W grudniu ubiegłego roku Gwen Jorgensen zaskoczyła świat triathlonu, informując o swoim powrocie do rywalizacji. Mistrzyni olimpijska z Rio zapowiedziała, że chce jeszcze raz wystąpić na igrzyskach. Jak zmieniło się jej nastawienie do sportu?
ZOBACZ TEŻ: Mistrzyni olimpijska powraca. „Dzieci nie oznaczają końca kariery”
Gwen Jorgensen to jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek ze Stanów Zjednoczonych. W 2014 i 2015 roku została mistrzynią świata ITU. Rok później jako pierwsza Amerykanka zdobyła złoty medal w triathlonie podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Pod koniec 2017 roku Jorgensen ogłosiła, że kończy triathlonową karierę. Co wpłynęło na jej decyzję oraz dlaczego zdecydowała się na powrót?
„Dlaczego ja to robię?”
Jak przyznaje Gwen Jorgensen, podjęcie decyzji o zakończeniu kariery było podyktowane przede wszystkim wypaleniem sportowym. Po 2016 roku całkowicie straciła motywację do treningów. Sama myśl o konieczności wykonania jednostki wprowadzała ją w zły humor. Sport przestał sprawiać jej przyjemność i radość jaką dotychczas czuła.
– Nie chciałam tego robić [trenować] Zadawałam sobie pytanie: dlaczego ja to robię? – powiedziała Jorgensen w wywiadzie z Bobem Babittem.
Punktem zwrotnym okazała się ciąża. Mąż Gwen Jorgensen, Pat poruszył z nią temat powrotu do profesjonalnego ścigania.
– Wiedział, że czuję się, jakbym coś przegapiła, nie biorąc udziału w sztafecie [na igrzyskach olimpijskich]. Zawsze im powtarzałam, że wrócę, jeśli tylko uda mi się zrobić sztafetę, więc on o tym wiedział. Myślę, że miał naprawdę dobre wyczucie czasu. Zna mnie bardzo dobrze, lepiej niż ktokolwiek inny i ufam mu.
Potrzebna przerwa
Za namową męża postanowiła spróbować. Pierwsze treningi Gwen Jorgensen rozpoczęła od basenu. Szybko zobaczyła, że jest w stanie osiągać dobre rezultaty, a wyniki są obiecujące. Najważniejszy był jednak fakt, że trenując znowu dobrze się bawiła. Przestała się bać tego, co sprawiło, że porzuciła triathlon. W głowie Jorgensen ponownie pojawiła się myśl, aby spróbować sił w profesjonalnym sporcie.
– Naprawdę potrzebowałam tej przerwy od triathlonu, aby znowu móc zacząć się nim cieszyć. Zaczęłam chodzić na basen, pływać samemu i nie nienawidziłam tego, co było po prostu niesamowite.
Jak przyznaje, chciała jednak poczekać, aż urodzi dziecko. Wahała się przy podjęciu decyzji, by ta, nie była zbyt emocjonalna i spontaniczna. Oprócz samej radości z treningu, Jorgensen wskazuje, że najbardziej brakowało jej przyjaźni i kontaktu z ludźmi, których poznała trenując.
– [W trakcie ciąży] wszystko jest szalone, a twój mózg jako kobiety dosłownie się zmienia. Chciałam więc zobaczyć, czy nadal mam te myśli po urodzeniu George’a [syna] po ciąży?
Niech występy mówią same za siebie
Gwen Jorgensen nie potrafiła wyobrazić sobie jednak macierzyństwa i sportu. Połączenie tych dwóch rzeczy wydawało się jej niemożliwe. Zdanie zmieniła, obserwując poczynania innych zawodniczek. Szczególną rolę odegrała Nicola Spirig.
– Najbardziej inspirująca była Nicola Spirig, która zdobyła srebro w Rio i miała już dziecko. Później urodziła jeszcze dwójkę i powróciła na igrzyska w Tokio. Pokazała mi, że wychowywanie dzieci nie oznacza, że to koniec twojej kariery – mówi Jorgensen.
Z ogłoszeniem decyzji powstrzymywała się, ponieważ nie chciała, aby wokół niej i jej rodziny zrobiło się, aby duże zamieszanie w mediach.
– Nie chciałam robić z tego wielkiego wyczynu medialnego ani nic w tym stylu. Chyba naprawdę chciałam poczekać i pozwolić, by moje występy mówiły same za siebie. Ale wiedziałam, że o każdej liście startowej, na której się znajdę, ludzie dowiedzą się miesiąc wcześniej, a wtedy będzie coś w mediach.
ZOBACZ TEŻ: „Nikt nie powinien być karany za zajście w ciążę”. O polityce macierzyńskiej PTO