Relacja trener – zawodnik. Odsłona trzecia

Dwa poprzednie teksty dotyczyły zaufania oraz krytycznej opinii o pseudotrenerach. Linki do tych artykułów podaję na końcu tego felietonu.Trzecia odsłona będzie o kasie – a właściwie o paradoksie w postępowaniu zawodników i trenerów, którzy płacą i biorą kasę. Refleksje dwie:

  1. Odpowiedzialność za realizację treningu. 

Czy trener pobierający pieniądze za napisanie planu treningowego jest odpowiedzialny również za jego realizację? Czy ma pilnować swojego zawodnika i sprawdzać, czy ten nie oszukuje? Widzę dookoła siebie dwa sposoby zachowania. Pierwszy „uber – trenerów”, dzwoniących do zawodników z pytaniem, co to za dziesieciominutowa przerwa podczas wybiegania, bo „siku” nie było zaplanowane. Widzę też trenerów wyznających zasadę przekazania odpowiedzialności – napisałem ci plan i ty jesteś odpowiedzialny za jego % realizacji. Marcin Waniewski twierdzi, że nie da rady napisać kolejnego planu, jeśli nie wie, jak był zrealizowany poprzedni, ale z drugiej strony, czy nie standardem powinno być, że poprzedni był zrealizowany na 100%? W końcu trener to nie niańka. Po to (np. tak to funkcjonuje pomiędzy mną a Tomkiem Kowalskim) na 3 tygodnie wcześniej określam swoje możliwości treningowe (miejsce gdzie będę przebywał, dostępność basenu, godziny etc), żeby móc to doprecyzować. Odstępstwa zawsze się zdarzają, ale jeżeli zawodnik jest odpowiedzialny, to będzie realizował plan w zdecydowanej większość. Ale może ta super opiekuńczość niektórych trenerów jest wynikiem potrzeby pozytywnego bodźcowania zawodników?  Jestem obserwowany, to znaczy, że się mną interesują, a skoro się mną interesują, to znaczy, że jestem ważny… 

 

Główny przekaz jaki mam w głowie, pisząc ten tekst, brzmi: ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Myślę, że jeśli sami nie będziemy odpowiedzialni w 100% za siebie, realizację planów, motywację, cele i rezultat, to te zewnętrzne bodźce będą bardzo uzależniające. A jak to z bodźcami jest, każdy wie! Każdy następny, żeby działał skutecznie, musi być silniejszy, więc jest niebezpieczeństwo, że możemy dojść do fazy: trener – killer ;). Bo sowiecką szkołę treningową już mamy, prawda Kuba?

 

  1. Kantowanie.

Pisząc tę część mam pełną świadomość, że nadepnę komuś na odcisk – ale trudno. Rozmawiając o różnych trenerach mam poczucie, że najgorszą łatką, jaką można otrzymać od zawodnika to: „ON KOPIUJE TRENINGI” – czyli oszukuje swojego usługobiorcę. A ja zapytam, co jest złego w tym, że tydzień w tydzień w makrocyklu wykonujemy ten sam trening? Więcej – co jest złego w tym, że dwóch albo trzech z nas w tym samym tygodniu wykonuje te same treningi? Według mnie nic, ale pod jednym warunkiem. Jeżeli dostaję trening, w którym 15’ w strefie TEMPO oznacza określone „moje TEMPO”, które różni się od tempa innego zawodnika, który dostał ten sam plan. Kiedy dostawałem do Darka Sidora bieg w PTS (przewidywanym tempie startowym), to przecież chodziło o moje tempo.

 

Chodzi mi raczej o innego rodzaju kantowanie – takie, którego w żaden sposób nie rozumiem. W tym przypadku również są wykroczenia mniejsze i większe, ale dla mnie najbardziej – mówiąc kolokwialnie – „porąbanym” pomysłem, jest realizowanie innych treningów niż te, które otrzymaliśmy od trenera. W skrócie wygląda to tak: dostaję plan, za który zapłaciłem. Plan, nad którym ktoś  pracował określony czas, plan zindywidualizowany pode mnie. I co robię?  Robię swoje! A ponieważ się na tym nie znam, to robię to, co wychodzi mi najbardziej i co najbardziej lubię. Bezsens. To po co płacić? Po co wymagać? Po co wkurzać się na plany, które są kopiuj-wklej. Nie lepiej dostać plan: dowolna jednostka x 10 w tygodniu, czas do 90 minut? No chyba, że tutaj chodzi o przypadek w rodzaju „orozmawiajmy, dlaczego mi nie wychodzi?” albo „Lubię być „opieprzany”… ale w tym wypadku polecam wycieczkę do psychologa, a nie do trenera. 

 

Linki do poprzednich felietonów z cyklu trener – zawodnik: 

 

1. Trener szarlatan, biznesmen czy ułatwiacz? 

 

2. Potęga pozytywnego feedbacku, czyli mówienia, co jest OK. 

 

Powiązane Artykuły

4 KOMENTARZE

  1. Fajne teksty Marcin.W Polskim Triathlonie mamy od jakiś 2-3lat nagły przyplyw trenerów.Jest to na pewno pozytywne zjawisko,lecz nie Do końca.Jeżeli widzę ze osobą która z sportem Ma do czynienia 2-3lats i bierze się za szkolenie innych to naprawdę współczuję jego podopiecznym.I na odwrót znam takich trenerów którzy siedzia w tri od lat 90 i stoją z swoim treningiem w miejscu.Pewnie przynosi ten trening efekt na początku,prawda jest taka ze co by się nie zrobiło u początkujących czy amatorów to poprawa przyjdzie.Schody zaczynają się po 3-4latach.Ale w tych 3-4latach znajdą się nowi i znów można powtórzyć schemat.A przy okazji zarabiać kasę na naiwnych.Trener powie przecież wyniki są,tylko co dalej.?Powiem więcej wyniki na poziomie Mistrzostwa Polski zdobywa się na jednym i tym samym treningu r obionym przez 4lata.Swoje plany które dostawalem w 2010i 2011,12.13.15 są identyczne miesiąc w miesiąc.I tu zachodzi kopiuj wklej.Trening stosuje się na juniorach ml aż do ostatniego roku u23.Później zazwyczaj zawodnik dziękuję takiemu coachowi.Albo i wcześniej.Każdy ma swój rozum i sam wybiera trenera,w Polsce jest wielu którzy podchodzą indywidualnie do zawodnika i szczerze mu pomagają.Tylko jak takiego trenera znaleźć?Szukać przede wszystkim,zbierać opinię i wtedy działać.Idzie młode pokolenie które na pewno wniesie nową jakoś w Polskim Triathlonie.I takim osoba warto zaufać.Co do kontaktu trener-zawodnik,jeżeli bierze się za coś pieniądze to kontakt telefoniczny/mailowy ma być wtedy kiedy wam to odpowiada i pytajcie o wszystko trenerów.Ja tak robiłem i były czasy ze coś wiedziałem i specjalnie pytałem o to coacha żeby zobaczyć jak jest nieudolny.Wszystko ładnie pięknie triathlon to sport indywidualny ii plan powinien być inny dla każdej innej osoby.Jeżeli jest inaczej to ktoś chce robac Was na kasę.Trenujcie zarazajcie triathlonem innych,rosnijmy w sile lecz dzialajcie uczciwie.Pozdrawiam wszystkich dobrych trenerów dzięki którym sport pro i amatorskim idzie do góry .T.M

  2. Mądry tekst. Odpowiedzialność za realizację musi być po stronie zawodnika i zawodnik powinien mieć tego świadomość, że wszystko w jej/jego rękach! Oczywiście, że zdarzają się odstępstwa, szczególnie jak ktoś dużo podróżuje, etc. Ale im wyższy procent realizacji, tym większe szanse na zrealizowanie celu na sezon. W moim przypadku realizacja planu rocznego wyszła na poziomie ponad 97% i cel (zejście poniżej 3h w maratonie) zrealizowałem z przysłowiowym palcem w nosie. 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane