Jakub Brzóska: „Bywa, że u nas w domu jest kolejka do trenażera”

Pływanie i bieganie są moimi największymi atutami – mówi Jakub Brzóska, który w trakcie MŚ w Abu Dhabi zadebiutuje na dystansie olimpijskim. Swój wynik na tej imprezie uzależnia od tego, jak dobrze poradzi sobie na rowerze. 

ZOBACZ TEŻ: Henryk Brzóska: „W zeszłym roku pobiłem wszystkie życiówki. Liczę, że jeszcze się poprawię”

Akademia Triathlonu: Fajne jest móc trenować i brać udział w zawodach ze swoimi rodzicami?

Jakub Brzóska: Czasami trudno jest ze sprawami logistycznymi. Na przykład w trakcie zawodów w Suszu ja startowałem w aquathlonie, a rodzicie w triathlonie. Mamy wówczas do rozwiązania kilka spraw domowych, tj. trzeba zapewnić opiekę nad psem, który nie może przez długi czas pozostawać sam w domu. Wąskim gardłem jest też trenażer domowy, do którego trzeba się ustawiać w kolejce. Były takie momenty, że był w użyciu przez 7 godzin dziennie. Poza tym jest naprawdę bardzo fajnie.

AT: Tata Henryk mówił nam, że Twoja przygoda sportowa rozpoczęła się od pływania. Co sprawiło, że przeszedłeś do sekcji triathlonowej?

JB: Powiem wprost – zadecydowała o tym nuda treningowa. Trenowałem przez cały tydzień roboczy i dodatkowo jeszcze w sobotę, czyli przez 6 dni w tygodniu. W pewnym momencie nie chce się już tego robić, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Doskwierała mi ta monotonia. Trzeba sobie było też uczciwie powiedzieć, że jak na swój wiek – byłem wtedy w 1. klasie gimnazjalnej – nie rozwijałem się w takim stopniu, jakbym chciał. Mnie zawsze interesowało ściganie się na jak najwyższym poziomie. Wprawdzie zdobyłem medal na zawodach rangi okręgowej, ale nie można tego było porównać ze ściganiem się nawet na krajowym poziomie.

W klubie pływackim mieliśmy trenerkę od przygotowania fizycznego, która była triathlonistką. Po obozach, na których m.in. dużo biegaliśmy, trenerka wyszła do mnie i do mojego kolegi z propozycją zmiany sekcji. Widocznie zauważyła w nas potencjał.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jakub Brzóska (@tri_jacob_pl)

AT: Nie było problemu z przejściem z basenu do open water?

JB: Ja bardzo dobrze czuję się na open water. Czuję to. Pływanie w jeziorach jest dla mnie komfortowe. Jestem w stanie wychodzić z wody na równi z chłopakami, którzy są ode mnie szybsi na basenie.

Myślę, że warto jeszcze nadmienić, że za moich czasów pływackich ja nie byłem specjalistą od kraula, tylko od stylu klasycznego. Dopiero później wymyśliłem, żeby spróbować swoich sił na dłuższych dystansach, bo tam była najmniejsza konkurencja i były szanse na to, żeby się rozwinąć i przebić. Niestety, jak już wspomniałem, te wyniki nie były wystarczająco dobre.

AT: Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję o porzuceniu pływania i skupieniu się na triathlonie?

JB: Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że w moim sportowym życiu była to najlepsza decyzja. Abstrahując już od spraw stricte sportowych, w środowisku triathlonowym poznałem fantastycznych ludzi. Jestem w bardzo fajnym klubie TS Akwedukt, w którym obecnie pracuję też jako trener.

AT: Opowiedz proszę o swojej pracy trenerskiej w klubie.

JB: Razem z głównym trenerem szkolimy młodzież. Na nasze zajęcia przychodzą osoby w wieku od 8 do 17-18 lat. Mamy trzy grupy treningowe. Bierzemy udział w programie TriPOP prowadzonym przez Polski Związek Triathlonu oraz Ministerstwo Sportu. Działa też grupa mastersów.

W 90% swoich treningów normalnie trenuję ze swoimi juniorami 16-17 latkami i muszę przyznać, że czasami ciężko jest mi już dotrzymać im kroku. Jak widać, młodość procentuje. Można powiedzieć, że przez ostatnie półtora roku wracałem do pływania i rozwijałem się wraz z nimi.

ZOBACZ TEŻ: Sandra Kopiczko: „Nie rozumiem tego, że nie docenia się triathlonu kwalifikowanego”

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jakub Brzóska (@tri_jacob_pl)

Jako klub mamy już na koncie medale MP w niższych kategoriach wiekowych w duathlonie oraz w triathlonie. Ten drugi medal jest zasługą mojego brata Janka, który niestety musiał zrezygnować ze swojej kariery z powodu kontuzji. Jako klub mamy ambicję, żeby nasi zawodnicy zdobywali medale na imprezach krajowych i zagranicznych. Jednak cieszy nas również samo bycie zawodników w klubie, ponieważ to mobilizuje ich do działania. Wiadomo, że nie każdy dzieciak będzie sięgał po medale. Jednak nawet, jak ktoś jest odrobinę słabszy, zachęcamy go do tego, żeby pozostał w klubie, żeby dalej się ruszał i prowadził zdrowy tryb życia.

AT: Bez wątpienia pływanie jest Twoją najmocniejszą dyscypliną. A jak w takim razie radzisz sobie z rowerem i biegiem? Któraś z tych dyscyplin jest Twoją piętą achillesową?

JB:  W pływaniu i w bieganiu czuję się najmocniejszy, stąd też moje starty w aquathlonie [Jakub jest tegorocznym wicemistrzem świata z Samorin – przyp. red.]. Zdecydowanie moją najsłabszą dyscypliną jest rower. Wiadomo, że czasem nie wychodzi jakiś bieg, ale najczęściej wpływ na to ma właśnie nieudany rower. Nigdy nie byłem typem kolarza, który dobrze sam jeździ. Jedynym miejscem, w którym radzę sobie na rowerze, są góry. Moja przewaga w tym terenie bierze się z tego, że mam niską wagę. Sporo czasu spędzam na treningu rowerowym, ale mam jeszcze naprawdę duży zapas na poprawę.

AT: Z tego, co można wyczytać w Twoim triathlonowym życiorysie, nie ma tam do tej pory żadnej wzmianki o startach na dystansie olimpijskim. W jaki sposób przygotowujesz się do debiutu w Abu Dhabi?

JB: Przez pierwszą część tego sezonu przygotowywałem się pod starty sprinterskie, tj. pod krótki bieg w aquathlonie oraz pod sprint na ME w triathlonie w Monachium. Po MŚ w aquathlonie w Samorin dopiero zacząłem wydłużać swój trening. Oczywiście głównie biegowy i rowerowy. Robiłem trening jakościowy do 60 minut od razu z zakładką. Ponadto oddzielnie jeszcze biegałem na 10 km. Nie ukrywam, że w Abu Dhabi najbardziej obawiam się tej środkowej części wyścigu, gdy będę musiał pokonać dystans 40 km na rowerze.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jakub Brzóska (@tri_jacob_pl)

AT: Twój tata mówi, że z Waszej trójki Ty masz największe szanse na osiągnięcie dobrego rezultatu. Dla niego spełnieniem marzeń byłoby miejsce w top-10 kategorii wiekowej, a dla Ciebie?

JB: Zawszę marzę o zdobyciu medalu. Jednak w takich chłodnych racjonalnych kalkulacjach dotyczących tego, co jest możliwe w Abu Dhabi, mogę powiedzieć, że bardziej realnym celem jest zajęcie miejsca w top-8. Prawdę mówiąc, nie wiem, czego mogę się po sobie spodziewać. Wielką niewiadomą dla mnie jest to, jak będę się czuł po rowerze.

AT: Czy na chwilę przed trzydziestką jesteś zadowolony z tego, jak rozwija się Twoja kariera? Czy gdyby trzeba było dokonywać jakiś wyborów, to chciałbyś realizować się bardziej jako trener czy zawodnik?

HB: Ja normalnie chodzę do pracy – jestem informatykiem. Do tego pracuję w klubie i na koniec jeszcze włączam w to własne treningi. Udaje mi się to wszystko jakoś łączyć i na szczęście nie muszę obecnie dokonywać takich wyborów. Wiadomo, ze niektóre rzeczy czasami na siebie nachodzą i trzeba z czegoś rezygnować. Na szczęście mam wyrozumiałych dwóch szefów, a także wyrozumiałą narzeczoną, która akceptuje taki styl życia.

Jeśli chodzi o moje bycie w sporcie – ten amatorski wyczyn mnie w zupełności zadowala. Wiadomo, że łatwiej byłoby nie pracować i być tylko trenerem, wtedy odchodziłoby mi 8 godzin pracy dziennie i miałbym na przykład czas na regenerację. Najważniejsze jest jednak to, że daję radę i naprawdę nie mam w tym układzie na co narzekać.

Dziękujemy za rozmowę.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane