Susz 3 tygodnie temu po 3 miesiacach treningu dał mi podwójną satysfakcję bez względu na wynik, ponieważ samo ukończenie jakby przywracało mnie do żywych, a lista startowa zawierała prześwietne nazwiska zawodników z AT , których mogłem poznać osobiście.
W Gdańsku na dystansie 1/4 mogłem zaryzykować dorzucić trochę do pieca, mimo , iż startowałem prawie z treningu. Lokalne zawody to oczywiście mniejszy stres organizacyjny i kolejna mozliwość zamiany wirtualnej znajomości na tradycyjne przybicie pierwszej piątki z Bogusiem P.
Założeniem poczatkowym było mocne pływanie. Niestety przy mojej bazie pływackiej skończyło się na rekordowej ilości kopniaków, nie mówiąc o dryfowaniu żabką w tłumie przy bojach kierunkowych. W tym układzie 20:02 na wyjściu z wody wcale mi nie popsuło humoru i dalej dziarsko kontunuuowałem poprawę ogarniania się w strefie. Jest tu naprawdę spory postęp w stosunku do 10 minut w T1 w Gdyni 2 lata temu.
Rower już zostawił wszystko tylko w moich nogach. Załozeniem było trzymanie tempa ok 35km/h. Poza poczatkiem i koncem trasy udało się to wykonać. Co prawda momentami czułem, że mięśnie są poddane naprawde ciężkiej pracy, a załozenia odnośnie pułapu tętna zdecydowałem się skorygowac w góre i średnio było to 84% maksymalnego. Czas roweru 1:14:59 niestety dotyczy trasy niedomierzonej prawie 2 km. Poprawiona do zeszłego roku trasa miała bardzo dobrą nawierzchnię, ale 4 pętle z wieloma nawrotami i zakrętami przypominały kryterium uliczne. Jednak z tempa byłem bardzo zadowolony i jednocześnie ciekawy, czy przyjdzie mi zapłacic za nie rachunek na biegu. Zwłaszcza, ze mój trening biegowy to od kwietnia to tylko 2 jednostki treningowe w tygodniu, max. 110 km na miesiąc, bez siły biegowej i praktycznie bez akcentów tempowych .
Na bieg nie było planu. Miał powstać w trakcie. Pierwszy km wyszedł 4:45 i stwierdziłem, że tego spróbuje się trzymać. Tak było do końca. Średnia 4:46 prawie jak od linijki. To 8 sekund na km wolniej niż rok temu, ale i tak mój naszybszy bieg w tym roku. Ponieważ nie kontrolowałem czasu całkowitego to 2:28:59 na mecie nieźle mnie zaskoczyło. 2:33 brałbym wczesniej w ciemno, a tu prawie 9 minut lepiej niż rok temu.
No i na koniec historia niezbyt zabawna dla mojego rywala. Po przebraniu się, ponieważ nie dostałem smsa z oficalnym czasem poszukałem tablicy wyników, na której nie znalazłem swojego nazwiska. Zwycięzca mojej kategorii wiekowej miał czas ponad minute gorszy od mojego. Śledztwo na stanowisku STS jednak wykazało obecność mojego wyniku. Niestety do dekoracji prosili trójkami i nieświadomy niczego rywal wskoczył od razu na najwyższy stopień. Trochę się czułem niefajnie, ale z liczbami się nie dyskutuje.
Zrobiłem sobie miły prezent. Bardzo groźnie wyglądający poczatek roku zdecydowanie wskazywał, że będzie to rok tylko na przetrwanie, a tu trochę się dzieje. W Gdyni może zabraknąć treningu biegowego, ale powinno być lepiej niż w Suszu. Jednak walka trwa.
Artur, taaaki aplauz 🙂 to raczej na miarę wyników Arka 😉
Brawo Jarek! Jestem z Ciebie dumny! Brawa,brawa,brawa…!:)
@Arek, dziekuję , ale trochę się rozpedziłeś, nie sądzę by mój potencjał był wiekszy niż walka o małe złamanie 5h na 1/2 i na pewno nie w tym roku. Poza tym nasz wspólny Guru Andrzej chyba mówił, że prawie zawsze w AG rzadzą 2 najmłodsze roczniki, czyli musze wytrwac jeszcze 3 lata 😉 @Marcin, trochę mnie onieśmielasz, poza tym Ty byłeś tu najlepszym doradcą. W Gdyni może byc nieźle, ten tydzień to będzie najcięższy trening w tym roku, potem dochodzenie do świeżości, ale w sumie to czekam na koniec roku, kiedy wypadnie termin sprawdzenia skuteczności walki z problemem zdrowotnym
Brawo Jarek! Brawo Mistrz! Mądrość życiowa popłaca! Niech młodsze osoby, którym często brakuje cierpliwości w wychodzeniu z kontuzji/choroby biorą przykład. Perspektywa często bywa złudna, wydaje się, że odpuszczając treningi nawet na kilka m-cy coś tracimy a życie często pokazuje, że możemy nawet zyskać. W Gdyni czuje atak na życiówkę;)
Brawo Jarek! Jak taki progres utrzymasz to niedługo nie będzie na Ciebie mocnych w AG!
Powrót do gry z wysokiego C. Jeszce raz, Jarek, gratuluję, no i do zobaczenia w Gdyni. Tam to się będziało działo :-).