Monika Belczewska i Marta Dzieciątkowska otworzą sezon startowy 2024 zawodami w Australii. Polki rozpoczynają rywalizację o kwalifikację na igrzyska.
ZOBACZ TEŻ: WTCS Abu Dhabi – to dopiero początek odwołanych wyścigów?
W piątek 15 marca polskie paratriathlonistki – Monika Belczewska i Marta Dzieciątkowska – rozpoczną sezon startowy 2024. Zawodniczki wystartują w Australii w Devonport w wyścigu World Triathlon Para Series. Dla paratriathlonistek rok 2024 jest wyjątkowo ważny pod względem kwalifikacji na igrzyska paraolimpijskie w Paryżu. Jakie jest ich nastawienie przed startem?
Jetlag, antybiotyk…
Start w Australii stanął dla Polek pod znakiem jetlaga i kłopotów z rowerem. W rozmowie z Akademią Triathlonu Marta Dzieciątkowska przyznała, że mocno odczuwa skutki zmiany czasu. Na miejscu pojawiła się jednak kilka dni wcześniej, aby mieć czas na adaptację. Jak przyznaje, pierwszy start w sezonie jest dla niej nieco stresujący, ponieważ sama nie wie, czego może się spodziewać.
– Nie lubię za bardzo mówić głośno o założeniach i nastawieniu do zawodów. Trener Robert Czysz mówi – “Marta zobaczysz, pozytywnie się zaskoczysz”, więc może zaufajmy mu w tej kwestii – komentuje.
Monika Belczewska sezon 2024 rozpoczęła, podobnie jak zakończyła poprzedni – zmagając się z problemami zdrowotnymi. Zawodniczka jest jednak w „bojowym nastroju, bo nic tak nie wyprowadza z równowagi jak choroba przed rozpoczęciem sezonu”.
– Ubiegły sezon był dla mnie ciężki, borykałam się z ciągłymi infekcjami i kontuzjami ostatecznie skończyło się na operacji zatok w grudniu. Po miesiącu rekonwalescencji wróciłam do treningów i mam za sobą przepracowane dwa miesiące w tym dwa zgrupowania na Lanzarote jedno z moją trenerką Moniką Smaruj, a drugie dzięki Fundacji Gebhardt Sport pod okiem Petera Sauerland Team. Infekcje mnie nie oszczędzają i wracając z ostatniego zgrupowania, wróciłam z zakażeniem bakterią paciorkowca dlatego konieczny był antybiotyk. Obecnie od poniedziałku wróciłam do treningów, jestem w bojowym nastroju, bo nic tak nie wyprowadza z równowagi jak choroba przed rozpoczęciem sezonu (śmiech), a na ile to wystarczy na starcie, zobaczymy – mówi w rozmowie z AT.
i zgubiony rower
Pierwszy start w sezonie nie mógł obyć się również bez małych problemów logistycznych. Rower Moniki Belczewskiej utknął na lotnisku. Z pomocą nadeszła jednak druga z reprezentantek.
– Mój rower utknął w Melbourne, miałam zmianę godziny lotu do Devonport, okazało, się że niestety automatycznie nie zostanie przekierowany na kolejny lot i mogę go odebrać o godzinie 11:40, a o godzinie 11:50 miałam kolejny lot. Dzięki pomocy Marty, która leciała później mam rower – tłumaczy zawodniczka.
Starty Polek zaplanowane zostały na godzinę 14:50 czasu lokalnego – 4:50 czasu polskiego.