Tak so mëszlã, że nen wpisënk to jô bë mùszôł miec pisóné pò kaszëbskù, chòcbë zdrzącë na nen sentiment czéj jô czuł sztëczk 'Tu je nasza zemia’ jadącë pòd górã… Ale że nie mam na tym komputerze kaszubskiej klawiatury to tym razem się powstrzymam.
Impreza była naprawdę niezła. Dobra organizacja, świetne oznakowanie, obstawione wrażliwe miejsca tak żeby rowerzyści bez przeszkód mogli przejeżdżać przez skrzyżowania, bufety i mili ludzie tam pracujący… Mnie się podobało.
Najpierw zaspałem, potem mijałem całkiem sporą ilość samochodów z rowerami w bagażnikach, na bagażnikach i na dachach. Potem trochę zamieszania przy odbiorze pakietu i zakładaniu numeru startowego i krótka przejażdżka na start gdzie musiałem prawie natychmiast zaczynać wyścig bo wjechałem przez bramkę i mnie 'piknęło’ 🙂 Dzięki temu przez 30 km (do pierwszego bufetu) eskortował mnie motocykl. Czułem się niemalże jak zwycięzca 🙂
Pierwsze 60 km pokonałem ze średnią prędkością 31 km/h. W dużej mierze to zasługa podczepienia się na koła 3-osobowego teamu chłopaków jadących na trasie 225 km (zaprosili mnie, a nie że ich wykorzystałem). To w ogóle pierwszy raz kiedy jechałem w peletonie 🙂 Potem próbowałme jeszcze się podczepiać pod różne teamy ale jednak mam jeszcze za małe wyjeżdżenie, żeby utrzymywać takie tempo przez dłuższy czas. No i jak się na trochę zgubi taki peleton to trudno za nim nadążyć. Zresztą miałem taki plan, żeby jednak jak najwięcej przejechać samodzielnie, bo to w końcu mój pierwszy w życiu taki długi trening. I w sumie nawet fajnie wyszło. Średnia z całej trasy to 29 km/h, czyli pewnie niedużo, ale ja mam dopiero 500km w nogach i jeżdżę dopiero od paru miesięcy. I to nieregularnie.
A ból w nogach… nie do opisania 🙂
Boguś, niezłe prędkości… Jeszcze sporo mi brakuje do utrzymania takich średnich przez dłuższy czas. Jak na razie moim celem jest osiągnięcie pewnego rodzaju komfortu jazdy na rowerze. Ostatnio nawet bez większych problemów jeżdżę po mieście na szosie i nie mam stresu przed światłami 🙂 Z rowerem niestety trzeba się najpierw oswoić… Łukasz, ja kiedyś zazdrościłem bardziej wyrównanych terenów do jazdy, ale ostatnio zaczynam się przełamywać. No i oczywiście na Kaszubach są najpiękniejsze tereny, nie tylko do jazdy na rowerze 😉 Podobało mi się jeszcze, że właściwie nie było samochodów na trasie. Trochę przed Kościerzyną zwiększyła się ich ilość, ale też jakoś bez przesady. Chyba czas pomyśleć o treningowych wycieczkach rowerowych na południe od Trójmiasta…
Pięknie! Zazdroszczę tych terenów na Kaszubach do jazdy rowerem!!
Boguś, widzę, że się kroi u Was TRI-familia! Córa jak zaczna tak wcześnie do dopiero będzie wymiatać! 🙂 Moja żonka dość systematycznie biega… nie mylić z trenowaniem… 🙂
Tak, Arek. Byłem postrachem przydrożnych kur ;-). Aaa zapomniałem dodać, że moja żona i najstarsza córka pokonały małą pętlę – 65 km, przy praktycznie zerowym kilometrażu (dojazdy do szkoły przez córkę oraz żony do sklepu raczej nie wchodzą w bazę tlenową ;-). Próbowałem nawet je dogonić, ale zbyt duzo czasu zmitrężyłem na bufetach i źeńska część mojej rodziny przyjechała pół godziny przede mną (ja strtowałem o godz. 9.06, a omne około 10 -tej) 🙂
Michale, to piękna średnia jak na ,,500 km w nogach’! Fajna impreza! Boguś, Ty Szatanie….! 🙂
Bardzo sympatyczna impreza i w pełnej rozciągłości podzielam Twoje odczucia :-). To był mój trzeci start w K.R.. Tym razem rzuciłem się też na petlę 120 km (kiedyś to brzmiało naprawdę dumnie ;-)), która przebiega m.in. przez Sominy (łza mi się zakręciła wjężdżając do tej miejscowości, bo w dzięcięcych latach spędziłem tam mnóstwo czasu na wakacjach). Zrobiłem jazdę interwałową między bufetami. Pierwszy w Borsku (pączek + jajecznica) – średnia prędkość 35,7 km/h – w silnej grupie kolarskiej. Drugi w Leśnie (kawa + rogalik + woda z mięta i miodem) – średnia prędkość 32,1 km/h – w mniejszej i słabszej grupie kolarskiej. Trzeci Sominy (kisiel + cudowana woda z mięta i miodem) – średnia prędkość 28,6 km/h – indywidualna jazda na czas :-). Czwarty Sulęczyno (przepyszne ciato drożdżowe + racuchy zwane ruchankami 😉 średnia prędkość 28,5 km/h – indywidualna jazda na czas i ostatni odcinek Sulęczyno – Kościerzyna pokonalem z prędkością 31 km/h. Kto był ten wie jak było fajnie, a kto nie był tego zapraszam w przyszłym roku. Kaszuby to jest to! 🙂