Sabina Rzepka o MŚ XTERRA i kondycji polskiego triathlonu przełajowego

Jedyna zawodniczka PRO z Polski, która w tym roku wystartowała na Mistrzostwach Świata XTERRA Maui, na Hawajach to Sabina Rzepka. Sabina zajęła 16 miejsce.  W rozmowie z triathlonistką dowiecie się dlaczego zawody na Hawajach są takie ciężkie i dlaczego co roku trasa jest modyfikowana. Kolejnym ważnym tematem jest rozterka pomiędzy kategorią PRO a Age Group.


Adrian Kapusta: Który to już raz uczestniczyłaś w Mistrzostwach Świata XTERRA Maui?

Sabina Rzepka: Tegoroczny start był moim czwartym startem w Mistrzostwach Świata XTERRA, natomiast pierwszym startem na Hawajach w kategorii PRO. W latach 2012, 2013, 2014 jako amatorka walczyłam na Maui o wysokie lokaty w kategorii wiekowej. Starty w tej kategorii przyniosły tak wiele doświadczeń, że było mnie już „stać” na rywalizację z najlepszymi na świecie, co postanowiłam zrealizować. Moja historia przejścia do kategorii profesjonalnej jest podobna do wielu obecnych Polskich zawodniczek, które po sukcesach w kategorii amatorów postanowiły rywalizować na arenie profesjonalnej. Z tym, że moja przeszłość zawsze była związana ze sportem i udziałem w zawodach więc samo ściganie się i rywalizację miałam we krwi. Przejście z AG do PRO było naturalnym procesem rozwoju zawodnika.

 

Jak wrażenia z wyścigu?

Zdecydowanie jest to najtrudniejsza XTERRA w całym światowym cyklu. Składa się na to wiele czynników, w których wyodrębnić należy te dzielące się na samo fizyczne, techniczne oraz mentalne przygotowanie do startu, czyli te, na które miałam wpływ w procesie przygotowania. Jak i te czynniki na które wpływu nie miałam lub wpływ był wysoce ograniczony, z których największą rolę odgrywa zmiana strefy klimatycznej. Dochodzi do tego fakt, że XTERRA jest całkowicie nieprzewidywalna. Nie jest to wyścig szosowy w którym jakiekolwiek “bajabongo” przejdzie niezauważone. Każdy najmniejszy błąd, niedociągnięcie natychmiast zostaje obnażone i odbija się lawinowo w postaci traconych sekund.
Nie chciałabym nikogo odstraszać od XTERRY, a raczej zachęcić do udziału ponieważ atmosfera tej odmiany triathlonu jest wyjątkowo pozytywna i przyjazna. Na próżno szukać tutaj zarówno wśród PRO jak i AG osób chorobliwie nastawionych na bicie rekordów, ponieważ zwyczajnie takowe nie istnieją. Nawet zawody na identycznej trasie są nieporównywalne. Wystarczy, że trasa rowerowa jest mokra, błotnista lub bardzo sucha i jazda w każdych warunkach jest inną bajką.
Start PRO MŚ XTERRA 2017 przewidziano na godzinę 9:00. Pływania w oceanie zawsze niesie za sobą dużą niepewność. Tego dnia wyjątkowo niekorzystnie wiał wiatr do zatoki w której pływaliśmy. Wysokie i mocne fale rozbijały się o brzeg z dużą siłą. Z reguły nie jestem osobą która obawia się wysokich fal i tego dnia też podeszłam do tego spokojnie. Jednak ocean zdecydował inaczej. Podczas wyjścia na plażę po pierwszej rundzie pływania udało mi się ładnie ułożyć na fali, jednak nie widziałam, że tuż za nią jest następna większa fala. Nie zdążyłam wyjść po pierwszej z wody, która wciągała mnie z powrotem a kolejna fala przygniotła mnie z dużą siłą pozbawiając mnie okularów do pływania. Gdyby było to wyjście już do strefy zmian T1 nie miałoby to znaczenia. Ale miałam przed sobą jeszcze 750 m pływania, które postanowiłam ukończyć bez okularów. Tempo bez okularów mocno spadło, dodatkowo w głowie zaczęły mnożyć się czarne myśli z cyklu: co będzie dalej, czy dam radę… Po wyjściu z oceanu byłam tak bardzo zmęczona psychicznie całą sytuacją, że zastanawiałam się czy nie zejść z trasy. To jednak nie w moim stylu. Powiedziałam sobie, że nie mogę się poddać i nawet gdybym miała ukończyć na czworakach to zrobię to. Przekroczę linię mety i ukończę te zawody. Pierwsze kilometry trasy rowerowej na Maui przebiegają po technicznej trasie pnąc się w górę aż do 9 mili. Jest to niezwykle wymagający odcinek i moje położenie po pływaniu nie było najlepsze. Nadmierne zmęczenie (po kilku dniach wydaje mi się, że był to zwykły strach po sytuacji z pływania), zamglone oczy po pływaniu w słonej wodzie bez okularów, wylewająca się z zatok woda morska odebrały mi moc w nogach. Mimo, że jechałam bardzo ładnie technicznie to nie było mocy jaką miałam przygotowaną na ten start. Odeszła wraz z okularami na dno oceanu. Po około 2/3 trasy poczułam się lepiej i ostatni odcinek, zjazd po technicznych singlach do T2 był już taki jak powinien być cały przejazd. Kończąc etap jazdy rowerem była godzina 11:30. W tym czasie na wyspie rośnie temperatura powietrza i w tym dniu zatrzymała się na 32 stopniach i wilgotności ok 80%. W tym czasie w Polsce jest już godzina 23:30, więc łatwo sobie wyobrazić przed jakim wyzwaniem stoi organizm na etapie biegu. Oczywiście nie można po prostu „ustawić” tempa, zaadaptować się do niego, odciąć myśli i biec. Ten etap podczas corocznych MŚ XTERRA zasłużył się już szczególnie i każdy z zawodników ma swoją dramatyczną historię, którą na długo po ustaniu emocji związanych z imprezą opowiada się jak opowieść z horroru. Mimo, że zasada jest prosta. 5 km mocnego technicznego terenowego biegu w górę i 5 km w dół z końcówką po plaży i podbiegiem do mety. Łatwe to tylko 10 km, które okazuje się dłuższe niż ktoś by mógł założyć. Jest tak trudno biec po tej trasie, że trudno to opisać słowami, i nie zrozumie tego prawie nikt kto tego nie przeżył. Prawdziwa próba samego siebie, każdy rywalizuje tutaj tylko z samym sobą. Tak było również z moim przypadku. Ale wiem, że było warto przeżyć te wszystkie momenty i przekroczyć linię mety. Wspaniałe, niezapomniane przeżycie. Wynik oczywiście mocno poniżej oczekiwań. Jednak tym razem miało być inaczej. Przywożę do Polski 16 miejsce MŚ XTERRA w kategorii PRO i mnóstwo doświadczeń na przyszłość dla siebie i innych.

 

Sabina Rzepka XTERRA ME 3.jpg

Fot. XTERRA

 

Porównując ten występ do lat ubiegłych czy coś się zmieniło na Hawajach?

Każdy wyścig na Hawajach jest inny. Wystarczy, że zmieni się pogoda, popada deszcz lub dla odmiany nie będzie go w ogóle i ta sama trasa staje się inną trasą. Dodatkowo organizator dba aby trasa każdego roku różniła się od siebie, odwraca kierunek przebiegu, dokłada inne elementy. Mówiąc najprościej przewraca ją do góry nogami. Jednym z ważniejszych cech jakie towarzyszą tej odmianie triathlonu jest właśnie brak powtarzalności, co czyni te zawody wyjątkowymi i tego oczekują zawodnicy oraz kibice. Jeśli chodzi o inne obserwacje to zdecydowanie rośnie poziom zarówno AG jak i PRO. Jeszcze kilka lat temu zawodnicy startowali zarówno w triathlonie szosowym jak i jego terenowej odmianie. Obecnie widać tendencję do specjalizacji co zdecydowanie podnosi jakość i poziom imprezy.

 

Przypomnijmy, że XTERRA to zawody organizowane przez prywatną firmę podobnie jak Ironman. Starty nie są finansowane przez Polski Związek Triathlonu. Jak sobie radzisz jako zawodnik PRO startując w tak kosztownych imprezach?

Na najdłuższe z Twoich pytań odpowiem zwięźle. 95% kosztów przygotowań finansuje z własnej pracy i oszczędności. Obecna sytuacja zawodniczki w sporcie nie olimpijskim jest prosta. Nie mogę liczyć na wsparcie Polskiego Związku Triathlonu czy Ministerstwa Sportu. Jedyna pomoc to powołany do funkcjonowania przy PZTri Team Poland, który stara się delikatnie wesprzeć poprzez własnych sponsorów. Ma to w dłuższej perspektywie sens na przyszłość, ponieważ działa w imieniu większej grupy. Duży może więcej i jest to sprawa rozwojowa. Nie mogę jednak obecnie liczyć na wsparcie indywidualne sponsorów ponieważ prawie nikt w Polsce nie wie o istnieniu tej odmiany triathlonu, a nikłe zainteresowanie w skali kraju środowiska triathlonowego przekłada się na całkowity brak zainteresowania ewentualnym wsparciem. Koło się zamyka, ponieważ chcąc trenować 2-3 razy dziennie, pracować zawodowo i naukowo oraz zajmować się domem nie mam czasu ani energii na szukanie sponsorów i proszenie o wsparcie. Jestem do wszystkiego co jest związane ze startami sama. Określam siebie jako zawodowego amatora. Trenuje jak PRO a żyję jak AG. Nie wiem ile jeszcze dam radę… Staram się, ale rywalizacja z prawdziwymi PRO z pierwszej 10 nie jest możliwa w obecnej sytuacji, bo są to dwa różne światy.

 

Sabina Rzepka XTERRA ME 4.jpg

Fot. XTERRA 

 

Tak jak wspomniałaś, triathlon przełajowy w Polsce nie jest jeszcze popularny. Czy myślisz, że to się może zmienić w najbliższym czasie?

Myślę, że zmieni się to w podobny sposób jak miało to miejsce na całym świecie. Z jednej strony do triatlonu w terenie będą się przenosić znużeni jazdą po kilka godzin po płaskim triathloniści, którzy będą szukać nowych wrażeń oraz kontaktu z naturą. Z drugiej strony będą pojawiać się osoby zainteresowane bezpośrednio tą formułą oraz zawodnicy wywodzący się z kolarstwa górskiego czy biegów górskich. Przypuszczam, że najmniejsze zainteresowanie będzie ze strony osób pochodzących z pływania.

 

A Ty w jaki sposób trafiłaś do tej odmiany triathlonu?

Jako młoda osoba uprawiałam lekkoatletyczne biegi na średnim dystansie. Jednak zawsze czegoś mi brakowało. Od zawsze uwielbiałam pływać, jeździć rowerem oraz uprawiać wszelkiego rodzaju multisport. Przez przypadek w lokalnej gazecie przeczytałam, że za kilka dni w Tychach niedaleko mojego miejsca zamieszkania odbywać się będzie triathlon (było to około 15 lat temu). Z regulaminu wynikało, że zapisać może się każdy ale należy przygotować rower górski do jazdy w terenie, bo trasa zawodów jest poprowadzona w lesie. Tak naprawdę nie do końca wiedziałam na co się piszę. Rower miałam co prawda górski ale raczej z tych komunijnych, kask pożyczyłam i postanowiłam całość pokonać w jednoczęściowym stroju pływackim. Zdumiałam się, kiedy na starcie zobaczyłam profesjonalnie przygotowane konkurentki, które miały stroje startowe do triathlonu. Po pływaniu byłam raczej na straconej pozycji i przypuszczam, że nikt się ze mną nie liczył, jednak pędząc rowerem na jakieś 5 km przed strefą zmian wyprzedziłam wszystkie dziewczyny, a wiedząc, że bieganie to mój as w rękawie pofrunęłam do mety deklasując rywalki. Niemałe było zaskoczenie kiedy ktoś zupełnie nieznany w środowisku wygrywa zawody. Od tej pory, czyli od początku przygody z triathlonem to właśnie ta odmiana leży w moim sercu najgłębiej.

 

Rower MTB to konkurencja bardzo techniczna. Dużo czasu poświęcasz na doskonalenie techniki?

Technika jazdy na rowerze górskim to podstawa. Jeśli nie jest głównym zadaniem treningowym to przeplata się w treningu praktycznie codziennie. Technika jazdy na rowerze górskim i czucie roweru to to samo co czucie wody podczas pływania. Kilka dni przerwy i trzeba zaczynać od nowa. Największym problemem treningowym i sporym wyzwaniem jest łącznie dni z pływaniem z treningami na rowerze, ponieważ mocne jednostki pływackie mocno opóźniają czas reakcji i inne zdolności motoryczne przez co treningi techniki w zasadzie stają się trudne do wykonania. Właśnie technika jazdy na rowerze górskim to czynnik, który najmocniej różnicuje obie odmiany triathlonu (terenową i szosową) i czyni je w zasadzie tak odmiennymi, że program treningowy obu dyscyplin musi się diametralnie różnić. Obie odmiany to zupełnie inny świat. Uważam jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie aby uprawiać obie odmiany triathlonu jednocześnie, jednak programy treningowe muszą uwzględniać specyfikę obu odmian triathlonu.

8 Czy możesz przybliżyć czytelnikom przykładowe treningi właśnie na rowerze MTB , które są trochę inne niż w triathlonie na długim dystansie?
Treningi rowerowe są w 5 na 6 przypadków treningami o charakterze interwałowym na rowerze MTB. W okresie 2-3 miesięcy przed głównym startem sezonu tylko jeden trening rowerowy w tygodniu jest o charakterze wytrzymałości tlenowej w 2 zakresie na rowerze szosowym, czyli wysiłkiem umiarkowanym. Pozostałe jednostki to wysiłki, ujmę to modnym w ostatnim czasie hasłem „poza strefą komfortu”. Treningi celowo przeprowadzam na wybranym rowerze w wybranym terenie aby adaptować się do warunków najbardziej zbliżonych do startowych. Przykładowa jednostka na rowerze MTB to 20 minut spokojnej jazdy następnie zadanie główne: 7 minut jazdy w 5 strefie, 3 minuty jazdy w 2 strefie i tak aż do 3 minut jazdy w 5 strefie i 7 min spokojnej jazdy, na koniec spokojny rozjazd.

 

Sabina Rzepka XTERRA ME 2.jpg

Fot. XTERRA

 

Gdzie najbardziej lubisz trenować?

Mam dwa ulubione miejsca treningu.
Bardzo cenię sobie treningi w miejscu zamieszkanie w Bolesławcu gdzie warunki oraz infrastruktura do uprawiania triathlonu są wybitnie idealne. Zaczynając od pływania miasto dysponuje pływalnią 25m na której zawsze znajdzie się wolny tor niezależnie od pory dnia, latem mogę trenować w wodzie otwartej w jeziorku z bardzo czystą wodą. W mieście jest mnóstwo terenów do jazdy na rowerze górskim, technicznych tras XC, jednak jeśli planuje trening szosowy do dyspozycji mam nieograniczone bezpieczne dla kolarza kilometry tras zarówno płaskich jak i pagórkowatych, na których jestem w stanie zrealizować każdy trening. Mimo bliskiej odległości gór jak i popularnej wśród triathlonistów Szklarskiej Poręby, gdzie mogłabym trenować to zdecydowanie uważam, że lepszym miejscem w Polsce jest właśnie Bolesławiec, z którego podczas długich treningów wytrzymałości tlenowej wybieram się na przykład do Świeradowa.
Drugim miejscem treningów jest dla mnie Chorwacja, a dokładniej środkowa Dalmacja. Zima w tym miejscu jest łagodna, co nie powoduje dużego przeskoku pomiędzy krajami ale jednocześnie na tyle komfortowa i ładna że spokojnie realizuje plan treningów. Dodatkowo dieta śródziemnomorska jest wprost idealna do uprawiania sportu. Mam w Chorwacji do dyspozycji idealne górskie trasy MTB oraz biegowe a jeśli potrzebuje pojechać na trening szosowy nie muszę się martwić, że ktoś mnie potrąci a przeciwnie spotkany samochód to wyjątek, dodatkowo nawierzchnia asfaltowa jest całkiem przyjemna i dobra. Więc nie szukam i nie wybieram się w inne miejsce.
Nie mam też innego wyjścia ponieważ łączę w ten sposób pracę zarobkową i treningi. Podróże pomiędzy Polską a Chorwacją są częścią mojego życia. I jestem szczęściarą, że właśnie tak udało mi się wszystko poukładać.

 

Czy już nakreśliłaś plany na przyszły sezon?

Obecnie nie mam jeszcze planów na przyszły sezon. Uzależniam je od sytuacji finansowej i rodzinnej. Z jednej strony tegoroczny wyjazd na Hawaje i cały sezon sporo mnie kosztował i nie wiem czy ma sens dalej inwestowanie takich sum w sport na tym poziomie, czy nie lepiej przejść na amatorstwo i startować okazjonalnie dla zabawy w różnych imprezach sportowych i w większym stopniu skupić się na kontaktach z bliskimi. Nie wiem, jaką drogę wybiorę, czas pokaże. Jedno jest pewne, nie może mój profesjonalizm wyglądać tak jak w tym roku. Nie chcę pracować tylko na to aby trenować jak zawodowiec i brać udział w zawodach. Prowadzi to powoli do patologii i zaczyna powodować frustrację. Myślę, że nie tędy droga i należy coś zdecydować i postanowić wybierając najlepszą drogę dla siebie i bliskich.

 

Chciałabyś komuś podziękować za wsparcie w twoich treningach i zawodach?


Chciałabym podziękować Grupie Kolarskiej Cyklosport w Bolesławcu, która wspiera mnie w największym stopniu i jest zawsze ze mną. Wielkie dzięki dla ekipy XTERRA Poland za doping i za to, że chcieliście abym została ambasadorem XTERRA w Polsce. HIGH5 Polska oraz ZOOT Polska za zniżki na sprzęt oraz Team Poland za strój startowy, reprezentacyjny i plecak Arena oraz produkty Foods by Ann. Wspomnieć należy również AZS AWF Katowice za dwukrotne badania wydolnościowe. Czasem dla kogoś mało, to dla innego naprawdę dużo.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Jak widać ma Pani duże ambicje jednak czasem warto trochę spasować i popatrzeć na możliwości.
    Oczywiście najlepsi z age -grup powinni przechodzić do pro ale faktycznie najlepsi przy założeniu, że są wstanie nawięzać walkę. Patrząc na wyniki do zwyciężczyni przegrała Pani ok 50′ w zawodach które trwały niecałe 3h (zwyciężczyni) to gdzie tu była rywalizacja ? Na pełnym dystansie IM można być pro przy godzinnej starcie ale w tak krótkim wyścigu !
    Co do braku powtarzalności, ciężkich warunków to jest urok tych zawodów i jak jest ktoś dobry to może wygrywać wiele razy – 4 raz wygrywa ta sama zawodniczka.
    Przygotowanie do startu to również przestawienie się do innych godzin, warunków pogodowych – zawodnik pro wie jak to zrobić więc skąd te żale, że trzeba było biec o tak późnej godzinie w Polsce. Bądźmy poważni jadąc na te zwody większość zawodników musiała zmienić strefę czasu.
    Finanse to temat drażliwy i ciężki dla naszych pro i age-gruperów. Wiem że związek może finansować takie zawody ponieważ jest też możliwa dotacja na sporty – konkurencje nieolimpijskie. To jest kwestia odpowiedniego pozyskania środków z dotacji można sprawdzić ile na ten rok otrzymał pieniędzy. Ten team Poland to jakiś wymysł marketingowy i chyba właśnie finansowany z takiej dotacji.
    Pomimo tych uwag i życzę powodzenia w kolejnych startach.

  2. fajna dziewczyna ta nasza Rzepka. Nawet dala mi dobra rade przed zawodami, zebym spuscil „troche” powietrza, bo jak mi powiedziala mialem go tyle zaduzo, ze az mi sie opony swiecily 🙂
    Sabina dzieki za doping na trasie, ja bylem zbyt zmeczony jadac pod ta gore, zeby ci odkrzyknac. Jeszcze raz pozdrawiam i mam nadzieje, ze w przyszlym sezonie znowu sie gdzies spotkamy. GZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,770ObserwującyObserwuj
19,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane