Imprezy duathlonowe nie należą do najpopularniejszych w naszym kraju. Nie wiem właściwie dlaczego? Jest to świetna forma przygotowania do sezonu triathlonowego. Więcej o pomyśle imprezy mogliście przeczytać w poprzednim felietonie – teraz chciałbym w kilku słowach opisać co stracili ci, którzy na imprezę nie przyjechali. Występowanie w roli organizatora i zawodnika ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwym minusem jest niedospanie, wynikające nie tyle z natłoku pracy, co przede wszystkim z nerwów – czy wszystko wyjdzie, czy nic się nie stanie itd. Zapewniam Was, że sensacje sałatki z cieciorką a’la Dowbor to nic w porównaniu z tym rodzajem stresu.
Dlatego też wyjeżdżając rano w dniu zawodów, kiedy zobaczyliśmy padający śnieg, byłem lekko przerażony. Na szczęście w ciągu dnia wypogodziło się i pomimo, że w trakcie części rowerowej padał zarówno deszcz jak i grad, to tę część organizacyjną można zaliczyć na plus. Bieg pierwszy – ok. 5km – to bieganie po rundzie (tam i z powrotem), po dość wymagającej pagórkowatej trasie. Jak wiadomo góreczki to to, co mkony lubią najbardziej – nie mogłem więc tego odmówić sobie jak i innym 79 zapisanym śmiałkom. Miłosz Sowiński wystrzelił jak z procy i wiedziałem, że jedynie na rowerze może będzie szansa go dognać bo miał szosówkę, a nie rower czasowy. No i udało się.
Część rowerowa (ok. 30km) poprowadzona drogą serwisową DK 16, przyznam, dała mocno w kość. Mocny wiatr i niby znajome podjazdy powodowały, że średnia moc 320 watów była odczuwalna jako większa. Ale mój trener Tomek Kowalski twierdzi, że rezerwy są… Zawody odbywały się przy ruchu otwartym na wahadle 7,5km. Zabezpieczeniem zajmowali się Policjanci oraz wolontariusze. Lekko zestresowani (bo pierwszy raz to robili) motocykliści rozpoczynający i zamykający wyścig musieli nieźle się natrudzić, żeby zapanować nad całym tłumem na rowerze. Drafting był dozwolony. Dozwolony, ale niekonieczny szczególnie, jeśli chciało się sprawdzić swoją obecną formę.
Bieg drugi (ok.7,5km) prowadził tą samą trasą co bieg I, więc ci co pocisnęli na rowerze, łatwo nie mieli. Podobnie jak w Roth zapomniałem zegarka ze strefy T2, ale widząc jak Miłosz przebiera nogami po wybiegnięciu ze strefy i tak mierzenie czasu nic by mi nie dało. Ale nie odpuszczałem. Bieg II wyszedł (pomiar ostatnich 3km) po 3:37. Dobry prognostyk przed sezonem chociaż nieźle dający w kość. Na szczęście na mecie czekał na wszystkich uczestników prawdopodobnie najpiękniejszy medal duatlonowy na świecie wyprodukowany przez Wojtka Buczka. I ciasto. Baaaardzo dużo różnych rodzajów ciast przygotowanych przez uczestników i kibiców. Po zawodach mieliśmy chyba jeszcze większe emocje – bieg dzieci. Co tam się działo! Ponieważ prowadziłem imprezę, czekam na relację uczestników tej części zawodów.
Cel jaki sobie ustaliłem na ten weekend, czyli zorganizować zawody koleżeńskie – bez napinki, ale dające możliwość „przetarcia buraka” chyba osiągnęliśmy. Nie byłoby to możliwe bez pomocy następującej gromady: mojej żony – Ewy, Daniela Godlewskiego, Karola Marciaka, Piotrka Bronakowskiego, Wojtka Suchego Suchowieckiego, Tomka Wiewiórskiego, Piotr Tuptasa, Arka Friedricha, Przemka Lisowskiego. Sponsorzy: Hotelowi AZZUN SPA, firmie ARTNEO, TAS-BIKE, SHE’s FIT, BARWA System, Chia Charge, Sklep Sportowy, Aras Consulting, Bawełna Motywacyjna, VTS Triathlon – dzięki wam konkurs z nagrodami trwał w nieskończoność! Za udzieloną pomoc dziękuję Marcinowi Waniewskiemu (szkoda, że od razu nie zapakowałeś stojaków rowerowych ze strefy zmian do swojego seata). Dla potomnych: zawody wygrali Miłosz Sowiński i Aleksandra Góralska. Najmłodszym uczestnikiem był Antoni Szpunar (16 lat), który wytrwał dzielnie do końca. Najstarszym Bogdan Kord, który ukończył zawody przed najmłodszym? Więcej wyników oraz zdjęcia na stronie www.niemaniemoge.pl
Na koniec chciałbym podziękować tajemniczej Martynie L, bez której pakiety startowe nie byłyby takie jakie były! Kasia, Tosia, Misia i wolontariusze z Nidzickiego Funduszu Lokalnego – szacun! Z Wami można organizować KAŻDĄ imprezę. I… do zobaczenia za rok (chyba)!
Maciek – jedynka się zgubiła :-))
Antek Szpunar ma prawie 16 lat ;-).
MKON – jak zwykle profi 🙂