Jak bezpiecznie transportować rower – Saris Gran Fondo 2

Od pewnego czasu zastanawiałem się nad zakupem bagażnika samochodowego z montażem na klapie bagażnika. Rok temu miałem okazję kilka razy z takim jechać i spodobał mi się pomysł wożenia roweru(-ów) na klapie, ponieważ w stosunku do tych montowanych na dachu tutaj dużo mniej można było czuć podmuchy wiatru. Przy lżejszych samochodach ma to znaczenie. Dodatkowo, przy moim samochodzie nie było mowy o bagażnikach montowanych do haka, ponieważ takiego nie mam i mieć nie mogę – konstrukcja auta na to nie pozwala.

Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość od Iwony, że za parę tygodni będzie miała bagażnik do testowania i pytanie czy byłbym chętny napisać recenzję na AT. Po szybkiej wymianie szczegółów okazało się, że będzie to bagażnik tej samej firmy, z którą już miałem do czynienia w zeszłym roku (ale z zupełnie innym modelem) a dokładnie – Saris Gran Fondo 2 – bagażnik o bardzo ciekawym wyglądzie i totalnie innym systemie przewożenia rowerów niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Zostało tylko sprawdzenie, czy ten model pasuje do mojego samochodu – na stronie Saris jest wyszukiwarka, która po wpisaniu danych auta wskazuje kompatybilne bagażniki. Saris to firma amerykańska, więc czasami jest problem z szybkim znalezieniem swojego modelu samochodu (czasem występuje pod inną nazwą), ale po chwili da się w tym wszystkim odnaleźć i dostać to czego się szuka.

Po kilku tygodniach kurier przywiózł paczkę i od razu zdziwił mnie jej rozmiar, bo był jakiś taki…. mały. Więc pierwsza myśl – „OK, więc w domu zestaw mały montażysta i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wykształcenie inżynierskie zobowiązuje – poradzisz sobie”.  I rzeczywiście, jak widać na poniższych obrazkach (starałem się zrobić małą relację zdjęciową z etapów montażu) złożenie całej konstrukcji nie jest jakoś wybitnie trudne – powiedziałbym wręcz, że mało kto sobie z tym nie poradzi. W razie czego z pomocą przychodzi instrukcja, gdyby ktoś nie czuł się dobrze z językiem angielskim to dystrybutor załącza wersję przetłumaczoną na język polski.

 

{gallery}montaz_saris{/gallery}

Złożenie złożeniem, wypadałoby bagażnik założyć na samochód. Tutaj pomogło mi doświadczenie z zeszłego roku, ponieważ system mocowania jest podobny jak w modelu, z którym się zetknąłem kilka miesięcy wcześniej. Bagażnik jest wyposażony w 3 pary pasów, które należy zaczepić o górę klapy, jej boki oraz dół. Trzeba bagażnik ustawić na środku klapy i wszystkie taśmy ściągnąć, żeby stelaż sztywno trzymał się samochodu. Instrukcja mówi, żeby przed montażem oczyścić te fragmenty karoserii, które będą miały kontakt z bagażnikiem, żeby uniknąć możliwości zarysowania lakieru bądź szyby – tak też uczyniłem. Cała zabawa z doborem długości taśm zajęła mi około 30 min, ale dobrą wiadomością jest to, że raz dobrana konfiguracja pozostaje również po zdjęciu i nie trzeba tego robić ponownie. Pasy są na tyle długie, że nie wyobrażam sobie, że dla jakiegoś samochodu mogłyby być za krótkie. Po odpowiednim ich napięciu zostaje naprawdę kawał  każdej taśmy, przez co należy wszystko ze sobą związać, żeby nie latało to za samochodem podczas jazdy.  Reasumując tą część –  przymocowanie bagażnika do samochodu to również żadne „rocket science” i każdy na pewno sobie z tym poradzić. Mniej lub bardziej sprawnie.

 

Na czas testowania bagażnika miałem zaplanowane 2 wyjazdy na zawody – Stężyca oraz Gołdap. Z Warszawy to łącznie ponad 1300km po różnych drogach. Wydaje mi się, że był to dystans wystarczający, żeby móc coś powiedzieć o tym jak bagażnik sprawuje się w roli, do której rzeczywiście został stworzony. Będę tutaj również wtrącał porównania ze wspomnianym innym typem bagażnika, z którym miałem do czynienia – Saris Bones 3.

Montaż – pierwsze co zauważyłem to to, że w garażu podziemnym jestem w stanie założyć rower na samochód, ale już na pewno z nim z niego wyjadę. Lemondka dość mocno wystaje poza wysokość samochodu. No to rower zakładamy na zewnątrz – żaden problem. Tutaj plusa dostaje za to Bones 3, gdzie rowery swobodnie można było zamontować w garażu i trzeba było jedynie mocno uważać przy cofaniu. Pomijając temat miejsca montażu – w Gran Fondo rowery zamontowane są w bardzo zmyślny sposób. Przednie koło ląduje w dużej rynience, jest przypięte plastikowym pasem, natomiast tylne na małej podstawce i również jest zapięte takim samym pasem. Pasy ściągane są na ząbki, trzyma się to naprawdę mocno, po ich zaciągnięciu nie byłem w stanie choćby o milimetr przesunąć koła. Taką konstrukcję docenią właściciele rowerów karbonowych – tutaj karbon nie ma w żaden sposób styku z bagażnikiem. Wszystko jest zamocowane jedynie do kół roweru. Mam tylko wątpliwości, co do poprawnego montażu przedniego koła w przypadku wysokich stożków – o ile 50mm nie powinno stanowić problemu, to już 80 może być problematyczne. Jest to tylko moje przypuszczenie, nie miałem jak tego sprawdzić na „żywym organizmie” – być może producent rozwiązał to w jakiś sposób. Kolejną fajną cechą jeśli chodzi o sam montaż jest to, że można wozić tutaj rowery z kołami różnych rozmiarów – od 26 do 29 cali (dla rozmiaru 29 należy zmienić ustawienie rynienki przedniego koła – zabieg trwa 15 sekund). Na koniec ponowne ściągnięcie pasów, bo rower jednak trochę obciąża bagażnik, a lepiej mieć pewność.

 

tablica

Jak widać na powyższych zdjęciach rower zamontowany (zdjęcia pochodzą z wypadu do Stężycy, gdzie jechałem sam), ruszamy w drogę. Ale przed tym jeszcze upewnienie się, czy jest tak jak pisze producent, czyli że zarówno tablica rejestracyjna jak i tylne światła w samochodzie są widoczne (w końcu musimy respektować polskie prawo o ruchu drogowym). Wygląda na to, że wszystko jest w porządku, więc ruszamy w drogę. Pierwsza sprawa – widoczność do tyłu. Starałem się na 2 poniższych zdjęciach uchwycić widok w tylnej szybie po odwróceniu się i z lusterka. Zdjęcia może tak tego nie oddają, ale spokojnie mogłem kontrolować rower, jak i widzieć to co się za mną dzieje. Akurat w moim samochodzie złożyło się tak, że poprzednia rurka bagażnika przebiegała mniej więcej w połowie tylnej szyby, co delikatnie ograniczało widoczność, ale i tak było dobrze.

 

widok w tyl1   widok w tyl 2

Pierwszy przystanek to stacja benzynowa blisko domu, ale to co udało mi się zauważyć to to, że mój samochód z taką konstrukcją na bagażniku był niecodziennym widokiem, bo ludzie ukradkiem, ale jednak spoglądali na auto z pytaniem w oczach „ale jak to?” Zatankowane – jedziemy dalej. Kierunek Toruń – tam wjadę na autostradę. Każdy kto jechał DK7 z Warszawy do Torunia wie, że ma ona swoje momenty, ale ogólnie jej nawierzchnia nie jest idealna. Na początku jechałem ostrożnie co chwilę patrząc w lusterko wsteczne, czy aby na pewno wszystko w porządku i czy rower nadal tam jest. Z każdym kilometrem czułem się pewniej, więc i prędkość wzrastała. W pewnym momencie przy 120km/h natrafiłem na dość długi kawałek różnych nierówności oraz dziur i zobaczyłem, że rowerem zaczęło trochę rzucać, zaczął podskakiwać. Trzeba się zatrzymać. Po sprawdzeniu okazało się, że mocowanie roweru do bagażnika nadal było w jak najlepszym porządku, a rzekome podskakiwanie było wywołane miękkimi elementami bagażnika, a dokładnie podstawką pod tylne koło, którego najprawdopodobniej zadaniem jest maksymalne zredukowanie drgań, które byłyby przenoszone na rower, gdyby nie elastyczność tego elementu. Teoretycznie w instrukc Dalsza droga do Torunia była już spokojniejsza, jeśli chodzi o moje martwienie się o rower, natomiast wcale nie była wolniejsza. Oczywiście nie przesadzałem na dziurach i zdarzały się momenty, gdzie na drodze 2 pasmowej trzeba było zwolnić do 80, ale ogólnie jechało się w miarę równo, nawet przy 120 i niewielkich nierównościach wszystko było ok.

 

Za Toruniem czekała na mnie autostrada i test trochę wyższych prędkości, ale za to na równej powierzchni. Tutaj miało się okazać, jak Gran Fondo oddziałuje na spalanie przy prędkościach autostradowych w stosunku do Bones 3 oraz jak sam bagażnik się przy nich zachowuje.  Na autostradzie momentami jechałem 160-170 i muszę powiedzieć, że nie czułem, żebym miał coś „na plecach”. Jedynie, gdy wiał silny boczny wiatr można było coś odczuć i to nie tyle w samych reakcjach samochodu, co w tylnym lusterku i tym, że rower trochę „lata” na boki. Po takim bocznym wietrze również zatrzymałem się sprawdzić czy wszystko jest ok i oczywiście było. W gratisie poniżej 2 zdjęcia pokazujące samochód od przodu – w pierwszej chwili trzeba się mocniej skupić, żeby w ogóle zobaczyć, że coś jest wiezione na klapie. A spalanie? Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie odczułem praktycznie żadnej różnicy. O ile Bones 3 powodował zużycie większe o około 2l/100km, tak tutaj może 0,5 więcej niż zwykle. Byłem bardzo miło zaskoczony.

 

montowanie1

Kolejny etap podróży to zjazd z autostrady i drogami lokalnymi do Stężycy. Dziurawymi i krętymi. No i tutaj już trzeba było zwolnić, prędkości zwykle do 80, czasami udało się 100. Rower znowu zaczął trochę podskakiwać, wolałem nie ryzykować, a przy okazji udało się jechać zgodnie z przepisami.

Po dojechaniu na miejsce wszystko było w jak najlepszym porządku (no może poza tym, że na klamkach hamulców było trochę zabitych owadów). O starcie w Stężycy nic nie będę pisał, bo to po pierwsze nie o tym tekst, a po drugie nie ma o czym pisać, bo nie udał się zupełnie.

 

Droga powrotna przebiegała spokojnie bez żadnych przygód i właściwie mógłbym powtórzyć to co napisałem powyżej, więc Wam tego oszczędzę. Nie miałem totalnie żadnych problemów jeśli chodzi o rower i bagażnik, na spokojnie dojechałem do domu. Tu się jednak czai zawsze mała pułapka – trzeba pamiętać, żeby przed wjazdem do garażu zdemontować rower, bo może się to niemiło skończyć. Ja na szczęście o tym pamiętałem.

Dwa tygodnie później wyjazd do Gołdapi, tym razem trochę inne drogi, na bagażniku 2 rowery. Drogi na Podlasiu i na Mazurach nie należą do moich ulubionych, trzeba tam zwykle jechać trochę wolniej i mocniej uważać, za to w nagrodę dostaje się piękne widoki w wielu miejscach. I znowu – wycieczka pod kątem relacji samochód – bagażnik – rowery przebiegła bezproblemowo, poniżej 2 zdjęcia o zachodzie słońca zaraz przed Gołdapią. Niestety nie mam więcej zdjęć z 2 rowerami na bagażniku, bo cały wyjazd był taki trochę na wariata i nie było na to czasu.

 

dwa rowery  bagaznik

Po wyjeździe zdemontowałem bagażnik, zajęło mi to 10 min. Tutaj wyszła druga jego mała wada – jego rozmiar nie sprzyja przechowywaniu w małych komórkach w blokach. Bones 3 w łatwy sposób, bez użycia kluczy i śrubokręta można było złożyć tak, że zajmował bardzo mało miejsca, Gran Fondo albo trzeba chociaż do połowy rozkręcić, albo liczyć się z tym, że będzie zajmował trochę przestrzeni.

Podsumowując – Saris Gran Fondo 2 to świetna konstrukcja, która pomimo, że wygląda dość dziwnie, to spełnia w 100% swoją rolę. Bagażnik (co dość ważne dla każdego triathlonisty 🙂 ) jest aero, przez co samochód w trasie pali mniej niż w przypadku innych konstrukcji do przewożenia rowerów, podczas jazdy samochód zachowuje się w miarę naturalnie, chyba że jest duży boczny wiatr, wtedy psychika właściciela roweru nakaże mu zwolnić  W każdym razie Saris Gran Fondo 2 u mnie zostaje, bo spełnia praktycznie wszystkie moje wymagania i wydaje mi się, że ciężko byłoby mi znaleźć coś lepszego dla moich zastosowań.

 

Sugerowana cena detaliczna Saris Gran Fondo 2 – 1245 PLN

 

Bagażnik można znaleźć na stronie dystrybutora marki Saris – Makra-Sport.pl

Akademia Triathlonu
Akademia Triathlonuhttps://akademiatriathlonu.pl
Największy portal o triathlonie w Polsce. Jesteśmy na bieżąco z triathlonowymi wydarzeniami w kraju i na świecie, znajdziesz również u nas porady treningowe, recenzje sprzętu czy inspirujące rozmowy.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Ciekawe rozwiązanie, ale w koreczkach, ktoś puknie – nie ma siły – i jeszcze będzie się upierał, że to tylko rower:)

  2. ciekawy pomysł… osobiście bałbym się. Koszt haka (800) plus uchwyt na hak (300), 2 rowery. hmmm, ale rozwiązanie nowatorskie

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,375ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze