Jest Polakiem, jednak „na co dzień” reprezentuje Wielką Brytanię. Paweł Celiński podzielił się z nami swoją historią o tym, jak wyglądała jego droga na Mistrzostwa Świata World Triathlon w Samorin, podczas których zajął 6. miejsce w swojej kategorii wiekowej.
Paweł Celiński ma 36 lat i jego pasją jest triathlon. 7 lat temu rozpoczął on współpracę z klubem Yorkshire Viking i był to moment, kiedy w jego głowie zaczęło kiełkować wielkie marzenie – wystartować w mistrzostwach świata. Fakt, iż każdy age-grouper może reprezentować swój kraj na zawodach rangi międzynarodowej, było czymś, czego sam chciał doświadczyć.
Po kilku sezonach i niełatwej drodze w końcu mu się to udało. Triathlonista wraz z zawodnikami z całego świata pojawił się w Samorin, gdzie wystartował na słynnej już trasie. Mistrzostwa świata na długim dystansie udało mu się ukończyć na 6. miejscu w swojej kategorii wiekowej.
Pierwsze treningi, pierwsze starty, pierwsze przeszkody
Celiński swoją triathlonową przygodę rozpoczął „na spokojnie”. W kalendarzu na pierwszy sezon widniały dwa starty – jeden na dystansie sprinterskim i jeden na dystansie olimpijskim. Niestety podczas drugiego uszkodził on sobie kolana.
Rok później poprzeczka powędrowała już wyżej. Pomimo tego, po ubiegłorocznym urazie jeszcze nie wszystko poszło w zapomnienie, Paweł ukończył swoją pierwszą triathlonową „połówkę”. W kolejnym sezonie triathlonista miał już na koncie debiut na pełnym dystansie (IRONMAN Bolton 2019). Potem przyszedł czas na kwalifikację na Mistrzostwa Świata w Almere (2020), które oznaczały więcej godzin spędzonych na treningach:
– Z trenerami i grupą IM Inspiration podnieśliśmy standardy i zacząłem trenować po 12 lub więcej jednostek treningowych tygodniowo. Dało to ponad 20 godzin treningu — czasami dochodziło do 30 godzin. Moje wymarzone mistrzostwa były w moim zasięgu. Niestety pandemia zniszczyła te plany, a zawody zostały odwołane. Ze łzami w oczach czytałem wiadomości, nie wierząc w to, co czytam.
Jako osoba nierezygnująca z celów postanowiłem ćwiczyć dalej i walczyć o marzenia. Z trenerami nie zwalnialiśmy tempa. Dzień po dniu, tydzień za tygodniem podnosiliśmy poprzeczkę, marząc o lepszej sytuacji i możliwości startu na prestiżowych zawodach. – Paweł Celiński.
Paweł Celiński na liście mistrzostw w Samorin
W roku 2021 wszystkie znaki wskazywało na to, że triathlonista jest w swojej najlepszej formie. Kolejny raz jednak pandemia pokrzyżowała jego plany. Surowe restrykcje oraz ryzyko związane ze stratą pieniędzy spowodowały, że kolejny już raz Celiński nie wciął udziału w wymarzonych mistrzostwach.
– Siedziałem i płakałem jak dziecko, kiedy oficjalnie rezygnowałem ze startu na wymarzonej imprezie. Okres zimowy 2021/22 był dla mnie bardzo trudny. Moc mentalna zaczęła się kończyć i nie miałem już siły walczyć o swoje marzenie. Większość ludzi i sytuacji sprawiała, że miałem ochotę zrezygnować z treningów.
Smutne było to, że mistrzostwa świata na dystansie długim w 2022 miały się odbyć w Australii, na co nie miałbym pieniędzy. Nie umiałem powiedzieć swoim córkom, że mam już dosyć i chyba muszę się poddać.
Wszystko zmieniło się w chwili, kiedy World Triathlon ogłosiło, że mistrzostwa rozegrają się w Samorin w Słowacji, równoległe ze słynną imprezą Pucharu Collinsa. Był to przełomowy moment, kiedy Celiński ponownie „poczuł wiatr w żaglach”. Żeby przygotować się do wyścigu, triathlonista przyznał, że odciął się od wielu ludzi i w pełni skupił się na pozytywnych aspektach sportu.
– Tydzień przed wylotem nie wierzyłem w to, że może się udać. Bałem się cieszyć, bo wiedziałem, że znowu coś się może stać i mogę nie wystartować z wielu powodów. Każdy dzień przed startem był pełen niespodzianek, stresów i nieobliczalnych zmian sytuacji. Ciężko to wszystko opowiedzieć w kilku zdaniach, bo jest to materiał na książkę.
Problemy dopiero się zaczęły!
Pierwsze przeszkody bezpośrednio związane z logistyką i startem w zawodach zaczęły się już pierwszego dnia podróży. Na początek były problemy z zarezerwowanym autem, którym Celiński miał dostać się na lotnisko. Potem problematycznym okazało się… 7 kg nadbagażu, które rozłożone zostały finalnie na podręczne bagaże. Ciekawostką jest to, że najcięższe ubrania triathlonista i jego suport założyli na siebie.
Po tym wydawało się, że wszystko jest już w porządku. Jednak 2 dni przed zawodami prognozy pogody zapowiadały, że organizatorzy zabronią zakładania dysków. Trzeciego koła jednak w ekwipunku zawodnika nie było. Po kilku próbach team Celińskiego znalazł lokalny sklep, który pożyczył koło, nie oczekując żadnej zapłaty – miała być tylko wygrana.
– Wsiadłem wtedy do taksówki i się rozpłakałem. Starłem się uspokoić, ale nie byłem już w stanie. Emocje wzięły górę. Mój strat był już dużo bezpieczniejszy. Kiedy cały suport się uspokoił, mogliśmy w relaksie i spokojem podziwiać najlepszych triatlonistów świata podczas Collins Cup — jednej z największych imprez triatlonowych na świecie. […] Było to niesamowite, zwłaszcza że następnego dnia sam zmierzyłem się z tą samą trasą, co oni.
Potem pozostało już to, na co od tylu lat czekał Celiński. Wystrzał startera i rywalizacja podczas wymarzonych mistrzostw świata (na której koniec końców dopuszczono pełne koła).
– Niesamowite uczucie towarzyszyło mi, gdy wyprzedzałem kolejnych zawodników jadących z wielu stron świata. Na biegu wystartowałem wedle ustawień trenerów i trzymałem tempo. Niestety na około 5,5 km stare kontuzje dały o sobie znać. Wiązanie ITB zaczęło się bardzo spinać i ból narastał. Wiedziałem, że już tym tempem nie pobiegnę i istniało duże ryzyko, że będę musiał iść.
Postanowiłem minimalnie zwolnić, by oszukać głowę i dać nodze trochę odpocząć i uspokoić ból. Udało się kontynuować bieg bez zatrzymywania do samego końca. Na końcówce biegu towarzyszyło mi skrajne uczucie spokoju i braku zmęczenia. Mimo wszystko nie było mowy o przyśpieszaniu.
Celiński dotarł do mety jako 6 triathlonista w swojej kategorii wiekowej (M35-39). Uzyskany przez niego rezultat to 4:15:20. W tym czasie pokonał on dystans 2-80-18 km. Pełne wynik znajdziecie na stronie wydarzenia na triathlon.org.
ZOBACZ TEŻ: Wygrana Skippera okrzyknięta najlepszym powrotem w historii IRONMANa po defekcie na trasie