W jednym z ostatnich odcinków swojego vloga Maciej Bodnar oferuje widzom cenną dawkę wiedzy. Omawia w nim podejście do treningu na przestrzeni ostatnich lat. Zobaczcie, co postanowił zmienić i jakie efekty tych modyfikacji zaobserwował.
Jakie metody treningowe stosuje Maciej Bodnar? Czemu akurat takie? Co w dłuższym ujęciu determinuje jego podejście do treningu?
ZOBACZ TEŻ: Pływanie w triathlonie a pływanie na basenie
Motywacja jest kluczowa!
Wielu młodych zawodników w różnych dyscyplinach sportowych ma to samo marzenie – chcą polecieć na igrzyska olimpijskie lub mistrzostwa świata, gdzie będą walczyli o medale. Takich osób jest zapewne tysiące, ale ostatecznie na tę najważniejszą imprezę jedzie tylko garstka.
– Szansa na spełnienie tych marzeń jest bardzo, bardzo mała. Siłą rzeczy, jeżeli na najwyższym poziomie rywalizuje tylko garstka osób, to pozostali będą musieli być gdzieś z tyłu. Jeżeli to zaczyna się konfliktować z oczekiwaniami, to przychodzi czas wypalenia.
Zawodnik zaczyna zastanawiać się, czy nadaje się do sportu. Marzy o najwyższym poziomie, poświęca na treningi dużo czasu, ale kiedy widzi, że efekty nie są takie, jakich oczekiwał, przychodzi moment rezygnacji. Część osób w takiej sytuacji zupełnie rezygnuje z uprawiania sportu.
Dlatego też zawodnicy, którzy trenują już kilka lat lub więcej, muszą szukać motywacji. Tak też było w przypadku Bodnara, który podkreśla, że nie jest sztuką wytrzymać 3 lub 4 lata w mocnym reżimie treningowym. To właśnie później zaczyna się problem. Szczególnie kiedy zawodnik zdaje sobie sprawę, że po prostu nie ma fizycznych możliwości, aby znaleźć się w absolutnej czołówce.
– Ja wiem, że moje ciało nigdy nie pozwoli mi na przyjęcie takich obciążeń, jakie przyjmują czołowi triathloniści na świecie. Wiem, że moje uwarunkowania fizyczne są gorsze. Nie starczy tylko chcieć. Chęci nie wystarczą, aby ścigać się na międzynarodowym poziomie. Potrzebne są fizyczne uwarunkowania i ciężkie jest pogodzić się z tym, że ich się nie ma. Tego nie da się przeskoczyć.
Duże wyrzeczenia to duże koszty
Ciężkie treningi, którym podporządkowuje się całe życie, oznaczają też jednak, że zawodnik ponosi dodatkowy koszt. Trener nazywa go mianem „kosztu alternatywnego”.
Przykładowo to sytuacja, w której całkowite poświęcenie się treningowi wpływa negatywnie na życie prywatne, bo zaczyna brakować czasu na socjalizację i spotkania ze znajomymi. W przypadku zawodników, którzy mają rodziny, takie zachowanie jest nawet wręcz egoistyczne, bo poświęcają oni ogrom czasu na trening i cierpi ich życie rodzinne.
ZOBACZ TEŻ: Mikołaj Luft o depresji: „Siadałem do stołu i nie byłem w stanie się podnieść”
Wyświetl ten post na Instagramie
Mniej treningu i nowa motywacja
Rozwiązaniem w przypadku Macieja Bodnara okazało się ograniczenie objętości treningowej. Odnalazł też przy okazji nową motywację, którą było rywalizowanie z doskonałymi zawodnikami, którzy jednak na trening poświęcają 2 razy więcej czasu.
Ta zmiana przyniosła szereg korzyści. Trening stał się dla niego jedną z wielu rzeczy, które robi w ciągu dnia – nie podporządkowuje już mu całego planu dnia. Czuje też na sobie mniejszą presję, bo nie ma dla niego większej różnicy, czy zajmie 1. miejsce, czy uplasuje się na 5. pozycji.
To tylko kilka z wielu korzyści, jakie przyniosło to nowe podejście do treningów. Teraz trenowanie przynosi mu więcej radości, ma więcej energii i siły na inne rzeczy. Nie ponosi też już kosztu alternatywnego, bo trening jest czymś, co może robić, ale nie musi robić. Zyskał też czas na to, aby skupić się na nowych technologiach, które go zawsze interesowały. Jednocześnie własne treningi stały się dla niego polem doświadczalnym w pracy trenerskiej. Może teraz testować na sobie idee i rozwiązania, przenosząc je później do pracy.
Jakość, a nie ilość
W swoim vlogu Maciej Bodnar bardzo szczegółowo omawia statystyki związane z treningami w ostatnich latach. Pokazuje między innymi, że od 2016 roku jego objętość treningowa spadła z 15,5 godzin do niecałych 10 godzin.
Jak zmniejszenie objętości treningowej wpłynęło na poziom sportowy? Trener prezentuje swoje wyniki z zawodów Garmin Iron Triathlon na dystansie 1/4 Ironman aż od 2013 roku. Konsekwentnie poprawiał swoje czasy i najlepszy (1:53:15) osiągnął w 2021 roku w Sycowie. Poprawił między innymi swoje czasy jazdy rowerowej, chociaż mniej trenował. Wynika to mocnego nacisku na elementy technologiczne i większego zwracania uwagi na to, jak wpływają na jazdę.
Wpływ na zmianę podejścia do treningu miała u vlogera również pandemia. Był to okres niepewności, w którym zastanawiał się jaką rolę powinien odgrywać sport w jego życiu.
– Pandemia miała wpływ na decyzję odnośnie tego, jaką rolę sport ma stanowić w moim życiu. Wyjechaliśmy do Portugalii, co tchnęło we mnie nowe życie. Nie trenowałem już jednak bardzo dużo, ale postawiłem na jakość treningu. Wyniki miałem jednak dużo lepsze, bo trenowałem po prostu mądrzej.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jak więc wyglądają teraz treningi Macieja Bodnara? Tak ujmuje on najważniejsze zmiany:
- Stawia przede wszystkim na jakość, bo nawet przy treningu tlenowym chce zyskać jak najwięcej. Na rowerze dba np. o płynność pedałowania, a w czasie pływania kontroluje chwyt wody.
- W zakresie intensywności treningowej stosuje zmodyfikowaną koncepcję 80:20 (u niego to 85-90%), bo triathlon to sport wytrzymałości tlenowej.
- Pływanie zredukował do minimum, bo dojazdy zabierały zbyt dużo czasu – dba jednak o ćwiczenia w treningu uzupełniającym, które mają za zadanie podtrzymać poziom.
- Zadania w bieganiu i na rowerze wyznacza na podstawie profilu krzywej mocy – trafia w słabe punkty.
- Nie planuje dnia wolnego, ale takie się trafiają.
Ważny jest udział, a nie zajęte miejsce
Utrzymanie podobnego poziomu sportowego możliwe jest dzięki wysokiej personalizacji intensywności treningowej. Istotne było też poprawienie rzeczy okołotreningowych – snu, żywienia, suplementacji oraz regeneracji. Trener wyjaśnia, że wykorzystuje też nowe urządzenia (Whoop, Stryd) do monitorowania i wyciągania wniosków.
Ta nowa rzeczywistość treningowa ma też pewne minusy. Nieco łatwiej jest odpuścić treningi lub nie zrobić ich zgodnie z założeniami, co wpływa na dyspozycję podczas zawodów. Teraz jednak ostateczna pozycja w wyścigu nie jest już tak istotna.
– Zmieniłem swoje podejście, bo spokojna głowa może więcej. Podczas wyścigu podejmuję więcej racjonalnych decyzji. Wyścig nie powoduje u mnie skrajnych emocji, że odczuwam radość, ale paraliżuje mnie stres. Teraz jest to na zdrowym poziomie. Jadę bardziej, aby spotkać się ze znajomymi, usłyszeć doping, pościgać się jak równy z równym – wyjaśnia.