Po przeczytaniu wpisu Kuby, także postanowiłem opisać swój pierwszy start w tym sezonie. Chociaż pierwszą rywalizacją (no może raczej wyzwaniem) był występ na Otyliadzie w marcu, gdzie udało mi się przepłynąć 15,5 km w nieco ponad 5h. Po zeszłorocznym zdobyciu korony maratonów postanowiłem zacząć zwiedzać Europę. Mój pierwszy wybór padł na Great Manchester Marathon. Skłonił mnie do tego głównie fakt posiadania rodziny w Manchesterze, chociaż jak się później okazało, w pewnej odległości od Manchesteru.
Do Anglii wybraliśmy się wraz z żoną – wiernym kibicem, córką – skuszoną wyprzedażami (czyli tzw. shopingiem) i synem – fanem Manchesteru United. Przylecieliśmy w sobotę i od razu z lotniska wyruszyliśmy po odbiór pakietu startowego. Organizator kilka dni przed startem zmienił lokalizację biura zawodów, a ja oczywiście tego nie sprawdziłem, więc nie odbyło się bez nerwówki. W kraju przyzwyczajono mnie do pakietu startowego „na bogato’, a tu okazało się, że dostałem tylko małą kopertę z numerem startowym i mapką. Po zadaniu pytania o koszulkę, gratisy, batony, piwo… :-), usłyszałem tylko „tomorrow after race’. Resztę dnia spędziliśmy u rodziny pod Manchesterem. Zabrali nas do pubu, chcąc mnie namówić mnie na Guinessa oraz ich specjałem kulinarnym, czyli fish & chips. Tym razem się nie dałem zajadając makaron, a „nawadnianie’ zostawiając na dni pomaratońskie :-).
W niedzielę rano zostaliśmy podwiezieni na miejsce startu. Muszę przyznać, że organizacyjnie wyglądało to bardzo dobrze. Ja udałem się na stadion, gdzie wpuszczano tylko zawodników, a rodzinka w okolice planowanego finiszu. Jak już gdzieś wcześniej pisałem jeszcze z 2 miesiące temu chciałem się zakręcić w okolicach swojego zeszłorocznego wyniku z Krakowa (3:17), jednak czym bliżej startu tym te plany zacząłem nieco weryfikować (oczywiście w dół :-). Spowodowane to było głównie z problemem zrobienia wagi startowej :-). W Krakowie waga pokazywała 81 kg (przy 182 cm wzrostu), natomiast teraz to było >85 kg. Trudność ze zrzuceniem tego niewielkiego balastu wynikała z faktu, iż ostatnim czasem raczej nie żyłem jak mnich ;-). Dodatkowo sporo czasu spędzonego na siłowni też zrobiło swoje. W efekcie końcowym miałem przygotowane 3 opaski na czasy 3:20, 3:25 i 3:30 (bieg na negative split). Rano założyłem 2 (te pierwsze). W ostatniej chwili zdecydowałem, że spróbuję pobiec na 3:20. Pogoda była idealna (nie brytyjska), a pod koniec to było nawet trochę za ciepło. Do 34 km wszystko szło zgodnie z planem i biegłem na 3:21 w średnim tempie 00:04:46. Ale jak to wszyscy mówią maraton zaczyna się po 30 km. Po czasie stwierdziłem, że popełniłem jeden kardynalny błąd – nie pilnowałem nawadniania. Organizator przygotował małe buteleczki z wodą (świetna metoda)co ~5 km. Piłem po łyku, góra dwa łyki na każdym punkcie i wyrzucałem butelkę, w efekcie czego na 35 km poczułem nagłe pragnienie. I tu było już po zawodach. Tempo siadło do 5:00 – 5:20, a końcówka była naprawdę ciężka. Za punkt honoru postawiłem sobie, że „przebiegnę’ cały królewski dystans. Udało się to w łącznym czasie 3:25:10. Na wskutek odwodnienia do toalety poszedłem dopiero po wypiciu prawie dwóch 2 litrowych butelek wody mineralnej i dwóch pukali piwa (serwowano bezalkoholowe na mecie). Kolor mojego moczu początkowo mnie lekko przeraził (był taki sam jak po wypiciu soku z buraków).
Na trasie spotykałem wielu biegnących Polaków. Szczególne uznanie dla poznanego na trasie Kamila, który w swoim debiucie złamał 3:10. Ja sam też jestem zadowolony (chociaż zawsze jest pewien niedosyt), bo jakby nie patrząc to jest to mój drugi wynik na dystansie 42 km i 195 m. Pod koniec kwietnia spróbuję przebiec szybką dyszkę, a w maju pierwsze starty w tri (nie mogę się już doczekać). Cały czas najważniejszym startem jest dla mnie full dystans w Poznaniu. Muszę tylko powalczyć trochę z wagą (może ją zmienić :-), ale nadchodzące święta nie będą temu sprzyjać. Przy tej okazji Wszystkiego Najlepszego dla wszystkich.
Piotruś, pitu, pitu, ble, ble… 😛 Zwróciliście uwagę ile miałem startów w tamtym roku? Słownie – DWA, w tym jeden nieudany! Zero biegowych! W tym roku, na wiosnę miał by półmaraton i dyszka! I co – kicha? Wymyślam takie eventy biegowe ,,bez napinki’…… hehe…. ekstra pod sytuację…. 🙂
Brawo, ladny wynik! @Jarek, co Ty Arka nie znasz? Grymasi przez cala zime i wiosne, a potem tylko plecy pokazuje! Ja juz w ogole nie reaguje na te lamenty!
Arek, szkoda, że trochę się to rozjeżdża 🙁 jesteś ważnym elementem tej tri układanki 😉
Jarek, muszę Cię rozczarować, nie będę w Suszu. Wyskoczyło wesele…. Przy okazji, pakiet odsprzedam…. gdyby ktoś był zainteresowany…. 🙁
@kuba pytanie Kiedy skończą się Święta?
Arek, Ty nie ściemniaj z tą motywacją 😉 w Suszu nawet nie zdążę Cię zobaczyć jak wrzucisz adrenalinę 😉
Arku, waga na 100%. W moim przypadku doszedł jeszcze maraton imprezowy na 2 tygodnie przed startem (trochę się nam przedłużyła parapetówka przyjaciela ;-). Ale już po świętach, będę jak mnich 🙂
Kuba.K, wygląda na to, że z długimi wybieganiami ok. Pewnie waga miała kluczowe znaczenie. Gdzieś czytałem, że 1kg wiecej to 20sek na 10km…. Łatwo przeliczyć… 🙂
Kuba, 2015 w Poznaniu, jesienią (3.18). Od tej pory cały czas jakiś problem z nogą. Nie startuje celowo w samych biegach, oszczędzam na tri. Niestety zaczynam tracić motywację…
@Arku, już ci piszę. Maraton biegłem 02.04. Dłuższe wybiegania były 4.02 (28km), 19.02 (23km po przyjeździe z tygodniowego intensywnego wypadu na narty), 25.02 (27km), 04.03 (30km – miesiąc przed maratonem), 11.03 miałem maraton pływacki, więc odpuściłem dłuższe bieganie w ten weekend, potem już schodziłem poniżej 20km
@Arek a Ty gdzie i kiedy biegłeś maraton?
Mówił Kuba do Jakba… 🙂 Ostro zaczęty sezon! Brawo. Mój ostatni maraton był eksperymentalnie bez dłuuugiego wybiegania, wyszlo trochę poniżej oczekiwań. Ciekawi mnie jakie Ty miałeś najdłuższe wybieganie i ile ich było przed startem?
Sezon ropoczęty, czas piękny nic tylko dalej w las. A pro po widzę, że mamy podobny problem, zrzucenie balastu 😉
@Kuba- dzieki , rower jeszcze sporo pracy ale na treningach widze postep powoli takze jeszcze raz dzieki za rade o wytrwalosci. @Łukasz – dzieki ogromne, musze przyznac ze skupilem sie na rowerze i plywaniu wiec o poprawie techniki w bieganiu zapomnialem, sprobuje na pewno.
Ładnie, gratuluje ale muszę wrzucić swoje 5 groszy – noga wykroczna za bardzo z przodu i hamujesz stawiając na piętę- rada skróć krok kadencja 180 noga wykroczna stawiana pod sobą na wysokości środka ciężkości wtedy będziesz wyglądał i biegał jak PROs i zobaczysz jak łatwo można skoczyć dwie półki biegowe wyżej bez napinki.
Super, że już masz pierwszy start za sobą no i grunt , że widać postępy. Rower idzie w dobrym kierunku, a bieg na prawdę mocny, gratulacje
MKB – to takie ułatwienie! Bez tego jest dużo trudniej :)))
Albin, a czy do tej diety drutowana szczęka to wymóg? czy tylko bajer;)?
No w każdym razie katować się głodówkami nie zamierzam 🙂 Od czasu kiedy miałem zdrutowane szczęki jakoś (jeszcze) bardziej doceniam przyjemność normalnego jedzenia :))) Ale dietę płynną z czystym sumieniem mogę polecić, jako niezwykle skuteczną – ja zgubiłem w tydzień prawie 10 kg 🙂
Albin, fakt Ty w lekkiej też nie chodzisz… 🙂 Ale nie wiem czy to jakaś ujma? … wręcz odwrotnie, przynajmniej wyglądasz jak chłop z krwi i kości… 🙂 Trochę minut pewnie na mecie przez to ucieknie… ale czy wynik to meritum, zwłaszcza dla nas amatorów?
Arek – oni chyba wymieniają kości na karbonowe :))) Mnie też by się przydało. No i zamiast 'sprytnie’ wozić bufet na sobie, to zamienić tkankę zapasową na żele energetyczne, z których większość możnaby zostawić w domu :)))
Bo siłą 'grubasów’ jest MOC a nie WAGA 😉
No,nie! Teraz Marcin dokłada jeszcze do pieca! Jak można ważyć przy wzroście 179, 60 kg!? Tak nie będziemy się bawić…. 😛
W tej 'dyscyplinie’ kto jakie ma parametry to chyba tylko skoczkowie mogliby z nimi konkurować 😉
No no no, budzisz respekt Jakubie:) Ale fakt, w tej dyscyplinie 'patyki’ górą:) A jak przeczytałem ostatnio parametry naszych kolarzy to wymiękłem – Kwiatkowski 176cm, 60 kg; Niemiec 184 cm, 66kg; Szmyd 179 cm, 60 kg… jakieś pytania?;)))
Jakubie, wagi zawodnikow nie osiagne:))) Ale docelowo na Kopenhage chce sie zakrecic kolo Twojej docelowej wagi…:)))
Jakubie, już nie chce. Myślę jednak, że jak przycisne z treningami to z kg jeszcze poleci. …..
Skoro Artur podaje wagę anorektykow to aż boję się zapytać co to znaczy, no ale kto zabroni profesjonaliscie 😉 jak się chce robić slota na MŚ to nie ma co się dziwić 😉
@Arku może lepiej nie mówić tego na forum powiedzmy ze docelowo chce osiągnąć 78 przy 177. Wydaje mi się ze Twoja waga nie jest zła, ile chcesz jeszcze zejść?
Jakub, a swoją droga to ile ważysz i mierzysz? Niestety ja też nie chodzę jeszcze w piórkowej. Przy moim 169 – 71kg to też nie bagatela… a Artur mnie jeszcze pogrąża podając wagę jakiś anorektyków… 🙂
@Dziuku idąc Twoim tropem to Pudzian powinien z MMA przerzucić się na Ironmana 🙂 Żarcik, ale faktycznie czołówka Kona to same byki tylko takie wysuszone 🙂 Generalnie nie jest łatwo tachać mięcho, a jeszcze trudniej to dotelnić pożądnie, zresztą Pudzian jest tutaj najlepszym przykladem sił mu starcza na 3min :-)))
Wydaje mi się, że jednak czołówka w Kona jest bardziej umięśniona niż IO, szczególnie górne partie ciała. Macca jak się próbował zakwalifikować na Londyn, to wyglądał jak cień człowieka…Chociaż może dlatego się nie załapał:)
Oj tam, oj tam – Byki – nie byki – na pierwszy rzut oka czołówka z Kona jest większa od czołówki IO – tak chyba myśl zasady większy dystans – większy zawodnik 😉
No tak:)))Byki jak nie wiem co..!!! Frederik Van Lierde: waga 74kg przy wzroscie 184cm. Alistair jest faktycznie lzejszy przy tym samym wzroscie – 70kg. Ale juz Jonathan to inna kategoria bo wazy co prawda 68kg ale mierzy juz 'tylko’ 178cm. Zasadniczych roznich miedzy topowymi zawodowcami raczej nie ma. Proste: lzejszy ma lepiej w biegu i na rowerze:)
Zazdroszczę wczorajszej pogody. Co do 'masy’ to jednak czołówka z Kona jest wyraźnie większa od braci Brownlee.
Taaaaaa Kuba! Zapamietam sobie..:))) Pod gore…:))))
@Arturze nie miałem nikogo konkretnego na myśli tak ogólnie napisałem 😉 @Grzegorz ja też trenowałem klasyczna odmianę, ale później przerzucilem się na piłkę nożną i inne takie. Kratkę to ma Watriat, a u mnie dopiero z bojlera wodę spuszczono 😉
Sylwetka jest. Kratka jest 🙂 Kuba, ja tez mam doswiadczenia zapasnicze (zapasy klasyczne) i podobno nawet rokowałem 😉
Niektorzy Jakubie?!?!? Subtelny jestes…:)))) Strongman!!!!!!!! Arek, Jakub musi 'to miecho’ mocno wciagac na gorki, nie ma co!!!:))
hehe… ale trafiłem w ,,10′! Już wiem jak załatwisz Artura! Suplesem Go! 🙂 Za prezent muszę podziękować, sam ledwo zrzuciłem parę kg! W końcu waga bliska już do tej startowej, tylko teraz ten wygląd …. taki pół-chłop! 🙂 Także nie biadol, coś za coś…
@Arku wiem i niestety martwi mnie to, bo pozbyć się tego jest strasznie trudno. Jak człowiek za młodu ćwiczył róźne dyscypliny, między innymi zapasy to trochę tego zostało, ale teraz to chętnie oddam 🙂
Jakubie, a Ty dyscyplin czasem nie pomyliłeś? Wyglądasz mi na zapaśnika albo jakiegoś gościa z MMA. Masz co targać chłopie…! 🙂