Jacek Tyczyński chce pokazać, że triathlon to nie droga krzyżowa

Prywatnie skromny i pracowity triathlonista, który jak się okazuje, ma całkiem sporo do powiedzenia. Jacek Tyczyński w tym sezonie zaryzykował, na czym zyskał złoto mistrzostw kraju w swoim debiucie na pełnym dystansie. Jak do tego doszło?

Ma zaledwie 26 lat, ale zdążył już zapisać swoje nazwisko w historii polskiego triathlonu. Niecałe dwa tygodnie temu bowiem wystartował w mistrzostwach kraju na dystansie Ironman (3,8-180-42,2 km), a na mecie pojawił się ponad 6 minut przed kolejnym zawodnikiem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że był to nie tylko debiut Tyczyńskiego na „pełnym”, lecz także pierwszy raz, kiedy przebiegł sam maraton.

Z początku niechętny do triathlonu

W wywiadzie dla TVP Sport przyznał, że droga to tytułu zajęła mu 12 lat – bo właśnie tyle czasu trenuje już triathlon. Jacek wcześniej był pływakiem, który kilkukrotnie wywalczył finał podczas juniorskich mistrzostw Polski. Poza tym nie raz zdarzyło mu się także startować w aquathlonach.

Przełom nastąpił, gdy na jego drodze stanął sam Jerzy Górski – legenda w polskim triathlonie. Choć na początku z oporem podchodził on do pomysłu zmiany dyscypliny, to dzięki Górskiemu jednak Tyczyński na dobre do swoich treningów włączył rower i bieganie.

Główną motywacją do ciężkich treningów stało się… pragnienie, by tak, jak w środowisku pływackim, tak i w triathlonie jego nazwisko stało się rozpoznawalne. Po upływie dwóch lat był już najlepszym triathlonistą w swoim klubie.

Wypadek nie był przeszkodą dla Tyczyńskiego

Kolejnym etapem w jego karierze było powołanie do młodzieżowej kadry Polski. Jednak dla niego było to za mało. Gdy Tyczyński skończył 20 lat, pomimo rad innych, postanowił wystartować na dystansie 1/2 IM (1,9-90-21,1 km).

Słyszałem, że to za wcześnie, że stracę dynamikę. Ale na świecie byli tacy zawodnicy, tylko w Polsce to nie przechodziło. Zadebiutowałem w mistrzostwach Polski na połówce Ironmana w 2016 roku i skończyłem na 4. miejscu, a piąty był Robert Karaś. To chyba był jego ostatni start na takim dystansie. A pamiętam to, bo wyprzedziłem go na ostatniej górce przed metą. I wraz z upływem lat mam z tego coraz większą satysfakcję.

Kolejne lata upłynęły Tyczyńskiemu bez spektakularnych osiągnięć. Po powrocie z obozu w Portugalii w 2021 roku stanął na drugim stopniu podium podczas zawodów w Suszu. Było to zapowiedzią dobrego sezonu, który mógł czekać triathlonistę, gdyby nie wypadek podczas treningu kolarskiego.

Zjeżdżając ze Szklarskiej Poręby do Harrachova, tuż przed nim próbowało zawrócić auto. Niestety Jackowi nie udało się ominąć przeszkody. Zahaczył on kierownicą o tylny reflektor i wyleciał w powietrze. Do szpitala zabrał go helikopter – skończyło się na złamanej ręce i poobijanych kościach.

Nie chcę jednak myśleć, co by było gdyby nie kask. Ten pękł na pół od impetu uderzenia.

Operacja i szybki powrót do treningów

Tyczyński przeszedł operację, po której została mu tytanowa blacha i pamiątkowa blizna. Pierwsze dni powrotu do sprawności nie były łatwe, jednak już po dwóch tygodniach zawodnik spróbował wyjść na pierwszy trening. Zawinął on siatką rękę, przywiązał ją do ciała oraz wskoczył do basenu, by spróbować płynąć jedną ręką.

Potrzebowałem ruchu. Szybko się jednak przekonałem, że powrót nie będzie taki łatwy, jak myślałem. Wypadek zmienił perspektywę, podejście do tego sportu. Nagle miałem czas, żeby nabrać dystansu. Zdarzenie było w połowie lipca, po sześciu tygodniach byłem w stanie trenować w pełni, wcześniej rehabilitując się dwa-trzy razy dziennie. A jak z bólu nie mogłem spać, to akurat trwały igrzyska olimpijskie, więc przynajmniej nocą było co robić. Obejrzałem wszystko.

Wciąż było jednak za szybko, by powrócić do ścigania, dlatego ubiegły rok Jacek poświęcił na budowanie swojej formy. Jego celem na ten sezon były mistrzostwa Polski na „połówce”, jednak z powodu złego stanu wody rangę imprezy zniesiono, a formułę zmieniono na duathlon – w tym przypadku Tyczyński zrezygnował z udział.

ZOBACZ TEŻ: Castle Triathlon Malbork: Tyczyński oraz Ciołczyk ze złotymi medalami MP na długim dystansie

Tyczyński chce więcej

To był moment, w którym triathlonista pomyślał o debiucie na „pełnym”. Wybrał Malbork, gdyż jak podzielił się z TVP Sport, zawsze coś tam się dzieje. Sam wyścig był dla niego bardzo emocjonujący i czuł podczas niego szeroki wachlarz emocji.

Do tej pory utożsamiano mnie z niefartem, z defektami i wypadkami, a teraz czułem olbrzymie wsparcie, nawet od postronnych kibiców. Na mecie jednak wszystko puściło. Podbiegłem do dziewczyny i się popłakałem.

Pokonanie całej trasy zajęło mu dokładnie 8:12:02. To jednak nie koniec startów w tym roku. Teraz na celowniku Jacka jest IRONMAN w Izraelu, podczas którego zawalczy on o wysokie nagrody pieniężne oraz slota kwalifikującego na mistrzostwa świata na Hawajach.

Zawodnik nie ukrywa również, że jednym z jego celów jest złamanie 8 godzin na pełnym dystansie. Tyczyński chce dołączyć do jednoosobowego klubu zawodników w Polsce, którzy pokonali tę barierę czasową oraz uzyskać kwalifikacje na Hawaje. Do tej pory zdołał to zrobić tylko Robert Wilkowiecki.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane