Wolsztyn drugi etap mojej przygody z dystansem IM w tym roku. Cztery tygodnie po IM w Poznaniu, postanowiłem wystartować właśnie tam, z kilku powodów: ponoć szybka z dobrym asfaltem i przyjemna trasa rowerowa, zacieniona, głównie przez las. Bieg po parku, kółka 5km, więc często można spotkać się ze swoimi kibicami. Dla mnie o tyle ważne, że tym razem, po raz pierwszy ktoś ze mną przyjechał na zawody, mój tata. Dodatkowym atutem było to, że mogłem się spotkać z Jackiem i jego żoną, którzy sporo mi pomogli rok temu w Bydgoszczy. Jakby tego było mało, przyjechali sporą grupą znajomych więc była silna ekipa wspierająca na trasie, ale o tym nie co więcej później. Kolejna rzecz przemawiająca za przyjazdem w to miejsce, to, że po prostu jeszcze tu nie startowałem, chciałem się przekonać gdzie w Polsce najlepiej organizują zawody na dystansie IM.
Standardowo przyjechałem dzień wcześniej, ta sama procedura: odprawa, rejestracja, wstawianie roweru i jakieś ładowanie węglami. Tym razem kolacja była w większym gronie jakieś 11-12 osób plus dzieciaki, więc było bardzo sympatycznie i wesoło, można było się od stresować przed startem. Wcześniej byliśmy jeszcze zameldować się w ośrodku gdzie nocowaliśmy i tu doznaliśmy szoku, normalnie jakby czas się zatrzymał co najmniej 30 lat temu. Domki na jeziorem nie remontowane od x lat gdzie Pani szła z nami do składziku aby wręczyć nam pościel, a później o domku spisać liczniki. Tak dobrze czytacie, spisywała licznik wody i energii. 🙂 Przy wyjeździe trzeba było nie tylko uregulować rachunek za nocleg, ale dodatkowo za zużycie wody i prądu.
Po kolacji wróciliśmy do naszej kapsuły czasu, żeby się zdrzemnąć. Niestety noc dla mnie była bardzo długa, nie byłem w stanie zasnąć, już się zastanawiałem czy nie obejrzeć meczu Polska – Dania w piłkę ręczną na IO, mieliśmy w domku TV gdzie był tylko jeden kanał. Jednak nie zdecydowałem się na ten ruch, mając nadzieję, że uda mi się zasnąć choć na chwilkę. Teraz trochę żałuję bo ani nie zasnąłem, ani nie usnąłem 🙁 3:30 się poddałem i wstałem szykować się do zawodów.
Pływanie – jakoś w tym roku nie mam do niego szczęścia. Poznań za krótko, tu znowu dołożyłem i to znacznie, w sumie 4500m. Trochę organizatorzy zwalili, miało się omijać bojki koło wyspy, ale nie wszyscy to robili, dodatkowo ustawili bojkę, daleko z boku, dla kajakarzy i wprowadzała ona zamieszanie, czy trzeba ją opływać, czy nie. Raz mówili tak, raz nie, w zależności którą osobę z organizatorów się zapytało. Moim zdaniem ciut za mało ustawionych było boi kierunkowych które jasno i klarownie pokazywałyby trasę. No cóż, co straciłem w Poznaniu nadrobiłem tutaj 🙂
Rower ponownie dobrze mi poszedł, miało być słabiej niż w Poznaniu i było, choć szybciej niż planowałem, a to przez to, że dałem się podpuścić Jackowi. Gościu zrobił gigantyczny postęp względem zeszłego roku, w Bydgoszczy odsadziłem go prawie o całe jedno kółko, a tu ledwo nadrobiłem stratę z pływania, czyli jakieś 4-5 min. Jacek raz jeszcze szacun, zresztą przed zawodami już mówiłem, że pięknie Cię „wysuszyło’.
Kolejną sprawą na którą zwracałem uwagę jadąc było odżywianie. Mniej żeli, tylko 2, wcisnąłem do bidonu (Poznań 4), nie było mieszanki Red Bull + cola, została sama cola. No i co najważniejsze zero dodatkowych żeli, tylko batony, sprasowany banan z rodzynkami no i naleśnik z masłem orzechowym
Żołądek mnie nie bolał, ale marne to pocieszenie, bo i tak energii na bieg brakło. Nie trzymałem taktyki najlepszych, czyli za mało węgli na 1h wysiłku.
Bieg zaczynałem optymistycznie, ale było widać, że gasnę z każdym kolejnym kilometrem. Tu przydała się pomoc saportu. Kibice wzdłuż trasy, wolontariusze, ale przede wszystkim mój tata i ekipa Jacka nie pozwalali się poddać i dodawali sił. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego jak mocno dopingowali każdego uczestnika, a szczególnie swoich kolegów z Kuźni Triathlonu.
Osoby na zdjęciu przyjechały specjalnie aby dopingować znajomych z klubu, nikt z ich rodzin nie startował. Dziewczyny wyjechały z Warszawy rano i po zawodach wróciły do domu, kolega obok przyjechał w piątek i został do niedzieli. Było ich słychać i widać dosłownie wszędzie, chciałbym aby AT było równie zgraną ekipą. Na trasie spotkałem kilka osób z AT, chyba 3, przybiliśmy 5 + krótka wymiana słów, ale to tyle. Nie udało się z nikim pogadać dłużej ani przed ani po zawodach. Szkoda, że nie ma już tego namiotu, wtedy jakiś łatwiej było się zorganizować.
Wynik zawodów nie był dla mnie najważniejszy, aktualnie jestem na innym etapie. Wiem już na czym muszę się skupić co poprawić co jeszcze przećwiczyć. Zaraz po zawodach powiedziałem, że Malbork odpuszczam, ale po analizie, chłodnej kalkulacji i pewnych namowach (Plati , Seba) jednak pojadę (przepraszam tato). Muszę coś sobie udowodnić, sprawdzić siebie i przekonać siebie że potrafię. Nie mniej jednak jadę z nastawieniem wykonania długiego treningu, bardzo mało mam okazji do tego, dlatego też zdecydowałem się na taki krok. Dopuszczam myśl, że nie ukończę tych zawodów, duże znaczenie będzie miało jak będę się czuł na biegu. Jeśli zachowam „zimną głowę’ i pojadę na rowerze bardzo rozważnie (niskie tętno i prędkość + odpowiednie odżywianie) to będę bardzo zadowolony, a dodatkowo sprawdzę jakie to będzie miało przełożenie na bieg.
Co do organizacji to prócz pływania mam jeszcze kilka uwag. Pakiet, jak dla mnie może nie istnieć, ale jak już ktoś go robi, to miło byłoby, według mnie otrzymać koszulkę finishera i porządny medal, gdzie widać jaki dystans ukończyłeś, gdzie i kiedy. A tu dostaliśmy dwa ręczniki plus takie coś
Ponoć jest to część większego projektu, przewidzianego na 5 lat, ale o tym nie znalazłem żadnej informacji przed zawodami i trochę słabo to wygląda jak ukończyłem dystans IM a otrzymałem medal z kajakarzem ….
Dodatkowo, nie ogarniam jak można źle wymierzyć trasę rowerową, czy tak ciężko jest przesunąć nawrót na trasie o jakieś 500m i wtedy wszystko byłoby ok? Generalnie tragedii nie ma, kilka rzeczy do poprawki, które, według mnie, nie kosztują zbyt dużo, a może nawet nic. Zobaczymy jak to wygląda w Malborku, ale czytając regulamin i opis, organizatorzy wyciągnęli wnioski po pierwszym organizowanym IM.
Tato dzięki, że ze mną pojechałeś, oraz wielkie dzięki Jackowi, jego rodzinie i znajomym za pomoc i doping, jak zwykle byliście wielcy.
Hej, na szczęście 2 lekarzy się myliło i usg rozwiało wątpliwości – mam 'tylko’ zapalenie przywodzicieli, ale i tak spora przerwa wskazana. p.s. Ja tylko jechałem swoje, a Ty powiedziałeś 'przebijam’ :))
Brawo Kubus!! Ja na taki wyczyn bym się nie porwał, ale podziwiam 🙂 Najlepszego dla wszystkich znajomych biorących udział w zawodach w Malborku. I dla zawodników i dla kibiców !!
na mnie możesz liczyć na pewno nie będę Cię podpuszczał :DDDD
@Tomek o zbroje się nie boję, ale faktycznie chciałbym choć raz w tym roku zaliczyć poważne zawody 🙂 @Piotr może w końcu Ojciec Dyrektor się zlituje i przywróci namiot bo długo tak nie dam rady 😉 @Jarek nie zamierzam się z nikim ścigać, to ma być test czy jestem w stanie opanować w sobie ten pierwiastek rywalizacji i skupić się tylko na sobie. W Wolsztynie się nie udało i dałem się podpuscic Jackowi na rowerze
Cieszę się, bo zapowiadają się miłe spotkania w Malborku :-))) Ja niestety posłuchałem głosów rozsądku :-((( żeby z treningów 80km nie jechać pełnego i pojadę 1/2. Może uda mi się zrzucić traumę po zeszłorocznej wichurze w Malborku…….. A Kuba będzie walczył z moim zięciem, który debiutuje na pełnym
Piotr, wiadomo było że prędzej czy później problem uchodźców dotknie Polski, ale że triathlonowych ?
@Tomek, a mnie sie wydaje ze Kuba ma ciagle nadzieje, ze Ojciec Dyrektor, rozbije w koncu namiot AT i tak jezdzi od zawodow do zawodow….
Poznań się nie liczy bo skrócone pływanie, Wolsztyn bo medal z kajakiem. Nie dziwię się że bidulek musi jeszcze zasuwać do tego Malborka. Kuba, nie boisz się że Ci tam każą jechać w zbroi krzyżackiej i i biec z mieczem?
wow! Gratule! A teraz jeszcze Malbork, nie za duzo tego troche? Ty juz prawie tak jak Daniel Ryf 🙂
@Arek w takim razie do zobaczenia w niedzielę.
Choc uwazam to za szalenstwo, nie wspomne o szkodach… To i tak podziwiam:) Zycze mety w Malborku!
Gratulacje, 3 IM w sezonie :0. Ja nie mogę znaleźć jakoś motywacji do mocniejszego treningu po Poznaniu. Dlatego kończę sezon sprintem w sobotę w Przechlewie (no może jeszcze zrobię ćwiartkę w niedzielę 😉
Kuba, nie startuje. Dla mnie jeden IM na sezon ( no, prawie IM) jest wystarczajacy! Jadę turystycznie i kibicować przyjacielowi. Przy okazji znajomym z AT 🙂
Dzięki wszystkim za miłe słowa @Arek startujesz na pełnym w Malborku? @Jacek mam nadzieję, że szybko wrócisz do pełnej dyspozycji. Kontuzja po Wolsztynie ? @Małgorzata od razu dwa i to mając w perspektywie start na Słowacji? Te IM to w Polsce czy gdzieś indziej?
Super wyniki! Gratulacje! No to przynajmniej zachęciłeś mnie do startu na pełnym dystansie. bo ciągle się zastanawiałam, czy podołam. Ale w końcu przy tych limitach czasowych to powinnam się wyrobić. Hmm, może niekoniecznie, aż trzy pełne dystanse, ale z dwa na przyszły rok sobie wyznaczę. Tylko które? dobre pytanie. Gratuluję jeszcze raz wytrwałości. Jestem pełna podziwu 🙂
Dzięki Kuba, przekażę ekipie 🙂 no i jeszcze raz gratulacje. Malbork spokojnie polecisz, bo wiem że się nigdy nie poddajesz !!! Zdjęcie nr 1 – lux ;)) naleśnik + banan (na twarzy). Ten ręcznik po dotarciu na metę to naprawdę przegięcie heh – ręcznik Finishera :)) p.s. U mnie teraz prawdopodobnie wymuszona przerwa – przepuklina pachwinowa… Dziś usg to będę wiedział na 100%… powodzenia
Gratulacje! Szkoda tylko tych problemów ze strony organizacji samej imprezy. Tak czy inaczej życzę wytrwałości i roztropności w Malborku bo bardzo mały odstęp czasu!
Gratulacje! Szkoda tylko tych problemów ze strony organizacji samej imprezy. Tak czy inaczej życzę wytrwałości i roztropności w Malborku bo bardzo mały odstęp czasu!
Kuba, Ty Terminatorze! Do zobaczenia w Malborku! 🙂
Gratulacje- narzuciles sobie potezne cele na ten rok, trzy IM w tak krotkich odstepach czasowych to naprawde wyzwanie nie tylko fizyczne ale logistyczne. Przynajmniej w zimie bedziesz mogl spokojnie z czystym sumieniem poluzowac :). Powodzenia w Malborku!
Gratulacje- narzuciles sobie potezne cele na ten rok, trzy IM w tak krotkich odstepach czasowych to naprawde wyzwanie nie tylko fizyczne ale logistyczne. Przynajmniej w zimie bedziesz mogl spokojnie z czystym sumieniem poluzowac :). Powodzenia w Malborku!
brawo Kuba:) i do zobaczenia w Malborku 😀