Jak dokładnie wygląda praca lekarza Polskiego Związku Triathlonu i jaki jest jej zakres? Co zmieniłby w swojej codziennej pracy? Jak wyglądają kontakty z zawodnikami? W rozmowie z Aleksandrą Bodnar opowiada o tym prof. Artur Pupka.
ZOBACZ TEŻ: Plany PZTri na 2023 rok
Aleksandra Bodnar: Jak wygląda praca lekarza w PZTri?
prof. Artur Pupka: Praca lekarza w polskim związku triathlonu polega przede wszystkim na stałym kontakcie z zawodnikami. To się trochę zmieniło na przestrzeni lat. Początkowo w tej pracy kontaktowali się ze mną trenerzy tych zawodników. Teraz zawodnicy sami się ze mną kontaktują. Robią to telefonicznie, mailowo, wysyłają mi badania, wyniki badań, zwracają się do mnie z problemami zdrowotnymi.
Zawodnicy, którzy są w kadrze Polskiego Związku Triathlonu, rozsiani są w całej Polsce. Trudno, żeby oni do mnie w każdej chwili przyjeżdżali. Zresztą ja nie jestem multispecjalistą. Wieloma rzeczami muszą opiekować się u tych zawodników lekarze danej specjalności.
To jest praca „all time”, czyli cały czas. Nie chodzi o to, że ja mam przez to dużo pracy. Zawodnicy kontaktują się ze mną o 7 rano, a czasem o 22 wieczorem. Czasem jak są zagranicą w innej strefie czasowej, to zdarzają mi się telefony w środku nocy, ale sprawia mi to ogromną przyjemność. Przyjemnością jest zresztą praca z młodymi ludźmi. Jest to też praca specyficzna, trochę inna. Młodzi ludzie są inni niż dorośli, zaawansowani wiekowo pacjenci, ale ja czerpie z kontaktu z nimi też mnóstwo energii. Fajnie jest też pewne rzeczy im tłumaczyć i powiem szczerze, że zaskakuje czasami, jak oni poważnie traktują moje zalecenia oraz konsultacje. Podziękowania z ich strony też są miłe.
AB: W jakim zakresie pracujecie? Jeżeli nie jesteś multispecjalistą i część zawodników odsyłasz, to skąd mają wiedzieć, z jakim problemem zgłaszać się akurat do Ciebie?
AP: Można zgłaszać się z każdym problemem. Ja wtedy wyjaśnię. Jeżeli jest to w zakresie moich kompetencji, że mogę służyć mu pomocą, to wtedy to robię. Jeżeli nie, to odsyłam do specjalisty.
AB: Mógłbyś podać jakiś przykład, jak taka współpraca wygląda?
AP: Przykładowo przechodzącą tutaj jedna z zawodniczek, która była dzisiaj parę razy dekorowana. To nie dotyczy tylko jej. Jakieś problemy, które zdarzają się częściej u zawodników profesjonalnych (u amatorów też występują), a jeszcze częściej u kobiet. Problemy z prawidłową morfologią krwi, często z niedokrwistością. Zawodnik czy zawodniczka zwraca się do mnie, że gorzej się czuje. Zaczynamy od podstawowych badań, bo to jest najistotniejsze. Okazuje się, że ma niedokrwistość. Zaczynamy diagnozować, z jakiej to przyczyny. Włączamy odpowiednie leczenie. Skutkuje to zwykle uzyskaniem prawidłowych wartości morfologii. Później zawodnik czy zawodniczka wraca do swojej uprzedniej formy.
AB: Powiedziałeś taką rzecz, że „zawodnicy z kadry”. Czyli masz taką listę zawodników, którzy mogą się do Ciebie odezwać i oni wtedy do Ciebie piszą? Czy przykładowo ja dzisiaj, wiedząc, że prof. Artur Pupka jest znakomitym specjalistą, a ja trenuje triathlon amatorsko, to też mogę z takiej pomocy skorzystać?
AP: Do tego niepotrzebna jest licencja. Do mnie zwraca się wielu amatorów, którzy piszą najczęściej maila, bo jest ogólnie dostępny. Zwracają się z prośbą o pomoc. To są ludzie, których nigdy nie widziałem i nie poznałem.
AB: Lekarz PZTri ma zająć się zawodnikami i robi to w ramach stanowiska. Natomiast jeżeli age grouper się zgłasza, to jest to indywidualna porada. Możesz wyjaśnić naszym słuchaczom i czytelnikom, jak to wygląda? Jakie mają prawa, co mogą, a czego nie mogą?
AP: Ja zawsze służę taką pomocą, że jeżeli zwróci się do mnie amator z dowolnego zakątka kraju, to ja zawsze udzielę odpowiedzi mailowej lub telefonicznej, w zależności od formy kontaktu. Udzielę pomocy i informacji online.
Jeżeli jest to dalej mój zakres kompetencji z zakresu medycyny sportowej lub tym bardziej chirurgii naczyniowej, to wtedy jest wskazana wizyta. Wiąże się to z odwiedzinami w mojej praktyce, obojętnie gdzie ona jest.
AB: Pewnych porad nie da się online zrobić?
AP: Większości się nie da. Ja jestem lekarzem wychowanym jeszcze w duchu, że pacjenta trzeba zobaczyć, dotknąć i zbadać.
AB: Czy młodzi ludzie faktycznie zmienili podejście i bardziej chcą online? Nie chcą przychodzić? Powiedziałeś, że zaskoczyło Cię to, że oni inaczej do tego podchodzą i inaczej myślą. Jak właśnie myślą ci zawodnicy? Czy ma to znaczenie, czy mówimy o innych kwestiach?
AP: Online to dla nich jet zdecydowanie prostsza rzecz. Tutaj nie możemy już tak pójść po bandzie, mówiąc kolokwialnie, że młodzi ludzie chcą biegać do lekarza, rejestrować się i być badanym. Jak i do tego trochę „przymuszę”, to tak. Jeżeli nie ma takiej potrzebny, to ja też sztucznie nie stawiam żądań, że mają stawić się przed moim obliczem. Wszystkie zalecenia, które daje online, są zwykle wykonane.
Oczywiście oni robią czasem bardzo proste, zupełnie bezsensowne błędy. Tego typu, że przygotowują się do zawodów i nie mają licencji, co okazuje się na trzy dni przed wyścigiem. „Nie mam licencji i nie mogę wystartować”, „nie mam druku PPE”, który jest wymagany na zawodach międzynarodowych. Na ogół nigdzie tego nie uzyskają. Jestem ostatnią deską ratunku, że zrobią badania w ciągu jednego dnia, a następnego dnia ja znając ich i opierając się na tych badaniach, dopuszczę ich do startu.
AB: Wyjaśnijmy jeszcze, co to jest druk PPE?
AP: To taki specjalny kwestionariusz oceniający zdrowie. Wypełnia go zawodnik i wypełnia lekarz prowadzący. Na tej podstawie zawodnik może startować w zawodach zagranicznych – rangi europejskiej czy światowej.
AB: To się dzieje tylko pod warunkiem, że zawodnika znasz?
AP: Tak. Ja muszę znać zawodnika. Przykładowo Paulina Klimas, którą znam od kilku lat i widuję często. Wiem, kim ona jest, znam jej stan zdrowia, rozmawiam z nią osobiście, oglądam i badam. W takiej sytuacji inaczej wygląda to, że zrobię to online. Nie zrobię czegoś takiego dla kogoś, kogo nie znam.
AB: Co byś poprawił w swojej codziennej pracy? Czy uważasz, że powinno być więcej specjalistów, można by było to zrobić jeszcze jakoś inaczej? PZTri ma tutaj jakieś pole do działania?
AP: Ma pole do działania. Wymaga to współpracy ze strony trenerów. Znam bardzo wielu trenerów. Jest tak, że są trenerzy kadry narodowej i ja się z nimi znam osobiście, ale część zawodników jest trenowana przez innych trenerów, ale nie od kadry narodowej. Też znam bardzo wielu z nich.
Właśnie ta grupa trenerów, która mnie zna, wiele rzeczy konsultuje ze mną, jak chodzi o medyczne sprawy. Jest jednak kwestia trenerów, których nie znam. Można to zmienić instytucjonalnie, za pomocą uchwały, aby wszystko przechodziło przez moje ręce, a nie bokiem do innych lekarzy, ale żebym ja o wszystkim wiedział.
Ja się później często dowiaduję o wielu rzeczach postfactum. Kontuzja czy choroba była wcześniej, ale do mnie zwraca się później, kiedy w jednym, drugim lub trzecim punkcie, ktoś sobie nie radzi, a ja mogłem zdecydowanie wcześniej zadziałać i coś pomóc.
AB: Czyli możemy trzymać kciuki za sformalizowanie i ustandaryzowanie pewnych kwestii, aby to przebiegało lepiej? Nie ma rejonizacji, mamy internetowe zapisy w szpitalach, trochę to ułatwia wgląd lekarza w kartę pacjenta. Ten pacjent sam często nie pamięta, co mu dolegało albo nie potrafi powtórzyć (przekręca) diagnozy innego lekarza?
AP: Na pewno. Wróćmy jednak do tego, że najważniejszą postacią w tej całej układance jest człowiek. Możemy utworzyć procedury, zapisy online i inne rzeczy, a i tak jeżeli człowiek się wymyka z tego systemu, to nic na to nie poradzimy.
AB: Czego życzyć w nowym roku Tobie i zawodnikom?
AP: Na pewno życzymy zdrowia wszystkim – zawodnikom i samym sobie. Życzę im żeby przede wszystkim poprawili swoje wyniki sportowe.
AB: Dziękujemy za rozmowę.
Przecież to jest komedia, lekarz Pztri, takie pierdu pierdu, nie ma sensu, lekarz ma zajmować sie zarabianiem konkretnej kasy i to robi prof. Pupka, natomiast Pztri to takie aby sobie dodać animuszu ze cos dodatkowo robie.