Wygrana, która mogła stać się przekleństwem. Niełatwy progres „bad boya” triathlonu

W poprzednim sezonie Youri Keulen wygrał T100 Singapur, startując tam dzięki dzikiej karcie. Wydawało się, że zawodnik będzie jednym z faworytów do czołowej pozycji w klasyfikacji cyklu. Rzeczywistość to jednak zweryfikowała. – Jestem mentalnie skończony. Mój świat stanął na głowie – powiedział po jednym z wyścigów.

Kiedy Youri Keulen rozpoczął sezon 4. miejscem w T100 Miami, mógł napisać, że „powoli wspina się na szczyt”. Jeszcze dwa lata wcześniej zajmował przecież 81. miejsce w klasyfikacji PTO. Po Miami zaskoczył wszystkich, bo wygrał w Singapurze, perfekcyjnie wykorzystując dziką kartę. Czas pokazał jednak, że presja związana z tym triumfem wrzuciła zawodnika na szaloną przejażdżkę kolejką górską.

Cztery szalone wyścigi, które prawie go „zniszczyły”

Holender bardzo dobrze rozpoczął sezon. Zajął 4. miejsce w wyścigu T100 Miami, startując tam z dziką kartą. Po wyścigu mógł napisać, że robi bardzo duże postępy. Dwa lata wcześniej zajął 31. miejsce w PTO Canada. Rok później był 13. na Ibizie. Zmiany wprowadzone w treningu (np. zatrudnienie trenera pływania i psychologa sportowego) zaczynały owocować.

W połowie kwietnia zawodnik zaskoczył wszystkich. Podczas T100 Singapur, gdzie znów startował z dziką kartą, przybiegł na metę na 1. miejscu. Część osób zapamiętała ten wyścig, bo zawodnik słaniał się na nogach na mecie, a wkrótce karetka musiała zabrać go do szpitala.

Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym wygrać ten wyścig. Dlatego, że warunki były tak trudne. Co myślałem podczas wyścigu? O tym, że każdy metr zbliża mnie do finiszu. Ciekawe, że w sumie czułem się dość świeżo po zejściu z roweru. Później na biegu miałem lekkie skurcze, traciłem więcej wody, ale myślałem, „okrążenie po okrążeniu”. Później myślałem „biegnij w swoim tempie, biegnij w swoim tempie, nie musisz pokazywać, że masz jaja” – wspominał.

Ten wyścig dał mu cenne zwycięstwo, ale też sprawił, że „ciało otrzymało potężny cios, zarówno mentalny, jak i fizyczny”. Po DNF na IRONMAN 70.3 Majorka zajął 14. miejsce w Szwajcarii. Pisał wtedy, że intensywne miesiące treningów i startów dały mu się bardzo mocno we znaki, a regeneracja jest dłuższa, niż przewidywał. Postanowił zrobić krótką przerwę od triathlonu, aby zresetować umysł i „budować formę od nowa”.

fot. T100 Triathlon World Tour

Mocny powrót i problemy w Las Vegas

Zawodnik otrzymywał dzikie karty T100 już do końca sezonu. Zanim jednak zjawił się w Londynie i na Ibizie, zajął 2. miejsc na połówce Les Sables D’Olonne. W stolicy Anglii uplasował się na 9. miejscu. Nie był do końca zadowolony, a podczas biegu miał problemy żołądkowe, które wyeliminowały go z walki o podium. Na Ibizie również zajął 9. miejsce.

Wszystko „miało zagrać” podczas wyścigu w Las Vegas. Podczas roweru kamery złapały jednak zawodnika w momencie, w którym musiał się wycofać. Powiedział na gorąco, że od „Singapuru jego życie stanęło na głowie”. Próbował zrozumieć, co się dzieje, ale zamiast tego czuł, że w każdym wyścigu walczy z presją, którą na siebie nakłada. Nie mógł tej walki wygrać.

Rok, który zmienił jego życie

Wyniki uzyskane w całym sezonie wystarczyły, aby awansować do finału T100, który odbywał się w Dubaju. Zajął tam 11. miejsce. Nie był zadowolony, ale dał z siebie wszystko. Punkty pozwolił mu zająć miejsce w TOP10. Automatycznie wywalczył sobie kontrakt na kolejny sezon.

Ten sezon był jak sen. Gdybyście powiedzieli mi w styczniu, że wygram wyścig, będę w TOP10 i uzyskam kontrakt, to bym nie uwierzył. Teraz to wszystko się wydarzyło – pisał.

Keulen zdecydowanie nie jest „złym chłopcem” triathlonu, jak sugerował jeden z materiałów T100. Właśnie ten cykl dał mu szansę, którą wykorzystał. Zawodnik dobrze zaprezentował się w przekroju całego sezonu. Stworzył też oryginalny duet z Samem Longiem, z którym występował w materiałach zakulisowych. Podczas jednej z rozmów powiedział, że ten sezon zmienił jego życie. Mógł w końcu kupić rodzinie prezenty pod choinkę.

Od Miami to wszystko jest snem. W tym sezonie zdarzyło się wiele cudownych rzeczy. Zmieniłem mieszkanie, wygrałem w Singapurze, mam kontrakt z marką rowerów. Żyję z triathlonu. Chcę wygrywać, ale wszystko przyjdzie z czasem. Jeśli się uda, w święta będę siedział przy choince z rodziną. Kupię prezenty bratu i siostrze, a nie mogłem tego zrobić jakiś czas. Czuję, że to sukces, z którego już mogę być dumny.

Nie był to jeszcze koniec ważnych wydarzeń, chociaż ostatnie nie jest już związane ze sportem, ale życiem prywatnym. Pod koniec roku postanowił oświadczyć się swojej dziewczynie, Imogen Cotter. Powiedziała „tak”.

Keulen mówi, że jego ulubiona fraza to „Strength and Honor”. Pochodzi z filmu Gladiator Ridleya Scotta. Tej łacińskiej maksymy postaci używają jako pozdrowienia i okrzyku motywacyjnego.

Chcę tak startować w każdym wyścigu. Pokaż swoją siłę, ale bądź też dumny z tego, gdzie zaczynałeś. Miej honor. W Singapurze wszystko się ułożyło. Gdybym jednak zajął 6. miejsce, to spojrzałbym w lustro i powiedział – „zrobiłeś dobrą robotę”. Chcę teraz zawsze się ścigać w taki sposób.

Jak poradzi sobie w tym sezonie? Poziom rywalizacji ze świetnymi olimpijczykami będzie jeszcze wyższy. Pierwszy wyścig drugiego sezonu odbędzie się na początku kwietnia właśnie w Singapurze. Dla Keulena będzie to zapewne specjalny start.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,833ObserwującyObserwuj
25,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane