Jest pływakiem ekstremalnym, który nie boi się lodowatej wody. Uwielbia wyzwania i walczy nie tylko dla siebie, ale też chorych dzieci. Gdynianin Piotr Biankowski wkrótce zmierzy się z tajemniczym jeziorem Loch Ness.
Piotr Biankowski rozpocznie wkrótce wielkie wyzwanie. Zamierza przepłynąć jezioro Loch Ness jako pierwszy Polak w historii. Będzie przy okazji zbierał pieniądze na zakup łóżek dla małych pacjentów Szpitali Pomorskich. Przyznaje, że być może będzie to jego najcięższa przeprawa w dotychczasowej karierze.
Przede wszystkim pływanie
Jego przygoda z aktywnością i pływaniem nie zaczęła się jednak tak ekstremalnie. Na początku był rower. Właśnie w ten sposób postanowił walczyć z nadwagą. Zachęcił do działania kilku swoich kolegów, a aktywność rowerowa zmieniła się po jakimś czasie w triathlon. W swoich pierwszych zawodach wystartował w 2013 roku. Była to rywalizacja na krótkim dystansie. Później startował regularnie również w dłuższych wyścigach, walcząc między innymi na dystansie 1/2 IM. Podkreśla jednak, że zawsze najbardziej ekscytowało go pływanie. Rower i bieganie były dodatkiem.
Mówi, że nigdy nie morsował. Jedną z inspiracji do zainteresowania się pływaniem ekstremalnym, była sytuacja z triathlonu w Olsztynie. Zobaczył wtedy, że zawodnicy płynący w dość zimnej wodzie rezygnowali, nie radząc sobie z temperaturą. Do spróbowania tej dyscypliny namówił go triathlonista, który morsuje. W Gdyni odbywały się wtedy mistrzostwa morsów. Biankowski wystartował i wygrał rywalizację na najdłuższym dystansie. Później były kolejne starty i coraz większe wyzwania.
– Cały wyczyn polega na wytrzymaniu odczuć i reakcji organizmu na odpływ krwi z kończyn do rdzenia, aby chronić narządy centralne. To na początek, a po wyjściu z wody silne i dotąd niezbadane reakcje psychiczne w mózgu, gdy miesza się zimna krew z ciepłą. To właśnie ta nasza pływacka zimna krew – wyjaśniał w wywiadzie dla magazynu Prestiż.
Dzisiaj Piotr Biankowski może pochwalić się wieloma sukcesami, także na arenie międzynarodowej. Przykładowo w 2019 roku został złotym medalistą w sztafecie podczas mistrzostw świata w lodowym pływaniu. Zdobył też brąz na dystansie 500 metrów w stylu dowolnym. Jest organizatorem Gdynia Winter Swimming Cup, ekstremalnych zawodów pływackich.
ZOBACZ TEŻ: Henryk Michałowski – złamany kręgosłup nie przeszkodził 81-latkowi w triathlonie
Przepłynął Kanał La Manche
W zeszłym roku Biankowski podjął się wyzwania, które polegało na przepłynięciu Kanału La Manche. Wypłynął z angielskiego Folkestone. Temperatura wody wynosiła 16 stopni Celsjusza.
Pogoda bardzo mocno dawała mu się we znaki. Problemem był chłodny wiatr i deszcz, a całe wyzwanie było też uzależnione od prądów morskich. Na początku płynął w kierunku Morza Północnego. Po 6 godzinach popłynął w kierunku Atlantyku.
Zasady wyzwania były bardzo rygorystyczne. Przez całe 60 kilometrów płynęła z nim łódź z dwoma pilotami, obserwatorem i trzyosobową ekipą. Pokarm otrzymywał na specjalnym wysięgniku lub w bidonach. Nie mógł dotykać łodzi i odpoczywać. Ubrany był w kąpielówki, okulary oraz czepek. Całość była nadzorowana i udokumentowana przez przedstawiciela Channel Swimming Association.
Przepłynięcia do Francji zajęło mu kilkanaście godzin, ale podołał wyzwaniu. Stał się 11. Polakiem w historii, który zdołał pokonać Kanał La Manche. Co ciekawe, podczas tego wyzwania jednym z członków ekipy wspierającej Biankowskiego był himalaista i pływak Bogusław Ogrodnik. On również przepłynął Kanał La Manche, pokonując w 2014 roku 78 kilometrów.
To największy wysiłek, z jakim się mierzyłem. Samo oczekiwanie na próbę, start w nocy, to uczucie ogromnego zimna po wejściu do wody i świadomość, że do końca to zimno będzie mi towarzyszyć oraz momenty kryzysowe – to wszystko jest nie do opisania – mówił na mecie wyzwania.
Loch Ness, czy jak ujarzmić potwora
Teraz czas na wyzwanie, które być może będzie najcięższym w jego karierze. Pomiędzy 17 a 22 lipca przepłynie jezioro Loch Ness. Chce zostać pierwszym Polakiem, który tego dokona.
Będzie to naprawdę wymagające zadanie. Słynne jezioro zaliczane jest przez Marathon Swimming Hall of Fame do jednego trzynastu najtrudniejszych na świecie do pokonania. Jezioro trochę przypomina rzekę, bo jest długie i wąskie, a w najszerszym miejscu liczy tylko 2,7 km. Woda ma kolor ciemnej rdzy i bardzo niską przejrzystość.
Czego przede wszystkim obawia się Biankowski? Niska temperatury wody będzie sporym problemem, podobnie jak ograniczona widoczność. Dlatego też nie wie, ile dokładnie zajmie mu ta próba. Mówi, że dystans 37 kilometrów chce przepłynąć w 13 do 17 godzin.
Biankowski ponownie spełnić musi szereg restrykcyjnych wymogów. Będzie ubrany tylko w kąpielówki, okularki oraz czepek. Nie może korzystać z pianki. Przed zimnem chroni go jedynie lanolina. Nie może dotykać łodzi, która mu towarzyszy. Jego ekipa będzie mu rzucała jedzenie, ale przy tak niskiej temperaturze wody, po jakimś czasie może być mu ciężko je złapać. Na powierzchni jeziora temperatura to 15 do 17 stopni, ale głębiej jest znacznie niższa i wynosi tylko 6 do 8 stopni.
Robi to także dla dzieci
Biankowski miał wystartować w we wtorek. W mediach społecznościowych pisał, że nastawiał się mentalnie na rozpoczęcia próby. Pogoda zmieniła się jednak w kilka godzin i wygląda na to, że wyzwanie będzie mógł rozpocząć w czwartek lub piątek. Jego próba zwróciła uwagę nie tylko polskich mediów. Wczoraj napisał o nim lokalny szkocki dziennik Inverness Courier.
Kilka lat temu pojechał do Warszawy na zaproszenie Fundacji Ronalda McDonalda. Odwiedził szpital pediatryczny i dowiedział się, na czym polega działanie fundacji. Jej głównym obszarem działania jest profilaktyka i wczesne wykrywanie chorób u dzieci. W Polsce działa od 2002 roku i powiązana jest z inicjatywą Ronald McDonald House Charities, która działa w 62 krajach.
Od kilku lat Biankowski bardzo mocno włącza się w działalność fundacji. Spotyka się z dziećmi i rodzicami, opowiadając o ekstremalnym pływaniu. Zorganizował również zawody, podczas których zbierano pieniądze na pokoje rodzinne i budowę kolejnego Domu McDonalda. Teraz wraz z fundacją zbiera na trzy łóżka dla rodziców. Trafią one do Szpitali Pomorskich w Gdyni i Wejherowie. Celem akcji było zebranie 5000 złotych, ale już w tym momencie cel został przekroczony prawie dwukrotnie.
Niedawno Piotr Biankowski odwiedził wraz z Aleksandrą Kabelis (wspiera go podczas wyzwania) dom dla rodziców fundacji w Manchesterze. – To spotkanie uświadomiło nas jeszcze bardziej w słuszności podjętych działań, a ilość pozytywnej energii oraz dopingu przerosła wszystkie oczekiwania – napisał parę dni temu w mediach społecznościowych.