Ostatnio głośno jest za sprawą przygody Maćka Dowbora. W mojej głowie rodzi się teoria, że źródłem wszelkiego zła jest …..? Tadam!!! – benzyna!!!
Dziś w ramach regeneracyjnego treningu przed Tri w Gołdapi, wskoczyłem do mego kochanego Kisajna (dla niewtajemniczonych – jezioro w komleksie Wielkich Jezior Mazurskich – wielkie jak cholera). Piękna pogda, zero fali, krystalicznie czysta woda – żyć nie umierać, po prostu raj na ziemi. I ? I Cymbał zrodził się ze benzyny. Jakiś facet na skuterze mając kilka tysięcy hektarów dla siebie, uparł się chyba, aby mnie straszyć, drażnić hałasem i uniemożliwiać pływanie robiąc falę. Oczywiście biorąc pod uwagę, że on miał skuter, ja natomiast tylko bojkę, nie wykazałem się odwagą Maćka.
I tak właśnie zrodziła się refleksja, że to benzyna rodzi Cymbałów. Rozważając zachowanie wobec MD i wobec mojej skromnej osoby, uświadomiłem sobie, że wielu na pozór spokojnych ludzi (poziom wykształcenia nie ma większego znaczenia) dosiadając urzędzenia wyposażonego w silnik spalinowy, zmienia się w dzikie zwierze. Smutne i przygnębiające.
Dużo w tym racji, mój wpis raczej należy traktować z przymrużeniem oka, bo uogólnianie i wrzucanie do jednego worka to zło w czystej postaci – co do ścieżek rowerowych to ja dziękuję, wolę drogę z samochodami – projektanci nawet w najbardziej fantasmagorycznych snach nie przewidzieli, że ktoś może jechać na kołach co mają 10 Bar w oponach i do tego z prędkością powyżej 30 km/h
Sprawa nie jest tak prosta chyba niestety 🙂 Niech pierwszy rzuci kamień ten któremu nigdy nie zdarzyło się iść po czerwonej kostce brukowej zarezerwowanej dla rowerów, ten co na rowerze nigdy nie pojechał po chodniku, czy ten co nie irytował się nie mogąc samochodem wyprzedzić rowerzysty. Wszyscy czasem nie myślimy i nic na to nie poradzimy. Może facet na skuterze uznał, że będziesz się czuł bezpieczniej, a może zwyczajnie nie pomyślał. I tak na marginesie – kierowcy samochodów traktują rowerzystów coraz lepiej – w ciągu ostatnich 5 lat zmiana jest gigantyczna. Ja codziennie dojeżdżam do pracy na rowerze – z podmiejskiej wiochy do centrum Warszawy i przez te 5-7 lat zmiana na prawdę jest duża. Do tego stopnia, że wolę jeździć wśród samochodów, zamiast na ścieżce rowerowej gdzie debile na Veturilo bujają się od lewej do prawej lub nie ogarniają innych podstawowych spraw i praw. Bardziej się boje jechać scieżką rowerową niż ulicą. Maćkowi musiał się trafić ktoś wyjątkowy, komu za pewne dałbym w ryj, a potem uciekał szybko i daleko:)