Robert Wilkowiecki nie przestaje zaskakiwać. Slot na mistrzostwa świata w Konie, wysokie miejsce w rankingu PTO czy rekord Polski na dystansie Ironman to tylko niektóre z jego sukcesów. Jak to się w ogóle stało, że został triathlonistą?
ZOBACZ TEŻ: Robert Wilkowiecki i Kacper Stępniak w TOP30 rocznej klasyfikacji PTO!
Urodził się w 1994 roku. Od dzieciństwa towarzyszyła mu rywalizacja, nie tylko sportowa. W najmłodszych latach konkurował nawet z Julią – swoją siostrą bliźniaczką. „Ścigali się” w szkole i na różnych zajęciach dodatkowych.
Technika podpatrzona w telewizji
Jeśli chodzi o pierwszą sportową miłość – padło na basen. Młodemu Wilkowieckiemu nie przeszkadzało, że do najbliższej pływalni miał 50 km, a trening zaczynał się o 6 rano. Czy trzeba było go zachęcać albo zmuszać? Wręcz przeciwnie:
Mieliśmy taką tradycję, że mama wstawała jako pierwsza i o 4:30 przychodziła obudzić również mnie, i razem z tatą wyjeżdżaliśmy na trening – opowiada. Jednego dnia obudziłem się jak zwykle i czekałem na przyjście mamy. Długo nikt nie przychodził, więc po pewnym czasie zacząłem się niepokoić. Wstałem i okazało się, że jest grubo po 5 i już nie zdążę na trening. Poszedłem do rodziców, którzy byli po prostu zmęczeni i ten jeden raz chcieli zostać i wyspać się dłużej, i zrobiłem „zadymę”. Bardzo się na nich obraziłem. Od tego czasu już nie opuściłem żadnego treningu.
Jako dziecko był zafascynowany sportowcami, których oglądał w telewizji. Próbował naśladować podpatrzone ruchy pływaków. W wieku 6 lat uczył się w ten sposób nawrotów i wszystkich stylów pływackich. Jako jedenastolatek trenował już dwa razy dziennie, a tuż po zakończeniu podstawówki – zamieszkał w internacie. Uczęszczał do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu. W trakcie nauki niejednokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski w pływaniu w kategorii juniorów i medale w różnych kategoriach wiekowych. W wieku 19 lat zrezygnował ze startów. Powtarzał wówczas, że sport wyczynowy już się dla niego skończył.
ZOBACZ TEŻ: Jaki mindset ma zawodnik roku w triathlonie Robert Wilkowiecki?
Pierwszy triathlon Roberta Wilkowieckiego
Aby utrzymać jakąkolwiek aktywność zainteresował się kolarstwem. Za namową rodziny. W 2015 roku wystartował w swoim pierwszym triathlonie, choć nie miał zbyt dużego doświadczenia w treningach biegowych. Jeszcze tego samego roku Wilkowiecki doszedł do wniosku, że triathlon to jego dyscyplina i dołączył do grupy GVT. Sport wciąż traktował hobbystycznie – na pierwszym miejscu były wówczas studia i praca jako instruktor pływania.
Mimo to szybko zaczął startować w wyścigach z licencją zawodnika Elity. Jako moment przełomowy, kiedy podjął ostateczną decyzję o związaniu swojej przyszłości z triathlonem, wskazał 2019 rok. Wtedy po raz pierwszy w życiu wystartował na pełnym dystansie.
Wilkowiecki początkowo podchodził do nowej dyscypliny bardzo zadaniowo i perfekcjonistycznie. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę się tym wszystkim cieszyć – opowiadał w rozmowie z Przemkiem Górczykiem. Myślałem, że muszę zacisnąć zęby, dać z siebie wszystko i tylko wtedy będzie wynik. Dopiero po czasie zaczął szukać w triathlonie luzu i radości ze sportu.
ZOBACZ TEŻ: Robert Wilkowiecki: „Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę się tym wszystkim cieszyć”
Plany na przyszłość? Kona!
Wyniki były coraz lepsze. Wilkowiecki zdobywał kolejne medale w mistrzostwach Polski, nieraz reprezentował kraj na zawodach WTC i Challenge Family. W 2020 roku w ramach projektu #PL8H w warunkach indoorowych złamał barierę 8 godzin na pełnym dystansie. Rok później powtórzył ten wynik na oficjalnych zawodach. Wyścig IRONMAN Cozumel ukończył w czasie 7:42:02! Był pierwszym Polakiem, który to zrobił. Zdobył tym samym dziesiąty najlepszy czas na pełnym dystansie w historii światowego triathlonu.
Triathlonista systematycznie poprawiał wyniki, by sezon 2023 zakończyć w TOP30 w rankingu PTO. Zapewnił mu to m.in. fenomenalny wyścig w Nicei, podczas którego zdobył 9. miejsce. Wilkowiecki kładł nacisk nie tylko na przygotowanie fizyczne i sprzęt, lecz także na trening mentalny.
Ja nie ukrywam i mówię głośno, że od jakiegoś czasu współpracuję z psychologiem sportowym Kamilem Wódką – opowiadał w rozmowie dla Akademii Triathlonu. Pewność siebie, przekonanie co do swoich możliwości i tego, że sobie poradzę, jest bardzo ważnym elementem zawodów. Można się do tego przygotować (…). Nie chciałbym tutaj mylenia tego z arogancją. Nie chodzi o to, że czuję się lepszy od innych, ale że jestem w stanie zrobić to i tamto, a przy tym pewność siebie jest kluczowa.
ZOBACZ TEŻ: Robert Wilkowiecki: „Nicea była trudniejsza, ale to Konę mam w sercu”
Kolejną rzeczą, którą wywalczył, jest slot na tegoroczne MŚ IRONMAN w Konie. Pierwszym planowanym krokiem był dobry wynik na wyścigu w Cozumel. Efekt? Robert Wilkowiecki stanął na podium! W Hawajach mierzy wysoko – zawody planuje zakończyć w TOP5. Wiele razy powtarzałem, że gdybym nie widział siebie na najwyższych lokatach, to nie byłoby sensu trenowania. Wiem oczywiście, że przed nami jeszcze daleka droga i wiele pracy.