Nadać sens cierpieniu. Lionel Sanders o emocjach, najlepszym pływaniu kariery i wierze w siebie

Zaledwie na tydzień przed wyścigiem w Oceanside Lionel Sanders miał kryzys, po którym chciał porzucić trening. Dzisiaj po pierwszym zwycięstwie od roku, mówi, że w końcu podczas wyścigu czuł wielkie emocje, których tak brakowało mu w poprzednich latach.

Lionel Sanders bardzo rzadko udziela dłuższych wywiadów. Jak sam mówi, nie interesują go też podcasty. Teraz jednak opublikował na swoim kanale dłuższą rozmowę, w której opowiada między innymi o gorszych chwilach, wsparciu żony, odnajdywaniu własnej drogi do regularności i pierwszym wyścigu sezonu.

„Czas leczy rany”

Sanders mówi, że przez dłuższy czas jego stary odznaczały się „bólem”, ale nie było w tym niczego więcej. Osiąganie świetnych wyników zawsze związane jest z wielkim wysiłkiem, ale u zawodnika widać było tylko „cierpienie dla cierpienia”. Efektem było to, że np. w okolicach Energy Lab w mistrzostwach świata IRONMAN w Konie szedł podczas biegu i mówił, że to jego ostatnia rywalizacja w takiej imprezie.

Czego więc brakowało w ostatnich latach? Zawodnik mówi, że chodzi o wsparcie trenerskie, a także „całkowite poświęcenie” triathlonowi. Bał się tego drugiego, bo pochłania to bardzo dużo czasu, a jednocześnie porażka byłaby całkowicie jego winą.

„No Limit” zdaje sobie sprawę, że coś musiało się zmienić. Nie mógł motać się, realizując non stop inne pomysły i startując w wyścigach bez konkretnego planu oraz harmonogramu. Jego profesjonalna kariera potrwa jeszcze maksymalnie kilka lat.

Zdaje sobie sprawę z tego, że mam już 36 lat. Nie mam wiele czasu. Od 14 lat jestem w tym sporcie, a dekadę temu zostałem PRO. Nie będę tego robił wiecznie. Jestem szczęściarzem, że mogę tyle czasu to robić. Wszyscy jesteśmy. Gdybym był pływakiem, przecież już bym nie pływał.

W poprzednich latach brakowało mu też odczuwania odpowiednich emocji. Wielokrotnie stawał na linii startu w dość „apatycznym stanie”. To nie powinno się dziać w profesjonalnym ściganiu. Nie czuł zupełnie nic.

Teraz się to zmieniło. Byłem kompletnie zdenerwowany. Zapomniałem o naklejkach na rower. Spóźniłem się na check-in. Czemu tak jest? Bo ci zależy.

Nieoceniona pomoc żony

Po zeszłorocznym wyścigu IRONMAN Augusta 70.3 Sanders zaczął zastanawiać się, co może zrobić. Czuł, że nie daje z siebie wszystkiego. Nie chciał też startować tylko po to, aby ukończyć wyścig. Zebrał więc grupę „fantastycznych osób” i to jest oficjalnie jego ostatnia profesjonalna próba. Efektem było 13 tygodni treningu bez przerwy. W przeszłości właściwie zawsze brakowało mu tej regularności.

Pierwszy raz od 2017 roku zrobiłem regularny trening. Wiem, że nie mógłbym jeszcze ciężej trenować, bo dosłownie w ostatniej sesji przed zawodami kompletnie się załamałem. Zrezygnowałem w połowie jazdy. Jechałem rowerem do samochodu, całkowicie pod wiatr, kilka kilometrów na godzinę. W samochodzie zwariowałem.

Pomogła partnerka zawodnika, Erin. Sanders wielokrotnie dziękował jej za pomoc mentalną. Tak jest również w tym przypadku. Podkreśla, że wykazała się wsparcie nie tylko w tej sytuacji, ale też rozmawiając z nim o całym sezonie. Zdawała sobie sprawę, że jej mąż będzie zajęty treningiem, a więc często opieka nad domem i małym dzieckiem spadała będzie właśnie na nią.

Triathlon na pełnym dystansie zajmuje masę czasu. To osiem godzin codziennej pracy. Tymczasem dzisiaj możesz rywalizować z najlepszymi tylko, jeśli wejdziesz na ich poziom. To ludzie-maszyny pod kątem poświęcenia. Mieliśmy z żoną długą rozmowę o tym, czy w ogóle mam jeszcze w sobie to, czy mogę startować. (…) Erin powiedziała „wchodzę w to”. Stąd ta nerwowość. O tym poświęceniu zdecydowaliśmy oboje – mówi.

fot. Lionel Sanders – Instagram.

Najlepsze pływanie w karierze

Sanders przed wyścigiem czuł niesamowitą ekscytację. Dwa lata temu przed jednym z wyścigów spanikował, wiedząc, że woda jest dość zimna. Teraz całkowicie się tym nie przejmował. Ustawił się po lewej stronie. Nie chciał być w środku i zaryzykował. Po wyjściu z wody tracił tylko 1:28 do czołówki. Zwykle ta strata była znacznie większa.

Czułem, że mogę tam popłynąć samemu. Nie potrzebuje wsparcia innych. Płynąłem powoli do środka. Byłem asertywny. Nie dałem rywalowi „wpłynąć” na mój tor. W końcu zobaczyłem kolorowe czepki. Wiedziałem, że to ktoś, kto startuje z czołowej dziesiątki np. Sam Long, Jackson Laundry lub ktoś inny. Wiedziałem, że jestem przed wieloma zawodnikami. Kiedy wyszedłem z wody, usłyszałem nazwiska, których nigdy nie słyszałem. Wiedziałem, że jest dobrze.

Podczas biegu Sanders wiedział, że będzie mógł „odczytać rywali” po przy pierwszym nawrocie. Nie założył zegarka (na nadgarstku miał bransoletkę WHOOP), a swoją przewagę liczył za pomocą oddechów.

Używałem oddechów, aby zrozumieć, jaką mam przewagę nad rywalami. Powiedziałem sobie „jest dobrze, pracuj, pracuj!”. Byłem 6 oddechów przed Samem i około 75 nad kolejnym rywalem. Wiedziałem, że to będzie wyścig z Samem. Pomyślałem, że muszę biec tam mocno, bo jeśli mnie dogoni, to nie dam rady. Po kilkunastu kilometrach miałem minutę przewagi. Nie zwalniałem do samej mety.

„Wierz w siebie”

Przed sezonem wyścigów T100 pojawiały się komentarze, że Sanders nie wziął dzikiej karty, bo nie miałby większych szans w rywalizacji z czołowymi zawodnikami. „No Limit” mówi, że sam czuł zwątpienie, czy mógłby faktycznie wrócić do świetnej formy. Wyścig w Oceanside potwierdził, że jest to możliwe. Wiara w siebie się opłaciła.

To nie jest żadne mistrzostwo świata. To „tylko” Oceanside. Jestem jednak na dobrej drodze do najlepszej formy – mówi.

Sanders weźmie za miesiąc udział w wyścigu IRONMAN St. George. Później czeka go rywalizacja o slota na Konę w pierwszym wyścigu na pełnym dystansie w Lake Placid. Zawodnik pytany o to, czy będzie rywalizował o wysokie miejsce w klasyfikacji IRONMAN Pro Series mówi, że jeszcze nie wie, jak do tego podejść. Musiałby trzy razy wystartować na pełnym dystansie i dwa razy jeszcze przed Koną. Chciałby w sezonie wziąć udział w 4 wyścigach, ale to może nie wystarczyć na wysoką pozycję w generalce.

Na końcu zawodnik podziękował jeszcze za wsparcie wszystkim fanom. Ma nadzieję, że zrozumieją, że wytrwałość popłaca.

Jeśli czegoś chcesz i wierzysz w siebie, to pracuj nad tym codziennie. Jeśli nawet tego nie osiągniesz, to zostaniesz z wieloma lekcjami, które przydadzą ci się w życiu. Tak jest w moim przypadku. Robię to od 14 lat. Nawet jeżeli nie osiągnę tego, co marzę, to będę miał za sobą niesamowitą przygodę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,770ObserwującyObserwuj
19,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane