Hiszpański szkoleniowiec Juan Rodriguez Biehn na stanowisku trenera-koordynatora i system obowiązkowych licencji – to wdrażane przez Polski Związek Triathlonu elementy, które mają profesjonalizować tę dyscyplinę. Celem wprowadzanych nowości są nie tylko sukcesy olimpijskie, ale również popularyzacja triathlonu amatorskiego.
Podczas konferencji prasowej, która w poniedziałek odbyła się w Warszawie, prezes PZTri Paweł Jarski wręczył Biehnowi oficjalną nominację trenerską, podkreślając doświadczenie hiszpańskiego szkoleniowca.
„Juan kierował ośrodkiem High Performance Center, w którym ćwiczyli najlepsi hiszpańscy zawodnicy, współtworzył także system poszukiwania talentów, pozwalający zidentyfikować takich sportowców jak zwycięzca serii MŚ 2016 Mario Mola czy brązowy medalista finału MŚ 2016 Fernando Alarza. Wierzymy, że wprowadzenie hiszpańskich rozwiązań na nasz grunt umożliwi lepsze szkolenie i dokładniejsze wyszukiwanie talentów” – poinformował Jarski.
49-letni Biehn, który przez wiele lat związany był z Hiszpańską Federacją Triathlonu (FETRI), piastując najwyższe szkoleniowe funkcje, zaznaczył, że praca w Polsce to wyzwanie, którego chętnie się podejmuje.
„Rezultatem wprowadzanych i nadzorowanych przeze mnie programów szkolenia wyczynowych triathlonistów były międzynarodowe sukcesy naszych zawodników. Jestem przekonany, że wizja szkoleniowa, z jaką rozpoczynam pracę w Polsce przyniesie podobne efekty” – powiedział.
Wiceprezes PZTri Krzysztof Spyra zwrócił uwagę, że mimo ogromnego doświadczenia Biehna na najwyższym międzynarodowym poziomie, ustalone ze związkiem cele muszą być realne.
„Wiemy, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Zanim celem stanie się medal olimpijski to aktualnie stawiajmy na popularyzację naszej dyscypliny i szkolenie młodzieży. To są absolutne priorytety. Koncepcja poszukiwania triathlonowych talentów to zwrot w stronę pływania, stąd duży nacisk położymy na organizację aquathlonów” – zaznaczył.
Wśród kolejnych działań nastawionych na dalszą popularyzację i rozwój triathlonu
w Polsce włodarze PZTri przedstawili koncepcję obowiązkowych licencji, które będą obowiązywać od 2018 roku. To, wypracowana wspólnie ze środowiskiem organizatorów wszystkich największych imprez triathlonowych, idea włączenia jak największej liczby pasjonatów triathlonu w oficjalne struktury sportu. Od przyszłego sezonu każdy amator chcący wystartować w ustalonych imprezach (do tej pory swój udział w systemie licencji potwierdziło 39 organizatorów) będzie musiał posiadać licencję roczną lub dzienną.
„Dla organizatorów taki system oznacza większe bezpieczeństwo zawodów, gdyż licencje roczne wymagają regularnych badań lekarskich, a licencje dzienne oświadczenia o dobrym stanie zdrowia. Polskiemu Związkowi Triathlonu taki system pozwoli w przejrzysty – również dla ministerstwa i sponsorów – sposób obserwować zainteresowanie dyscypliną, tworząc bazę zawodników i amatorów, a także umożliwi pozyskanie dodatkowych finansów na sport młodzieżowy” – powiedział Spyra.
Wprowadzenie spójnego systemu ma przynieść startującym wymierne korzyści, do których należy zaliczyć: włączenie zawodników w oficjalne struktury sportu – poprzez stworzenie ogólnopolskiego rankingu zawodników Age-Group, objęcie posiadaczy licencji, zarówno na czas zawodów jak i treningów, ubezpieczeniem NNW, a także włączenie ich do programu zniżek uprawniających do zakupu sprzętu sportowego oraz odżywek u partnerów Polskiego Związku Triathlonu.
Spyra dodał, że na światowej arenie licencje dzienne są czymś naturalnym i, w zależności od kraju ich koszt waha się od 10 do 60 euro, zatem w Polsce będą one najtańsze (20 zł). Dystrybucja środków uzyskanych ze sprzedaży licencji ma być w transparentny sposób przekierowywana wyłącznie na szkolenie młodzieży, organizację aquathlonów i testów naborowych dla młodzieży oraz na szkolenia trenerskie.
Lista imprez sezonu 2018 wchodzących w skład systemu licencyjnego
(w nawiasie nazwa organizatora)
Triathlon TTT Series (G&G Promotion Grzegorz Golonko)
Tri Tour (Enduport)
Elemental Triathlon Series (Labosport)
Garmin Iron Triathlon (Labosport)
Castle Triathlon Malbork (Labosport)
Triathlon Gołdap (Labosport)
Triathlon Radków (Labosport)
Triathlon Susz (UM I CSiR Susz)
Iron Dragon Triathlon Kraków (KT „Water Kinghts” Zabierzów)
Iron Dragon Cross Triathlon Kraków (KT „Water Kinghts” Zabierzów)
Triathlon Energy (Energy Events)
IM 70.3 Gdynia (Sport Evolution)
5150 Warsaw (Sport Evolution)
XTERRA Kraków (Stowarzyszenie „Sport bez barier”)
Triathlon Pniewy (OSiR Pniewy)
Triathlon Bydgoszcz Borówno (Towarzystwo Sportowe „Tri Sport”)
Triathlon Mietków (Fundacja „Pro Sport Pro Life”)
Triathlon Zgorzelec (Platforma Sportów Wytrzymałościowych)
Triathlon Siedlce (Stowarzyszenie Leniwce)
Triathlon Sława (Sport Górski)
Triathlon Kozienice (Sport Górski)
@młodzieżowiec z klubu: Faktycznie sytuacja skrajna, ba dobrze gdyby było tak jak piszesz, niestety w 90 % klubów szkolących młodzież jest dokładnie odwrotnie: brakuje na podstawowy sprzęty, brakuje na obiekty, brakuje na wyjazdy, brakuje na wszystko… a trener (a raczej pasjonat) robi za trenera, mechanika, księgowego, kierowce itd… i robi to za 300 zł miesięcznie i musi mieć inną pracę bo by z tego umarł z głodu. gdyby było tak jak piszesz to kluby młodzieżowe powstawały by jak grzyby po deszczu, tym czasem z każdym rokiem kolejne znikają, a co powstaje??? Amatorskie grupy/stowarzyszenia komercyjne, bo to się opłaca w przeciwieństwie do pracy z dziećmi. Wielu młodych zdolnych byłych zawodników/trenerów właśnie tam (zamiast z młodzieżą) wykorzystuje swoja wiedzę. Rolą związku jest dbać o ten sport młodzieżowy i nie dziwie się, że w taki czy inny sposób chcę odwrócić ten trend.
Oczywiście też jestem na tak, a gdybym był na miejscu Filipa to licencje powinny być za wszystko co związane z triathlonem. W życiu chodzi o to żeby robić to co się lubi i najlepiej jak jeszcze z tego ma się profity.
Opłacenie licencji klubowej – płaci klub, trenerskiej też klub, zawodniczej też chyba klub. Mój koszt żaden. Co w zamian; jestem trenerem to mi chyba za to płacą bo przecież pracuję, jeżdżę na zgrupowania opłacone też przez klub, nawet jak jadę jako trener to sam też przecież mogę potrenować no nie 🙂 Koszty startów ponosi w większości też klub nawet jak nie ma zbyt wielu sponsorów i jest biedny Wtedy wystarczy na zawody zabrać kogoś z kategorii młodzieżowej i można rozliczyć swój start może nie cały ale zawsze przecież są dotacje fajnie co nie pojechałem jako trener a byłem też zawodnikiem. Sprzęt oczywiście też można wrzucić na koszt klubu przecież sprzęt jest klubowy i pożyczyć zawsze można.
Będąc w takim miejscu też bym był za tym żeby były licencje najlepiej od wszystkiego, byle kasa szła na kluby szkolące młodzież no może na szkoloną młodzież.
Zdaję sobie sprawę, że niewiele osób ma tak dobrze bo to co przedstawiłem to skrajność, ale jest i pewien w tym pomysł zakładajmy kluby młodzieżowe i trenujmy młodzież i trenujmy z młodzieżą a wszystkim się to opłaci i będzie można jeszcze kilka licencji wprowadzić:)
1. Sam posiadam licencję, dodatkowo licencja trenera, oraz licencja klubowa. Płacę i nie marudzę, bo jeśli ma to iść na młodzież i ma być transparentnie rozdysponowane to jestem na tak, jeśli będzie inaczej sam będę was namawiał do bojkotu licencji
2. Licencje to nic nowego. Raz że obowiązują na całym świecie, dwa że kiedyś licencja była czymś oczywistym i każdy startujący obowiązkowo ja miał- potem się coś porobiło. Jak dla mnie to nie rewolucja tylko powrót na właściwe tory.
3. Skoro licencja ma być wymagana na znacznej większości imprez to głową muru nie przebijesz, trzeba będzie ja mieć i tyle. W Polsce licencja jest synonimem wyzysku i oszustwa, szkoda, za granicą mam wrażenie, że ludzie są dumni z bycia licencjonowanym zawodnikiem, jeśli maja z tego jeszcze wynikać korzyści jak ubezpieczenie, czy zniżki to może dobrze by było jednak zmienić nastawienie.
4. W relacji zabrakło jednej ważnej kwestii o której wiem ze swoich źródeł- licencja umożliwi zawodnikom AG zbieranie na wyznaczonych imprezach punktów za uzyskane wyniki, powstanie z tego ranking (co 5 lat zapewne)- coś na wzór Pucharu Polski dla elity tylko dedykowane dla AG. Na koniec najlepsi zapraszani na gale do warszawy i nagradzani. Moim zdaniem super sprawa dodająca rywalizacji w sezonie bardzo dużego smaczku
5. Ostatnia sprawa- kij w mrowisko wkładam świadomie… czytam tu i tam o zdzieraniu pieniędzy, skoku na kasę itp. Ludzi litości… mi by było wstyd to napisać… 75 zł na rok??? czasem więcej na jedne zawody się na żele wydaje… Jak idę przez boks (albo nieraz na Fb oglądam) to co drugi rower jest wartości samochodu… sprzęt za kilkadziesiąt tysięcy, trenerzy personalni, obozy, odzywki, masaże… można by bez końca wyliczać, a ktoś pisze że go na licencje nie stać… no co wy, to jak jest, pokazujemy się czy chcemy uchodzić za bidusów bo już się w tym gubię??? nie od dziś wiadomo, że to raczej sport dla biednych ludzi nie jest, a niektóre rzeczy kupuje się bardziej dla lansu i zwyczajnie po to by się pokazać, bo mnie stać. Jak kogoś stać to ok niech kupuje choćby i ze złota. Przychodzi triathlonista do rowerowego… Jaki sprzęt Pan potrzebuje… a co Pan ma najdroższego… wiadomo teraz przeginam w druga stronę, ale ta historia jest akurat na fakcie i nie jest to odosobnimy przypadek.
Dajmy temu szansę. Wierzcie mi, w wielu klubach szkolących młodzież na prawdę nie jest kolorowo. Jeśli to ma pomóc to ok- patrz punkt pierwszy
Pozdrawiam 😀
Licencja TAK, jeżeli sportowiec ma przejść obowiązkowe badania, oraz samo jej posiadanie ma dać korzyści, np. ubezpieczenie, jakieś prawdziwe zniżki, etc. Licencji NIE jeżeli ma być tylko wpłatą przed zawodami i podpisaniem oświadczenia.
Brawo Panie Filipie napisał Pan to o czym wiedzą wszyscy : ” na każdych zawodach spod szyldu IM wymagana jest licencja” – dotychczas oczywiście był i wyjątek zawody w Gdyni !!!!!!. Organizator zawodów w Gdyni nie widział dotychczas takiej potrzeby !!!! Oczywiście punkt widzenia się zmienił bo on zależy od punktu siedzenia. To co piszecie o licencjach wygląda tak, kilka lat temu kiedy triathlon w Polsce był mało popularny na każdych zawodach trzeba było mieć licencję czy się było pro czy amatorem. Od momentu wejścia na rynek firm komercyjnych, poza zawodami mistrzowskimi w sporcie kwalifikowanym, licencji nikt nie wymagał a nawet i w zawodach mistrzowskich nie zawsze je wymagano MP Ełk 2014 ?? Teraz wielki szum w mediach o wprowadzeniu czegoś co zostało zniszczone przez organizatorów zawodów również tych pod artykułem. Ale jak już napisałem punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i oby te pieniądze faktycznie trafiły na rozwój sportu młodzieżowego a nie były tylko sloganem.
Panie krzykaczu zwany Południem.
Nie 20 zł, tylko 100-120 przy kilku startach w sezonie – i chętnie wpłacę taką kwotę na szkolenie młodzieży bez zawracania głowy z fikcyjną „licencją”, która absolutnie niczego nie dowodzi. A zawracanie głowy jest, bo albo trzeba iść do lekarza po niewiele wart papier (niezależnie od badań zrobionych na własne potrzeby), albo 5-6 razy wypełniać wniosek, skanować, wpłacać itp. Licencja nie robi z nie-triathlonisty triathlonisty. Jeśli PZtri uważa, że ludzie nie będą wpłacać darowizn (pewnie ma rację), to może załatwić zrzutę „20 zł od uczestnika” od organizatorów. Odbiją sobie na opłacie startowej. Skoro zgodzili się przymuszać uczestników do wykupienia licencji, pewnie zgodziliby się doliczyć 20 zł do opłaty startowej, informując zawodników o szczytnym celu. Podobnie z przekazywaniem danych osobowych – każdy podpisuje kwit przy rejestracji na zawody i cześć.
Moim zdaniem watro mieć licencję i wcale nie jest to podatek od każdej imprezy, bo można kupić raz roczną i jest spokój. Powód- jeden start na imprezie zagranicznej i się licencja zwraca. Np wszędzie na każdych zawodach spod szyldu IM wymagana jest licencja. Albo masz swoja krajową, albo musisz za jakieś 15-20 euro kupić jednorazową danego kraju.
JAK CI SZKODA 20 ZŁ NA SZKOLENIE DZIECI TO WYPAD!!! TRIATHLON BYŁ I BĘDZIE BEZ CIEBIE A SZKOLENIE MLODYCH TRZEBA WSPIERAC I BARDZO DOBRZE TRZYMAM KCIUKI!!!
Dla uczestników system licencji oznacza uszczęśliwianie na siłę i wyciąganie kasy, a grozi zmniejszeniem frekwencji na zawodach. Dziś nikt nikomu nie broni wykupić licencji wraz z ubezpieczeniem, zrobić badań itp. Tak naprawdę chodzi o podatek w wysokości 20 zł od startu. Cel szczytny, ale metoda wytłumaczona w bzdurny sposób. Przecież oświadczenie o stanie zdrowia podpisuje się przed każdymi zawodami, niezależnie od tego, czy trzeba wykupić dzienną licencję. A papierem wystawionym przez lekarza sportowego można się podetrzeć, to czysta formalność. Gdy ktoś chce zrobić badania, idzie do kardiologa, internisty czy lekarza sportowego przykładającego się do swojej roboty, nie zawracając sobie głowy papierem. Żebyście tej dojnej krowy nie zarżnęli, zanim nie stanie się naprawdę dojna, drodzy państwo.