Kristian Blummenfelt: „Projekt Paryż zakończył się porażką”

Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu Kristian Blummenfelt zajął 12. miejsce. Dzisiaj mówi, że nie jest zadowolony z tego wyniku. Olimpijski projekt nie poszedł po jego myśli. Co zrobił źle?

ZOBACZ TEŻ: Od odrzuconego zgłoszenia do kadry po cztery mistrzostwa Polski w sezonie. Kim jest Maciej Bruździak?

Nie tak wyobrażał sobie ściganie w Paryżu Kristian Blummenfelt. Zawodnik chciał walczyć o najwyższe pozycje, ale podczas biegu nie dał rady rywalizować o czołowe pozycje. W filmie na swoim kanale mówi, że treningi zrobione w czasie sezonu wystarczyły na dystans Ironman, ale już nie na na medale na igrzyskach.

Zawiedziony biegiem

Blummenfelt ma wątpliwości głównie do części biegowej, w której nie miał tempa gwarantującego walkę o najwyższe pozycje. Pływanie i rower były lepsze, bo tam doskoczył do czołówki.

Na biegu nie byłem w pozycji do wygranej. Byłem wysoko podczas pływania i roweru, gdzie wszyscy jechali razem. Nie miałem jednak sił, aby rywalizować z najlepszymi podczas biegu. Jestem zawiedziony i czuję, że byłem tam tak daleko od czołówki, jak w Jokohamie i Cagliari (tam zajął odpowiednio 10. i 31. miejsce). Nie zrobiliśmy przez te 1,5 roku odpowiedniego treningu.

Ogólnie więc uznaje swój „Projekt Paryż 2024” za porażkę. Nazywa to szczerym, ale brutalnym wyznanie. Za gorsze miejsce nie odpowiadają starty na dystansie Ironman, ale decyzje treningowe.

Nie sądzę, aby tutaj była wina ścigania w Ironman w 2022 roku. Chcemy raczej być szczerzy ze sobą, decyzjami, które podjęliśmy, co do treningu i jak go wyważyliśmy w ostatnich 12 miesiącach, a tego zabrakło. Okazało się, że byłem w formie wystarczającej do Ironman, ale całość poszła trochę w złym kierunku – mówi.

To miała być tylko weryfikacja slota

„Blu” nie zdobył złotego medalu, a więc musiał zweryfikować swojego slota na Konę. Przed IRONMAN Frankfurt trenował zaledwie osiem dni. Dlatego nie wyobrażał sobie, że będzie tam w grze o czołowe miejsca. Chciał tylko ukończyć wyścig.

Zawodnik wyjaśnia, że na rowerze podczas zawodów we Frankfurcie panowały trudne warunki. Jechał spokojnie, mając w głowie, że chce przede wszystkim slota na Konę. W T2 zdał sobie sprawę, że jest w czołówce i traci 5 minut do lidera.

Norweg podkreśla, że biegło mu się zaskakująco dobrze. Po rowerze nie czuł zmęczenia w nogach. Zdecydował się na agresywne tempo. Pierwsze 10 km poszło nieźle. Problemy pojawiły się na 2. okrążeniu. Żołądek dał znać o sobie i musiał skorzystać z toalety. Nie stracił jednak prowadzenia. Później poradził sobie też z problemami z odżywianiem. Cały czas utrzymywał przewagę nad kolejnym zawodnikiem.

Ten wyścig zaskoczył mnie w kontekście tego, jak sobie poradziłem. Na mecie czułem fantastyczną atmosferę pierwszego zwycięstwa. Teraz czas zająć się Koną.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane