Poniedziałkowe popołudnie, dłuższe wybieganie, spokojna szutrowa droga pod lasem, na liczniku już 17km, słońce powoli zachodzi tworząc na niebie iście poetyckie obrazy. Idylla mogłoby się wydawać. Mogło, bo na horyzoncie coś zamajaczyło, zawarczało, zaczęło szczekać i ruszyło w naszą stronę. W tle dało się słyszeć zagłuszone przez ujadanie wykurzonego psa, słowa właściciela: „Spokojnie on nie gryzie”.
ZOBACZ TEŻ: 7 grzechów głównych początkujących triathlonistów
Tego byłbym pewien, gdyby pies miał kaganiec, ale nie miał. Prośby Piotrka: „Proszę wziąć psa na smycz ” też niewiele dały, bo właściciel smyczą nie dysponował. Stanęliśmy jak wryci twarzą do czworonożnego napastnika, który dalej ujadał i krążył wokół nas, tak jakby czekając aż ustawimy się tyłem albo zaczniemy uciekać. W końcu dobiegł zziajany właściciel i chwycił zwierzę za sierść: „On nigdy tak nie robił” – powiedział przerażony, po czym wymierzył psu kilka pokazowych klapsów, ganił go tak, jakby wilczur rozumiał coś z jego wywodów. Moim zdaniem porządnego klapsa właściciel powinien wymierzyć sam sobie.
„Nigdy nikogo nie ugryzł”
Naszły mnie refleksje. A gdyby zamiast dwóch rosłych facetów znalazła się w takiej sytuacji moja żona z 4-letniem synem i 2-letnią córką? Zwierzę pozostaje zawsze zwierzęciem i każdy właściciel czworonoga musi o tym pamiętać. „Nigdy nikogo nie ugryzł” – często słyszymy tłumaczenie. A co jeśli mój synek 10 minut wcześniej głaskał kota i ma na sobie jego zapach? Co mi po tym, że właściciel dostanie mandat, czy jakąś karę, jeśli moje dziecko zostanie z bliznami na całe życie? (i jest to wariant optymistyczny).
Specjalnie poruszyłem temat dzieci, bo bardziej łapie za serce, ale z zawodnikami straty też są ogromne. Majątek wydany na sprzęt, przygotowania, godziny treningów i litry wylanego potu, opłacone starty i nagle jakieś zęby wbite w łydkę niszczą wszystko w sekundę. W Polsce ciężko trenuje się triathlon. Pogoda nie rozpieszcza, basenów wciąż jest za mało, na rowerze kierowcy z pianą na ustach i nawet podczas biegu człowiek nie czuje się bezpieczny. W cywilizowanych krajach pies nie ma prawa nawet wystraszyć biegacza.
Jak się bronić w takich sytuacjach?
Zachować spokój – to chyba jedyne wyjście. Nie uciekać. Niestety jesteśmy wolniejsi i do tego wystawiamy się jak pod lufę snajpera. Stoimy przodem do napastnika i nie pozwalamy by ten stan rzeczy się zmienił – zawsze frontem. Pies wtedy szykuje się jakby do skoku, ale czeka, a nawet jeśli skoczy, mamy szansę odepchnąć go nogą. Czekamy na właściciela, możemy też powoli zacząć się oddalać idąc tyłem – ciągle frontem do psa.
Po całym zajściu możemy zadzwonić po straż miejską, ale wiem z praktyki, że na interwencję możemy się nie doczekać.
Każdy z nas na pewno miał kiedyś podobną przygodę. Ja opiszę jeszcze dwa skrajne przypadki, które mnie spotkały. Biegnąc polną drogą, nagle poczułem uderzenie w plecy, jakimś cudem się nie przewróciłem. Duży czarny pies wbiegł na mnie na pełnej prędkości. 100 metrów za mną jechała powoli samochodem kobieta, która przez otwarte okno auta trzymała smycz i w ten sposób wyprowadzał mniejszego psa, duży biegał luźno dookoła. Szczytem wszystkiego był tekst właścicielki: „Po co Pan ucieka? Trzeba było stać spokojnie, a nie jeszcze prowokuje psa i wymachuje rękoma!”. Co więcej tę panią spotykałem jeszcze kilkukrotnie zawsze w tym samym schemacie. Potem zauważyłem miejsce, w którym na polnej drodze zostawia auto i spuszcza wolno drugiego psa.
Inna podobna historia. Biegnie na mnie „ujadacz”. Staję przodem, czekam. W końcu jest właściciel, pytam się uprzejmie dlaczego pies jest bez kagańca i nie na smyczy? A on odpowiada: „Przecież dzisiaj jest niedziela”.
Myślcie zanim stanie się tragedia
Problem czworonogów jest, ale nie jest to ich wina. Jeszcze raz apeluję do właścicieli: myślcie zanim stanie się tragedia. Pies to duża odpowiedzialność, miejcie tego świadomość. To wy odpowiadacie za to, co zrobi wasze zwierzę. Dla nas, biegających, niebezpieczne są także i te małe łagodne pieski. Ile razy już skręciłbym kostkę, gdy biegnąc jakieś tempówki, nagle pod nogi wpada mi jakaś psina.
Nie jest tak, że nie lubię psów, czy się ich boję. Nie lubię głupoty ich właścicieli, a najbardziej karania potem zwierzęcia, gdy to karzący powinien dostać lanie. Są w mojej okolicy także odpowiedzialni właściciele, którzy zawsze mają ze sobą smycz. Wiem, że zwierzę musi się też wybiegać i decydując się na zakup psa musicie o tym pamiętać.
Dobrze do takiego zakupu doliczyć także koszt tresury. Na moich trasach spotykam regularnie dwa duże wilczury- zawsze biegają luzem, ale gdy tylko pojawiam się na widoku słyszę komendę: Noga! I nagle dwa zwierzaki zmieniają się w sztywne posągi u boku swojego właściciela, nawet nie drgną, gdy przebiegam obok. Można? Można!
ZOBACZ TEŻ: Jaki trenażer wybrać?
> Niestety jesteśmy wolniejsi
Fakt niezaprzeczalny:-) lata temu na boisku treningowym Skry Warszawa ścignąłem się z tłustawym jamnikiem. W owym czasie biegałem w AZS PW średnie dystanse i na 800m regularnie schodziłem poniżej 2min, więc na 100m miałbym chyba z 13sek. denerwował mnie ten pies, bo puszczony wolno przez właściciela za każdym okrążeniem mnie obszczekiwał, taki podpasiony serdelek na krótkich łapkach, na szybkiego nic a nic nie wyglądał, byłem pewien, że jestem lepszy:-) Więc za którymś okrążeniem wcisnąłem na pełny gaz, niech mnie dogoni, pies za mną, miał jakieś 30 metrów do nadrobienia, doszedł mnie po prostu błyskawicznie:-) ale nie ugryzł:-)
Hej,
ja mam psa, lubię psy i właśnie patrze jak mój chrapie obok mnie na kanapie.
Temat jest prosty, to jakie są i co robią psy jest zawsze zasług/winą właściciela. Psy, oczywiście w zależności od rasy, są bardzo przewidywalne. Jest podobnie jak wśród ludzi, są miłe, dobre i wspaniałe jednostki ale też jest patologia – można spotkać wszystko. Wiem, że pomimo mojej miłości do psów pewnie nie jeden by mnie z chęcią zagryzł gdybym wydał się dla niego zagrożeniem.
Mój ciapek mi nawet w Górznie kibicował bo nie było go z kim zostawić. Nigdy nie miał kagańca i w zasadzie nie potrzebuje smyczy. Biegam z nim po lesie, jeżdżę na rowerze, nie stanowi dla nikogo żadnego zagrożenia choć czasem mogłoby się wydawać inaczej bo na co 100 osobę ujada jak opętany (wydaje mi się że na nadużywających alkohol, i w czarnych strojach) ale nigdy by nikogo nie zaatakował.
@ alpinp – pomimo, że mój pies to rasa myśliwska (Beagel) to zwierzyna w lesie nie interesuje go zbytnio, trochę poszczeka i powęszy ale zawróci po 30 sekundach. Beagle są tylko groźne dla zwierzyny w sforach, trenowanych przez wąsatych debili w kapelusikach i dubeltówką, bo w pojedynkę i tak niczego nie dogonią. A nawet jak dogonią to tylko ujadają i chcą się pobawić a nie zagryzać, ale to specyficzna rasa – zero agresji, 100% przyjaźni.
Tak czy inaczej, żeby było jasne – w Polsce, w przepisach regulujących obowiązki właściciela jest napisane, że pies nie musi być ani smyczy ani w kagańcu jeżeli nie stanowi zagrożenia, a właściciel nad nim panuje. Natomiast psy będące rasami lub mieszankami psów uznawanych za niebezpieczne muszą być w kagańcu i na smyczy.
J
@Marcin Stajszczyk – świetnie to wyłożyłeś. Przecież chyba nikt nie pisze, że będzie biegał i mordował psy. Dla mnie kiedy zdecyduję się na zakup gazu, będzie to środek ostateczny. Jak z każdą bronią, gdy jej używasz to musisz się liczyć z reakcją napastnika, więc najlepiej nawet w sytuacjach kryzysowych sięgać po nią w ostateczności. Z gazem to na dwoje babka wróżyła – albo zadziała albo rozwścieczy jeszcze bardziej.
Ale z drugiej strony trzeba zdawać sobie sprawę, że w pewnym momencie może dojść do sytuacji 0-1-kowej, typu rozwścieczony 50kg wilczur na środku lasu z właścicielem w dresie. I wtedy sorry ale jak mam wybierać ja albo pies, to wolę bronić swojego dobrostanu.
Co do ustępowania psom na ścieżce, to sam oczywiście ustępuję/zwalniam jak widzę, że pies może być potencjalnie niebezpieczny, co nie zmienia faktu że strasznie mnie takie sytuacje denerwują. Rolą właściciela jest zadbać o to aby pies się nie naprzykrzał – nieważne czy chodzi o gryzienie, czy tylko wylewne okazywanie uczuć. Po prostu jak pies nie jest ułożony, to w miejscach publicznych krótka smycz i prowadzić po zewnętrznej stronie chodnika.
Odnoszę wrażenie, że wielu psiarzy cieszy się, gdy jego pies podbiega do ludzi i np. staje przed nimi, merda ogonem czy wokół nich skaczę i ogólnie nie dociera do nich, że ktoś inny na to nie ma ochoty.
Co do odstraszaczy ultradźwiękowych, to z tego co czytałem na forach rowerowych, to są skuteczne na psy w fazie „zastanawiam się co z Tobą zrobić”, ale jak już włącza się instynkt i pies np. zaczyna gonić rowerzystę/szczekać to zazwyczaj nic nie dają. U psa ogólnie słuch to trzeciorzędny zmysł – dlatego np. niewiele dają komendy głosowe właściciela, gdy np. pies zaczyna gonić kota. Przy atakującym psie (mówię o taki co już jest w fazie falki a nie warczenie etc) to w ogóle zapomnij o jakiejkolwiek skuteczności – u psa to taki amok, że musisz go na prawdę skrzywdzić, żeby odpuścił. Przypuszczam, że przy niektórych rasach o dużej agresji to nawet gaz niewiele da.
Moze to dojedzie do tych co tak bardzo chcą zabijać psy i aby nie przeszkadzały im w bieganiu .Afrykańczycy tez powinni pozabijać wszystkie dzikie zwierzęta ?W naszych lasach powinniśmy zabijać wilki żubry dziki bo biegamy po lasach .W oceanach pozabijać wszystkie rekiny przez które gnie rocznie więcej ludzi niż od zagryzień przez psy .Ziemia to nie nasza własność tu zawsze żyły psy i inne zwierzęta to my weszliśmy w ich świat i przewróciliśmy go do góry nogami , wiec chyba warto dać im odrobinę wyrozumiałości.
Łukasz zmartwię cię ale z tego co wiem działanie jest znikome a ty bardziej jak pies już atakuje .Pies atakuję jak się czegoś wystraszy dziwnej sytuacji miejsca .Jeżeli jest sytuacja ze biegniesz w stronę właściciela .Pies atakuje bo odda życie za swojego właściciela a ty jesteś zagrożeniem .Bardzo podobają mi się twoje wpisy i Filipa mimo ze macie najwięcej do stracenia Filip to zawodowiec żyje chyba już z tri, to staracie się unikać takich sytuacji i do głowy wam nie przyjedzie aby skrzywdzić zwierzaka.Sami rozumiecie ze to n ie jego wina .Właściciele zwierząt tez muszą myśleć .Pies dobrze ułożony nie atakuje .Bo to właściciel decyduje co jest zagrożeniem a co nie .Ale wypadki się zdarzają .Faktycznie komentarz spokojnie on nie gryzie jest najgorszy z możliwych .Psa który zaatakuje ciężko jest odwołać gdy nie był szkolony wtedy nie słyszy wyłączają mu się zmysły .Trzeba umieć temu zapobiec przed a nie w trakcie lub po fakcie . Pies wysyła sygnały a te musi odczytać właściciel . Przepraszam za niektóre wpisy które mogły innych obrazić ale usypianie psów za to ze ugryzie to to samo co palenie czarownic w średniowieczu.Sam jeżdżę bardzo dużo z kolarzami .I widzę ze najbardziej gniewni są ci co dopiero dołączyli jak kierowca trąbi bluźnią pokazują głupie gesty a starzy kolarze machają mu pozdrawiają uśmiechają się .Myślę ze miedzy innymi to rożni prawdziwych sportowców z charakterem .Jak widzimy psa krzyczymy z daleka pies ma to do siebie ze lubi się położyć na środku drogi.Albo atakować nogi jak jedziemy w dwóch lub trzech .Mam wybór jeździć wioskami gdzie są psy .Lub po drodze miedzy nie szanującymi nas kierowcami,którzy nas spychają do rowów .Wybieram wioski i psy .I wiem ze nie da się pozamykać wszystkich psów ze czasem uciekną .Psy jak ludzie są rożne ale pies resocjalizowany nie uczony agresji nie zaatakuje aby zagryźć.zagryźć. Obyśmy nie mieli spotkań z psami.
@ Łukasz – trochę wiem o psach, ale Dazera II nigdy nie używałem, więc nie czuję się ekspertem. Niemniej, nie sądzę, żeby mógł on wyrządzić psu krzywdę. Emituje dźwięki, które są dla niego nieprzyjemne i tyle. Ponieważ w większości przypadków agresja psów wobec biegaczy bierze się z poczucia zagrożenia, to taki dźwięk – moim zdaniem – skłoni psa do zmiany strategii z odstraszania na ucieczkę raczej, niż do ataku. Ale nie mogę oczywiście dać gwarancji, że w każdym przypadku i każdego psa.
@Marcin – bardzo rozsądny komentarz.
BTW – mi czasem zdarza się spotkać w trakcie biegania dziki 🙂
Klasyczna dyskusja w wydaniu krajowym;) Na początek jedna osoba piszę, że „biega z tym” i podaje od „tego” link ale jednocześnie okrasza to komentarze „sprzedawczyni”, że to może pieska zabić. No to dawaj na niego bez sprawdzenia co jest w linku i zaczyna się jazda, że ten człowiek gorszy od psa, bo używa czegoś co zabija niewinne zwierzęta. Oczywiście w linku gaz pieprzowy, który jeszcze żadnego psa nie zabił a chyba nawet muchy ale słowo sprzedawczyni święte, jedziemy dalej. Poziom się obniża, inwektywy co raz sprośniejsze a powód ich… a to już mało mało istotne, przecież sam napisał, że sprzedawczyni powiedziała, że „to” psa zabije. Tak toczy się większość dyskusji w naszym pięknym kraju, na różnych polach, trudno się dziwić, że nie dochodzimy do porozumienia w wielu sprawach.
A druga sprawa to jak zwykle tzw „poprawność”. Skoro dyskusja zogniskowała się na tym kto jest miłośnikiem zwierząt a kto ich zabójcą to każdy musi napisać, że psa nigdy by nie skrzywdził, że je kocha, lubi i szanuje. I znowu następuje podział choć obie strony piszą o zupełnie innych sytuacjach. Jedni o szczekającym psiaku, którego przeważnie można spokojnie ominąć – wiele takich sytuacji miałem w życiu, nie boję się psów ale jestem ostrożny, unikam sytuacji prowokujących nawet przypadkowo, z mojego doświadczenia wynika że najszerszym łukiem trzeba omijać te psy które są na smyczy bo wtedy czują się jeszcze pewniej i mogą skoczyć, parę razy do mnie chciały wystartować, pies biegnący luzem już taki odważny nie jest, też woli ominąć niż wdawać się w „bójkę”, on też się boi. Ale drudzy piszą o psie atakującym, stanowiącym zagrożenie zdrowia a być może i życia, oczywiście w takiej sytuacji każdy będzie się bronił za wszelką cenę, nawet miłujący psy. Jak zawsze trochę muszę „sprowokować”, bo oś sporu jest bardzo wątpliwa dla mnie. Każdy z nas, tak myślę, kocha zwierzęta i innych ludzi i każdy w sytuacji kiedy można się obronić przed ew. atakiem nie robiąc krzywdy tak właśnie postąpi i każdy w sytuacji dużego zagrożenia zdrowia bądź życia będzie ratował siebie wszelkimi dostępnymi sposobami. To się nie wyklucza.
Andrzej – Ty to potrafisz zmienić perspektywę.
:-)Szkoda, że nie wszyscy zrozumieli pewnej analogii w moim „przykładzie” czy też „przykładach” (na szczęście wyimaginowanych:-)). Niemniej jednak, życzę wszystkim udanego weekendu i mniej sytuacji stresowych po „obu stronach”:-):-)
ps. Darujmy sobie wycieczki personalne, które nic dobrego nie wnoszą, a jedynie obniżają poziom dyskusji 🙂
🙂
„..w cwilizowanych krajach pies nie ma prawa nawet wystraszyć biegacza.. ” Oj zdarza sie zdarza Panie Filipie jezeli przyjac ze Kanada jest krajem cywilizowanym. Zdarzaja sie identyczne sytuacje jak te opisywane przez Was. Z ta roznica , ze zamiast „on nie gryzie” slyszymy „do not be scared, he is friendly”. Wielokrotnie widzialem w parkach psy spuszczone ze smyczy i nigdy, nigdy nie widzialem psa w kagancu . Widzialem biegnacego ktory wywinol orla wpadajc na psa , gdy ten nagle wyskoczyl z zarosli . Akurat w tym przypadku nie wiem kto byl bardziej przerazony , pies czy biegacz. Sam najechalem rowerem nie na psa na szczescie ale na smycz bo piesek w ostatnim momencie zdecydowal sie przebiec na druga strone sciezki rowerowej.
Ale co ja tu o pieskach ! Scieszka biegowo-rowerowa nad jez Ontario gdzie najczesciej biegam , przebiegajac po drodze przez kilka laskow i parkow utrzymanych w stylu angielskim spotykam na sciezce lisy , ktore nie boja sie ludzi i najwyzej przebiegna na druga strone sciezki . Zima kojoty , bez kagancow i bez wlascicieli. :-))) Mniejsze od wilkow i zyja w rodzinach nie w stadach.
„Najlepsze” zostawilem na koniec ! Wiele lat temu wynajmujac z rodzina domek letniskowy nad Georgian Bay, okolo 250km na polnoc od Toronto , jak co dnia wybralem sie na bieg. Po okolo 1km biegu za zakretem lesnej drogi wrosl jak z pod ziemi maly czarny niedzwiadek , stanol slupka i patrzy sie na mnie a ja na niego . Szczeniak moze10-15kg i to nie on byl
zagrozeniem ale matka , ktora byla jak przypuszczam nie dalej jak 100m. Jak byscie sie czuli majac swiadomosc , ze nie tak dawno ,, wlasnie czarny niedzwiedz zaatakowal i zagryzl kanadyjska biathlonistke w czasie biegu treningowego(latem)
Mary-Beth Miller, lat 24, byla na zgrupowaniu .
http://www.mssltd.com/nwtbiathlon/citizen.htm
Dzieki Bogu, ja mialem wiecej szczescia.
@albinp! dzieki za ten merytoryczny wpis. Skoro znasz się na psach, to może wiesz, czy ten Dazer II, którego uzywam może być jednak groźny dla psa? I drugie pytanie, czy jak go użyję, to pies może jednak w obronie przed takim dźwiękowym atakiem jednak rzucić się na mnie z zębami.
Niektóre z komentarzy są tutaj bardzo ostre, bezkompromisowe. Rozumiem je, bo wiem, co to znaczy strach przed psami. Rozumiem, ale nie popieram. Nigdy nie zastosowałbym żadnej metody, która mogłaby zabić psa. Ja naprawę panicznie boję się niektórych psów i nawet czasami mówię to ich właścicielom. Uprzedzam, że boję się psów, a one to wyczuwają i mogą być agresywne. Ale kiedy stosuję taką właśnie prewencję słowną, zazwyczaj właściciele reagują natychmiast przywołaniem zwierzaka i zakładają mu smycz.
Czasem myślę ze kagańce i smycze są bardziej potrzebne ludziom niż psom.
Temat nie jest prosty. Od bardzo dawna jestem właścicielem psów. Zazwyczaj więcej niż jednego, czasem całkiem sporej gromady, a od ładnych paru lat – 3 psów. Jestem też triatlonistą, a zatem i biegaczem, i kolarzem poruszającym się po wiejskiej (bo mieszkam na wsi) okolicy, gdzie mamy pełne spektrum koegzystencji ludzi i psów – od trzymania na łańcuchu, po bieganie luzem po obejściu nie do końca (lub wcale) ogrodzonym. Zatem – jeśli można tak powiedzieć – jestem po obu stronach barykady. Psy znam – uwierzcie mi – naprawdę dobrze, bardzo dobrze nawet. Miałem takie, które przechodziły (razem ze mną) długie szkolenia i uzyskiwały najwyższe noty w egzaminach posłuszeństwa (tzw. PT – psa towarzyszącego), jak i takie, które nie były jakoś specjalnie szkolone, wymagałem od nich (i wymagam) po prostu robienia tego, czego ja chcę. Kiedyś biegałem z psami. Czasem z jednym, czasem z dwoma (z większą liczbą to już jest naprawdę kłopot). NIGDY nie biegały w kagańcach. Dla psów to prawdziwa męka… Mimo, że nie były – co do zasady – agresywne – czasem dochodziło do sytuacji trudnych – zwykle kiedy ktoś bał się psów i zaczynał zachowywać się (dla nich) dziwnie, wrogo. Reagowały agresją – ale taką odstraszającą, szczekaniem, szczerzeniem zębów, po prostu bały się takich osób. O.K. dla tych osób to stres i ja to jak najbardziej rozumiem, sam bywałem i bywam w podobnych sytuacjach. Nigdy żaden mój pies nikogo nie ugryzł. Ale i tak, od jakiegoś czasu przestałem zabierać psy na bieganie. W okolicy, w której mieszkam, jest dużo zwierzyny – saren, zajęcy. Psy – niestety – jak je zwęszą lub zobaczą, dostają „szwungu” i jeśli NATYCHMIAST nie uda się ich wyhamować, to bez opamiętania zaczynają gonić zwierzynę. Nie mogę na to pozwalać. I dla bezpieczeństwa zwierząt, i psów, i – potencjalnie – innych ludzi. Psy gonią, znikają i nie wiadomo, co się z nimi dalej dzieje, a przecież nie można tracić nad nimi kontroli. To duże drapieżniki, i chociaż raczej ustąpią, niż zaatakują, to nie chciałbym tego sprawdzać w praktyce. Oboje, to jest i ja, i moja żona, mieliśmy „przejścia” z okolicznymi psami. Mimo, że sami (j.w.) mamy psy, znamy psy, rozumiemy psy, lubimy psy i nie boimy się psów. Oboje kila razy używaliśmy gazu pieprzowego (nie, on nie zabija, najwyżej mocno zniechęca). Moja żona (akurat wtedy nie miała gazu) została też ugryziona przez jednego z pupilów okolicznych „ziemian”. Lekarz, weterynarz, badania, kwarantanna. Obyło się bez szczepień. Ja wielokrotnie, niemal na każdym bieganiu – ta naprawdę – mam jakieś zajście z psami. Ponieważ (naprawdę) się ich nie boję, to natychmiast uzyskuję przewagę i mam co najwyżej przerwę w treningu, ale zgadzam się, że pozostawianie zwierzaków bez kontroli, a tym bardziej, lekceważenie innych ludzi i ich (choćby nieuzasadnionych) obaw jest naganne.
Nie po to wydaje na triathlon tysiace zlotych (ktore moglbym wydac na cos innego) i spedzam kazda wolna godzine na treningu (ktora moglbym spedzic na czyms innym), zeby jakis kundel zmarnowal mi sezon albo i nawet zakonczyl moja przygode ze sportem. Malo mnie obchodzi, czy po uzyciu gazu pies przezyje, czy nie – jesli mnie zaatakuje, to w obronie wlasnej nie bede sie nad nim litowal, moge tylko liczyc na to, ze potem zaatakuje mnie wlasciciel, wtedy bede mogl tez uzyc gazu na prawdziwym winnym calej sytuacji.
Nie mam psa, ale zwierzeta lubie, regularnie wspieram finansowo lokalne schronisko dla zwierzat. Nikomu nie wadze ani nie lamie prawa i tego samego oczekuje od innych ludzi. A w Polsce pies ma byc na smyczy, a czasami nawet w kagancu.
Dominik.Słuszna uwaga,trzeba mieć trochę oleju w głowie żeby przenieść się na wyższy poziom konwersacji.Dlaczego tylko właściciele psów(mam na myśli psy na smyczach)mają uważać na innych użytkowników chodnika?Mają takie samo prawo,a jedyną kwestią jest poziom inteligencji by uniknąć niepotrzebnych konfliktów.Czy ubędzie takiemu jak zwolni?No nie sądzę.A można uniknąć zbędnych problemów.
Widzę, że dyskusja zeszła na poziom trudno osiągalny dla mnie, więc dalszy w niej udział sobie daruję. Wszystkim życzę psów w kagańcach. Pozdrawiam
Słaby,ty faktycznie jesteś słabiutki co do zachowań zwierząt.Ale skoro porównujesz kumpla-człowieka myślącego,istotę wyższą,z psem,to powinien ci kumpel wpierdy spuścić.Ja bym tak zrobiła,.
Nie jestem psiarzem a bydlę w twoich wypowiedziach Dominiku widzę tylko jedno .
Nie mam pewności czy ten gaz zabije psa – wiem jak na moją skórę działała habanero orange z własnej plantacji, która jest w przybliżeniu 10 razy słabsza… i myślę, że ten gaz zabiłby nawet mnie 😉
Zaraz się pewnie psiarze oburzą, ale uważam, że każdy pies, który chociaż raz nieprowokowany (bieg to nie jest prowokacja!) i bez wyraźnego polecenia swojego pana rzucił się na człowieka, powinien być natychmiast usypiany. Mało mnie obchodzi co stanie się z psem, który mnie zaatakował i którego potraktowałbym gazem. Nie wnikałbym też czyja to wina: czy psa czy właściciela, bo moje zdrowie jest tutaj najważniejsze.
Dwa razy spotkała mnie sytuacja, że chodzące bez smyczy psy skakały w moim kierunku. Rzeczywiście stanie przodem do nich chyba pomagało, bo tylko warczały/szczekały i przyczajone szczerzyły kły. Za każdym razem jednak miałem w ręku ten gaz i przy najdrobniejszym ich ruchu nie zawahałbym się go użyć. Obie sytuacje skończyły się tak samo: po krzyku w kierunku właściciela „Zabierz tego psa bo użyję gazu” przybiegali sprintem i łapali bydlę za obrożę…
Dobrze napisane czasem sami prowokujemy zwierzęta.Zamiast iść kupić gaz lub inne przedmioty do zrobienia zwierzakowi krzywdy warto poczytać jak uniknąć takich sytuacji.A właściciele czworonogów powinni mieć wiedzę na temat szkolenia psów.Dlaczego przejść do truchtu ?Już mówię dlaczego warto .Bo mam rozum i nic mnie to nie kosztuje a mogę zaoszczędzić bólu mi i zwierzakowi czy nie warto w takim przypadku nawet się zatrzymać ?A swoją droga gratuluje przyjaciół .Oby nie było z kim przystaje takim się staję.
Czemu biegający ma przechodzić z biegu w marsz ?????
Mój kolega ma instynkt wojownika i z chęcią wszystkich zaczepia i chce się z nimi „próbować”. I żaden człowiek nawet nie pomyśli, że nie powinien przechodzić obok niego, bezsensownie oddychać tylko grzecznie przejść na drugą stronę ewentualnie zniknąć, a potem zdziwiony, że kolega zastosował kimurę.
„A później właśnie pretensje do wszystkich wokół tylko nie do siebie,że sie nie myśli i nie jest się władca chodnika.”
Miłego dnia 🙂
Tak naprawdę jest to wypadek taki sam jak byś biegł i potkną się o krzywo położony chodnik ,i co zrobić osobie odpowiedzialnej za ten chodnik .Lepiej podejść do tego zdroworozsądkowo takie rzeczy się zdarzają .A jak wbiegamy do lasu i są tam dzikie zwierzęta to my je prowokujemy ,to my wchodzimy w ich świat czy przestrzegamy ich zasad ?Odnośnie kup w lesie nie widzę problemu są i będą ale co z opakowaniami po zelach śmieciami które są wyrzucane ? Najlepiej zacząć od siebie i nie oglądać się na innych .Oczywiście nic nie zwalnia posiadaczy czworonogów od odpowiedzialności .A ile razy w trakcie pływania ktoś na nas napłynie tez może zrobić krzywdę ale to wypadek .Nic nie daje nam prawa do samosądów.
A może tak z drugiej strony?Mam dwa duże psy wiele razy spotykam biegających ludzi po osiedlu,wtedy krótko spinam psy.W przeciwieństwie do biegających (najwyraźniej)mam świadomość,że pies ma instynkt i jak coś biegnie-trzeba gonić.Żaden z biegających homo sapiens nie wpadnie na pomysł by w pobliżu przejść z biegu w szybki marsz i nie wymachiwać łapami jak cepem.A później właśnie pretensje do wszystkich wokół tylko nie do siebie,że sie nie myśli i nie jest się władca chodnika.
jako posiadacz psa ( nowofundland) nie małego , stwierdzam ze to nie wina psa tylko bezmyślnego właścicieli a wręcz głopota .A oto jeden z licznych przypadków głupoty właściciela : podczas biegu z daleka biegnie pies i nawet na smyczy tylko ze pies jest większy od właściciela ( dziecko) i co mi z tego ze dziecko walczy z psem poprostu tragedia…
W kagancu i na smyczy powinny byc psy takie jak opisany pozwyzej – moje nie podchodza do kazdego, nie szczekaja, nie napastują… generalizowac nie ma sensu. Pies to nie jest rozwscieczony zwierz-morderca. My wlasciciele psow mamy prawo z nimi spacerowac, bawic sie w miejscach publicznych. Zawsze sprzatam po moich psach – mieszkam w duzym miescie, w centrum, wkurza mnie kiedy ludzie zwracaja mi uwage na temat kup, ktore nie naleza do moich psiakow- a zdarzaja sie takie sytuacje, wkurza mnie kiedy ktos krzywo na nas patrzy. To totalna ciemnota polskiego społeczeństwa. Chodzę z psami do restauracji, na uczelnię… jeżdzą ze mną tramwajem, autobusem, pociągiem. Są normalne, łagodne i ułożone. Nie podoba mi się kiedy stara baba każe założyc moim goldenom, ktore pracuja z dziecmi kaganiec. To ona powinna zakupic taki dla siebie 🙂
Niestety głupota działa z obu stron. Mam psy. Biegam. Biegam z psami. Pilnuję żeby nie przeszkadzały, nie mówiąc o szczekaniu, czy podbieganiu. I zdarza nam się spotkać biegaczy którzy np próbują wymierzyć spokojnemu psu kopniaka. Że następnie może taki ktoś co najwyżej zarobić kopa ode mnie to raz. Że sprowokuje psa do działania to dwa. I że może w psie wywołać agresję do biegających ogólnie, to trzy… Myślcie.
I jeszcze dwie uwagi. Raz. Gaz pieprzowy psa nie zabije. Za to- łagodnemu zaszkodzi, ale naprawdę wkurzony duży pies może się poczuć jeszcze bardziej sprowokowany i przejść do ataku na serio….
Dwa. Do psa agresywnego ustawiamy się NIE PRZODEM, ale BOKIEM!!! Pozycja frontalna to wyzwanie, które prawdziwego agresora sprowokuje do pokazania nam kto tu rządzi. Pozycja bokiem jest neutralna, mówi „nie zaczepiam cię, nie uciekam, nie prowokuję”. Nie patrzymy psu w oczy ale trochę w bok. Można się ostentacyjnie oblizać albo ziewnąć (sygnały uspokajające w psiej mowie). Nie machamy rękami. Nie unosimy rąk do góry i nie wrzeszczymy.
Pamiętajcie- kopiąc, psikając gazem, bijąc- małemu, w sumie nieszkodliwemu psu zrobicie krzywdę niepotrzebnie. Prowokowanie dużego, naprawdę groźnego psa .. to proszenie się o poważne kłopoty.
A pies może być pod opieką głupiego właściciela, ale może też być zagubiony, porzucony, czy skrzywdzony.
Co do psów to się zgadzam z tym co napisał Filip ale problem nie dotyczy tylko psów a właściwie to nie problem tylko nasza cecha narodowa z której „powinniśmy być dumni”. Piesi uważają że rowerzyści i biegacze powinni jeździć (dotyczy sytuacji na ścieżkach rowerowych) i biegać na księżycu. Rowerzyści uważają że piesi to debile i zawalidrogi a kierowcy to chamy. Kierowcy uważają że wszyscy wyżej wymienieni to ćwoki zbyt wolno poruszające się żeby korzystać z drogi. To samo zresztą uważają o innych kierowcach. Pływacy uważają że tory na basenie po ktorych pływają są tylko dla nich.
A psy to wszystko olewają więc suma sumarum żyją najzdrowiej bo wszyscy powyżej zionąc jadem przeważnie się przy tym stresują.
Oczywiście powyższe nie dotyczy całości społeczeństwa ale tylko jakichś 87 %. W przypadku psów odsetek jest wyższy.
Szanowni Państwo,
Czy gdybym biegał z maczetą w ręku i nią rzucał w różnych kierunkach twierdząc, że spokojnie proszę się nie bać i tak nie trafię to czy jest to miłe?… Dla mnie jest podobnie z psami i właścicielami.Pies powinien mieć kaganiec i być na smyczy i nie ważne czy duży, czy mały. Pies nie powinien się w żadnym wypadku do mnie zbliżyć.Zwierzęta lubię ale to ja decyduje kiedy się chce z nimi pobawić.
Reasumując życzę wszystkim udanych treningów.
ps. Chyba już czas przestać brać kiełbasę na wybiegania tylko żele 🙂
A ja rozumiem Dominika… Sam co prawda gazu nie mam, ale też powoli zastanawiam się nad zakupem, bo czasami biegam np. w WPN i wraz z poprawą pogody pojawiają się tam niestety psy (co swoją drogą jest totalnie niezgodne z prawem, żeby w parku narodowym wyprowadzać psa bez smyczy i kagańca).
Nie chodzi mi tutaj o jakiegoś kundelka, który najwyżej ugryzie w nogę, ale jak widzę psa, który waży więcej ode mnie to szczerze mówiąc wolę go nawet zabić, niż w najlepszym wypadku zostać niepełnosprawnym. Taki pies potrafi zabić człowieka w krótkim czasie. Ludzie niestety są nieodpowiedzialni i nie zamierzam za to płacić swoim zdrowiem.
Do tej pory na szczęście nie byłem nigdy pogryziony, ale już nie raz miałem sytuacje, że pies się ze mną wylewnie wita, a właściciel stoi i woła „że on nic nie zrobi”. Nie wiem co Ci ludzie sobie myślą jak ich pies skacze po tobie na polnej drodze i brudzi Cię błotem etc? I to ciągłe ocenianie, czy koło tego psa można przebiec bezpiecznie, czy trzeba przejść w marsz… Szkoda słów.
Tak samo szkoda mi właściciela domku, który mieszka na skraju pola, gdzie ludzie w mojej okolicy wyprowadzają psy – kupy są nawalone nawet pod tabliczką z prośbą o sprzątanie po swoim czworonogu… Chyba niektórzy psiarze są na prawdę ograniczenie po prostu.
Jeżeli faktycznie czuje ktoś potrzebę zadbania o własne bezpieczeństwo w kontekście ,,zły pies” może wypróbować bardziej humanitarny sposób tj. ultradźwiękowy odstraszacz psów. Osobiście nie stosuje ale od kogoś słyszałem, że skuteczny….. i nie zabija…. Pozdro
Masz rację. Zrozumiałem swoje złe postępowanie. Gdy przytrafi mi się taka sytuacja (oby nie), spokojnie wytłumaczę psu, żeby puścił moją nogę i oddalił się aby właściciel mógł przypiąć mu smycz. A ten gaz kupiłem nie bo „zabija psy” tylko był najmniejszym z dostępnych.
Dalej myślę o tym co napisał Dominik i po prostu nie mogę jak można kupić gaz który zabije psa wiedząc o tym ,pochwalić się tym na forum i napisać ze to do samoobrony ?Ja porostu nie wierzę Dominik napisz ze to był głupi żart proszę .
Ja, choć biegam po bieżni, miałem ostatnio taka sytuację. Niby zwierzak spokojny, niby na smyczy, ale właścicielka usiadła na ławce obok moich gratów. Podbiegłem żeby złapać bidon i… poczułem zęby psa na dłoni. Dziewczyna w szoku, ja w nie mniejszym. Oczywiście przeprosiła, chciała skarcić psa, ale powiedziałem, że zwyczaje ona dała ciała a nie zwierzak, który mógł myśleć, że chcę zaatakować właścicielkę (w sumie, to nie pomyślałem o tym podbiegając). Mnie się nic nie stało, bo zerwał rękawiczkę, ale gdybym jej nie miał, to pewnie coś by zostało.
Biegając po trasach (jeszcze zeszły sezon) miałem kilka dziwnych akcji, wówczas przechodziłem na drugą stronę ulicy i zwalniałem. No ale, to wybija z rytmu i wnerwia, a najbardziej głupota ludzi. W samoobronie można zwierzakowi zrobić krzywdę, potraktować gazem, kopnąć, no cokolwiek. Tylko, tak po prawdzie, to nie zwierzak jest winny, a łomot powinien dostać właściciel.
Dominik a jak ty zrobisz coś głupiego czy złego to gazem po oczach ?Tym bardziej ze napisałeś za sprzedawczyni cię poinformowała ze psa to zabije ale szkoda słów dobrze ze jesteś wyjątkiem. Są gazy które nie robią psu nic złego lub ultra dźwięki .Pies nie wie ze robi źle.Ale nie ty wielki sprawiedliwy zabijesz psa na oczach właściciela ale wiedziesz miał ubaw . Dziś w Pabianicach jest wizja lokalna 3 chłopaków którzy zabili rowerzystę za to ze ten zwrócił im uwagę ze łamią przepisy .Jeden wysiadł z auta i pchnął rowerzystę pod autobus .Tez tylko chcieli dać mu nauczkę.Pozdrawiam cie i przeanalizuj swoje wartości w życiu.
Rozumiem, że mam się dać pogryźć bo pies ma głupiego właściciela? Gaz nie służy do karania tylko do obrony.
Tak myślę co jest gorsze pies który podbiega do człowieka ?Czy człowiek który kupuje gaz wiedząc ze ten go zabije ? Tym bardziej ze winny jest właściciel nie pies.Dla mnie problem psów jest szczególnie wrażliwy gdyż jeżdżę rowerem w grupie około 50 kolarzy i nie raz taki peleton się wywrócił .Ale nikt nigdy mimo tego nie chciał karać psa .Ludzie są gorsi od zwierząt.
Ja biegam z tym: http://www.bron-militaria.pl/media/catalog/product/cache/1/image/650×488/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/2/_/2.2012_full_1.jpg
Maleństwo 16 ml – mieści się w malutkiej kieszonce. Gdy go kupowałem i wywiązała się rozmowa do czego chcę go używać, wyraźnie zmartwiona sprzedawczyni stwierdziła, że pies na pewno tego nie przeżyje. Na szczęście nie sprawdzałem…
W grudniu miałem taką sytuację, że gdy biegałem na standardowej trasie wokół zbiornika retencyjnego, to dwa razy wystartował do mnie ten sam pies (duży, na oko jakieś 45-50kg). Na szczęście w obu przypadkach go widziałem i zatrzymałem się na czas. Za pierwszym razem grzecznie poprosiłem właściciela o wzięcie psa na smycz. Za drugim razem poprosiłem już mniej kulturalnie, żeby wziął psa na smycz i pospiesznie się oddalił, bo zadzwonię po straż miejską czy inną policję. Dodałem również, że jeśli się nie posłucha, a pies do mnie znowu skoczy, to mu „wypłacę z liścia”. Właściciel się przestraszył, wziął psa na smycz i sobie poszedł. Jakieś 5 km później poczułem, że coś mnie łapie za prawe przedramię i lecę na ziemię. Zareagowałem odruchowo i pies dostał z ręki w nos i mnie puścił. Szybko się podniosłem, mając zamiar złapać właściciela i wezwać odpowiednie służby, ale okazało się, że jak tylko się zorientował co się stało, to zaczął uciekać.
Boję się psów. Mam taką traumę z dzieciństwa, kiedy byłem straszony psem i do dziś jakoś trudno mi sobie z tym poradzić. Pół biedy jeżeli chodzi o jakieś małe psiny, ale kiedy mowa o rasach uznanych za niebezpieczne, nic nie zmusi mnie do tego, aby zachować spokój. jakiś czas temu kupiłem urządzenie o nazwie Dazer II. Wysyła ultradźwięki, na które psy reagują w dwojaki sposób. Albo stają jak wryte, albo uciekają. Ostatnio biegam już bez niego, wybierając bardzo uczęszczane ścieżki, a jeśli go używam, to tylko w sytuacjach, kiedy pies ewidentnie próbuje zaatakować. Miałem już kilka takich sytuacji. Za każdym razem właściciele krzyczeli: „Ojej! On nigdy tego nie robił”. Kiedy widzę psa na horyzoncie staram się przejść na drugą stronę ścieżki, zwolnić lub przejść do spaceru, z daleka wołam czasami do właściciela, prosząc o przytrzymanie psa lub pytam, czy mogę bezpiecznie przebiec. Czasami, kiedy widzę, że pies należy do rasy niebezpiecznej, zwracam uwagę, że w lesie jest obowiązek trzymania czworonoga na smyczy lub w kagańcu. Czasami zdarzają się sytuacje, w których miło bawię się z napotkanym psiną, ale tylko w sytuacji, kiedy jest to pies mojego znajomego, albo niegroźnie wyglądający zwierzak. W każdym razie tak jak Filip, mam z tym problem.