W triathlonie ostatnio głośno o rekordach. Życiówki to temat, który na forach zawsze generuje masę dyskusji i komentarzy. Z jednej strony spoglądając na definicję słowa „życiówka” w słowniku języka polskiego sprawa wydaje się dość prosta. To po prostu „najlepszy wynik osiągnięty przez zawodnika w jego karierze sportowej”. Z drugiej jednak strony, w przypadku triathlonu można powiedzieć, że to zależy…
Dystans dystansowi nierówny
Bez względu na to, gdzie na świecie odbywają się zawody, startując na konkretnym dystansie, zawodnikom powinno przyjść się zmierzyć z trasą takiej samej długości. Wystarczy jednak spojrzeć na wskazania GPS z prywatnego urządzenia pomiarowego, a różnice w zmierzonych odległościach będą na pewno.
Sam dystans i kwestia dokładności jego pomiaru to jedno. Inne to rozmieszczenie i odległość potrzebna do przebycia stref zmian. Są zawody „skompresowane”, gdzie przejście przez T1 i T2 nie zajmuje dużo czasu. Przy większych imprezach strefy zmian mogą mieć nawet 800 metrów (IRONMAN 70.3 Alcudiá-Mallorca) lub w przypadku innych zawodów, dojście do nich może być nie najłatwiejsze (Garmin Iron Triathlon Płock).
Życiówka zależeć może też od tego, czy zawody odbywają się na jednej czy na wielu pętlach. Na etapie pływackim, kolarskim czy biegowym, gdy przyjdzie nam dublować rywali dużo trudniej złapać rytm w trakcie wyprzedzania. Będąc wolniejszym, w takiej sytuacji również musimy nierzadko zwalniać, by zrobić miejsce tym, którzy „mają pierwszeństwo”.
W kontekście życiówki warto wspomnieć również o zróżnicowanym poziomie trudności zawodów. W pływaniu na wynik wpłynie to, czy zawody odbywają się w oceanie, morzu, jeziorze czy rzece. Wysokość przewyższeń i profil trasy będzie miał ogromne znaczenie dla czasu uzyskanego na etapie kolarskim. Bieganie na utwardzonej, płaskiej trasie przełoży się na inny rezultat niż bieganie w warunkach trailowych. Pod tym względem nie ma dwóch identycznych zawodów na świecie.
ZOBACZ TEŻ: Rekordy w triathlonie – czy to ma sens?
W jednym miejscu, na jednym dystansie
Na szczęście większość zawodów odbywa się cyklicznie. Dzięki temu życiówka może być poprawiana na tej samej trasie, w tym samym rozmieszczeniu i na tych samych dystansach z roku na rok. Ale czy na pewno?
Wpływ na rezultat końcowy ma nie tylko sama trasa, ale również warunki pogodowe w dniu startu. Bez wątpienia trudniej będzie się mierzyć z tą samą trasą w przypadku obfitych opadów i wiatru, niż w przypadku słonecznego dnia. Temperatura również ma niebagatelne znaczenie — w przypadku upału nasz organizm będzie inaczej pracował niż w warunkach umiarkowanego zachmurzenia i okolic 20 stopni.
Mówiąc o zawodach odbywających się w jednym mieście, należy pamiętać o tym, że trasa też może ulec zmianie. Remonty lub zmiana w organizacji w miejscu zawodów to aspekty, na które organizator wpływu nie ma, a wymuszają pewne modyfikacje. Zdarza się, że organizator świadomie decyduje się na „odświeżenie” trasy. Czasem zmiany mają na celu zwiększenia bezpieczeństwa lub komfortu mieszkańców, którzy w dniu zawodów borykają się z ogromnymi problemami komunikacyjnymi.
Wymienione tutaj czynniki mogą wpływać na czas uzyskany na mecie. Pogoda może pomagać lub, wręcz przeciwnie, przeszkadzać w osiąganiu swojego maksimum. Drobne modyfikacje trasy, poprawa ich jakości też mogą mieć wpływ na wynik. Zatem startując rok do roku w tych samych zawodach, nie jest tak, że wynik zależy tylko i wyłącznie od nas.
ZOBACZ TEŻ: Dystanse w triathlonie – wszystko, co musisz wiedzieć
Pozostałe czynniki
Zdarza się, że możemy zrobić życiówkę, gdy jeden z etapów zawodów zostanie skrócony z powodów bezpieczeństwa. Skrócone pływanie, trasa kolarska znacznie mogą poprawić osiągany czas na danym dystansie. O tym, że czegoś było mniej, szybko się zapomina, a na medalu zostaje nazwa zawodów z czasem i dystansem bez korekty.
Oprócz wyżej wymienionych zmiennych jest jeszcze cała masa przyczyn losowych, które mogą wpłynąć na finalny rezultat. Karetka na trasie kolarskiej, łódź ratowników na etapie pływackim, przewrócony „dmuchawiec” reklamowy z powodu wiatru na trasie biegowej. Życie pisze różne scenariusze.
Z tych czynników wpływających pozytywnie na wynik, należy wymienić złapanie „dobrych nóg” na pływaniu, czy biegacza na etapie biegowym. Ułożenie się etapu kolarskiego i dostanie się do szybkiej grupy na zawodach, na których dozwolony jest drafting na pewno wpłynie na osiągnięty rezultat.
To jak z tymi życiówkami?
W przypadku zawodów odbywających się na bieżniach lekkoatletycznych czynników zewnętrznych jest znacznie mniej niż w triathlonie. Mimo to w niektórych konkurencjach, w określonych warunkach pogodowych rekordy nie są uznawane. Czy to oznacza, że nie ma sensu porównywać wyników w triathlonie, nawet w przypadku zminimalizowania tych czynników startując, na przykład, na jednych i tych samych zawodach?
Niekoniecznie. Warto do tego wszystkiego dorzucić warstwę zdrowego rozsądku i racjonalnego myślenia. Jeśli osiągniemy zbliżony rezultat w trudniejszych warunkach, niekoniecznie oznaczać to będzie, że jesteśmy w gorszej dyspozycji. Jeśli osiągniemy dużo lepszy rezultat na łatwiejszej trasie, nie musi to z kolei oznaczać, że jesteśmy w dużo lepszej formie. To wszystko zależy…
Rekord życiowy to rekord życiowy
Rozmawiając w gronie znajomych, dzieląc się swoimi czasami, warto wziąć wszystkie powyższe czynniki pod uwagę. Czy jest sens porównywać te wyniki między sobą? Być może, jeśli ktoś widzi w tym wartość, to tak.
Na pewno sformułowanie „najlepszy czas, jaki osiągnąłem/osiągnęłam na tym dystansie to HH:MM:SS” logicznie będzie poprawne. Podając dane w taki sposób, nikogo nie okłamiemy. Warto jednak pamiętać o warunkach, w jakich życiówka została osiągnięta, bo w tym przypadku kontekst ma znaczenie.