Inspiruje go Jerzy Górski, teraz leci na MŚ. Michał Śnietka opowiada o Abu Dhabi

Michał Śnietka trenował triathlon dwa lata i dopiero wtedy zdecydował się na zapisanie na pierwsze zawody. Już w pierwszym sezonie występów odnosi sukcesy i awansował niespodziewanie na mistrzostwa świata w Abu Dhabi. Teraz zamierza wykorzystać pierwsze doświadczenia. – Dla mnie wygraną będzie jak dam z siebie wszystko i nigdzie się nie pomylę. W mojej opinii zakładanie konkretnego wyniku nie ma sensu, bo jest za dużo zmiennych – mówi w naszej rozmowie.

ZOBACZ TEŻ: Katarzyna Jonio: „Przez 8 lat trenowania moje życie naprawdę zmieniło się na lepsze”

Akademia Triathlonu: Ze sportem jesteś związany od 10 lat. Najpierw był motocross. Później poważnie wziąłeś się za biegi i jeździłeś na rowerze. Zainteresowanie triathlonem jest wypadkową takiego aktywnego trybu życia? Wspominałeś też inspirację filmem o Jerzym Górskim?

Michał Śnietka: Tak naprawdę motocross nigdy się nie skończył, a ciągle przeplata się gdzieś wokół mojego życia. Robię to hobbistycznie, to mój sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia z moimi przyjaciółmi. Z rowerem jestem związany już od dziecka i jakoś zawsze mnie do niego ciągnęło. Nawet jak chodziłem do szkoły podstawowej i miałem do niej zaledwie 200-300 metrów, to jeździłem tam na rowerze. W zasadzie to swoje pierwsze wyścigi rowerowe przeżywałem już w podstawówce, gdy ścigaliśmy się z kolegami i gdzieś zakorzeniła się we mnie ta potrzeba rywalizacji.

Oprócz chęci konkurowania z innymi, była we mnie chęć stawiania sobie celów, które jak większość ludzi sądziła, że są wyjątkowo trudne do osiągnięcia. Dlatego w 2017 r. zdecydowałem się przebiec z „marszu” półmaraton kurpiowski, mając wtedy „staż” maksymalnie na 10 km odcinku. Kilka lat temu obejrzałem pierwszy raz film „Najlepszy” i za każdym razem, kiedy go oglądam, wzbudza on we mnie naprawdę duże emocje. Nie wiem dlaczego, może czułem podczas pierwszego półmaratonu, to co On podczas double Ironmana, czyli walkę. Z czasem tej bitwy ze sobą samym zaczęło mi brakować, dlatego po udanym pod kątem treningowym semestrze w Walencji zdecydowałem się na mój pierwszy triathlon – wybór padł na Garmin Iron Triathlon w Skierniewicach.

AT: Zaciekawiło mnie to, że triathlon trenujesz już od pewnego czasu, ale trochę czekałeś na to, aby zadebiutować w zawodach. Nie ciągnęło Cię do tego, aby nieco wcześniej spróbować rywalizacji z innymi? Skąd taka decyzja?

Michał Śnietka: Szczerze mówiąc, to mnie ciągnęło już przez dwa lata, ale ciągle miałem w głowie myśl, że triathlon jest mega skomplikowany i że sobie nie poradzę. Nie znałem nikogo, kto już wcześniej startował i mógłby mi odpowiedzieć na pytania, aż z czasem okazało się, że mój kolega Kacper ze studiów już brał udział w zawodach i opowiedział mi o wszystkim związanym z triathlonem. Obejrzałem wtedy jeszcze raz film o Jerzym Górskim i pod wpływem emocji zapisałem się na pierwsze zawody.

AT: Jak w ogóle wspominasz te pierwsze triathlonowe starty? Coś Cię zaskoczyło? Wyciągnąłeś pierwsze wnioski?

MŚ: Każdy start to nowe doświadczenia i nauka. Podczas pierwszego startu, na pewno nauczyłem się, że nie warto na początku biegu lecieć bardzo szybkim tempem (bo wtedy wydawało mi się, że na spokojnie utrzymam prędkość), ponieważ może to się skończyć niestety tą słynną ścianą, z którą naprawdę trzeba mocno mentalnie walczyć. Chyba najbardziej mnie zaskoczyła pralka podczas etapu pływackiego. Miałem już kilka takich momentów, kiedy traciłem nad tym kontrolę i robiło się naprawdę nieprzyjemnie. Dobrze wiem, że lepiej i łatwiej płynie się za kimś, ale ja po prostu chyba nie mam jeszcze wystarczająco dużo doświadczenia. Wolę sobie na spokojnie, własnym tempem płynąć może i wolniej, ale bezpiecznie i skupiając się na technice, a nie na tym, aby przeżyć.

AT: Twoje wyniki jak na ten debiutancki sezon są świetne, bo zajmowałeś topowe miejsce w swojej kategorii. Awans na mistrzostwa świata w Abu Dhabi jest chyba trochę niespodziewany?

MŚ: Niespodziewany to mało powiedziane. Gdyby ktoś rok, a nawet kilka miesięcy temu powiedział, że pod koniec listopada będę reprezentował Polskę jako członek kadry narodowej AG, to prawdopodobnie bym się popłakał ze śmiechu i uznał to za co najmniej nieprawdopodobne. Jednak życie lubi płatać figle, na szczęście tym razem od tej dobrej strony. Ja również byłem zaskoczony moimi wynikami, w pewnym momencie stwierdziłem, że może warto jednak wejść na wyższy poziom i spróbować Mistrzostwa Polski, ale i tam zdobyłem podium.

Michał Śnietka
fot. Michał Śnietka (archiwum prywatne)

AT: Masz wsparcie w zakresie swoich treningów. Pomaga Ci m.in. Paweł Kukliński z Politechniki Białostockiej. Myślałeś o tym, aby z czasem rozpocząć treningi z profesjonalnym trenerem?

MŚ: Przygotowania do Abu Dhabi uświadomiły mi kilka rzeczy, a mianowicie dużo łatwiej robi się progres, jeśli daje mi wskazówki kompetentna w danym obszarze osoba. Pan Paweł na pewno ma dużą wiedzę pod kątem biegowym i pod jego okiem dużo przyspieszyłem. Oczywiście jest jeszcze wiele do roboty, ale jednak widzę różnice. Myślę, że zamiast wiązać się z jednym trenerem od triathlonu, będę się starał poznać i usłyszeć od mądrych osób wskazówki, a także potrenować pod ich okiem. Poza samym trenowaniem mam zamiar dużo bardziej zadbać o swój organizm, ponieważ też w międzyczasie przygotowań do MŚ okazało się, że mam niedobory np. żelaza czy hemoglobiny, które skutecznie osłabiały możliwości transportowe tlenu do komórek.

AT: Studiujesz logistykę. Można więc chyba powiedzieć, że pomaga to nieco przy takim starcie jak Abu Dhabi, gdzie element logistyki i aklimatyzacji jest niezwykle ważny?

MŚ: Zdecydowanie tak, szczególnie wtedy, kiedy jedzie się do kraju na drugim końcu świata, z inną kulturą, i klimatem. Najważniejsze to, aby mieć wszystko przygotowane, a najlepiej mieć kilka planów zapasowych. Niestety, ale logistyka już niejednokrotnie mnie zaskoczyła tym, że nawet kiedy wszystko idzie po myśli, w najmniej oczekiwanym momencie lubi coś się popsuć. Dlatego tutaj na pewno spróbuję sobie to zwizualizować i przemyśleć wszystko. Podobnie zrobię z samym wyścigiem, jeżeli chodzi o wizualizację.

AT: Zapewne analizowałeś już trasę i wiesz, że Abu Dhabi to wysoka temperatura i wilgotność. Co Twoim zdaniem może być największym wyzwaniem w tym starcie?

MŚ: Dla mnie największym wyzwaniem będzie etap pływacki, nie mam dużego doświadczenia w open water i to może przysporzyć trochę problemów, a jak już wyjdę z wody, to powinno być „z górki”. Przez pół roku trenowałem w Walencji i już zdążyłem wypróbować mój organizm w bardzo ciepłym i wilgotnym klimacie. Jeżeli nie zabraknie mi wody, to myślę, że nie powinno być problemu.

AT: Czy masz jakieś oczekiwania związane ze startem? Myślisz o jakimś konkretnym czasie, który chciałbyś uzyskać? Czy będzie to start bez presji na wynik?

MŚ: Nie myślę, dla mnie wygraną będzie jak dam z siebie wszystko i nigdzie się nie pomylę. W mojej opinii zakładanie konkretnego wyniku nie ma sensu, bo jest za dużo zmiennych. Na ten moment już jestem po części zadowolony, bo moje przygotowania idą zgodnie z planem i widzę progres. Na pewno chciałbym pobić swój czas z MP w Białymstoku, ale tak jak wcześniej powiedziałem, moje założenie zostanie spełnione wtedy, kiedy wystartuje, etap pływacki przebiegnie bez większych problemów i na koniec już resztkami sił będę wbiegał na metę. Jak nie będę miał siły stać, to będzie oznaczało, że zrobiłem, co trzeba.

AT: Wiem, że bardzo lubisz wyzwania. Abu Dhabi jest takim wielkim wyzwaniem, ale czy masz też jakieś triathlonowe plany i marzenia?

Michał Śnietka: Ciężko już mieć większe wyzwanie (śmiech), ale tak mam. Może to wyzwanie nie jest większe pod kątem rangi zawodów, ale pod kątem dystansu. Wydaje mi się, że mój organizm lubi długie dystanse, dlatego chciałbym w przyszłym roku spróbować połówki i pełnego Ironmana. A jeżeli chodzi o marzenia, to na pewno te słynne Hawaje. A tak z bardziej przyziemnych to chciałbym, abym w przyszłości mógł dalej tyle trenować i jeździć na wyścigi. Aby po prostu zawsze było zdrowie i nie pojawiały się kontuzje.

Michał Śnietka
fot. Piotr Awramiuk (Politechnika Białostocka)

AT: Co jest dla Ciebie motywacją do treningów? Twój udział w MŚ spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem sponsorów, uczelni, zapewne też znajomych. To chyba również dość motywujące?

Michał Śnietka: Moja motywacja do treningów pochodzi z czegoś głębszego, w zasadzie to nie wiem, czy wcześniej kierowałem się jakoś bardzo motywacją. Po prostu w głowie mam zakodowane, że tak trzeba i jak mam w ciągu dnia chwilę czasu, to lecę na trening. Myślę, że już tak się mentalnie nastroiłem, że nie kieruję się motywacją, a pewnego rodzaju automatyzmami. Tak jest dużo łatwiej, bo motywacja raz jest, a raz jej nie ma. Warto jednak powiedzieć, że to, co zaczęło, kiedy dowiedziałem się o nominacji do Kadry Narodowej AG, przerosło całkowicie moje oczekiwania.

Szukając wsparcia finansowego na ten wyjazd, spotkałem naprawdę cudownych ludzi, którzy mimo to, że nie mam dużego stażu w triathlonie, zdecydowali się mi pomóc. Pomogli mi między innymi Miasto Ostrołęka, Multicco Group, Gmina Olszewo-Borki, Politechnika Białostocka, Samorząd Studentów Politechniki Białostockiej, No-Limited Wheels, a także MELVIT. Taki stan rzeczy, do mojej automatyzacji dołożył jeszcze motywację i wyszło z tego bardzo fajne połączenie pchające mnie do przodu.

AT: Czego Ci życzyć przed tym startem?

MŚ: Chciałbym, aby wszystko poszło zgodnie z planem, pływanie nie przyniosło żadnych psikusów, organizm wytrzymał, abyśmy wrócili do Polski wraz z moją dziewczyną Moniką cali, zdrowi i zadowoleni z wyniku.

AT: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane