O ile zeszloroczny sezon przelecial bardzo szybko i nie byl zbyt obfity w imprezy (skupial sie glownie na jednej) o tyle ten rozpoczynam dosc wczesnie- po dwoch duathlonach na poczatku roku, w ostatni weekend przyszedl w koncu czas na pierwszy Triathlon. Dystans malo standardowy- 400 m – 20km – 5km a wiec troche mniej niz sprint a impreza malutka- troche powyzej 200 osob.
Identyczny dystans w tym samym miejscu zrobilem rok temu w lipcu tak wiec cele byly dwa- po pierwsze sprawdzic czy dokonal sie postep a po drugie po raz ostatni sprawdzic sprzet i przecwiczyc poszczegolne etapy przed olimpijka w Windsorze. O walce nawet w grupie wiekowej na takim dystansie nie ma oczywiscie jeszcze mowy ale kazde doswiadczenie sie przyda.
Zahartowany plywaniem w wodach otwartych juz od kilku tygodni mialem troche ulatwione zadanie poniewaz poranek byl bardzo zimny. Po raz pierwszy szczekajac zebami nie moglem doczekac sie az wpuszcza nas do wody i kazdy zacznie sikac w pianke (zwykle mysl o tym nie napawa mnie optymizmem poniewaz plywam w piance ktora kupilem uzywana :)). W wodzie wszystko jednak wrocilo do normy – po kilku slonecznych dniach jeziorko trzymalo juz temperature.
Mimo ze bylem na to przygotowany plywanie nie bylo najprzyjemniejsze – na dluzszych dystansach pralka dosc szybko sie rozluznia i mozna wrocic do swojego tempa, tutaj przez cale 400 m byla walka, co chwile musialem wynurzac sie z wody kopany tu i tam, czekac az bede mogl wyprzedzic itd. Wszystko to bardzo rozbilo mi rytm i porownujac z wynikiem sprzed roku wydaje mi sie ze na takim dystansie przy moich mozliwosciach jest dosyc przypadkowe- zalezy glownie od ustawienia.
Czesc plywacka zajela mi 9 min 16 sek, czyli jakies 20 sekund gorzej niz rok temu, ale oddac musze ze rok temu zawody byly w lipcu a ja mialem kilka miesiecy plywania w wodach otwartych za soba. Wynik jednak to mniej wiecej moje mozliwosci, troche krotki dystans zeby decydowac czy poprawilem sie od poprzedniego sezonu, z drugiej strony na pewno swietne doswiadczenie jesli chodzi o pralke i jak bardzo moge zmusic serce do pracy w wodzie.
Pierwsza strefa zmian to najwieksza porazka tego sezonu jak dotad. Nie tylko duzo gorzej niz rok wczesniej ale bardzo slabo w porownaniu z innymi- 2 min 30 sek daly mi daleka pozycje kiedy wskakiwalem na rower. Opoznienie spowodowane bylo niecwiczonym wczesniej manewrem naklejenia plastra na stope- dzien wczesniej musialem przejsc spory dystans w butach wyjsciowych ktore pociely mi nogi. O ile buty biegowe sa na tyle wygodnie ze nie byloby problemu o tyle na rowerze raczej nie wyobrazalem sobie jazdy.
Rower to z kolei najwiekszy sukces tego sezonu jak dotad. Po pierwsze po raz pierwszy udalo mi sie bez zadnych znakow zapytania przebic srednia 30km/godz a po drugie bardzo poprawilem swoja pozycje po kiepskim T1. Dwadziescia kilometrow zrobilem w 38 min i 54 sek co daje mi srednia 30.8 a wiec malymi krokami coraz blizej to mojej wymarzonej 33km/h :). Na rowerze definitywnie powoli nabieram predkosci glownie dzieki treningom jak i kadencji. O ile grawitacja nie robi sobie zbyt wiele z moich 59kg o tyle serce przez lata biegania nauczylo sie znosic wyzsze obroty i licze na to ze powoli znajde optymalna kombinacje chociaz oczywiscie na zakup miernika mocy jeszcze duzo za wczesnie :D. W sumie rower poprawilem o ponad 3 minuty w porownaniu z poprzednim rokiem.
Strefa druga bez niespodzianek- 10 sekund wolniej w porownaniu do poprzedniego roku tym razem przez szukanie plastra ktory oczywiscie nie wytrzymal proby czasu a ktorym nie chcialem zasmiecac strefy. Po minucie moglem juz zaczac swoja ulubiona dyscypline. Na poczatku oczywiscie na nogach z waty szybko zdalem sobie sprawe ze przez zmniejszenie dystansu do ktorego trenuje w tym roku nabralem szybkosci i niezlym zapasem sil zrobilem czesc biegowa w czasie 20 min i 38 sek, czyli niecale 3 minuty lepiej niz rok wczesniej.
W sumie impreza bardzo udana, nie tylko rozpalila nadzieje na nadchodzacy sezon ale dala sporo motywacji to treningu.
Calosc zajela mi 1:12:25 co dalo mi miejsce 82 wsrod 202 zawodnikow ktorzy ukonczyli, do pierwszego zawodnika (okolo 59 min) oczywiscie daleko ale drobnymi krokami idzie wszystko w dobrym kierunku. Najlepsza informacja nadeszla jednak na zakonczenie zawodow kiedy poszlismy wydrukowac wyniki- okazalo ze moja narzeczona startujaca w towarzyszacej imprezie – bieg 10 km, wygrala w swojej kategorii w co sama nie mogla uwierzyc. Medalu ani gratulacji (o ile takowe istnialy na imprezie tej wielkosci) jednak nie odebrala bo byla zajeta robieniem zdjec :).
Piotruś, pitu, pitu, ble, ble… 😛 Zwróciliście uwagę ile miałem startów w tamtym roku? Słownie – DWA, w tym jeden nieudany! Zero biegowych! W tym roku, na wiosnę miał by półmaraton i dyszka! I co – kicha? Wymyślam takie eventy biegowe ,,bez napinki’…… hehe…. ekstra pod sytuację…. 🙂
Brawo, ladny wynik! @Jarek, co Ty Arka nie znasz? Grymasi przez cala zime i wiosne, a potem tylko plecy pokazuje! Ja juz w ogole nie reaguje na te lamenty!
Arek, szkoda, że trochę się to rozjeżdża 🙁 jesteś ważnym elementem tej tri układanki 😉
Jarek, muszę Cię rozczarować, nie będę w Suszu. Wyskoczyło wesele…. Przy okazji, pakiet odsprzedam…. gdyby ktoś był zainteresowany…. 🙁
@kuba pytanie Kiedy skończą się Święta?
Arek, Ty nie ściemniaj z tą motywacją 😉 w Suszu nawet nie zdążę Cię zobaczyć jak wrzucisz adrenalinę 😉
Arku, waga na 100%. W moim przypadku doszedł jeszcze maraton imprezowy na 2 tygodnie przed startem (trochę się nam przedłużyła parapetówka przyjaciela ;-). Ale już po świętach, będę jak mnich 🙂
Kuba.K, wygląda na to, że z długimi wybieganiami ok. Pewnie waga miała kluczowe znaczenie. Gdzieś czytałem, że 1kg wiecej to 20sek na 10km…. Łatwo przeliczyć… 🙂
Kuba, 2015 w Poznaniu, jesienią (3.18). Od tej pory cały czas jakiś problem z nogą. Nie startuje celowo w samych biegach, oszczędzam na tri. Niestety zaczynam tracić motywację…
@Arku, już ci piszę. Maraton biegłem 02.04. Dłuższe wybiegania były 4.02 (28km), 19.02 (23km po przyjeździe z tygodniowego intensywnego wypadu na narty), 25.02 (27km), 04.03 (30km – miesiąc przed maratonem), 11.03 miałem maraton pływacki, więc odpuściłem dłuższe bieganie w ten weekend, potem już schodziłem poniżej 20km
@Arek a Ty gdzie i kiedy biegłeś maraton?
Mówił Kuba do Jakba… 🙂 Ostro zaczęty sezon! Brawo. Mój ostatni maraton był eksperymentalnie bez dłuuugiego wybiegania, wyszlo trochę poniżej oczekiwań. Ciekawi mnie jakie Ty miałeś najdłuższe wybieganie i ile ich było przed startem?
Sezon ropoczęty, czas piękny nic tylko dalej w las. A pro po widzę, że mamy podobny problem, zrzucenie balastu 😉
@Kuba- dzieki , rower jeszcze sporo pracy ale na treningach widze postep powoli takze jeszcze raz dzieki za rade o wytrwalosci. @Łukasz – dzieki ogromne, musze przyznac ze skupilem sie na rowerze i plywaniu wiec o poprawie techniki w bieganiu zapomnialem, sprobuje na pewno.
Ładnie, gratuluje ale muszę wrzucić swoje 5 groszy – noga wykroczna za bardzo z przodu i hamujesz stawiając na piętę- rada skróć krok kadencja 180 noga wykroczna stawiana pod sobą na wysokości środka ciężkości wtedy będziesz wyglądał i biegał jak PROs i zobaczysz jak łatwo można skoczyć dwie półki biegowe wyżej bez napinki.
Super, że już masz pierwszy start za sobą no i grunt , że widać postępy. Rower idzie w dobrym kierunku, a bieg na prawdę mocny, gratulacje
MKB – to takie ułatwienie! Bez tego jest dużo trudniej :)))
Albin, a czy do tej diety drutowana szczęka to wymóg? czy tylko bajer;)?
No w każdym razie katować się głodówkami nie zamierzam 🙂 Od czasu kiedy miałem zdrutowane szczęki jakoś (jeszcze) bardziej doceniam przyjemność normalnego jedzenia :))) Ale dietę płynną z czystym sumieniem mogę polecić, jako niezwykle skuteczną – ja zgubiłem w tydzień prawie 10 kg 🙂
Albin, fakt Ty w lekkiej też nie chodzisz… 🙂 Ale nie wiem czy to jakaś ujma? … wręcz odwrotnie, przynajmniej wyglądasz jak chłop z krwi i kości… 🙂 Trochę minut pewnie na mecie przez to ucieknie… ale czy wynik to meritum, zwłaszcza dla nas amatorów?
Arek – oni chyba wymieniają kości na karbonowe :))) Mnie też by się przydało. No i zamiast 'sprytnie’ wozić bufet na sobie, to zamienić tkankę zapasową na żele energetyczne, z których większość możnaby zostawić w domu :)))
Bo siłą 'grubasów’ jest MOC a nie WAGA 😉
No,nie! Teraz Marcin dokłada jeszcze do pieca! Jak można ważyć przy wzroście 179, 60 kg!? Tak nie będziemy się bawić…. 😛
W tej 'dyscyplinie’ kto jakie ma parametry to chyba tylko skoczkowie mogliby z nimi konkurować 😉
No no no, budzisz respekt Jakubie:) Ale fakt, w tej dyscyplinie 'patyki’ górą:) A jak przeczytałem ostatnio parametry naszych kolarzy to wymiękłem – Kwiatkowski 176cm, 60 kg; Niemiec 184 cm, 66kg; Szmyd 179 cm, 60 kg… jakieś pytania?;)))
Jakubie, wagi zawodnikow nie osiagne:))) Ale docelowo na Kopenhage chce sie zakrecic kolo Twojej docelowej wagi…:)))
Jakubie, już nie chce. Myślę jednak, że jak przycisne z treningami to z kg jeszcze poleci. …..
Skoro Artur podaje wagę anorektykow to aż boję się zapytać co to znaczy, no ale kto zabroni profesjonaliscie 😉 jak się chce robić slota na MŚ to nie ma co się dziwić 😉
@Arku może lepiej nie mówić tego na forum powiedzmy ze docelowo chce osiągnąć 78 przy 177. Wydaje mi się ze Twoja waga nie jest zła, ile chcesz jeszcze zejść?
Jakub, a swoją droga to ile ważysz i mierzysz? Niestety ja też nie chodzę jeszcze w piórkowej. Przy moim 169 – 71kg to też nie bagatela… a Artur mnie jeszcze pogrąża podając wagę jakiś anorektyków… 🙂
@Dziuku idąc Twoim tropem to Pudzian powinien z MMA przerzucić się na Ironmana 🙂 Żarcik, ale faktycznie czołówka Kona to same byki tylko takie wysuszone 🙂 Generalnie nie jest łatwo tachać mięcho, a jeszcze trudniej to dotelnić pożądnie, zresztą Pudzian jest tutaj najlepszym przykladem sił mu starcza na 3min :-)))
Wydaje mi się, że jednak czołówka w Kona jest bardziej umięśniona niż IO, szczególnie górne partie ciała. Macca jak się próbował zakwalifikować na Londyn, to wyglądał jak cień człowieka…Chociaż może dlatego się nie załapał:)
Oj tam, oj tam – Byki – nie byki – na pierwszy rzut oka czołówka z Kona jest większa od czołówki IO – tak chyba myśl zasady większy dystans – większy zawodnik 😉
No tak:)))Byki jak nie wiem co..!!! Frederik Van Lierde: waga 74kg przy wzroscie 184cm. Alistair jest faktycznie lzejszy przy tym samym wzroscie – 70kg. Ale juz Jonathan to inna kategoria bo wazy co prawda 68kg ale mierzy juz 'tylko’ 178cm. Zasadniczych roznich miedzy topowymi zawodowcami raczej nie ma. Proste: lzejszy ma lepiej w biegu i na rowerze:)
Zazdroszczę wczorajszej pogody. Co do 'masy’ to jednak czołówka z Kona jest wyraźnie większa od braci Brownlee.
Taaaaaa Kuba! Zapamietam sobie..:))) Pod gore…:))))
@Arturze nie miałem nikogo konkretnego na myśli tak ogólnie napisałem 😉 @Grzegorz ja też trenowałem klasyczna odmianę, ale później przerzucilem się na piłkę nożną i inne takie. Kratkę to ma Watriat, a u mnie dopiero z bojlera wodę spuszczono 😉
Sylwetka jest. Kratka jest 🙂 Kuba, ja tez mam doswiadczenia zapasnicze (zapasy klasyczne) i podobno nawet rokowałem 😉
Niektorzy Jakubie?!?!? Subtelny jestes…:)))) Strongman!!!!!!!! Arek, Jakub musi 'to miecho’ mocno wciagac na gorki, nie ma co!!!:))
hehe… ale trafiłem w ,,10′! Już wiem jak załatwisz Artura! Suplesem Go! 🙂 Za prezent muszę podziękować, sam ledwo zrzuciłem parę kg! W końcu waga bliska już do tej startowej, tylko teraz ten wygląd …. taki pół-chłop! 🙂 Także nie biadol, coś za coś…
@Arku wiem i niestety martwi mnie to, bo pozbyć się tego jest strasznie trudno. Jak człowiek za młodu ćwiczył róźne dyscypliny, między innymi zapasy to trochę tego zostało, ale teraz to chętnie oddam 🙂
Jakubie, a Ty dyscyplin czasem nie pomyliłeś? Wyglądasz mi na zapaśnika albo jakiegoś gościa z MMA. Masz co targać chłopie…! 🙂