W swoim najnowszym vlogu na kanale Sam Long postanowił podsumować swoją wyprawę do Europy, podczas której triumfował w Gdyni i ponownie zwrócił uwagę świata triathlonu, przez swoje wypowiedzi w czasie Collins Cup. Pojawił się też temat występu na Konie.
Po kilkutygodniowym pobycie w Europie Sam Long powrócił do USA. Trenuje teraz w Boulder przed weekendowymi zawodami PTO US Open i przygotowuje się do występu na MŚ w St. George, które odbędą się za nieco ponad miesiąc. Znalazł też jednak trochę czasu na podsumowanie europejskich wojaży.
Dla Amerykanina podróż do Europy była wyczerpująca. Pokonał samochodem i samolotem łącznie około 4500 kilometrów, ścigał się w 5 krajach i spał w 12 różnych hotelach. Long podkreślił, że jego wyprawa miała na celu lepsze zaznajomienie się z tym kontynentem, bo rozgrywanych jest tutaj sporo ważnych wyścigów, w których chciałby też uczestniczyć w przyszłości.
– Poleciałem do Gdyni, gdzie wygrałem, pobiłem też rekord trasy. W Polsce spędziłem wspaniały weekend – mówi.
Wyświetl ten post na Instagramie
Co wydarzyło się podczas Collins Cup?
Sporo osób nastawiało się na rywalizację podczas Collins Cup. W zeszłym roku Long przegrał wyraźnie z Janem Frodeno, a całość okraszona była wcześniejszym trash talkingiem. W tym roku miał zmierzyć się z Samem Laidlowem oraz Lionelem Sandersem. To właśnie rywalizacja słowna z tym drugim sprawiła, że Long stał się zawodnikiem, o którym tak zaciekle dyskutowano w społeczności.
– Stałem się gościem, który znany jest z tego, że ma niewyparzoną gębę. Mogę powiedzieć tylko, że zawsze chciałem inspirować ludzi, promować ten sport i motywować siebie oraz innych zawodników. Tak było ze mną i Lionelem, ale uważam, że nasze słowne utarczki pomogły nam obu i mocno promowały triathlon – powiedział.
Long ponownie stał się bohaterem mediów po tym, co wydarzyło się na konferencji w Samorin. Amerykanin oburzony zachowaniem rywala Sama Laidlowa wyszedł z wywiadu, który nagrywano przed wyścigiem. Później podczas konferencji prasowej zarzucił rywalowi brak szacunku do niego i Lionela Sandersa, ale też apelował o to, aby zapomnieć o całej sprawie, koncentrując się na wyścigu.
Amerykanin wyjaśnia we vlogu, że trochę niesprawiedliwie bywa nazywany kimś, kto „jest mocny w gębie”, bo jego wyniki mówią same za siebie, bo od 3 lat wygrywa rocznie kilka wyścigów. Niestety jego wyścig z Sandersem podczas Collins Cup, zszedł na dalszy plan, bo media zwróciły uwagę na wydarzenia pozasportowe.
Nie ma miejsca na śmiertelnych wrogów
Long podkreślił w vlogu, że chciałby zmienić swój niefortunny wizerunek. Chce pokazywać się z dobrej strony na zawodach, ciągle być zabawnym zawodnikiem, który uwielbia trash talking, ale musi też być zrozumiany. Triathlon to nie UFC, gdzie zawodnicy skaczą sobie do gardeł na konferencji, a następnie rywalizują w ringu. Podczas Collins Cup wszyscy spędzali czas w tym samym miejscu, wspólnie jedząc i rozmawiając.
– W tym sporcie nie ma miejsca na to, abyś miał śmiertelnych wrogów pośród osób, z którymi się ciągle ścigasz. Popatrz jakie to monotonne. Trenujemy przez 35 godzin tygodniowo, nie ma nawet za wiele czasu na przyjaciół, a najlepsza okazja na znalezienie przyjaciela, to znajomość z innym profesjonalistą. Nie chcę być tym gościem, który kiedyś popatrzy na swoją karierę i okaże się, że nie miał przyjaciół, bo wszyscy się obrazili za jego trash talking. Uwielbiam się ścigać i pić piwo ze znajomymi po zakończeniu rywalizacji.
Wyświetl ten post na Instagramie
Utah przede wszystkim
Wiemy już też, że Long nie wystąpi podczas MŚ na Hawajach. Koncentruje się przede wszystkim na tym, aby powalczyć o tytuł w Utah podczas MŚ IRONMAN 70.3. Amerykanin zwrócił uwagę, że pojawiały się już nawet zakulisowe… zakłady na to, czy jednak wystąpi na Konie.
– Ludzie postawili zakłady, „o Sam powiedział jedno, ale będzie na Konie na 100%”. Po długim zastanowieniu i przeanalizowaniu całej sytuacji poprosiłem IRONMAN-a o to, aby usunął moje imię i nazwisko z listy startowej. Nie będzie mnie na Konie. Czuję, że to świetna decyzja. To nie ma żadnego związku z tym, że Kona jest dość droga. To zresztą temat na całkowicie inną dyskusję – powiedział.