Wojciech Kopyciński: „Ten start był misją skazaną na porażkę. Teraz przekonuję się do długich dystansów”

Dla Wojciecha Kopycińskiego start w Izraelu był pełen nowości – od logistyki, przez dystans, pozycję na rowerze, aż po samo doświadczenie. Mimo to stanął na podium, zajmując 3. miejsce. Skąd decyzja, aby sezon rozpocząć tak wcześniej i debiutować na połówce?

ZOBACZ TEŻ: Niczym Skipper i Kienle. Bracia Najmowicz wystartują w Hyrox

Przed rozpoczęciem sezonu Wojciech Kopyciński postanowił skupić się na startach międzynarodowych – to właśnie w nich dostrzega swoją szansę na rozwój. Jednak udział w Challenge Israman wiązał się z dużą dozą niepewności. Wystartował na niemal nowym rowerze, w zupełnie nowej pozycji i zmierzył się z bardziej doświadczonymi rywalami. Jak wyglądały jego przygotowania do debiutu na połówce i jak przebiegał sam wyścig?

Grzegorz Banaś: Jak się czujesz po wyścigu? Można powiedzieć, że to chyba wymarzone rozpoczęcie sezonu – 3. miejsce przy naprawdę mocnych rywalach (i świetny czas!)…

Wojciech Kopyciński: Jestem szczęśliwy i niezwykle dumny z tych zawodów, jak i z całego wyjazdu do Izraela. Poza tym, że od nowa uczę się chodzić, ponieważ nogi po takiej trasie biegowej szybko się nie regenerują, to zmęczyły mnie sprawy związane z logistyką. Pierwszy raz w życiu jechałem tak daleko na zawody, tym bardziej nie wiedząc, czy na nie dotrę. Kilkanaście godzin przed wylotem dopiero wyrabiałem paszport, załatwiałem zezwolenie na pobyt w Izraelu.

Wszystkie sprawy logistyczne – kilkugodzinne podróże samolotem/autobusem/pociągiem, załatwianie noclegów i oczywiście wszystko to samemu. To była bardzo spontaniczna, jak i szalona decyzja. Rower triathlonowy, na którym startowałem, otrzymałem niedawno, zrobiłem na nim może z 5 treningów, w tym jeden na dworze. Pozycję również ustawiłem dopiero kilka dni przed startem. Brzmi jak misja z góry skazana na niepowodzenie. Trzecie miejsce wśród zawodników, którzy na papierze prześcigają mnie kilkakrotnie oraz rekord trasy z zeszłego roku pobity o 2 minuty? Przed startem brałbym w ciemno.

GB: Czemu w ogóle zdecydowałeś się na start w Isramanie. Czy wynikało to bardziej z harmonogramu, czy też poniekąd – próby zmierzenia się z trudną trasą i mocnymi PRO?

WK: Na początku stycznia siedziałem z trenerem w Hiszpanii na obozie i trener powiedział o tym, abym powoli planował przyszły sezon pod kątem ważnych startów. Wymieniłem wszystkie ważne starty – mistrzostwa Polski, chyba na wszystkich dystansach triathlonu oraz duathlonu, na co trener powiedział, że startowanie tylko w Polsce mija się z celem i trzeba mierzyć dalej. A więc zaczęliśmy patrzeć na zagraniczne starty w Challenge/Ironman i poza odległymi terminami znaleźliśmy Challenge Israman pod koniec stycznia.

A więc dlaczego nie spróbować? Wiedziałem, że będzie to duże ryzyko, bo żeby z powodzeniem startować na połówce, trzeba przynajmniej mieć przetestowaną pozycję na rowerze, na którym się startuje. Jednak mimo tego, że był to mój debiut na połówce, wierzyłem, że doskonale jestem przygotowany do długich dystansów. O trasie wiedziałem, że jest trudna – dla mnie to nie problem, lecz urozmaicenie.

GB: Opowiesz coś o przebiegu wyścigu? Wszak Israman to mocno zróżnicowana trasa – trudne i strome podjazdy, wiatr, przewyższenia. Jak było na rowerze? Pisałeś, że szczególnie bieg dał Ci w kość…

WK: Z rana czułem się świetnie. Byłem wyspany i gotowy do działania. Stając na linii startu, wiedziałem, że pływaniem, szczególnie tych zawodów, nie wygrywa się, więc miałem dużo pokory na początku wyścigu. Popłynąłem spokojnie, nie ryzykowałem trzymania grupy, trzymałem swoje tempo. W swoje umiejętności kolarskie mocno wierzyłem i tak od 15 km zacząłem mijać zawodników z pierwszej grupy. Od 40 km byłem już trzeci i goniłem czołówkę. Trzymając pozycję czasową, która okazała się bardzo komfortowa, delektowałem się trasą.

Na bieg wyszedłem wręcz niezmęczony, z dobrym nastawieniem. Kto by się nie ucieszył z pierwszych 3 kilometrów poniżej 9 minut na półmaratonie? Profil trasy na to pozwalał. Na 5 kilometrze wyprzedziłem drugiego zawodnika. Kryzys pojawił się na płaskim, czyli 8 km do mety, gdy tak zmęczone nogi nie pozwalały szybko biegać. Wtedy też zauważyłem, że mogłem więcej zjeść. Jednak patrząc na to, że to mój pierwszy raz na takim dystansie, nie mogę powiedzieć, że coś zrobiłem źle.

fot. Challenge Israman

GB: Startowałeś już w zawodach międzynarodowych (np. w PE w Rzeszowie), ale to Twój debiut w takim wyścigu PRO. Czy z czasem, planujesz ich więcej?

WK: Tak, trzeba skupić się na wyścigach międzynarodowych. Zdecydowanie przekonuję się do długich dystansów. W formule bez draftingu mogę rzeczywiście pokazać to, co potrafię. Na krótkich dystansach zawsze czegoś brakuje, tam miejsce zależy od grupy, z jaką wyjdziesz z wody. A że wysoko z wody nie wychodzę, to i o czołowe miejsca nie powalczę.

GB: Jak będą wyglądały Twoje dalsze przygotowania do sezonu? Powiesz coś o kolejnych wyścigach?

WK: Chwila odpoczynku i wracam do pracy dalej, może uda się w marcu wyjechać na następny obóz. Kolejny ważny start na początku kwietnia – Challenge Sir Bani Yas w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Cóż, chyba mogę spodziewać się jeszcze lepszej dyspozycji. Wyciągnę wnioski z Izraela, zacznę jeździć na rowerze czasowym, przemyślę żywienie. Im dalej w sezon, tym większa forma będzie. Startów będzie mnóstwo. Wychodzę z założenia, że startować można zawsze i wszędzie. Co tydzień, nawet 2 lub 3 razy w tygodniu. Zawody biegowe, triathlonowe, kolarskie. To najlepsze treningi. Trzeba łapać doświadczenie, bo tego brakuje.

GB: Dziękujemy za poświęcony czas. Trzymamy kciuki!

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,856ObserwującyObserwuj
26,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane