To miał być mój kolejny, trzeci tri sezon. Plany szumne – Miałem złamać 2h15m na dystansie olimpijskim. I stanąć gdzieś na pudle w swojej kategorii w tejże formule. Przygotowania szły zgodnie z planem. Wybiegania kilkunastokilometrowe pokonywałem z lekkością i przyjemnością.
Jednak w styczniu okazało się, że będę musiał poddać się operacji. Zdiagnozowano u mnie guz na IV lewym żebrze. W biopsji stwierdzono komórki nowotworowe. 3 lutego. Zabieg – usunięcie fragmentu żebra wraz z otaczającymi tkankami. Wynik badania histopatologicznego jeszcze bardziej podciął mi skrzydła – chrzęstniakomięsak.
Dobrze, że miałem plany triathlonowe. To mnie motywowało. Ułożyłem sobie plan rehabilitacji. Trochę bardziej agresywny niż życzyłby sobie lekarz. Początkowo to było tylko ruszanie lewym ramieniem, żeby odzyskać ruchomość, później kilkanaście minut trenażera i przysiady. Koniec lutego – pierwszy trucht po pokoju.
Początek marca pierwsze rekreacyjno-rehabilitacyjne baseny. Wciąż brakowało pełnego zakresu ruchu. Pod koniec marca. pokonywałem już dystanse, które można nazwać treningowymi, wciąż jednak na niskiej intensywności. Najmniejsze straty kondycyjne miałem na rowerze, największe na bieganiu.
Kwiecień to pierwsze interwały i coraz większa intensywność.
Maj – pierwsze testy. 10 km w Skawinie. Kompletnie nie wiedziałem w jakiej dyspozycji jestem. Przed sezonem zaplanowana była życiówka. Teraz jednak zacząłem tempem z poprzedniego roku – 4:20. Niestety weryfikacja przyszła po 4km. Przytkało mnie. Odpuściłem. Do mety dotarłem Galloweyem. Potwornie zmęczony. Dowiedziałem się, że z formą kiepsko. Koniec maja pierwszy tri w Pszczynie. Sprint. Jak jakiś uczniak dałem się wyprać w pralce. Za to pięknie pojechałem rower. Średnia ok 38km/h. Bieganie niestety do bani. Brak kondycji. 26 miejsce.
Ostatni test to Gliwice. Tu pięknie rozegrałem pływanie i wyszedłem w czołówce (11sty). Jednak rower słabiej. Nie zdążyłem do pierwszej grupy. No i musiałem dać się dogonić innym. Bieg znów fatalnie. Tempo 4:33. Miejsce 32.
Teraz czas na główne starty pierwszej części sezonu – Przykona i Frydman. Przed sezonem po cichu liczyłem na pudło w kategorii. Teraz boję się tak długiego dystansu.
Po co ten wpis:
1) Badamy się. Nie lekceważymy zgrubień i guzków. Mój guz był mały. Rokowania mam lepsze niż gorsze.
2) Nie załamujemy się i ciśniemy dalej.
3) Nie obijamy się. Moja sytuacja pokazuje jak brutalne konsekwencje ma przerwa w treningach. Nie wybiegane kilometry w okresie przygotowawczym „wychodzą’ w sezonie. Rok temu biegałem po ok 4:10 na 5km w ujęciu triathlonowym. Teraz wlokę się po 4:30.
Trzymajmy się ramy, to się nie posramy!
Życzę szybkiego i trwałego powrotu do zdrowia oraz skopania kolejnych tyłków 🙂 'Trzymajmy się ramy, to się nie posramy!’ muszę to koniecznie zapamiętać ;P pozdrowienia i jeszcze raz dużo zdrówka życzę 🙂
Profesor miał rację mówiąc: 'Przyjdzie! Poczekaj!. Albinp też miał rację mówiąc o kopaniu tyłków w tempie 4:30. I Janusz też miał rację, że będę szybszy. 🙂 ale o tym w następnym wpisie. Marcin – dzięki za info o CRP.
Mateusz jednocześnie mi przykro, że musiałeś przez to przejść i się mega cieszę, że szybko dałeś sobie z tym radę. Prawdziwy ironman! Teraz będziesz tylko szybszy.
Mateusz, pozbyłeś się 'gada’ i tego się trzymaj, pozytywne myślenie i ilość tyłków do skopania pozwolą Ci się uporać z chorobą:)) A propos CRP to nie zawracaj sobie głowy, to jest niespecyficzny marker zapalenia i może być wysoki w setkach chorób w tym nowotworowych ale nic z tego nie wynika i z hamowania aktywności zapalnej w chorobach nowotworowych też nic nie wynika; a u wytrenowanego zawodnika bieg w tempie 4.30 wcale nie musi się wiązać ze wzrostem CRP szczególnie na 10 km. Pozdr.
Zaraz tam nie skopię… Trzymam kciuki, żebyś jednak skopał. Nawet 'wlokąc się’ po 4:30 😉
Drogi Andrzeju, Bicie życiówek w triathlonie może nie być najlepszą terapią na osób chorych. Ja guza już nie mam. Został usunięty. Bicie życiówek za to może być doskonałą psychoterapią! Triathlon jest dla spełnieniem marzeń z dzieciństwa i obecną pasją. Póki mogę i mnie cieszy będę to robił. Nie robię treningów po 4:30 tylko po 3:55. 🙂 Nie obżeram się węglami. 🙂 Twoje informacje na temat zapalenia są prawdopodobnie tylko spekulacjami, dopóki nie zostaną udowodnione. Są spekulacjami również ze względu na uogólnienie. Każdy nowotwór to w zasadzie inna choroba. Mamy ich kilkaset rodzajów. Chyba. Chondrosarcoma jest dość tajemniczy, bo rzadki. Nie wiemy, co go powoduje i co mu sprzyja. Nie ma swoich markerów. Ma niski metabolizm, więc trudny do wykrycia w badaniu PET. U mnie guz był już 3 lata temu, kiedy nie uprawiałem triathlonu. Jak sobie przeglądałem wstecznie starą TK to on już tam był. Tylko był mniejszy. Diagnosta go przeoczył niestety. A z tym CRP mnie zaintrygowałeś. Wprawdzie nie zarzynam swojego organizmu jak profesjonalni maratończycy czy triathloniści, ale sobie kiedyś sprawdzę. Pozdrawiam serdecznie!
Nie jestem pewien, czy bicie życiówek w triathlonie to najlepsza terapia na tego typu dolegliwości. Z tego co wiem, wszelkiego rodzaju nowotworom sprzyja wysoki poziom 'inflamation’ (czyli zapalenia?) w organizmie, a ostry trening i konieczność pakowania w siebie ostro węglowodanów może sprzyjać tej 'inflamation’. Dobrym miernikiem 'inflamation’ może być CRP. 'Inflamation’, jeśli oczywiście w ogóle ma miejsce, można skutecznie obniżyc na wiele sposobów, ale chyba raczej nie treningami po 4:30:-) Gdzieś kiedyś nawet czytałem, że CRP wielu maratończyków wybija dziure w suficie. Warto to sprawdzić u siebie, bo każdy człowiek ma metabolizm nieco inny. Sęk w tym, że ruch pomaga na wszystko i wszystkim, ale w umiarze, jak się idzie po bandzie, nie wszystkim to sprzyja.
Dzięki za wsparcie! Z tempem to piszę jak to jest u mnie. Wiem, że inni biegają innym tempem. W AT są tacy, co wloką się 4:10 na 10km 🙂 I spokojnie… Nie do dociskam nic na siłę. Wszystko zgodnie z fizjologią gojenia się tkanek.
Jeszcze skopiesz wiele tylkow!!!!! Po operacji, rehabilitacji, przerwie treningowej wyniki sa super! Wszystko przyjdzie! Poczekaj:) Ps. 4.30… :)))
Fingers Crossed!!!
Mateuszu, po pierwsze zdrowia, po drugie Tomasz ma rację, Ty się wleczesz a inni dali by się pokroić żeby tak biegać, tak więc nie jest aż tak źle, tym bardziej, że rokowania są dobre. Szybkiego powrotu do wymarzonej sprawności
Życzę powrotu do zdrowia i pełnej sprawności. Wiem że to psychologia ale dociskanie organizmu na siłę w takim stanie to nie wychodzi mi na dobry pomysł. Wlokę się po 4.30 ? Wielu by tak chciało się wlec.
Zdrówka i cierpliwości
Cały ten tri i walka o pudło to Pikuś w porównaniu z tą, którą musiałeś stoczyć! Wracaj do zdrowia a wyniki przyjdą z czasem….