Minelo juz kilka tygodni odkad zawlaklem swoje utuczone przez swieta dupsko na silownie i oficjalnie rozpoczalem przygotowania do nowego sezonu. Organizm na szybko rozwiazal problem bezdomnosci komorek tluszczowych budujac im tymczasowe obozy dookla pasa i brody. Wszystko to jednak dzisiaj juz historia bo od ponad miesiaca regularnie wrocilem do treningow i mimo ze jeszcze nie ma ognia takiego jaki lubie to plynac szerokim potokiem zaczely endorfiny, czas wiec cos skrobnac.
Pierwszy test w tym roku jeszcze przede mna, ale zaingurowalem sezon biegowy towarzyszac mojej narzeczonej w 10km London Winter Run. Impreza bardziej charytatywna, ale przyciagajaca tlumy pozytywnych ludzi i pierwszy promyk wsrod szarosci. Co roku ten wlasnie bieg rozpoczyna oficjalnie moj sezon, tym razem jednak 'bieglem’ kolo dziewczyny w 33 tyg ciazy wiec o podkrecaniu zyciowek nie bylo mowy, psychicznie duzo jednak mi ten bieg dal.
Po raz pierwszy od nie pamietam kiedy mialem okazje poogladac ludzi ktorzy naprawde szczerze sie tym biegiem ciesza i musze przyznac laczy ich wszystkich jedna niesamowita cecha- kazdy na swoje mozliwosci daje z siebie wszystko, ci ktorzy ida ledwo oddychaja, ci ktorzy wolno biegna w ciszy walcza ze soba. Generalnie jednak kazdy przesuwa swoje granice i to jest najpiekniejsze. Ogladajac zdjecia z biegu sporo sie usmiecham – pewnie glownie dlatego ze na nowo odkrylem dlaczego tak bardzo kocham sport.
O ile milo bylo potruchtac troche uzywajac wymowki ze tym razem nie robie tego dla siebie, od kilku miesiecy (o czym lekko wspominalem) w mojejej glowie szlifuje sie plan na nastepne lata i mimo ze nie mam jeszcze wszystkich szczegolow lustra w silowni daja mi szanse wyobrazic sobie, ze to moze sie udac. Od zawsze mowilem ze sport ma byc dla mnie przede wszystkim przyjemnoscia, ale stawianie sobie celow wyzej jest jak najbardziej jej czescia co widac bylo na twarzach nawet najwolniejszych uczestnikow wspomnianego biegu.
Powoli chce zaczac mowic o tym glosno zeby zamknac sobie droge ucieczki – w odpowiedzi na pytanie gdzie sa moje granice chce sprobowac zrobic pelnego IronMana. Zeby jednak nie zastanawiac sie czy pozniej nie zrobic podwojnego, potrojnego czy innych szalonych ultra biegow (plus zeby bylo ciekawiej po prostu) – zawarlem ze soba ugode ze zrobie to raz i tylko raz. Nie bedzie powtorek, jesli rozleci mi sie rower, trudno. Jesli 'przeinwestuje’ i usiade na trasie- tak mialo byc, jesli jednak dotrwam do konca chce sprobowac zakwalifikowac sie na Hawaje.
O tym czy jesli sie zakwalifikuje to pojade jeszcze nie zdecydowalem ale do swoich 35 urodzin (2020) zamierzam zrobic wszystko co przyjdzie mi do glowy zeby sprobowac ten bilet zdobyc tylko po to zeby sobie udowodnic. O konkretach bede na pewno pisal jeszcze nie raz ale generalnie zamierzam podejsc do tego tak jak podszedlbym do wszystkiego o czym nie mam za bardzo pojecia- zapytac najlepszych ludzi z jakimi moge sie skontaktowac o to jak pogodzili rodzine, prace i pasje nie wyniszczajac przy tym bez reszty swojego organizmu.
Jak wyjdzie zobaczymy, ale dzieki moim bliskim plan zaczalem juz realizowac. Do tej pory niewiele jeszcze konkretow, ale coraz wiecej treningow spedzam ze swoim klubem i co wazniejsze w koncu plywam z trenerem. W marcu spotykam sie z dziewczyna ktora kilka lat po wypadku na rowerze nie tylko doszla do siebie ale zajela na Hawajach 3 miejsce w swojej kategorii, ktora mam nadzieje bedzie w stanie powstrzymac sie od smiechu na analizie mojego plywania ktora mam nadzieje powie mi jak realny to pomysl :).
Glownymi celami na ten rok bedzie rower i plywanie, przy czym w zimie chce skupic sie na plywaniu a rower to narazie glownie spinningi. Bieganie narazie bedzie musialo pozostac tu gdzie jest, w tym roku chce zrobic maraton ale na pewno nie bede probowal lamac swojego rekordu, to w 2018 (mimo ze powiedziawszy to kilka dni temu Strava pogratulowala mi nowego, najszybszego kilometra – 3.33 :). Oczywscie musze zaznaczy ze sa pewne granice ktorych nie przekrocze i zamierzam uwaznie sluchac swojego organizmu wiec plan moze ulec zimanie, cel jednak daje mi duzo motywacji i jak to mowi jeden z moich ulubionych cytatow 'celuj w ksiezyc a w najgorszym wypadku wyladujesz wsrod gwiazd’.
Dzieki, ale moj organizm ciezko znosi wlasne komorki tluszczowe, strach pomyslec jak zareaguje na imigrantow :D. Z drugiej strony wszyscy sledzimy 'Mistrzostwa Polski Afryki’ wiec ciezko sobie wyobrazic 'wypasione komorki tluszczowe’ przy takiej ilosci wyplywanych kilometrow :).
Andrzej, mam trochę dobrze wypasionych komórek tłuszczowych, ale już im się znudziło u mnie w lokalu. Nie chcesz trochę? ;)))) takie bezdomne będą?
Kona na pewno jako miejsce bym zobaczyl, ale zawody to trudne pytanie :). Jadac tam trzeba przeciez dac z siebie wszystko a patrzac ze ludzie ktorzy biora udzial nie znalezli sie tam przypadkiem to naprawde trzeba sie przygotowac i tego boje sie najbardziej… Zakladajac wystartowalbym na Hawajach i ukonczyl, boje sie ze na mecie pomyslalbym 'moglem jeszcze te dwie minuty urwac na biegu’ – od razu rodzi sie pytanie 'a moze by tak sprobowac za rok?’ :). Stad moj plan- tak mozna w nieskonczonosc, podwojny, potrojny IM a pozniej to juz nawet sam nie wiem, dlatego narazie raz i tylko raz ale (mam nadzieje) dobrze a pozniej wracam do max 1/2 IM i tam bede probowal sie poprawiac.
A mnie kusi Kona… ale żebym marzył… Phi.. 🙂
@ Kuba- dzieki wielkie, to wlasnie cale piekno – wiem ze nie bedzie latwo i glownie chodzi mi o dziecko ze sa pewne granice ktorych nie przekrocze, z drugiej strony ludzie zdobywaja te kwalifikacje wiec sprobujemy. @Arek – ja bardziej marze o kwalifikacji niz o wyscigu w Kona co nie znaczy ze oczywiscie nie chcialbym sprobowac jesli uda sie wywalczyc, na to jeszcze nie mam odpowiedzi :).
@Arek ja póki co nie marzę o Kona, bo wiem, że nie dla psa kiełbasa. Może kiedyś, za jakieś 10 lat, jeśli nadal będę się w to bawił i poczuję, że mam choć cień szansy na kwalifikację, to może zacznę marzyć. Póki co mam inne marzenia… A tak w ogóle to już dawno mówiłem, że nie dla mnie klimat z Kona, wolę jak jest chłodniej 🙂
Kona, Kona, Kona… Ciekawe czy ktos z triathlonistow o niej nie marzy? Mocne plany! Powodzenia!
Andrzej cel piękny, ale wymagający ogromnego zaangażowania i to nie tylko Twojego… Biorąc pod uwagę na jakim etapie teraz jesteś to Hawaje do 2020 to na prawdę wysoko postawiona poprzeczka. Co nie zmienia faktu, że będę trzymał mocno kciuki, aby Ci się udało. cytat piękny i tego się trzymaj. Powodzenia !