Doświadczenia zdobyte w Radkowie pokazały mi moje miejsce w szeregu, wiem czego mi brakuje. Biegi górskie to nie moja domena, a jednak jak to ja w wrześniu mam trzy dni pod rząd biegać w górach, między innymi ultramarton. Czasu nie został za wiele, ale można coś jeszcze poprawić. Dlatego też staram się jak najwięcej biegać w terenie, robić podbiegi, wzmacniać mięsnie na siłowni lub w domu robić ćwiczeni core. Niemniej jednak najlepiej biegać w górach, postanowiłem, że w weekend pojadę pobiegać do Rabki, z Krakowa to nie za daleko, ok. 60 km, a można już znaleźć dość wymagające trasy. Jak to zwykle bywa po podliczeniu czasu wyszło, że potrzebuję na to ok. 8-9h, no bo przecież jak już tam będę to nie po to aby przebiec się 10km., w Radkowie dobitnie przekonałem się o tym, że kilometry w górach płynął wolniej 😉 Planowałem przebiec ok. 30-35km, niestety inne obowiązki wykluczyły tak długą wycieczkę. Zacząłem szukać innych rozwiązań, no to może coś bliżej, żona podsunęła mi pomysł -Myślenice. Tam jest fajna górka – Chełm, przewyższenie nie za duże, 330m. ale nachylenie ponad 12%. Pomysł również upadł z powodów czasowych, zacząłem szukać dalej, no i padło na Kraków. Zupełnie zapomniane przez ze mnie miejsce, Lasek Wolski, w sumie tutaj głównie rozgrywał się mój pierwszy start biegowy, nomen omen bieg górski w centrum miasta czyli bieg Trzech Kopców. Dodatkowo co jakiś czas jestem tam z rodziną w ZOO, ale jakoś nie miałem nigdy motywacji aby przebijać się przez całe miasto aby tam pobiegać. W związku z tym, że trenuję rano przed pracom, wizja powrotu przez zakorkowane miasto nie nastrajała mnie optymistycznie i wybierałem inne tereny. Teraz to się zmieni planuję tam bywać częściej, już tłumaczę dlaczego. W weekend rano, jazda po mieście to czysta przyjemność, na miejscu jestem za jakieś 15-20 minut. Bieg po praktycznie pustym lesie, dopiero po 7 zacząłem spotykać innych zapaleńców, nie ruszając się z miasto to czysta przyjemność. Dodatkowo żadnej spiny, czysta wolność, jako że nie za dobrze znam te treny po prostu biegłem przed siebie, byle przed siebie i jak najwięcej w górę i w dół. Zacząłem przy Kopcu Kościuszki, dalej w kierunku ZOO, Srebrna Góra, wzdłuż winnic, nawet nie wiedziałem, że w tym miejscu są, do Kopca Piłsudskiego, na którego wbiegłem i z powrotem do Kościuszki. W sumie wyszło 23 km z przewyższeniami ponad 800m, no i po co jechać gdzieś daleko skoro mocny górski trening można zrobić w centrum Krakowa? Widoki wcale nie gorsze.
Kopiec Kościuszki
Kopiec Piłsudskiego
Widok z Kopca
Odkryłem na nowo zapomniane ścieżki, z których teraz zmierzam częściej korzystać. Na obozy przygotowawcze zapraszam do Krakowa, dla każdego coś miłego!
Prosze bardzo, kolejny dowod na to ze dla chcacego nic trudnego 🙂