„Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego lalalalalala lalalalala’.
Inaczej nie mogłem rozpocząć tego wpisu. W niedzielę pobawiłem się na całego i jak nigdy dotąd „balety’ były pierwszorzędne. Ale może po kolei.
Przyjechałem z ekipą wsparcia, którą tworzyli: Paula, Piotrek z Kasią i córą Kingą w sobotę o 12:00. Szybkie zakwaterowanie w sprawdzonym już miejscu. Zrozumiałym było wyjście w miasto w celu konsumpcji. W pierwszej restauracji wirtualna znajomość z Jakubem przechodzi do historii- nareszcie spotykamy się :). Chłopki czekają na makaronik, a my idziemy na dalsze poszukiwania gdyż jestem zwolennikiem pizzy, a tamtejsza mnie wizualnie nie zachęciła ;). po burzliwych poszukiwaniach ostatecznie trafimy do lokalu, który odwiedziliśmy dwa lata temu w związku z moim tri debiutem- cóż historia lubi się powtarzać….
Teraz trochę na skróty, żeby nie zanudzać- odbiór pakietu- sprawnie tak jak powinno być- około 19:30 wstawienie roweru do strefy, spotkanie z Kubą i odprawa. Ciekawostką jest to, że to pierwsza odprawa w jakiej uczestniczę od rozpoczęcia przygody z tri ;). Orgi wyjaśniają wszystko jasno i zwięźle. Mój nie pokój budzi strefa zmian i nowość na zawodach (jak dla mnie) czyli worki na rzeczy do przebrania….Powrót na kwaterę, ostatnie przygotowanie i okazuję się, że dobija już 24:00.
Niedziela:
Pobudka 4:00, śniadanie, kawa, izotonik do bidonów i czas zaczynać „zabawę’….idę tylko z Paulą, reszta niech się wyśpi 😉
Szybka wizyta w strefie, są znajomi- Arek, Marek, Bartek robi mi się trochę raźniej, bo normalnie sram po gaciach na samą myśl co mnie za chwilę czeka chociaż na zewnątrz staram się zachować spokój.
CUDA WIANKI NA KIJU czyli zawody:
pływanie: start chwilkę po 6:00, temperatura wody miód, malina, widoczność- znośna. Pierwsze dwie pętle idą elegancko, „cyrk’ zaczyna się na trzeciej, a mianowicie cholernie mocny skurcz w lewą łydkę. Postój, rozciągnięcie, chwila żabką i powrót do kraula….w głowie zaczyna się robić niezły bajzel….reszta pływania to walka o przetrwanie…ku@!#!, żeby wyjść z wody….płynę zachowawczo, walka myśli, walka z skurczem, który się cały czas czai trwają wieki. Nareszcie wyście, myślę, że czas masakra po tym co się stało, ale ku mojemu zdziwieniu garmin pokazuje 1:31 czyli dupy nie urywa, ale w moim tempie 🙂
T1- czyli slow motion- 11:23 min., a po co się spieszyć 5 min. w tą czy w tamą nie miało dla mnie znaczenia. Przebieram się w suche rzeczy, kompresy na łydki, itd… worek na wieszaczek i hej przygodo !!!
Rower: 3 pierwsze pętle były spoczko, a od czwartej zaczęły się schody i to dość strome…nie mogłem się położyć na kierownicy. Ból od zewnętrzej strony prawej stopy, przez łydkę, kolano i prawy poślad. Nic nie pomagało, zmiana pozycji na siodełku, rozmasowywanie, rozciąganie- kompletna katastrofa. Trzy pętle w pozycji normalnej albo trzymałem się podłokietników inaczej się nie dało. Zefirek, który sobie chulał po okolicznych polach nie ułatwiał mi życia. Szukając jakiś pozytywów w tej chorej sytuacji to delektowałem się nowymi rekordami życiowymi w przejechanym dystansie czyli od 104 km udało się ich nazbierać, aż 76 !!! I tak oto ze zrytą psychą doszczętnie 6 pętlami, bólem i bzdurnymi myślami do potęgi n-tej dotarłem po 6:34:36 h do T2. Później dowiedziałem się, że nie wyglądałem najlepiej na rowerze ;).
T2 trochę lepiej bo „tylko’ 5:53 min.- uuu panie idziesz jak przeciąg- pomyślałem nawet 🙂
W przy wybiegu kibicuje mi Paula, a raczej pyta rezygnuję ?!!- moja odpowiedź mogła być tylko jedna: dopiero teraz się zabawa zaczyna.
Bieg- czyli z cyklu „ożesz durny ty Plati jesteś niesamowicie’. Dwie pierwsze pętle bez fajerwerków, ale też bez cierpienia. Natomiast od 14 km horror jakiś…kolana powiedziały mi, żebym sobie dalej biegł z tym swoim mózgiem, bo one to już nie zamierzają. Żadne pertraktacje nie pomagały. Bolały i już. A ten ból był taki, że już wszystko przeszkadzało, nawet lekkie dotknięcie bolało….a tu jeszcze tyle km do pokonania. W tym moim cierpieniu pojawił się Kuba, który miał własne problemy, które zapewne opisze. W takim doborowym towarzystwie nie pozostało nic innego jak walczyć. Nie mogę też nie wspomnieć o spotkaniu na pierwszej mojej pętli z Sebastianem, o piąteczce z Grzegorzem takie drobne gesty, ale radowały i dodawały otuchy.
Ale najbardziej motywacyjnie zadziałała moja Paula. Cóż Krzyżacy to musieli się w grobach poprzekręcać, a zamek drżał w posadach jak słyszeli jej doping. A ja słysząc to pomimo braku jakiejkolwiek ochoty musiałem spinać poślady i biec….- przecież nie przyjechałeś tu na spacerek !!!!- usłyszałem ;).
Ostatnia pętla to już samotna walka, co więcej, nie wiedzieć czemu postanowiłem całą przebiec (marsz tylko na punktach). Kuba dzięki za pomoc- zadziałało ;).
Finish to zupełnie inny świat….brak mi słów, żeby to opisać….na mecie czekała Paula, a ja zamiast usłyszeć imię i nazwisko, usłyszałem P L A T I !!!! Po prostu mistrzostwo świata !!!!
Tak oto po 13:35:03 h zostałem Ironem !!!
No oczywiście żeby było jeszcze mało emocji to na mecie czekali na mnie znajomi: Bartek, Piotrek i Kasia z Kingą, Rafał i Basia z Igorem, Arek i Asia, a do tego Sebastian za co dziękuję, że Ci się chciało….a najbardziej mi kopara opadła jak Paulina powiedziała, że czeka też na mnie Janusz z żoną, który czyta mojego blooga. Normalnie byłem tak oszołomiony, że nawet nie zamieniłem kilku słów poza tym, że powiedziałem, że mi bardzo miło. Następnym razem obiecuję nadrobię to :)))))
Chcę podziękować jeszcze raz mojej żonie, bo to ona jest z żelaza, że wytrzymuje te moje super pomysły. To dzięki Tobie te marzenia się spełniają…..
Cholercia, ale rozpisałem się….na koniec tylko jedno: nikomu nic nie udowadniałem !!! zrobiłem to bo tak chciałem i tak czułem. Za krytykę dziękuję, bo czasami wyciągałem z niej wnioski… :)))))) a, że mam 34 lata i robiłem to 13:35 h, kto mi zabroni….to jest piękno triathlonu, każdy idzie własną drogą i tylko od nas zależy jak to będzie wyglądało, ale na pewno WARTO !!!!!
System rozwalony…..czas na kolejne wyzwania….jakie? A któż to wie……..
Plati…na pocieszenie ci powiem ze jeśli ból był na rowerze ale ustąpił i dałes rade biec to najprawdopodobniej nie doszło do ciasnoty kanału kręgowego bo chyba to Marcin ma na myśli. Objawy neurologiczne nie mijają tak szybko. Takie bóle sa najcześciej spowodowane zablokowaniem stawu krzyżowo- biodrowego albo zwykły ból miesniowy miesni przykregosłupowych. Ale oczywiscie na 100% trzeba to wyjasnić. Pewnie musisz zrobić Rezonan magnetyczny bo RTG to za mało do takiej diagnostyki.:):). Nie wiem skad jestes ale moze moge ci polecic jakiegos znajomego ortopede::)
hahaha to fakt prowokujesz ;))) poważnie nie oleję tego….nie mam zamiaru stracić następnego sezonu, w końcu trzeba pokazać na co mnie stać 😛 dzięki 😀
Plati, Marcinie, to tylko z troski o Twoje zdrowie, zebys mogl sie cieszyc tym wariactwem dluzej. A zeby Ci nie przyszlo zbagatelizowac problemu to czujac u Ciebie choc cien watpliwosci wole napisac ostrzej, nawet troche Cie 'pobudzic’, wyzwolic jakies emocje (Arek wie cos o tym;) bo wtedy wiem, ze nie przejdziesz nad tym obojetnie;))) I nawet wole napisac 'slaby’ tekst za cene osiagniecia efektu:) Taki prowokator ze mnie;)))
oj Marcinie czy napisałem, że neguję Twoją diagnozę (radę), stwierdziłem tylko, że jestem zaskoczony :P-przyjrzę się= zajmę się tym 😉 poza tym nie rozumiem co ma ukończenie irona do 'wiem lepiej’ ?!?!- słabe to jakieś takie. cenię sobie Wasze rady i często i gęsto je uwzględniam w tym co robię :). Oczywiście mam inne podejście do całego tego wariactwa tri no, ale to 'oczywista oczywistość’ 😀 Peace & Love & R’n’R !!!
Plati nigdy niczego nie neguje…po prostu idzie swoją drogą:):):):). Powodzenia i pamietaj że Ci z żelaza tez musza sie czasami przebadać:):):):).
Wielkie gratulacje Szanowny Panie!!! rewelacja i czuć tę atmosferę IM … qrcze może kiedyś!!! Jeszcze raz gratule!!!
Plati, jak rozumiem negujesz postawiona diagnoze, masz prawo, w mysl zasady ja i tak wiem lepiej, w koncu ukonczylem pelny dystans trenujac po swojemu to lekarza tez nie potrzebuje poradze sobie sam;))) Jeszcze raz powtorze to byly objawy rwy a fakt, ze pomagala zmiana pozycji na rowerze, tzn. zmiana ulozenia kregoslupa powinna dac Ci do myslenia. Ale fantazja, fantazja pal licho kregoslup, wazne, zeby sie bawic bawic na calego lalalala… ;))) Przyjrzyj sie, przyjrzyj.
dziękuję Wszystkim za miłe słowa :))) Kacper luzik wiem, że się o mnie troszczyliście :))) nic nie ściemniam zrobiłem to przy takim treningu jak opisywałem 😉 życie rodzinne nie ucierpiało, życie towarzyski nie ucierpiało, bo trenowałem…. ten start miał być takim punktem odniesienia i tak się stało… co do kręgosłupa nie brałem go pod uwagę, ale miałem kiedyś rwę i jakoś nie wyobrażam sobie możliwości przebiegnięcia z nią 1 km, a co dopiero tylu 😉 a przyjrzę się temu uważniej… w czasie drogi powrotnej myślałem, że będę 2 tyg. do siebie dochodził, a dzisiaj nic nie boli :)))) mimo wszystko dostałem przykaz, żeby nic nie robić przez miesiąc i do końca roku na pewno już nie startować w niczym i tym razem się posłucham- może 😀 ksywa Plati związana jest z podwórkową piłką nożną 😉
Gratuluję! Jesteś moim idolem;)
Arku wpis właśnie się pojawił 🙂
Plati, Ty Kozaku, jeszcze jedno…. Jakoś, nie wiem czy kurtuazyjnie omijasz kwestie dotyczącą samej organizacji… Wal śmiało co Ci leży na wątrobie, co można byłoby poprawić itd. To nie o to chodzi aby dokopać org, pewnie sam jest zainteresowany podnoszeniem standardów także dla dobra tych wszystkich, którzy chcieliby się tam sprawdzić…. Kuba obiecał mi osobny wpis na ten temat….
Ładnie! I bardzo fajne zdjęcie! Jestem ciekaw jak Twoje zdrowie po Ironie. Napisz czy ból był chwilowy a chwała pozostanie wieczna?? 🙂
Plati ! Zaskoczyles mnie tym czasem ! Sadzilem ze bedzie to okolo 15h. Gratulacje !!!! Przy prawidlowym treningu zejdziwsz smialo ponizej 12h . Powodzenia !!!
No Plati, Ty nasz Enfant Terrible. Gratuluje! Udowodniłeś, że można zrobić pełny dystans na dużych objętościach w saunie i na zajęciach jogi. Albo jesteś Mistrzem Ściemy, jak pisał Boguś. Jeszcze raz gratuluje!
Gratulacje Plati!! Ironmanie!!! :-)) i tak jak pisze Marcin Stajszczyk, czas na kręgosłup! Nie bagatelizuj tego. Nie wiem ile czasu poświęcasz na core stability i siłę w ogóle, ale u mnie wyeliminowało to całkowicie kłopoty z kręgosłupem. Pisaliśmy o tym z profesorem w artykule: http://akademiatriathlonu.pl/kontuzje/zdrowie/kontuzje/1731-kregoslup-ledzwiowy-to-musisz-wiedziec od tamtego czasu nie mam ŻADNYCH problemów. Core stability średnio 3 razy w tyg, ale kiedy czytam zachodnią literaturę tri, to ostatnio spotkałem się nawet z zaleceniem 6xtyg!!!
Gratulacje. Pięknie! Pozdrawiam.
Kurka teraz się przyjrzałem dokładnie i widzę na zdjęciu moją rzecz 🙂 A tak na serio piękna chwila, żona która dopingowała przez cały czas, była najgłośniejsza ze wszystkich na zamku, czeka na mecie aby przytulić męża po prostu wzruszające. Piękną pamiątkę będziecie mieli no i ten czas w tle, Karol zrobił kawał dobrej roboty zresztą Ty Plati oraz Twoja ekipa również.
Tak jak pisałem teraz czas na diagnostykę kręgosłupa Plati i podjęcie działań leczniczych/profilaktycznych Nie zaniedbaj tego w euforii ukończenia:) I jeszcze ważna sprawa, to, że Plati ukończył IM trenując zdecydowanie mniej to fajnie ale nic nie wnosi do wiedzy o trenowaniu choć część osób chciałaby z tego jakieś szersze wnioski wyciągać;) Wszystko kwestia czasu w jakim się kończy choć u Platiego mogło się i tak skończyć gorzej z powodu kręgosłupa więc miał szczęście:) Analogicznie nie można mówić (choć palacze tak często mówią;), że palenie nie szkodzi bo znają dziadka, który ćmi od 15 r.ż. a teraz ma 95 i żyje;))) A co do czasu na mecie to pozwolę sobie zacytować mojego motywatora MKon’a, który najpierw mnie pochwalił za bardzo dobry debiut… a potem mi napisał, że czas 12.22 to jest dobry dla 60-letnich kobiet więc mam się brać do roboty:) A ja mam 44… a nie 34;))))
I o to chodziło Plati. Gratulacje 🙂
W związku z krytyką poczułem się wywołany 🙂 do tablicy. Krytyczne słowa i 'opiery’ wynikały z mojej troski o twój stan zdrowia… Nie sztuka porwać wszystkie stawy ścięgna i mięśnie byle tylko ukończyć …. a później przeżywać 6 miesięczną rehabilitacje :-(. To ma być fun… Ale jestem szczęśliwy że ukończyłeś …. Panie Iron … Dajesz dużo pozytywnej energii startującym…
Marzenia sie spelniaja!:)))Brawo Plati!
Gratulacje i szacun. Szkoda, że nie wiedziałem o Twoim starcie w Malborku, napewno mijaliśmy się na trasie. Chętnie poznałbym Ciebie osobiście, a nie tylko na blogu i Endomondo. Jeszcze raz szacun i nie pozostaje mi nic innego jak iść w Twoje ślady w przyszłym roku, choć dystans mnie przeraża.
Plati Ty wariacie sorry że nie czekalem na mecie akurat udało mi się wbić na masaż. Zresztą jak ta cała adrenalina ze mnie zeszła to ponownie byłem jakby w innym świecie. Raz jeszcze dzięki za bieg no i ekipie za doping. Do zobaczenia
Niesamowite! A ja tak sobie myślę, że Ty, Plati, ostro trenowałaś, tylko tak ściemniałeś, że się obijasz ;-). Znamy przecież takie przypadki, że co niektórzy przygotowują się do Ironmana nie mówiąc prawie o tym nikomu, nawet własnej żonie. Pewnie Twojego garmina czy inne endomondo dałeś Pauli, która tylko markowała Twoje treningi. Wykiwałeś nas wszystkich ;-). A tak właściwe, to skąd pochodzi ksywka PLATI? Masz ułańską fantazję a przy tym niezłe jaja 🙂
Plati, TY IRONMA’NIE !!! 🙂 Szacuneczek.
Jeszcze raz GRATULUJE!!!! warto było czekać te pare godzin aby Wam kibicować!!!
GRATULACJE!!
Plati dla mnie to Ty jesteś 'man of the year’. Ja bym złamanego grosza na Ciebie nie postawił. Po tych wszystkich relacjach, opisach, komentarzach… A Ty dziś jesteś Żelazny i nikt Ci tego nie zabierze. BRAWO !!!
Napiszę krótko..lubię to:)
Dobre! Ubawilem się! Zgadzam sie z Twoją tezą o pieknie tri powiazanej z indywidualną drogą. Zagrales nam na nosie i udowodniles, że można! Wstapiles się do elitarnego grona Żelaznych! Szacun!!!
Hej…gratulacje, juz po Gdyni wiedziałem ze z Ciebie twardziel….no cóz na pewno złamałes schematy. Pokazałeś ze nie trzeba setek godzin treningu zeby zrealizować marzenie. Nasz szczescie bez kontuzji. Naprawde serdeczne gratulacje….ale wszystkim ktorzy też chcieliby spróbować iść na skróty daje pod rozwage ze czesto bywa to niebezpieczna i kontuzjogenna droga! PLATI..jeszcze raz wielki szacun:):)!!!!!!!
Gratulacje! Jak zobaczylem Twoj czas po rowrze (kibicowalem online:) to nie wierzylem, ze uda Ci sie ukonczyc ponizej 14h, takze milo mnie zaskoczyles walecznoscia:) ten bol, ktory opisales w kierunku od stopy do posladka to akurta powstawal w odwrotnym kierunku czyli od posladka do do stopy a tak naprawde powstawal w kregoslupie, to wyglada na klasyczna rwe kulszowa i dlatego zadne masowanie stopy czy innej czesci konczyny nic nie dawalo, zwroc uwage na swoj kregoslup w najblizszym czasie. Oczywiscie Twoje cierpienia podczas startu maja swoja geneze ale to przeciez wiesz;)))