Zmiana warty w Białymstoku

Kolejny raz dzięki startom w triathlonach trafiłem do miejsca, w którym zwyczajnie pewnie bym się nie znalazł. Białystok – finał Pucharu Polski. Jeśli ktoś myśli, że na wschodzie jest szaro, brudno i ponuro, to bardzo się myli. Piękne czyste miasto z doskonałą infrastrukturą – zwłaszcza komunikacyjną. Wszędzie dwupasmowe drogi w obu kierunkach z asfaltem jak lustro, przedzielone pasem zieleni, zaś po prawej i lewej stronie chodnik spacerowy i uwaga: asfaltowa ścieżka rowerowa. Szok. Widząc trasę wiedziałem, że czeka nas szybkie i nieco techniczne ściganie.

 

​Bardzo ciekawie zapowiadała się walka o zwycięstwo, ale i w okolicy pierwszej piątki też było gęsto, bo różnice czasowe niewielkie. Po dość kiepskim starcie w Gdyni powinienem dać sobie spokój i jechać na wakacje… ale robotę zrobiłem i robię nadal, na treningach też wyglądało to bardzo dobrze i muszę powiedzieć, że w końcu mi się udało. 7 miejsce po wodzie i strata około 10 sekund. Po T1 razem z Szymanowskim i Zabiszakiem mocniej docisnęliśmy i po kilometrze, może dwóch, mieliśmy Krawczyka i Wilkowieckiego. Kolejny kilometr i złapaliśmy samotnie walczącego Marcinka. Tak oto powstała pierwsza grupa, w której już dawno nie gościłem. Tempo szło dość mocne, ale jechało mi się bardzo dobrze z dwóch względów. Raz, że dziś noga się kręciła, a dwa, że chłopaki fantastycznie współpracowali. Cały czas podwójny wachlarz, nawrotka, przestawienie wachlarza i jazda dalej. Nikt się na nikogo nie oglądał, każdy jechał bez cwaniakowania i kombinowania, jakby się tu przewieźć. Nie było sytuacji, by ktokolwiek odpuścił chociaż jedną swoją zmianę. Do tego bardzo bobra jazda techniczna. Efekt to ponad minuta dołożona drugiej, znacznie liczniejszej, grupie. Nieraz jadąc właśnie tam, docierałem do T2 zdegustowany, bo jazda w drugiej grupie wygląda często tragicznie, zero współpracy, stado niepracujące, które czai się, nie wiem na co, i zamiast gonić pierwszą grupę, to się oszczędzają na bieg, by walczyć o miejsca dalekie od podium, skoki, zaciągi, interwały przemieszane z jazdą po bułki i w efekcie zamiast doganiać czołówkę, coraz więcej się do niej traci. W tym kontekście jazda w pierwszej grupie to była bajka.

 

ZmianaWartyWBialymstoku2

 

​Bieg – tutaj już niestety nie moje prędkości i rywale polecieli… Ile mogłem tyle nóżkami przebierałem i starczyło na 4 miejsce, z którego jestem ogromnie zadowolony. Przede mną jeszcze dwóch gości ze „starej gwardii”- Przemek Szymanowski 3 i zwycięzca Tomasz Marcinek. Honoru młodego pokolenia dzielnie bronił Jacek Krawczyk, który był drugi. Tu też pochwała dla Jacka. Taktyka i logika podpowiadała broń przewagi w generalce, jedź spokojnie, zmian nie dawaj, ale Jacek dawał i to mu się chwali, bo wcześniejsza postawa jest bardzo krótkowzroczna i zdaje egzamin tylko wtedy, gdy dusimy się we własnym sosie, na naszym polskim podwórku. Jeden wyjazd za granicę i nagle oczy robią się wielkie – ale oni zasuwają, nawet w drugiej i trzeciej grupie. Niestety młody zawodniku, chcesz coś zrobić poza krajem to nie bój się walki na własnym terenie, tutaj nie kalkuluj tylko zasuwaj i Jacek niech będzie dla ciebie przykładem.

 

Ostatecznie Marcinek najlepszy, ale losy klasyfikacji końcowej nie były takie pewne. Istne przeciąganie liny. Tomek odskoczył, Jacek gryzł zęby i ile mógł, podganiał. Świetny szoł dla kibiców, ale i innych zawodników, którzy widzieli tę walkę nie tylko o miejsce w tym konkretnym starcie, ale także o każdą sekundę z generalki Pucharu Polski. Ostatecznie Jacek, mimo drugiego miejsca, obronił kilkanaście sekund i dało mu to zwycięstwo w cyklu. Nastąpiła historyczna zmiana warty. Czemu? Ostatni cykl Pucharu Polski odbył się niczym Igrzyska – 4 lata temu i wtedy to właśnie ja go wygrałem, dziś wygrywa go zawodnik, który pierwsze triathlonowe kroki stawiał u mnie w klubie. Jedyna różnica to ta, że dziś zawodnicy dostali za swój wysiłek gratyfikacje finansowe. Ja akurat miałem pecha, bo kasa na Pucharach Polski była zawsze, był nawet taki wymóg w przepisach, ale trafiłem na wybory w związku i ustępujący zarząd już tego nie dopilnował, nowy jeszcze nie wiedział co, jak i gdzie, co zrobione, a gdzie zaległości i tak jakoś się zrobiło, że po wygranej Pucharu Polski w 2012 nie został mi nawet dyplom. 

 

​To taka dygresja, ciekawostka, ale patrzmy w przyszłość. Bardzo się cieszę, że wrócono do tego cyklu. Niestety nie będzie następców Agnieszki Jerzyk i Marka Jaskółki, jeśli młodzież nie będzie miała się gdzie ścigać w konwencji z draftingiem. Sprintów jest jak na lekarstwo, z klasycznych Olimpijek chyba tylko Gdańsk. Coś, co kiedyś było esencją ścigania, dziś jest dziwolągiem i to takim, że nie raz słyszałem jak jakiś Age-Gruper krzyczy: „ej, co to za draftowanie podczas zawodów” –  gdzie taka forma jest właśnie dopuszczona. Brak startów w tej konwencji odbije się także na wynikach w zawodach na pochodnych dystansu IM jak ½ czy ¼. Dlaczego? Bo naturalną ścieżką rozwojową zawodnika jest zaczynanie od krótkich dystansów, praca nad technika i szybkością, potem wydłużanie dystansu do olimpijskiego i dopiero na końcu, gdy już staną wyniki, a szybkości nie przybywa tylko ubywa, przejście na długi dystans bez draftingu. 

 

​Drodzy organizatorzy, patrzcie w przyszłość. Super, że robicie świetne imprezy, ale jeśli się da, pamiętajcie o młodzieży. Zawody takie jak Susz, czy seria Elemental pokazują, że jest to możliwe. Spójrzcie, jak spadła oglądalność F1, gdy zabrakło tam Kubicy. Co będzie z triathlonem, gdy nie będzie komu kibicować na Igrzyskach w Tokyo? Co będzie z zawodami bez draftingu, gdy znikną z nich lub się zestarzeją zawodnicy, którzy przeszli ścieżkę od supersprintu do IM, a nowych młodych zabraknie, bo nie mieli się gdzie ścigać za dzieciaka. O klubach już nawet nie piszę, bo to osobny temat, ale wierzcie mi, dziś przynajmniej finansowo nie opłaca się szkolić młodzieży, lepiej pracować z amatorami, a ci którzy szkolą dzieciaki to wręcz pasjonaci, bo logika podpowiada by to rzucić.​

​Jak to dalej będzie – czas pokaże. Ja ze swojej strony pragnę tylko podziękować całej ekipie Labosport za stworzenie cyklu doskonałych imprez, na których mogli się ścigać moi podopieczni. Pragnę podziękować za zawsze przychylne nastawienie do klubów. Boję się myśleć, co by było gdyby Labo nie było.

 

ZmianaWartyWBiaymstoku1

 

Filip Przymusinski
Filip Przymusinski
Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, trener, wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Powiązane Artykuły

3 KOMENTARZE

  1. @Alek1-zagoa, ale czytałeś nieuważnie, bo a ja właśnie o tym piszę, kiedy choćby zwracam uwagę, że może zabraknąć następcy Agi czy Marka to nie myślę przecież o kim kto zaczynał tri mając 30+.

    ” … a nowych młodych zabraknie, bo nie mieli się gdzie ścigać za dzieciaka.” i myślę tu ściganiu, a robieni tri for fun.

  2. „Bo naturalną ścieżką rozwojową zawodnika jest zaczynanie od krótkich dystansów, praca nad technika i szybkością, potem wydłużanie dystansu do olimpijskiego i dopiero na końcu, gdy już staną wyniki, a szybkości nie przybywa tylko ubywa, przejście na długi dystans bez draftingu. ”

    Dla zawodnika, który zaczyna jako dziecko/nastolatek może i tak, ale zdecydowana wiekszość startujących w Polsce zaczyna zabawę w triatlon w wieku 30+

  3. podpisuje sie rekami i nogami. olimpijek z draftingiem mozna policzyc na palcach jednej reki. mam nadzieje ze wraz ze wzostem popularnosci kolarstwa, labosport w przyszłym roku dopusci drafting na olimpijkach

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane