W sobotę, przy okazji wyjazdu do Warszawy udało mi się zawadzić o basen. Chyba 'Warszawianka’, czy coś takiego, z parkiem wodnym i innymi atrakcjami.
Wszedłem na halę i chyba wyglądałem trochę jak krakowski głupek ze wsi. Otwór gębowy mi się rozdziawił i w takim stanie tkwił przez ileś minut. 50 metrów długości, 2,1m. głebokości po jednej stronie i 2,3m. po drugiej. 12 torów chyba (przy 10 przestałem liczyć).
Dobrze macie w tej Warszawce. Ale jak się dowiedziałem, że macie tam takie dwa to już mnie się nie widzi taka społeczna nierówność.
Przenieście nam stolicę do Krakowa!!!
O tak. Warszawianka gdyby nie ceny byłaby basenem idealnym
O tak nie ma to jak 50-tka! Przeżyłem coś podobnego w Poznaniu. A za tydzień zaczynam trenować na Gorzowskiej Słowiance (50-tka) nie ma to jak urlop 🙂
Darek, dobrze, że z przyzwyczajenia nie robiłeś nawrotu po 25 metrach 😉
Hahaha! Dobrze,ze zamykales buzie bo bys nie mogl plywac:)