Złamany kręgosłup nie przeszkodził 81-latkowi w triathlonie. Kim jet Henryk Michałowski?

Amerykanie mają Madonnę Buder, a my mamy Henryka Michałowskiego. Triathlonista, który zainteresował się sportem kilkanaście lat temu, będąc na emeryturze, jest przykładem niesamowitego samozaparcia. W występach na zawodach nie przeszkadza mu wiek, a także fakt, że w zeszłym roku złamał kręgosłup!

Jak to się wszystko zaczęło?

Henryk Michałowski urodził się w 1941 roku. Podkreśla, że nie wierzy, że już dawno przekroczył 80 lat. Swoją przygodę z triathlonem rozpoczął bardzo późno, bo na emeryturze. Co sprawiło, że postawił na ruch, kiedy większość osób swój czas spędza wygodnie w hotelu? Namówiła go rodzina.

W rozmowie z portalem Stefczyk Michałowski mówi, że zainteresował się bieganiem dość przypadkowo. Jego córka stwierdziła, że powinien poprawić kondycję. Syn mówi, że miał nadwagę i zawsze pracował przy biurku.

Zaplanowaliśmy z rodziną wyjazd w góry. Córka powiedziała, że trzeba poprawić kondycję, więc zapisałem się do klubu. Na początku zacząłem spokojnie na bieżni od przebiegnięcia kilkuset metrów. Potem spotkałem grono wspaniałych ludzi. Poznałem grupę biegową, zacząłem z nimi trenować – opowiada.

Wkrótce spotkał się z trenerami, którzy przygotowywali zawodników do maratonu. Ci wręczyli mu kartę do rejestracji. Po roku treningów zdecydował się wystartować i uzyskał całkiem niezły wynik. Po pewnym czasie bieganie zaczęło mu się jednak trochę nudzić. W rozmowie z „Dzień dobry TVN” jego kolega Jan Dekert mówi, że postanowili zacząć startować w triathlonach. Teraz razem pływają i jeżdżą na rowerze.

Pierwszy raz w triathlonie wystartował w Lusowie. Było to w 2013 roku. Parę miesięcy później ścigał się w JBL Triathlon Poznań. W zeszłym roku był jedynym zawodnikiem tej imprezy, który startował w kategorii 80+. Kilkadziesiąt kilometrów trasy ukończył w czasie 3 godzin 50 minut oraz 48 sekund. Czas nie miał tutaj takiego znaczenia, bo swoim udziałem dał przykład innym zawodnikom, że można startować, a wiek to tylko liczba.

W tym roku został ambasadorem imprez Ciech Tri Tour. Cieszy go ta rola, bo uwielbia promować sport pośród osób w swoim wieku. – Brałem udział w wielu sportowych imprezach, ale pierwszy raz będę uczestniczyć w roli ambasadora. Szkoda tylko, że to z racji bycia najstarszym, a nie najszybszym – mówił.

ZOBACZ TEŻ: Madonna Buder – 91-letnia zakonnica startująca w Ironmanie

Henryk Michałowski
Foto: Super Express

Nie przeszkodził mu nawet złamany kręgosłup

W zeszłym roku Michałowski uległ wypadkowi. Znajomi namówili go na udział w akcji „Triathlon sami sobie”. Spotykali się z rodzinami, grillowali i trenowali, robiąc namiastkę triathlonu. Spokojnie pływali, czekając zawsze na ostatniego zawodnika. Następnie wsiadali na rower, a później biegali. Wtedy właśnie wydarzył się wypadek.

Dojeżdżałem do miejscowości Góra, do której się jeździ… z góry. Na liczniku miałem jakieś 40 km/h, ruch nie był zamknięty, chciałem hamować. Zjechałem na pobocze, cienkie opony znalazły się na piasku, wyleciałem w powietrze i miałem jakieś pięć metrów lotu. Nie straciłem przytomności, czułem tylko ból szyi – mówi.

Dość szybko wokół zawodnika zebrali się przypadkowi ludzie, którzy zauważyli, co sie stało. Jeden z mężczyzn postanowił mu pomóc. Szybko zadzwonił po karetkę i został z Michałowskim do momentu jej przyjazdu. Karetka zabrała go do Międzychodu. Jego nerwy nie zostały naruszone, dostał gorset, a syn zabrał go do domu. Kiedy usłyszał diagnozę, zmroziło mu krew w żyłach, bo lekarze powiedzieli, że ma złamany kręgosłup.

W pierwszej chwili myślałam, że to będzie straszna kontuzja, a mąż nie będzie władał rękoma i nogami – wspomina jego żona Danuta. Po szczegółowych badaniach i tomografii komputerowej okazało się, że uległ złamaniu ząb obrotnika. Nie było przemieszczeń kostnych. Michałowski bardzo szybko zadzwonił do swojego ortopedy, pytając, czy może powrócić do treningów. Nie mógł usiedzieć w miejscu i tydzień po wypadku chciał wrócić do aktywności.

Ciągle tylko dopytywał się, kiedy mógł będzie biegać. Wziął kijki i zaczął z nimi chodzić. Byle tylko ćwiczyć, byle wrócić do formy. Pokazał, że są rzeczy niemożliwe i te rzeczy można pokonać – mówi jego syn. Kilka miesięcy później wystartował w triathlonie, a jego wnuk określa go mianem „Ironmana”.

Dzisiaj ciągle odczuwa jeszcze dolegliwości związane z tamtym złamaniem. Jego zakres ruchu jest nieco mniejszy, ale wraca do zdrowia. Współpracuje także z fizjoterapeutami. Uraz przeszkadza mu nieco podczas pływania kraulem, ale widzi postępy. Z każdym dniem ból jest coraz mniejszy.

Triathlon jest prawie dla każdego

Dzisiaj Michałowski mówi, że sport to jego sposób na życie. Codziennie chodzi do klubu, gdzie spotyka zawodników, którzy go inspirują. Chociaż są dwa razy młodsi, to nie dają mu tego odczuć. Mówi zresztą, że podziwia osoby w wieku 30 i 40 lat. Przy natłoku życiowych spraw, pracy i rodzinie znajdują jeszcze czas na trenowanie triathlonu, co zajmuje czasem długie godziny.

Przyznaje też, że trenowanie i bieganie sprawiło, że nigdy nie czuł się starszym człowiekiem. Bieganie to swoiste katharsis, bo oczyszcza umysł i pomaga poradzić sobie z problemami.

Bieganie dodaje energii i wyraźnie wpływa na psychikę. Człowiek w czasie tego długiego biegu rozwiązuje problemy i podchodzi do nich z pewnym dystansem. Ta mądrość życiowa, aby z małych rzeczy nie robić problemów i patrzyć z optymizmem – mówi.

Czy trenowanie triathlonu jest dla każdego? Michałowski mówi, że trzeba być zdrowym. W starszy wieku pojawiają się dolegliwości, ale jeżeli ktoś czuje się na siłach, powinien próbować. Sport poprawia komfort życia. Wiek nie ma znaczenia, czego jest najlepszym przykładem.

-Przede wszystkim pamiętajmy, że nigdy nie jest za późno, żeby zabrać się za uprawianie sportu. Najważniejsze, żeby zrobić to z głową i do wszystkiego podchodzić stopniowo – radzi.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

  1. Moja historia życiowa jest podobna z tym że ja miałem wypadem w pracy na przodku podczas wstrząsu przysypało mnie urobkiem do pasa i złamało mi kręgosłup.Ma 4 śruby wstawione na odcinku lędźwiowym i mimo tego nie rezygnuję że sportu który jest moim motorem napędowym w życiu.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,504ObserwującyObserwuj
443SubskrybującySubskrybuj

Polecane