Warszawa nie wierzy łzom….

Kilka dni temu dowiedziałem się, że częścią wykupionego pakietu na zawody IM w Gdyni jest bilet do kina. To ładnie świadczy o organizatorach i sponsorach. Dbają nie tylko o rozwój fizyczny, ale także poziom kulturalny zawodników.

 

Kiedyś w pakiecie na Półmaraton Jesieni w Łowiczu (pozdrawiam serdecznie organizatorów) znalazłem dwa słoiki dżemu i skarpetki. Skarpetki były „niebiegowe’ w kolorze khaki i miały cudowną moc rozciągania się. Po pierwszym praniu zrobiły się z nich podkolanówki. Po następnym nie można było ich nosić bez pasa z podwiązkami. Takowy nabyłem w sex shopie na Marszałkowskiej i w komplecie ze skarpetkami z Łowicza były przez czas jakiś źródłem wielu przyjemnych i zaskakujących przeżyć.

 

Wracając do filmu.

Projekcja przedpremierowa filmu „Ze wszystkich sił’ odbyła się dziś wieczorem. Fabuła tej produkcji została oparta na prawdziwej historii Ricka i Dicka Hoyt, którą zna każdy początkujący triathlonista. Nie będę zatem jej streszczał. Podzielę się za to kilkoma spostrzeżeniami natury ogólnej.

 

Z przebiegu filmu łatwo można wychwycić główne inspirację. Oprócz historii Teamu Hoyt (ich zdjęcie popchnęło do działania niepełnosprawnego Francuza – bohatera filmu) jest jeszcze Rocky Balboa i jego nieprzemijający czar. Ale niestety film jest produkcji francuskiej i to wiele wyjaśnia. Francuzi nie potrafią robić filmów chwytających za serce. Powinni to zostawić Amerykanom.

Były dwie okazje, żeby film uratować. Pierwsza, kiedy nastoletni bohater, tuż przed swoimi 18-tymi urodzinami, zaczyna podglądać przez lunetę rozebraną sąsiadkę. Fabuła mogła skręcić w kierunku filmu erotycznego podszytego moralnymi dylematami. Na przykład o niemożliwej to spełnienia miłości i jej możliwych substytutach. W tym akurat Francuzi są nieźli.

 

Drugą szansą był kierunek odpowiedzialności społecznej i triathlon jako rozwiązanie problemu bezrobocia. Ojciec głównego bohatera traci pracę, ponieważ jest wysokiej klasy specjalistą i jeździ po całym świecie świadcząc unikatowe usługi. Taka przewrotna krytyka kapitalizmu.

 

Niestety, twórcy nie wykorzystali tych dwóch nadarzających się okazji i brnęli dalej w obcą sobie poetykę triathlonu.

 

Ci, którzy liczyli na jakieś rewelacje związane z treningiem wyszli rozczarowani. Okazuje się, że trening rowerowy ograniczony był do zjazdów z góry urozmaiconych radosnym pokrzykiwaniem oraz kilku podbiegów w pierwszym zakresie. Zero zakładek, nic o odżywianiu a technika oddychania w czasie pływania doprowadzi większość naszych trenerów do stanu przedzawałowego.

 

Ślicznie było pokazane za to, jak Francuzi wyobrażają sobie przygotowania organizacyjne do IM. Kilka miesięcy przed zawodami kilkunasto-osobowy komitet obradował, komu przyznać numer startowy, a komu nie.

Był to jedyny moment, kiedy zakręciła mi się łza w oku.

 

Niewiele wspólnego z rzeczywistością miały też fragmenty przybliżające szerokiej publiczności ostatnie kilometry trasy biegowej. Oprócz pary bohaterów widzieliśmy tam zataczające się jak murarz po wypłacie typy już owinięte folią termiczną, a na metę z czasem 15h+ wpadały wysportowane byczki.

Wszyscy wiemy, że o tej porze na mecie meldują się zawodnicy wagi ciężkiej oraz ci, którym trudno było znaleźć czas na trening.

 

Jako plus trzeba zanotować grę głównego bohatera, którego grał amator Fabien Heraud. Był zdecydowanie lepszy od większości polskich aktorów zawodowych, których miałem przykrą okazję ostatnio oglądać. Z litość nie będę wymieniał tytułów filmów, ani nazwisk.

 

Biorąc powyższe pod uwagę nie wierzę, aby łzy, które demonstrował Nadredaktor Grass w czasie udzielanego po filmie wywiadu były prawdziwe. Były one raczej efektem jego znakomitej gry aktorskiej i dużego obycia przed kamerami.

Marek Strześniewski
Marek Strześniewski
Absolwent Uniwersytetów Warszawskiego i Jagiellońskiego oraz University of Illinois w USA. Od końca lat 90-tych prowadzi w Polsce założoną przez siebie firmę doradczą IMPACT Management. Ponad 300 zrealizowanych projektów koncentrowało się na zagadnieniach efektywności indywidualnej i organizacyjnej, optymalizacji kosztowej, dynamizacji sprzedaży oraz wdrażaniu strategii. Od 10 lat trenuje biegi długodystansowe i triathlon, gdzie wykorzystuje techniki zarządzania czasem i wyznaczania celów. Ukończył między innymi maratony w Nowym Jorku, Berlinie i Amsterdamie, oraz zawody triathlonowe na dystansie IRONMAN w Kopenhadze. Felietonista, bloger i ekspert Akademii Triathlonu w dziedzinie zarządzania czasem i efektywności indywidualnej.

Powiązane Artykuły

33 KOMENTARZE

  1. @Marcinie, zgadzam się z Tomkiem – wprowadzasz nowe znaczenie terminu 'zakładka’:)

  2. Tomek tu masz w oryginale na naszej stronie jako stanowisko z 25 marca (drugie od góry) http://www.reumatologia.ptr.net.pl – a tu dalszy ciąg w mediach http://www.rynekzdrowia.pl/Serwis-Reumatologia/Po-interpretacji-ministerstwa-dot-programow-lekowych-w-RZS-Czy-pacjenci-pojda-do-sadu,150649,1011.html – i jeszcze tu http://wyborcza.pl/1,91446,17728280,Eksperci_o_problemie_leczenia_chorych_na_reumaidoidalne.html – mam nadzieje, ze to mnie usprawiedliwia ws małej aktywności na AT ostatnio. Jedna taka sprawa potrafi psychicznie tak zmęczyć, ze na inne aktywności pisarskiej brak sił. A to tylko wierzchołek problemów z jakimi sie borykamy codziennie w pracy jako lekarze, zamiast leczyć musimy walczyć z bezdusznym systemem.

  3. Tomku, żeby ten skomplikowany plan wydał Ci się jeszcze bliższy to muszę nadmienić, że moje wykłady dotyczyły prawnych aspektów realizacji świadczeń zdrowotnych;) Ostatnio nawet zacząłem się zastanawiać w jakim stopniu jestem tylko lekarzem a w jakim zaczynam być zmuszony przez otoczenie do bycia dodatkowo prawnikiem – ostatnio musiałem napisać takie stanowisko w odpowiedzi na działania MZ: http://www.mp.pl/reumatologia/aktualnosci/show.html?id=117685

  4. Teraz juz wiem skąd te wyniki. Tak skomplikowanego planu nigdzie w internecie nie znalazłem. Bieg, rower, samochód, pływanie, zebranie, wykład i impreza( z przewyższeniem). Toż to jakiś dual quadruplon !!

  5. Hahaha! No proszę nie świadomy niczego sobie trenuje i cieżko pracuje a tu taka ciekawa dyskusja;))) to tak na początek krótki opis mijającego tyg pon rower 40 km przewyzszenia 380 m, wt basen 2.1 i bieg 12 km w tym bc2 8 km, sr tu warto posłuchać 6 rano 2.0 km basen potem 75 km rower przewyzszenia 850 m potem w auto i 3h do Wrocławia potem 4h zebranie (praca) a o kolacji do drugiej po północy nie wspomnę, w czw pobudka o 7 o 9.20 pierwszy wykład dla lekarzy na kongresie, o 15 drugi wykład i o 17 już w aucie i 3h drogi do domu. W pt już normalnie rano o 6 basen 2.2 km a wieczorem 14 km bieg w tym 10 rytmów… I tak nie bacząc na moczenie nocne i obtarta prostate jakoś pcham ten wózek;) Swoją droga wspomniane dwa stany odmienne zapewne dlatego wzbudziły takie zainteresowanie piszących, bo z racji wieku sa im bardzo dobrze znane;) ale nie martwcie sie, nasze Państwo już zauważylo problem i stawia na geriatrie, nie zostaniecie bez opieki, parafrazując stare powiedzenie 'wszystkie dziadki sa nasze’ a ze człowiek na starość dziecinnieje to pasuje jak ulał;) A złośliwość stosuje tylko w wyjątkowych sytuacjach, z Wami na szczęście nie muszę;)))

  6. Poniewaz jestem po ostrych treningach na Majorce, mam pytanie, czy w Polsce obowiazuje jeszcze prawo pierwszej nocy?

  7. Marku, ja jako rodzic panny młodej dawałem rade przebiec 10kaemów, nie to co teraz – dzisiaj nadłuższy bieg w tym roku 8km w zawrotnym tempie 6’30. Ale pomysły macie dobre, widać dobre dotlenienie po intensywnych treningach

  8. Hehe…. nie wiem tylko czy zdołaliby logistycznie z drugiej części Polski…. Niemniej pomysł Tomka uważam za bardzo nowatorski…. w przyszłym roku mój pierworodny zamierza popełnić ten nierozważny krok… Kto wie może właśnie takie biegowe wesele urządzić…. :-))))

  9. Arku, czy jest jeszcze czas na zmianę? Koncepcja Tomka wydaje się być nowatorska i ciekawa. Czy rodzice panny młodej dadzą radę przebiec 10k?

  10. Dlaczego by nie mieli wszyscy pobiec? W sumie wesele możnaby zorganizować w formie szwedzkiego stołu w ramach punktów odżywiania. Każdy walnąłby po secie w każdym z punktów a w miedzy czasie zagryzal śledzie lub ogórki. I co za challenge dla trenerów i asystentów odżywiania.

  11. Podaj adres domu weselnego to się spotkamy tam na miejscu! Lecę tylko 10K to i mogę wypić przed biegiem, a Ty sie pochwalisz nietuzinkowym kolegą:)

  12. Marku, stawiam na 5 i 8 z wymienionenych przez Ciebie. Bo na andropauze to jakiś miesiąc za wcześnie :-))) Milo, że pomyslales o jakieś kolacji po biegu… Niestety oddalem pakiet startowy, jedziemy na wesele…. Ale z pewnością kiedyś się uda…..

  13. Arku, podzielam Twoje zaniepokojenie. Ostry język jest pochodną wysportowanej i smukłej sylwetki – niska aktywność na portalu i mała zawartość złośliwości w wypowiedziach mogą niestety zwiastować (wybierz odpowiednie: przegrzanie, zdołowanie, przetrenowanie, brak motywacji, moczenie nocne, krótki oddech, znieczulica społeczna, obtarta prostata, naciągnięta łydka, zaczerwieniona spojówka i przebita dętka). I kto mnie przywita serdecznie na mecie kolejnego monumentu? Z innej beczki: rozumiem, że w sobotę lecimy 10k w Łodzi? Może jakaś kolacja?

  14. Marku, martwię się o Marcina… jego złośliwość znacznie podupadła… Mam tylko nadzieję, że nie idzie to proporcjonalnie z formą sportową… :-)))

  15. @Andrzej, znowu mnie wbiłeś w fotel doborem cytatów:); @Marcinie – jedna kąśliwo-ironiczna uwaga tygodniowo z Twojej strony to minimum!

  16. @Marku, przetrenowany raczej nie, moze był jeden taki moment a tak to raczej straciłem kilka tyg przez infekcje w ostatnich kilku m-cach, a poza tym zawodowo jestem tak dociążony, ze oddycham nosem lekko nad powierzchnia, miałem tez dużo pracy szkoleniowo-wykładowej a w związku tym do komputera zaczynam mieć wstręt:) I jak do tego dochodza treningi to już z wielkim trudem czytam to co na AT, nie mówiąc o pisaniu, jedyne na co mnie stać to czasem zaczepno-humorystyczny komentarz, żebyście wiedzieli, ze żyje;)))

  17. Przyznam , ze od czasu ’ Rydwanow ognia (ang. Chariots of Fire) – z genialna muzyka Vangelisa -1981 rok (bardzo polecam modszym czytelnikom AT) nie widzialem dobrego fabularnego filmu o sporcie . :-((( Wiele spodziewalem sie idac na amerykanski 'Long Run'(2001) , film o Comrades Marathon , ktory okazal sie zwyklym bzdetem . Polecam ’ What it takes'(2006)- film o czworce profesjonalnych triathlonistow i ich przygotowaniach do Kona (Luke Bell, Lori Bowden, Heather Fuhr, Peter Reid) . Jest to jednak film dokumentalny. http://www.dailymotion.com/video/xk4arx_na-skroty-rydwany-ognia_shortfilms Tytul filmu wzial sie z wiersza Williama Blake’a 'Jeruzalem’- Mój łuk złocisty niech przyniosą: I moje strzały pożądania: I moją włócznię: O niebiosa! Mój rydwan ognia niech tu stanie .

  18. Hej Marcinie, jak zwykle Twój instynkt detektywa Cie nie zawiódł. Ze mną nie jest łatwo – wyżej cenię okazję do łagodnego szyderstwa niż naiwną lojalność:) Pozdrawiam! (co tak słabo się udzielasz na forum? przetrenowany?)

  19. Mateusz, masz racje, zgadzam sie z tym 'niezrozumieniem’ choć ja nie widzę zbyt wielu zachwytów nt tego typu pozycji, raczej sa to dosyć umiarkowane wypowiedzi nie licząc oczywiście promujących 'zawodowo’ taką czy inną kasiążkę jako polecający, trudno, żeby potem mówili publicznie, ze to chłam, kryptoreklama tego czy innego koncernu itp;) w przypadku tego filmu dystrybutor jak można sie domyślić także zaplanował akcje promocyjna a tu taki Marek S obrócił wszystko w pył demaskując nawet Nadredaktora:))) Dał tym sygnał ze następnym razem dystrybutorzy powinni sie z nim liczyć i uwzględnić w kontrakcie;)

  20. Boguś. Polecam Pięćdziesiąt Twarzy Zgreda. Historia rzewna o facecie co miał z drewna. Zapisał się na zawody ale nie wyszedł z wody. Porwał go aligator i wyciągnął na zator. Zator był usłany draftującymi kolarzami. Zgred się dobrze poczuł i z zatoru wytoczył. Potem juz było z górki i cały czas jadł ogórki. Lecz zakwasów nie dostał tylko Ironmanem został. Pięćdziesiąt Twarzy Zgreda – to polskie tłumaczenia holywódzkiej megaprodukcji Ironman nr 738 z niepokonanym Robertem Downey Jr w roli głównej

  21. @albin, Mateusz – Oskara za ten film nie będzie. @Tomek, cieszę się, że szansę na spotkanie rosną

  22. Ja nie rozumiem tych zachwytów nad dziełami stricte związanymi z triathlonem (książki, filmy i Bóg wie co jeszcze). Z reguły są one po prostu średnie, nijakie. Raz na jakiś czas trafi się fajna książka (raz na dłuższy czas). Jest baaardzo duuużo książek i filmów, z których można czerpać motywację i inspiracje do walki. Nie koniecznie muszą być one związane ze sportem. Filmu nie widziałem ale podejrzewam, że jest średni. Pozdrawiam 🙂

  23. Marek lecimy lecimy (byle nie zapeszyć). Noga so far so good – ciut tylko boli. Na razie sobie truchtam ale w przyszłym tygodniu czekają mnie dwie oficjalki. Najpierw 5 km przewalania się po 'Kempie’ ( nie Beacie tylko Potockiej) a później 17 km uganiania się za łosiem po Kampinosie. Jak podołam z łosiem to chyba i węgorza łyknę 😉

  24. No nie zachęciłeś… Chwytających za serce finiszów Ironmanów i różnych Extreme-manów jest całe mnóstwo. Nie mówiąc już o gołych sąsiadkach 😉 Chyba zostanę w domu 🙂

  25. @Łukasz, tych drobnych potknięć było więcej, ale nie chciałem być drobiazgowy. @Tomek, dzięki za rozwinięcia recenzji w kierunku psychianalizy; jak tam noga? lecimy 'Węgorza’? @Piotr, Wasz półmaraton jest na liście moich ulubionych zawodów!

  26. Aha, bo zapomniałem, Marek, w związku z tym, że pochodzę z Łowicza i nawet znam parę osób zaangażowanych w produkcję, dystrybucję czy to dżemów czy to skarpet to cieszę się, że miałeś okazję przeżyć wiele miłych chwil korzystając z łowickich produktów regionalnych 😛

  27. Hehe. Bardzo fajny film. Nie wiem czy zwróciliście uwagę jak sędzia/osoba z obsługi zawodów pogroziła matce chłopca, że ich zdyskwalifikuję jak ona im pomoże w T1 🙂 Taka mała uszczypliwość w stosunku do skrupulatności organizatorów? 🙂 Medal też zauważyłem. Faktycznie po 15h kończą głównie znani, wysportowani, Ci co już odpoczęli 5-6h, zjedli obiad, wykąpali się etc. zawodnicy, ale nie to było ważne 🙂 Jak pojawiła się naga sąsiadka to też żałowałem, że wątek nie poszedł dalej. Nawet brakowało mi rozwinięcia wątku znajomości Juliena i nowej koleżanki ze szkoły, ale z drugiej strony, nie było na to czasu. A tak całkiem serio, mnie urzekła scena spawania roweru, taka przełomowa dla całego wątki, potem spokojna zmiana T1, jakby czas się zatrzymał 🙂 Poza tym, jak dla mnie, w związku, że czekam na artroskopię biodra i nie wiem co będzie po tej operacji, jaka długa przerwa, i co dalej to film dodatkowo mną poruszył. I tak jakoś pozytywnie nastawił, oby więcej takich dobrych emocji! 🙂

  28. No to idę wypatrywać Raelerta:) A tak poważnie, dla mnie jako rodzica i triathlonisty to pozycja obowiązkowa.

  29. Marek po Twojej recenzji nie jestem w stanie nie pójść na ten film. To tak jak z oporem przed ęcioma twarzami greya póki wczoraj nie zobaczyłem plakatu zmieniającego tę produkcję w 50 twarzy Grenia – bohatera 'afery’ biletowej. Będę też chciał zweryfikować czy rzeczywiście uważnie obaj z Ojcem Dyrektorem obejrzeliscie ten film. Mam wrażenie ze wątek sąsiadki jednak został pociągnięty a drugi medal o którym pisze Łukasz to nie medal tylko wyznanie miłości przez sąsiadkę -wolontariuszkę. Jako że był to przypięty do taśmy test ciążowy, szybko został schowany i w kolejnej sie nie pojawił. A te młode byczki wbiegające na metę po 15 godzinach to nie prawdziwi triathlonisci tylko konkurenci do 'serca’ pięknej wolontariuszki którzy podjęli ten morderczy wysiłek żeby zwiekszyć swoje szanse.

  30. Jak zwykle mistrzowska puenta! No, Moze poza kłamliwymi, z palca wyssanymi i podszytymi zazdrością o wywiady opisami nadredaktorakich łez! :))) Jezeli nad czymś mialbym plakac to wlasnie nad mankamentami filmu – historia swietna, ale powinien ją reżyserować ktoś, kto zna się na sporcie, a najlepiej na triathlonie! Nie wiem, czy zauważyleś błąd montażowy 🙂 w ostatniej scenie widzimy uśmiechniętego Juliena na mecie, w strefie zawodnika za meta dokładnie. Julien ma juz medal na szyi. Chwilę pózniej podchodzi do niego wolontariuszka i zaklada mu znowu medal, ale w kolejnej scenie ma na szyi jeden :)) taka drobnostka. Generalnie film wart obejrzenia, motywujacy, sklaniajacy do refleksji, szczegolnie nad relacjami rodzic – dziecko! I mysle, ze to przede wszystkim film dla tych, ktorzy zawsze widza szklanke do polowy pustą. Pal licho te wszystkie mankamenty scenariuszowe, ktore zauważą wytrawni kinomani i doswiadczeni triathlonisci. Ja opowiedzialbym te historie inaczej. Jednak ten film moze wielu zmotywowqc do dzialania w ogóle, ruszenia sie z kanapy, itd. gra naturszczyka Heraud kapitalna. Najlepsza rola w filmie! A! Faktycznie, to jak zawodnicy padają jak muchy na prostej do mety – bezcenne. :))) nie wiem, czy dobrze widzialem, ale wydawalo mi sie, ze Raelerta tam widzialem. Nagrywali podczas autentycznego triathlonu, wiec musze sprawdzic.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane