Uczestnicy Hardej Suki mogą być pewni jednego – warunki będą trudne. Również w tym roku tatrzańska pogoda dała popalić zawodnikom. Organizatorzy w czasie wyścigu musieli kierować ich alternatywnymi trasami!
ZOBACZ TEŻ: Dziewczyna z papierami na ściganie. Kim jest Marta Łagownik?
Rok temu burzowa pogoda sprawiła, że zawodników wyciągano z wody. W tym roku piorunami trzaskało w dalszej części rywalizacji, przez co organizatorzy musieli reagować i kierowali zawodników w bezpieczniejsze miejsca na trasy alternatywne. Co działo się podczas tegorocznej edycji?
Łukasz Bunsch i Izabela Żmuda najszybsi
Harda Suka rozpoczyna się pływaniem na dystansie 5 kilometrów w kierunku Namestova. Później zawodników czeka około 240 km na rowerze, a na końcu bieg 60 kilometrów. Wszyscy mają ograniczone wsparcie supportów, ale sami pokonują przecież morderczy dystans, który obfituje w wymagające przewyższenia.
Najszybszy na mecie był Łukasz Bunsch, który całą trasę pokonał w 20 godzin i 46 minut. Pośród kobiet zwyciężyła Izabela Żmuda, a jej czas to 29 godzin i 32 minuty.
Gdy przepłyniesz 5 km, przejedziesz na rowerze 236 km dookoła Tatr i przebiegniesz 61 km przez Tatry, a micha dalej Ci się cieszy, bo właśnie wygrałeś Hardą Sukę. 5 lat mi to zajęło, od kiedy wpadłem na ten niemądry pomysł – podsumował zwycięzca.
Dodajmy, że Bunsch rok po roku poprawiał swoje wyniki w Hardej. W poprzednich dwóch edycjach zajmował odpowiednio 3. oraz 2. miejsce. Było to więc niezwykle satysfakcjonujące zwycięstwo, za które podziękował całej wspierającej go ekipie.
W tegorocznej edycji wystartowało 47 uczestników. Z tej grupy 13 osób nie dotartło do mety. Poniższa klasyfikacja uwzględnia zmiany trasy wprowadzane na bieżące przez organizatorów. Ze względu na pogodę musieli interweniować i kierowali zawodników alternatywnymi drogami.
„Harda Ty Suko”
Marcin Fabiszewski wspomniał w mediach społecznościowych, że zawody były tak wyczerpującym i satysfakcjonującym przeżyciem, że trudno jest nawet wszystko odpowiednio opisać. Są w to w dużym skrócie „bomby, kryzysy, emocje i walka na całego”.
– Wychodzę na bieg 62km, lekko podmęczony, może już nawet lekko odwodniony. Jakoś w nocy ciało mało chciało, ciekawe czemu. Ale support do schroniska w Chochołowskiej uzupełnia płyny i lecimy w Zachodnie Tatry (…) Po wejściu do Ornaka czuję, że bombię, a mamy dopiero 28 km. Ekipa wciska we mnie cole, zupę, cole i zupę i cole, tankuje i toaleta i wypchnięty przez nich lecę dalej… Wychodzę na trasę alternatywną (burze nacierają, lecimy dłużej ale pod szczytami) – opisuje Fabiszewski.
Zawodnik dodał, że na mecie nie czuł irytacji tym, że nie zdołał zwyciężyć i poprawić rekordu trasy. Był zadowolony, a górska rywalizacja sprawiła, że dowiedział się sporo o sobie. Można zakładać, że będzie chciał wrócić i policzyć się z Hardą.
Jednym z uczestników zawodów był również Bartosz Ława (były piłkarz między innymi Pogoni Szczecin). Zakończył rywalizację na 8. miejscu z czasem 24 godziny i 22 minuty. Podkreślał później, że przygotowywał się do zawodów przez 5 miesięcy. Absolutnie nie żałuje swojej decyzji i jak na debiut poradził sobie świetnie.
– Po 2 h 22 m wyszedłem z wody, przepływając 5033 m (wręcz idealnie). Wiedziałem, że będzie dobrze! Trasa rowerowa bez większych przygód. 16 podjazdów, w tym jeden z ostatnich 10 km. Support spisał się kapitalnie. Z powodu bardzo złych warunków atmosferycznych, na trasę biegową ruszyliśmy niestety trasą alternatywną! Przez co nie mogłem rywalizować już z całą czołówką zawodów. Na mecie zameldowałem się jako Ósmy zawodnik z czasem 24 h 22 min – napisał.