Niedzielne przedpołudnie, pogoda pięka – idę biegać – pomyślałem. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Pierwsze metry po kabackich uliczkach w kierunku lasu dosyć standardowe. Mijam blok, zakręt w prawo, mijam blok, zakręt w prawo i już jestem na drodze prowadzącej do Powsina.
Na pierwszym kilometrze minąłem co najmniej 20 biegaczy (i biegaczek:) ), na drugim jeszcze więcej. Później totalny obłęd – Warszawa biega! Całe szczęście, że biegłem i ja, bo inaczej chyba by mi było nieswojo spacerować gdy inni upajają się biegowymi endorfinami.
Najlepszy w tym wszystkim jest jednak fakt, że po drodze minąłem przynajmniej 20 biegnących, uśmiechniętych! kobiet. Panowie – jak któryś z was nie ma jeszcze swojej drugiej połówki to stwierdzenie 'biegnij do lasu po kobietę’ nie powinno brzmieć dla was głupio. Dziewczyny – wysportowanych chłopaków jest w lesie jeszcze więcej 🙂
teraz wiem czemu moja lepsza połowa biega za mna ……po tylu latach pożycia hihihihi
A ja proponuję przebiec się w deszczowy bądź mroźny dzień – od razu widać, ile osób tak naprawdę biega 🙂
tłoczno ale tylko w weekendy wtedy trzeba latać w stronę zalesia i żabieńca – szybciej dzika albo sarnę się spotka niż … takie tłumy 🙂
też biegam po Kabatach, ale nie zauważyłam, żeby biegający mieli karteczki z info kto wolny, a kto zajęty 😉 fakt, że w Kabatach nie wypada teraz chodzić pieszo, albo rower, albo bieganie.