„Jedno podjęte wyzwanie rodzi kolejne”. Marta i Marek Rother, wielokrotni mistrzowie świata w zimowym pływaniu rozpoczęli swoją przygodę z triathlonem dopiero po pięćdziesiątym roku życia. „Chcielibyśmy, żeby nasza historia była przede wszystkim motywacją dla osób w starszym wieku”.
ZOBACZ TEŻ: Jak przygotować się do wyścigu w wysokich temperaturach?
Akademia triathlonu: Na początku tego roku zostaliście złotymi multimedalistami Mistrzostw Świata w Zimowym Pływaniu, a cztery miesiące później startujecie w „Triathlonie Mietków”. W międzyczasie pracujecie zawodowo, uprawiacie inne dyscypliny sportowe. Skąd czerpiecie energię i motywację do życia na tak wysokich obrotach?
Marta Rother: Nie cierpimy monotonii. Lubimy to uczucie euforii po wyjściu z wody, gdy endorfiny szaleją. Wiesz wówczas, że zrobiłeś coś dobrego dla swojego organizmu. Poza tym znów przełamałeś swoje ograniczenia, lenistwo, sabotujące myśli i po prostu jeszcze nadal możesz to robić. Marek jest dodatkowo wojownikiem, więc jemu satysfakcję daje rywalizacja z innymi. Ja raczej jestem hedonistką. Po prostu kocham życie w każdej jego krasie. Moja „wojowniczość” to głównie walka ze sobą.
AT: Jak to się stało, że zainteresowaliście się właśnie pływaniem w lodowatej wodzie?
Marta: Zaraził nas tym Bogusław Ogrodnik – zdobywca Korony Ziemi i Korony Oceanów. Dosłownie „męczył nas” opowieściami o mistrzostwach świata w basenie wykutym w lodzie. I tak przez kilka lat motywował nas podczas naszych spotkań na zawodach open water, aż w końcu zmiękliśmy i daliśmy się namówić. I tym sposobem, my, pływacy basenowi, wystartowaliśmy w naszych pierwszych w życiu Mistrzostwach Świata w Zimowym Pływaniu w Tallinie w 2018 roku. Przywieźliśmy stamtąd kilka medali: Marek dwa złote, ja jeden srebrny.
Jedno podjęte wyzwanie rodzi kolejne. Od tego czasu Marek kilka razy zwyciężał w zimnej wodzie na dystansie 1 km, pokonał „Ice Milę” czyli 1609 m w wodzie poniżej 5°C. Ja wciąż próbuję za nim nadążyć. Na zawodach przepłynęłam już wiele razy kilkaset metrów, ale 1km w zimnej wodzie wciąż przede mną.
AT: Lubicie niskie temperatury, bierzecie zimne prysznice? Jak wygląda Wasza adaptacja do lodowatej wody?
Marta: Trudno powiedzieć czy lubimy niskie temperatury i przebywanie w zimnie. Raczej lubimy to uczucie po wyjściu z niego. Nigdy wcześniej nie braliśmy zimnych kąpieli, a ja nadal ich nie cierpię. Milion razy wolę wejść do lodowatej wody na akwenie otwartym niż oblewać się nią w łazience.
Marek Rother: Pytasz o przebieg adaptacji do zimnej wody? Odpowiedź jest prosta – po prostu rób to. W sezonie jesienno-zimowym staramy się regularnie, przynajmniej raz w tygodniu, wchodzić i pływać na wodach otwartych. Zdarzyło nam się też siedzieć kilka razy w bani z lodem, np. podczas tegorocznego Zlotu Morsów w Mielnie, ale to strasznie nudne. Podczas pływania są inne, ciekawsze doznania.
AT: Walczyliście dzisiaj na trasie Triathlonu Mietków na dystansie ¼ IM. Marta, to był Twój debiut w triathlonie. Czy było to dla Ciebie wyzwanie, jakiego oczekiwałaś?
Marta: W zawodach „Triathlon Mietków”, w 2018 roku, pierwszy raz zobaczyłam triathlon na żywo. Nie lubię monotonii i nudy, więc od razu mi się spodobało. Marek wtedy był debiutantem. Dziś z kolei był mój pierwszy raz [śmiech] na dystansie ¼ IM. Obawiałam się bardzo. Ze względu na duże obłożenie pracą przez ostatnie kilka miesięcy nie miałam czasu na solidne trenowanie. Wiedziałam, że łatwo nie będzie. Ale tak bardzo chciałam to przeżyć i sprawdzić się na tym dystansie. Podjęłam więc decyzję o starcie. W dodatku w piątek tuż przed zawodami złapałam kontuzję, co dodatkowo dostarczyło mi stresu.
ZOBACZ TEŻ: Rowerowe wpadki, treningowe gafy i lekcje pokory – największe porażki triathlonistów
Pływanie jak to pływanie- nawet nie poczułam zmęczenia, zwłaszcza w piance. Rower, tak jak się spodziewałam, był dla moich mięśni ud bardzo bolesny. Jedyne podjazdy jakie dotąd robiłam to wjazd na estakadę nad torami kolejowymi [śmiech]. Zatem te mietkowskie górki bardzo szybko pokazały mi moje miejsce w szeregu wśród innych kolarzy. O ile po pływaniu wyszłam z wody w czołówce, na rowerze wyprzedzili mnie chyba wszyscy . Bieg zaczął się od bólu oplastrowanej wcześniej przez fizjoterapeutę łydki, czego się spodziewałam i od silnych skurczów czworogłowych ud. Nogi nie były przyzwyczajone do takich wysiłków na podjazdach. Bliska byłam zejścia z trasy. Nie poddałam się jednak. Wiedziałam, że głowę można oszukać i u mnie to dziś zadziałało.
AT: Marku, dystans pływacki pokonałeś dziś najszybciej z całej stawki zawodników. Z pozostałych części też jesteś zadowolony?
Marek: Pływaniem zajmuję się od dziecka i prawie codziennie jestem na basenie więc liczyłem na to, że dziś na pływaniu będę w czubie. W zeszłym roku podczas ½ IM w Sycowie zdarzyło mi się przypłynąć zaraz za Robertem Wilkowieckim. To miłe, że jeszcze pływacko daję radę, ale akurat pływania w triathlonie jest najmniej. Rower to nadal mój najsłabszy punkt. Nie mam jeszcze dużego na nim doświadczenia a dodatkowo tym razem stratowałem na moim pierwszym w życiu rowerze czasowym, co przez niedopasowane siodełko bardzo mocno odczuły moje guzy kulszowe . Muszę jeszcze wiele godzin spędzić w siodle. Bieganie jak zawsze jest trudne. Udało mi się jednak wyprzedzić kilka osób, a na końcowych metrach nawet zawodnika w mojej kategorii wiekowej.
Jestem bardzo zadowolony z tego startu zwłaszcza ,że kilka tygodni temu przeszedłem zabieg na stawie skokowym, który nadal nie jest w pełni sprawny.
ZOBACZ TEŻ: Nawigacja na open water
AT: Czy planujesz kolejne starty w triathlonie?
Marek: Najbliższe moje plany to oczywiście głównie starty w triathlonie. Przymierzam się do pokonania po raz pierwszy w życiu pełnego dystansu IM w sierpniu w Borównie lub wrześniu w Malborku. Jesienią wracam do zimowego pływania, a na początku 2023 roku kolejne Mistrzostwa Świata we Francji.
AT: Wystartowaliście dziś w piankach triathlonowych?
Marek: Pływanie w piankach to nie tylko ochrona przed zimnem, a przynajmniej w naszym przypadku nie chodzi o to [śmiech]. To przede wszystkim zysk czasowy. To szybsze pływanie o ok. 10 s. na 100 m . Kto by więc nie skorzystał z takiej możliwości?
AT: Bardzo dziękuję Wam za rozmowę.
Marta: Również dziękujemy. Chcielibyśmy, żeby nasza historia była przede wszystkim motywacją dla osób w starszym wieku. Oboje swoją przygodę z triathlonem zaczęliśmy po pięćdziesiątce. Marek dokładnie miesiąc po ukończeniu pięćdziesiątego roku życia. Na ten sport nigdy nie jest za późno. [śmiech]
ZOBACZ TEŻ: Nie umiem pływać – od czego zacząć?