Przywitanie

Witam, mam na imię Łukasz i mam 35 lat. Dopiero zaczynam przygodę z bieganiem, a w triathlonie to już całkiem raczkuję. Chciałem przedstawić pokrótce swoją historię. Dzisiaj tylko taki przydługi wstęp, mam nadzieję, że komuś będzie chciało się to przeczytać.

Wszystko zaczęło się 2 lata temu… Wówczas po raz pierwszy zobaczyłem 3 cyfrowy wynik na wadze. Delikatnie mówiąc, nie byłem z tego dumny.

Nigdy nie byłem orłem w sportach, zwłaszcza tych grupowych, kontaktowych (poza siatkówką) , ale też nie zostawałem w ogonie. Bardzo dużo jeździłem na rowerze (nawet do 1000 km miesięcznie) i to był mój konik, do czasu aż nie ukradli mi roweru. Było to 10 lat temu i ważyłem 75 kg. Od tego momentu ćwiczyłem już tylko biceps podnosząc kufel, mięśnie pośladkowe ugniatając stołek barowy, a jedynym uprawianym sportem był dart. Muszę jednocześnie stwierdzić, że jestem skłonny do nałogów i jeśli robię coś co lubię i sprawia mi to przyjemność to poświęcam się temu w 100%. Łatwo odgadnąć jaki był tego efekt. Skreślenie z listy studentów, ostry zakręt życiowy, wielki kac, także moralny, ze 2-3 nałogi, 20 kg więcej na wadze, kondycja godna kota Garfielda (wypasiony i leniwy). Jedynym pozytywnym aspektem tamtego okresu jest poznanie swojej przyszłej żony (którą jest do dzisiaj). Dzięki niej ogarnąłem się trochę – praca, powrót na studia, ślub, dziecko, dom. Było ok, tylko nadal czułem się jak Garfield.

Pewnego dnia, ni stąd ni z owąd przestałem palić. Nigdy nie mówię, że rzuciłem palenie, bo kojarzy mi się to z jakąś dramatyczną decyzją noworoczną, której nie sposób spełnić. Po prostu przestałem palić. Nie lubię być rządzony, nie lubię gdy ktoś lub coś mi rozkazuje, a papierosy mną zawładnęły. Wstawałem rano i MUSIAŁEM zapalić, wychodząc z domu MUSIAŁEM wziąć fajki, jak ich nie miałem (bo zapomniałem, bo się skończyły) to byłem nerwowy i zły. Paliłem już ponad paczkę dziennie. Był to dla mnie taki próg, którego przekroczyć nie mogę, więc przestałem palić. Bez obdzwaniania rodziny i znajomych, bez rozgłosu na Facebooku, bez uroczystych deklaracji. Żona zorientowała się dobry miesiąc później. Minęło już chyba ponad 3 lata. Po prostu przestałem palić i jest to dla mnie tak naturalny stan, że nie pamiętam jak było kiedyś. Dobrze mi z tym.

W tym właśnie czasie po raz pierwszy zobaczyłem na wadze te okropne 3 cyferki! Jakiś czas dojrzewałem do decyzji, aż pewnego dnia, zjawiłem się w jednym z centrów fitness. Porozmawiałem z przemiłą panią na recepcji, zapisałem się, dałem się namówić na Trenera Personalnego. Trener okazał się Trenerką. Miła i wysportowana pani Ola. Zbadała mnie na takiej wadze z bajerami, podającej oprócz oczywiście wagi inne parametry, typu ilość tłuszczu, wiek metaboliczny, itp. Przeraziło mnie to, że mój organizm miał już 48 lat – to 15 lat za dużo! Przemiła i urocza pani Ola przetargała mnie następnie przez przeróżne wymyślne narzędzia tortur, które nie wiedzieć czemu są w Polsce legalne i stoją w każdej siłowni, by na koniec zakomunikować, że mam się zaprzyjaźnić z zieleniną, na śniadanie, … na obiad … i na kolację. Masakra, ale jeśli ktoś pomyśli w tym momencie, że to straszne to musiałby widzieć mnie jak ledwo żywy, powłócząc nogami powoli zdążam do samochodu, a na gębie… uśmiech od ucha do ucha! Byłem szczęśliwy okrutnie. W końcu zacząłem coś robić i nie miałem wyjścia, bo pani Ola nie ufając moim intencjom nakazała założyć zeszycik, w który skrupulatnie wpisywałem wszystko co zjadłem, a także ile i w jaki sposób ćwiczyłem. Zależało mi bardzo aby nie zawieść pani Oli, a także siebie. Trwało to do wiosny. Coraz lepiej znosiłem treningi (kumpel powie później: „Pamiętam jak ta baba wycierała Tobą podłogę’), coraz lepiej się odżywiałem, schudłem 12 kg i czułem się wspaniale. Zacząłem biegać, co prawda na bieżni mechanicznej ale jak na osobę, która nigdy nie biegała, która nie lubiła biegać (bolały mnie po biegu ręce, serio, nie wiem dlaczego?) i która miała problemy z kolanem to było coś! Niestety jakiś czas później skończył się okres wspólnych treningów z panią Olą, a rozpoczął się dla mnie sezon bardzo intensywnej pracy, także fizycznej. Myślałem, że dźwiganie świdrów wiertniczych będzie dobrym zastępstwem treningów na siłowni, ale krótko mówiąc – nie było. Do pączków co prawda nie wróciłem, ale i tak ponownie się zapuściłem. Nawet nie wiem kiedy. Suma summarum ponownie przywitałem na wadze 3 cyferki. Nie mając wyjścia, na wiosnę tego roku kupiłem rower, taki jaki lubię – Kross ze sportową geometrią ramy, hamulce tarczowe, amortyzator na przedzie, dobry osprzęt. Od razu go pokochałem! On mnie raczej mniej, bo kilka razy trzepnął mną o ziemię, ale to w sumie moja wina – zatrzymując się nie wypiąłem butów. Jeździłem wcześniej w noskach, gdzie stopę wysuwało się do tyłu, a w SPD stopę należy przekręcić aby się wypiąć. Kilka razy spektakularnie przywitałem ziemię nadal mając podpięty rower. Żona pukała się w czoło, jak wracałem z przejażdżki posiniaczony i podrapany. Jeździłem kilka razy w tygodniu po 20 – 30 km (około 100 km tygodniowo). Troszkę kondycji nabierałem, ale waga ani drgnęła. Pewnie dlatego, że wracając, pierwsze kroki kierowałem do tajnej miseczki, w której zawsze znalazły się jakieś ciasteczka, czekoladki, batonik. Taka miseczka jest chyba w każdym domu – jak ja jej nienawidzę! Tak bardzo kusi! Najgorsze jest to, że nie wiadomo jak i kiedy ona sama się napełnia?! Cud jakiś czy co?

Pewnego pięknego dnia na początku lata, dokładnie 9 lipca 2013 roku o godzinie 22:17 zamykając komputer przypomniałem sobie, że chciałem sprawdzić co to jest ten triathlon. Tyle się o tym ostatnio mówi, żona czyta o jakimś Dowborze i Karolaku, a ja nie wiem nawet jak oni dają radę rzucać tym oszczepem?! Wpisałem więc w wyszukiwarkę „triatlon’ i wyskoczyło mi pytanie: „Czy chodzi ci o triathlon?’ No tak, idiota nawet nie wie jak się to pisze. Zaraz potem zagłębiłem się w lekturze, odkrywając całkiem nowe i nieznane dla siebie fakty. Tu się nie rzucało oszczepem, tu się pływa, jeździ i biega! Nawet się nie spostrzegłem jak za oknem zrobiło się jasno. Z sypialni wyszła żona, która kręcąc z dezaprobatą głową spytała „Coś tam znowu wymyślił?’, a ja już wiedziałem, że TO JEST TO! Muszę zacząć trenować, mam cel!

Cdn.

 

Powiązane Artykuły

46 KOMENTARZE

  1. Brawo! Dla mnie inspiracją do rozpoczęcia przygody z TRI był również Jenson Button. Wiosną 2012 r. widziałem relację z zawodów w których startował. I tak mnie wzięło. I podobnie jak Ty bieganie to moja pięta Achillesowa, a odkąd trenuję, budowę stawu kolanowego poznałem na wskorś 😉 Ale w 2013 r zaliczyłem trzy starty na dystansie olimpijskim. Było git!

  2. TRI na Yas Marina to na pewno byłoby niesamowite doznanie, jednak wszystko w swoim czasie:) w 2014 tylko w Polsce starty, a 2015 to już inna historia, gdyż koniec studiów i zobaczymy gdzie mnie wiatr poniesie:P:)

  3. Witam Dawidzie. Tradycyjnie powodzenia w systematyczności 🙂 Do 35tki szmat czasu – cel bardziej niż w zasięgu ręki 🙂

  4. no no no 🙂 … witamy wśród 'wariatów’. Zabawa będzie fajna więc nie poddawaj się i ognia jak mawia Marcin Florek 🙂 Co do Poznania to zobaczymy jak będzie z kalendarzem wyścigowym, ale IM Luksemburg będzie grany w tym roku… powodzenia!!!

  5. No to jako dla fana F1 mam interesujace wyzwanie – http://www.abudhabitriathlon.com/. Rywalizacja TRI na torze Yas Marina Cicuit musi smakować potrójnie 🙂 Gdzieś kiedyś mi się marzy, ale… – czekam najpierw na pierwsze relacje na AT;-) A poki co zadowoli mnie relacja z Poznania – to podobnie jak u Bogny i Marcina punkt na mojej przyszłorocznej mapie.

  6. Nie zwlekaj Dawid zbyt długo i pisz relację z Poznania! Jak Ci poszło i jakie masz ogólne wrażenia z zawodów. Ciekaw jestem bo chcę tam w przyszłym roku wystartować. Witaj w ogóle 🙂

  7. Rok ,,filował’ i wreszcie się zdecydował! 🙂 Lepiej późno niż wcale… Cieszy taki nowy powiew na blogu! Witaj!

  8. chyba jednak małe sprostowanie z mojej strony , pan Grzegorz jest już zapisany na IM 70.3 Luxemburg

  9. Czytałem wpisy Grzegorza:) debiut w Malborku (założenia moje na Poznań były podobne :D) i chyba te same plany mamy na 2014 -> 1/2 IM w Poznaniu

  10. Cześć Dawid! Witam na AT i czekamy na kolejne wpisy. Poza tym cieszę się, że kolejny Poznaniak (tak wnioskuję z Twojego wpisu) pojawił się na Akademii. W Twoim mieście studiowałem, zaczynałem prace jako dziennikarz, więc mam ogromny sentyment do tego miejsca – również z powodów rodzinnych 😉 Pozdrawiam.

  11. Jako fana F1 jeszcze jedna osoba mogła Cię zmotywować pozytywnie… mam na myśli Grzegorza;) Powodzenia w 2014 r.!

  12. Witam już wkręconego w TRI. Na opis z Poznania będę czekała, gdyż tam mój debiut będzie i im więcej informacji tym lepiej (a może lepiej mniej);)

  13. Życzę wytrwałości i konsekwencji. Cel jest ważny, bo to motywuje szczególnie gdy ujawniło się z tym na forum;) Trzymam kciuki.

  14. @Karolina. Alez oczywiscie! Nawadnianie to bardzo istotna kwestia! Napisze, tym bardzie, ze ja sam (ze wstydem przyznaje i juz o tym wspominalem) z powodu niedostatecznego nawadniania jedne z zawodow w 2012 skonczylem …w szpitalu.

  15. Łukasz – 3mam kciuki za wytrwałość i dużo siły. Szczególnie do porannego wstawania … @ Profesora – skoro już Arek zawnioskowal o artykuł to tez się odwaze mimo , ze nie znam…. Czy Profesor mógłby napisać taki indoktrynujacy artykuł na temat konieczności picia wody? Czytam sporo a jeszcze nie trafiłam na artykuł , który by mnie w końcu zmobilizował do nawadniania. 🙂

  16. Marcin, takie przygody to jeszcze przede mną. Widzę, ze oprócz treningów wiele muszę jeszcze się nauczyć 'z życia’ triathlonowego co by nie dać wjechać sobie w tyłek 😉

  17. Powodzenia Łukasz! Dasz radę! A ta miseczka u mnie też jest… i też się napełnia nie wiadomo skąd, a że ostatnio z różnych powodów zrobiłem sobie dłuższą przerwę w treningach to zawartość miseczki szybko zmienia się w fałdkę na brzuchu… brrrr… dobrze, że znowu zacząłem treningi:))) Amatorka amatorką i każdy traktuje to jak zabawę ale na zawodach w Gdyni wsiadając na rower, jak na amatora przystało wsiadałem w butach na nogach haha, to poczułem jak 'ktoś’ wjechał mi w tył (na szczęście nie uszkodził przerzutki ale było blisko!) mimo tego, że stanąłem skrajnie z boku… był zdziwiony, że się zatrzymałem za linią i nie omieszkał mnie 'zbesztać’ w emocjach, że na rower się wskakuje w biegu:))) A był to taki amator z jednego znanego 'teamu’, wydawać by się mogło, że traktuje to jak zabawę, wybaczyłem mu oczywiście, bo w emocjach startowych z amatorką i zabawą bywa różnie:)))

  18. Arturze, rzeczywiście bardzo zgrabnie opisałeś sedno treningu amatorskiego, bo chyba tak to można nazwać. Nie jest to już zwykła rekreacja, ale też jeszcze nie jest trening profesjonalisty. Ja obecnie staram się ćwiczyć 4 dni w tygodniu, głównie bieganie i pływanie. Zimą włączę jeszcze w plan treningi siłowe. Na razie staram się zachować równowagę między pracą, życiem rodzinnym i treningami. Mam nadzieję, że w okresie zimowym na tyle to wszystko ogarnę, że na wiosnę uda mi się zwiększyć objętość treningów.

  19. Dokładnie jest tak jak Artur pisze. Jak jest zabawa to jest zabawa, ale jak przychodzi trening, to trudno nie ma zlituj się. Są takie treningi jak np. interwały, podbiegi, że człowiek ma dosyć wszystkiego, ale na szczęście to szybko mija. Ostatnich kilkanaście dni tak miałem, przed zbliżającym się biegiem Niepodległości w Gdyni. mam nadzieję, że efekty ciężkiej pracy będą 🙂

  20. Co ekspert to ekspert! Potrafi ubrać myśli w słowa pod którymi też się podpisuje! A drobne złośliwości leżą niestety w mojej naturze… Podobno kurduple tak mają 🙂 Na usprawiedliwienie ma tylko to, że w założeniu mają służyć dobrej sprawie 🙂 Proszę ile dyskusji wniósł wpis ,, Przywitanie’! Tak, że zachęcam tych wszystkich co tylko czytają a mają opory przed wpisem – otwórzcie się ! :-)))

  21. @Aniu! Nie wiem skad ten wniosek, że zrobilo sie powaznie, ze za powaznie ze …itp.???!! Wiekszosc tutaj to zapalency, traktujacy trenowanie z przyjemnoscia. Ale jest jedno ale… Wylacznie z przyjemnoscia to mozna sobie truchtac, jezdzic po sciezkach rowerowych i plywac w basenie z falami. I taka aktywnosc fizyczna tez jest wartosciowa i na pewno daje radosc. Natomiast trening to trening. Czasami odbywa sie w komforcie fizycznym ale czesto bez niego, w wyzszych zakresach tetna, czasami na pelnej mocy. Trening jest czesto jakas forma 'katorgi’. Zdarza sie, ze zanim zaczne trening wiem, ze bedzie bardzo ciezko i bez najmniejszego komfortu. I nie nalezy tego mylic z uczuciem satysfakcji po ciezkim treningu, a tym bardziej z uczuciem satysfaklcji, że dalo sie rade na zawodach. I to wszystko i cieszy, i sprawia satysfakcje:) Cieszmy sie wysilkiem, treningami, bawmy sie tym… Ja sie bawie ale trenuje. Trenuje z planem i z zapalem. Jak wiekszosc znanaych mi amatorow:) A z Arkiem sie znamy i zartujemy, i nie zaszkodzi troche zlosliwosci. Bo sie wlasnie bawimy…:))) @Arek, juz ten temat z alkoholem rzucil kiedys Filip Przymusinski. Przygotuje cos:)

  22. @Aniu! Nie wiem skad ten wniosek, że zrobilo sie powaznie, ze za powaznie ze …itp.???!! Wiekszosc tutaj to zapalency, traktujacy trenowanie z przyjemnoscia. Ale jest jedno ale… Wylacznie z przyjemnoscia to mozna sobie truchtac, jezdzic po sciezkach rowerowych i plywac w basenie z falami. I taka aktywnosc fizyczna tez jest wartosciowa i na pewno daje radosc. Natomiast trening to trening. Czasami odbywa sie w komforcie fizycznym ale czesto bez niego, w wyzszych zakresach tetna, czasami na pelnej mocy. Trening jest czesto jakas forma 'katorgi’. Zdarza sie, ze zanim zaczne trening wiem, ze bedzie bardzo ciezko i bez najmniejszego komfortu. I nie nalezy tego mylic z uczuciem satysfakcji po ciezkim treningu, a tym bardziej z uczuciem satysfaklcji, że dalo sie rade na zawodach. I to wszystko i cieszy, i sprawia satysfakcje:) Cieszmy sie wysilkiem, treningami, bawmy sie tym… Ja sie bawie ale trenuje. Trenuje z planem i z zapalem. Jak wiekszosc znanaych mi amatorow:) A z Arkiem sie znamy i zartujemy, i nie zaszkodzi troche zlosliwosci. Bo sie wlasnie bawimy…:))) @Arek, juz ten temat z alkoholem rzucil kiedys Filip Przymusinski. Przygotuje cos:)

  23. No to świetnie Łukaszu, że masz taką motywację, witamy na pokładzie i do zobaczenia na zawodach 🙂

  24. Dziękuję wszystkim za komentarze i wsparcie. Tak naprawdę to już zacząłem trenować i waga ruszyła w dół. Mam także za sobą pierwsze starty biegowe ale o tym później. Chciałem zdać relację z pewnego biegu, ale jak zacząłem pisać to musiałem się cofnąć do moich początków i tak się rozpisałem, że wyszło kilka stron. Podzieliłem więc wszystko na części i pierwszą z nich przedstawiłem powyżej. Pozwólcie, że odpowiem tylko na niektóre komentarze. Tomku, wiem że 100+ kg to za dużo i właśnie dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Gdynia 2014? – no dobra, spróbujmy 🙂 Bartek, dużo pracuję, ale staram się wcisnąć gdzieś treningi, już teraz wstaję o 5 rano aby pobiegać, samotność bardzo lubię, nie boje się bólu i mam dużą motywację. Zasmakowałem już tej wielkiej nagrody w postaci ukończenia zawodów, ale o tym później. Zastanowiłem się – CHCĘ! 🙂 Łukaszu – po pierwsze gratuluję książki, bardzo dobra. Po drugie obiecuję trenować dzielnie. Po trzecie proszę o podpisanie książki jak się kiedyś gdzieś spotkamy. Artur – wiem, że w Koszalinie jest sekcja triathlonowa przy TKKF, jak jeszcze trochę podrobię formę to spróbuje razem z nimi potrenować, oni to skarbnica wiedzy! Aniu, dziękuję za zdrowe podejście i wskazanie kolejnej lektury 🙂 Pozdrawiam bardzo wszystkich. Już niedługo kolejna część mojej historii, trochę Was zanudzę 🙂

  25. Aniu – super podejście ! To dowód, że brakuje głosów kobiecych na AT i takiego zdrowego podejścia 🙂

  26. Jakoś tak strasznie poważnie się zrobiło, że niby musi być cięzko i musi być na poważnie. A dla mnie to przede wszystkim musi być frajda – i na treningach i na zawodach. Nie zawsze wynik ma znaczenie, a zycie ma być przyjemne. Ostatnio wpadła mi w ręcę fanstastyczna książka ’ Slow Fat Triathlete’ – o triatlonie z przymróżeniem oka. Wspomnienia takiej trochę Triathlonistki jak ja, która była ’ zaskoczona, że pokochała Triathlon, a Triathlon był chyba jeszcze bardziej zaskoczony’ :-). Wiec moja główna rada – ciesz się tym co robisz. Niezależnie jednak od podejścia jedno mogę potwierdzić – wciąga niemiłosiernie. Trzymam kciuki i do zobaczenia gdzieś na trasie!

  27. Oj młodzieńcy, młodzieńcy….! Ja zacząłem w wieku 53 lat! Więc nie szpanować mi tu! 🙂 A skoro Profesore grozi mi palcem to mam dla niego temat wyzwanie na felieton! Zaciekawił mnie artykuł powiązania sportu i alkoholu, przeczytany gdzieś na necie… Mniejsza z tym.. Otóż autor twierdził, że w Skandynawii przeprowadzono badania na dużej grupie sportowców. Analizowano trzy podgrupy: abstynentów, umiarkowanie pijących i nadużywających… Okazało się, że ci pijący umiarkowanie mają najlepsze wyniki… I co Waść na to? I żeby była jasność – nie jestem orędownikiem picia…. ! :-)))

  28. Łukasz! Brawo! Napisze jak Tomasz, skoro ja moglem zaczac w wieku …47 lat… Wszystko mozliwe i wszystko przed Toba:) Koszalin jest mi bliski bo jest blisko mojego ulubionego Kolobrzegu:) No i wiem,ze w Koszalinie jest klub triathlonowy. Spotkalem niektorych czlonkow na nadmorskich trasach biegowych. Zycze wytrwalosci!:) @Arek, nie pij piwa! I nie jedz slodyczy!!! Sledze Cie…:)

  29. Boguś to nie wiesz, że jeden browarek zabezpiecza dzienne zapotrzebowanie organizmu na wit B? Oczywiście nie pije codziennie… 3-4 w tyg. Gdybyś wiedział ile żłopią kolarze…! Zresztą trudno jest rezygnować z drobnych przyjemności….

  30. @Arek, z tym piwem to chyba żartujesz… To ja tyle czasu sobie odmawałem…:-). A tak na serio, to potwierdzam teorię Arka z elementami łakoci. U mnie w ciągu roku waga z 93-94 do 83-84 ( ale więcj już w dół nie chcę :-))

  31. Cześć imienniku! 🙂 dobrze, że nie wpisałeś w wyszukiwarkę 'triathlończyk’ – już takie cuda widzieliśmy. Tradycyjnie witamy na pokładzie. Koszalin to blisko moich rodzinnych stron (Resko, Łobez, Świdwin). Trenuj dzielnie i dawaj znać jak postępy.

  32. Witaj! Jak weżniesz się ostro do roboty to jakaś ekstra dieta nie będzie potrzebna…. W przeciągu roku zgubiłem 13 kg… a nie odmawiam sobie piwa ( o tym sza) i czasami łakoci…. 🙂

  33. Ja podobnie jak ty, Łukaszu, w 35 roku życia doznałem olśnienia i zacząłem się ruszać. Też jeździłem dużo na rowerze, ale to niestety na wagę nie ma takiego przełożenia jak bieganie. Od kiedy biegam to wagę mam pod kontrolą. Stosuję prostą dietę – mało tłuszczu, bez smażenia, brak czekolady i coca-coli (zwłaszcza odstawienie tej ostatniej daje szybki efekt). Jak to jest podobno udowodnione Najważniejsze, że podjąłeś decyzję

  34. Hej Łukasz. Pamiętaj, że od Triathlonu nie ma odwrotu jak zaczniesz to już w to wsiąkniesz i obyś później nie żałował. Zastanów się mocno jeszcze raz, bo lekko nie jest jest. Samotne wybiegania, w zimnie, deszczu, śniegu, mrozie. Poranne wstawanie o 5 rano aby pojechać na basen, samotne kręcenie rowerem używając trenażera, codzienna gimnastyka Tutaj nie ma miejsca na opierdzielanie, tutaj jest mało miejsca na chwile słabości (słodycze, alkohol, imprezowanie). Ciężka praca i to często w samotności i nie rzadko w bólu Ale zawsze na końcu tego procesu (brzydkie słowo 🙂 )jest wielka nagroda w postaci ukończonych zawodów, bicia kolejnych życiówek, pokonywania swoich własnych słabości i lęków, świetnego samopoczucia, poznawania genialnych ludzi. Więc jeszcze raz zastanów się czy tego chcesz? 🙂

  35. Witamy na pokładzie Łukaszu! Tak się składa, że pochodzę z Darłowa i ładnych kilka lat spędziłem w Koszalinie (najpierw studia, potem praca). Koszalin to miasto z dobrymi tradycjami sportowymi – pozwolę sobie wspomnieć o wiodącej w Polsce sekcji karate kyokushin pod fachowym okiem sensei Andrzeja Kłujszo. Ale to tylko tak na marginesie… Łukaszu, 100kg+ w wieku 35 lat (jak zrozumiałem Twoja normalna waga powinna oscylować w przedziale 75-80kg) to dużo dużo za dużo… to zła wiadomość… Ale da się to jakoś załatwić – to dobra wiadomość 🙂 Dieta, dieta, dieta, ruch, ruch, ruch – czego w treningu triathlonu na pewno Ci nie zabraknie 🙂 Życzę Ci przede wszystkim wytrwałości i systematyczności. W razie potrzeby dzwoń na alarm – tak mówi Twój imiennik Łukasz Grass 🙂 Dasz radę. Jeśli ja mogłem zacząć w wieku 41 lat to Ty na pewno możesz nie tylko zacząć ale i startować z sukcesami. Do zobaczenia w Gdyni w 2014!!! Zepnij się to się tam spotkamy! Pozdrawiam, Tomek.

  36. Największy wpływ na wagę ma bieganie. Triathlon, oprócz ciekawej formuły łączenia trzech dyscyplin, w znacznej mierze powoduje też 'skutek uboczny’ jakim jest spadek masy ciała :-). Życzę wytrwałości, bo nie jest łatwo :-).

  37. Dzieki Panowie za slowa otuchy, mam pytanie do plywania czy to normalne ze ciezko przeplynac mi kraulem jednorazowo wiecej niz 150-200 metrow, poprostu po tym odcinku musze albo odpoczac albo wrzucic jakas zabke na 25-50 metrow zeby nabrac sil. Tez tak to u was wygladalo na poczatku?

  38. Super pomysł z trenowaniem kadencji. Szczególnie na tym etapie przygotować. Na siłę przyjdzie jeszcze czas. Powodzenia:)

  39. O to to! Wyłazi zawsze z każdego możliwego zakątka. Jest jak ruski czołg – zawsze pojawia się znienacka. Witamy wśród pracowitych 🙂

  40. Michał powodzenia i wytrwałości w walce z leniem 😉 straszny z niego Dziad!! ( z lenia)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,811ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane