Niedzielny wyścig był dla zawodnika PRO Toma Bishopa słoną nauczką. Próba uniknięcia kary za drafting w jego przypadku się nie powiodła. Zawodnik przyznaje się do błędu i mówi o wydłużeniu legalnej strefy.
Zjawisko draftingu, czyli jazdy bez zachowania przepisowego dystansu to często spotykane zjawisko. W ubiegły weekend był to bardzo popularny temat, do którego nawiązywano po wyścigu IRONMAN 70.3 w Jesolo. Startowali tam zawodnicy PRO oraz age-grouperzy – również z Polski. Jak relacjonowano po zawodach, wielu z uczestników zapomniało o zasadzie fair play.
Okazuje się, że karę za niedostosowanie się do przepisów otrzymali m.in. zawodnicy z czołówki, w tym Brytyjczyk Tom Bishop, który walczył o TOP3. Przewinienie jednak spowodowało, że triathlonista zakończył wyścig na 7. pozycji.
„Jestem sobą zawiedziony”
Brytyjczyk usprawiedliwia się, że robił, co mógł, by nie znaleźć się w nielegalnej strefie. Sądzi on, że zawiniło w tym przypadku jego małe doświadczenie w wyścigach bez draftingu. Do tej pory bowiem specjalizował się w wyścigach triathlonu kwalifikowanego. Startował on w zawodach World Triathlon, podczas których jedenaście razy stanął na podium.
– Jestem w pewnym sensie tym zawstydzony, gdyż robiłem, co mogłem, by podczas tych pierwszych wyścigów [na dystansie 1/2 IM – przyp. red.] uniknąć oskarżeń o drafting wynikających z jazdy na czyichś plecach. – relacjonował Bishop.
Pierwsze 50-60 km spędziłem na jeździe z tyłu grupy, próbując trzymać się z dala, ponieważ grupa co rusz zjeżdżała się i rozjeżdżała.
Pomyślałem, że podjadę na wszelki wypadek, gdyby wykonano jakieś ruchy, ale znowu natrafiłem na moment, kiedy się zjechali. Zobaczył to sędzia i złapał kilku z nas. Nie będę zaprzeczał, byłem wtedy w strefie draftu.
Wyświetl ten post na Instagramie
Czy można było uniknąć kary?
Nie jest tajemnicą, że niektórzy zawodnicy PRO próbują naciągać przepisy, a czasami nawet widocznie je łamać, jeśli chodzi o zachowanie odpowiedniego dystansu. Z pewnością było to nie lada wyzwanie dla zawodnika, który całe życie spędził na jeździe na kole — bo tak odbywają się wyścigi w konwencji z draftingiem.
Czy to jednak usprawiedliwia zachowanie triathlonisty? Przepisy obowiązują każdego uczestnika wyścigu, niezależnie od doświadczenia. Do tego dochodzi jeszcze moralność. Wiele słyszy się bowiem na temat, że jeśli chce się walczyć o czołowe miejsca, należy jeździć, tak jak czołówka — a ta niestety nie zawsze pilnuje tego, by utrzymać się w legalnej strefie.
Bishop jednak przyznaje się do przewinienia oraz sugeruje, że warto byłoby rozważyć wydłużenie legalnej strefy.
– Mówiłem, że w tym roku staram się dużo nauczyć o wyścigach bez draftingu. Wczoraj była kolejna wielka lekcja. […]
Kiedy na rowerze udało mi się awansować, znalazłem się w strefie draftu. […] Naprawdę ciężko było odgadnąć tempo grupy. Był to hamulec i sprint przez 70 km. Jednak bez wymówek — byłem winny naruszenia zasad.
Po otrzymaniu niebieskiej kartki przesunąłem się na przód grupy, żeby więcej się to nie powtórzyło. Jestem sobą rozczarowany. Jest to coś, co pozostanie w mojej świadomości.
Myślę, że zasada 20 metrów pomogłaby nieco bardziej utrzymać peletony w szeregu.
Uważacie, że pomysł Bishopa pomógłby w zapobieganiu draftingu u zawodników PRO?
ZOBACZ TEŻ: Tomasz Szala: „Kolejny raz widzę, jak jeden zawodnik z czołówki siada komuś na koło”