Zawody czy przejażdżka? Takiego draftu jeszcze nie było

Wydawać by się mogło, że wszystko było już „przerabiane” na zawodach w triathlonie. Jednak draft podczas etapu kolarskiego na zawodach IRONMAN Emilia-Romagna zaszokował dosłownie wszystkich.

Ta edycja z pewnością zwiększy zainteresowanie imprezą we Włoszech. Jednak organizatorom niekoniecznie chodziło o takiego rodzaju marketing. Wszystkiemu winna jest… turystyczna przejażdżka, którą urządzili sobie uczestnicy zawodów. Czy można jednak jednoznacznie wskazać winnego zaistniałej sytuacji?

Najpierw pogoda, potem… draft

Pierwsze problemy IRONMAN Emilia-Romagna rozpoczęły się w piątek (16 września). Załamanie pogody i niesprzyjające warunki zmusiły organizatorów do przełożenia startu pełnego dystansu (3,8-180-42,2 km) na kolejny dzień. Decyzja wydawała się bardzo rozsądna, z tym że w niedzielnym harmonogramie była równie popularna „połówka” (1,9-90-21,1 km).

Oznaczało to, że jednego dnia na tej samej trasie znajdzie się o wiele więcej uczestników, niż pierwotnie planowano. Największym problem było „przeludnienie” podczas roweru. Okazało się bowiem, że wyznaczona trasa nie jest przygotowaną pod taką liczbę uczestników.

Zarówno na „pełnym”, jak i na „połówce” triathloniści mieli do pokonania tę samą pętlę (Ironman razy dwa). O ile na początku problemu nie było, tak po starcie zawodników z dystansu 1/2 IM zaczęła się „prawdziwa jazda”. Wtedy licząca około 6000 osób grupa musiała zmieścić się na pętli liczącej sobie 90 km. Stąd też tworzyły się grupy niezważające na przepisowe zachowanie prawidłowego odstępu.

Kogo winić?

We Włoszech startowała grupa triathlonistów z Polski. Wśród nich był Łukasz Szałkowski, znany jako Tri Szałek, który podzielił się z nami relacją z trasy zawodów:

Wyglądało to skandaliczne i faktycznie te już nie grupy, a peletony, jeździły sobie po trasie, jak gdyby nigdy nic – i to przy biernej postawie sędziów. O ile w ogóle oni byli, bo ja dostrzegłem może ze trzy razy tylko jednego i tego samego sędziego. Ograniczał on się tylko do machania chorągiewką i do wskazania, by środek drogi był przejezdny.

Peletony zaczęły się tworzyć po włączeniu na trasę zawodników z dystansu 70.3. W moim przypadku od drugiego okrążenia roweru. Jednak już przed było sporo chętnych do tego, by „wieź się na kole” i podejmować takie próby jazdy w grupie. Dlatego starałem się rwać tempo, by nie uwikłać się w takie sprawy.

Za część tych sytuacji odpowiadają sami uczestnicy. Nie można wszystkiego zrzucić na organizatora, choć trasa faktycznie nie była pojemna na równoległą rywalizację 6000 osób.

ZOBACZ TEŻ: Bodnar zaatakuje rekord Polski w godzinnej jeździe na dystans!

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Ja nie pochwalam draftingu, ale skoro organizatorzy nie pomyśleli o alternatywie i trasa była ewidentnie za wąska na podwójną liczbę uczestników, to co taki przeciętny zawodnik miał zrobić? Zejść z roweru i poczekać godzinę, aż się tłum przewali?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,375ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze