia z portu. Z tego też powodu dostałem pseudonim „Lewacuma’.

 

Okazało się, że na morzu największy kłopot jest z wodą. Kapitan prowadził restrykcyjną politykę korzystanie ze słodkiej wody. Pić wolno było tylko wino, a jeśli chodzi o kąpiel to każdego dnia kąpało się trzech, a czwarty się musiał wietrzyć.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że kapitan – wspomniany wcześniej Michał D. – podejmował pewne wysiłki pedagogiczne. Próbował nauczyć mnie wiązania kilku węzłow, ale zrezygnował kiedy zauważył, że wychodzi mi zawsze węzeł gordyjski.

 

Stroną kulinarną zajmował się niejaki Bartosz B., w cywilu prawnik. Śniadania były skomponowane cudownie – świeży melon, miód, jogurt i płatki. W południe sałatki i lekki carboloading. Niestety, wraz z dojrzewaniem dnia sytuacja się pogarszała. Wieczory stały pod znakiem Mocnego Anioła i niezdrowego zakąszania.

 

Na pokładzie mieliśmy też kobietę. Eteryczną blondynkę o tajemniczym imieniu Sonya. Po zmarnowaniu 15 lat w korporacjach zajęła się studiowaniem duchowości kobiet. Kilka razy próbowała robić nam warsztaty na ten temat, ale nasze męskie liniowe ograniczenia nie pozwalały nam pojąć holistycznej istoty kobiecości. 

 

W czasie rejsu zahaczyliśmy też o miejscowość Astros oraz wyspy Gyros, Krepes i Metaxa.

 

Zauważyłem, że kuracja winem i oliwą jest bardzo skuteczna na moje biodro. Niestety, po wylądowaniu na Okęciu i zaprzestaniu kuracji ból powrócił.

 

Okres roztrenowania uważam za udany, teraz tylko wyleczę kontuzję i biorę się ostro za robotę. Czego i Wam życzę.

Marek Strześniewski
Marek Strześniewski
Absolwent Uniwersytetów Warszawskiego i Jagiellońskiego oraz University of Illinois w USA. Od końca lat 90-tych prowadzi w Polsce założoną przez siebie firmę doradczą IMPACT Management. Ponad 300 zrealizowanych projektów koncentrowało się na zagadnieniach efektywności indywidualnej i organizacyjnej, optymalizacji kosztowej, dynamizacji sprzedaży oraz wdrażaniu strategii. Od 10 lat trenuje biegi długodystansowe i triathlon, gdzie wykorzystuje techniki zarządzania czasem i wyznaczania celów. Ukończył między innymi maratony w Nowym Jorku, Berlinie i Amsterdamie, oraz zawody triathlonowe na dystansie IRONMAN w Kopenhadze. Felietonista, bloger i ekspert Akademii Triathlonu w dziedzinie zarządzania czasem i efektywności indywidualnej.

Powiązane Artykuły

12 KOMENTARZE

  1. Co do wysp na Morzu Egejskim polecam Paros…. @Marek, pewnie będę, tylko zastanawiam się skąd wezmę smoking skoro Piotruś swój obiecał już Tobie…. 🙂

  2. Łukaszu, polecam Krepes (miejscowi nazywają Crepes) szczególnie z niewielkim archipelagiem Czekolados.

  3. :-)) Geografia to jeden z moich ulubionych przedmiotów…wyspy Gyros i Metaxa zwiedziłem dość dokładnie, eksplorowałem kiedyś bardzo wnikliwie każdy ich zakątek, ale Krepes? Hmmm… muszę się tam kiedyś wybrać…

  4. @Arek, chyba nas nie zawiedziesz i też będziesz? Czy już zaczynasz oszczędzać siły przed sezonem? @Trombalski, ależ to świetnie uchwyciłeś! Teraz żadna faza nie jest nam straszna.

  5. Piotruś, co tu ukrywać ambicje sportowe we mnie tkwią i to chyba nie jest coś złego?! Tylko akurat ten konkurs to inna para kaloszy….. już sama nominacja mnie w pełni satysfakcjonuje… 😛

  6. też polubiłem te fazy: po męczącym treningu przyjemne roztrenowanie, po męczącym roztrenowaniu przyjemny trening

  7. Marku, to widzimy sie na Gali!! Arek z tego co wiem, jeszcze sie nie zdecydowal, wszystko podobno zalezy od plebiscytu, on strasznie nie lubi 3 miejsc!!!! Acha i nie odpisales mi jeszcze czy chcesz moj smoking czy nie?

  8. @Arku, mam długą listę rzeczy, które muszę zrobić w trakcie przygotowań do nowego sezonu. Na razie koncentruję się na jedynej przyjemnej, to znaczy szukam odlotowego roweru TT:)

  9. Marek, koniecznie musisz uporać się z kontuzją! Życzę dojścia do jak największej sprawności… w przyszłym sezonie jesteśmy w jednej AG… 🙂

  10. Piotr, mam nadzieję wykorzystać zdobyte/odświeżone umiejętności na Gali, na którą zaprosił nas wspaniałomyślnie Ojciec Dyrektor.

  11. Marku, widze, ze nie roztrenowanie a intensywny oboz cwiczen na rownowage ci sie przytrafil i to w ekstremalnach warunkach, bo na morzu :))))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane