Joanna Górka: „Chciałabym kiedyś powiedzieć, że przeżyłam życie na maksa”

Jest trenerką i zawodniczką, która w tym sezonie osiągała doskonałe wyniki. Sprzedała samochód, aby na treningi ze swoimi podopiecznymi biegać lub jeździć na rowerze. Teraz spełni swój wielki cel i wystąpi na mistrzostwach świata w St. George. – Moje oczekiwania: zrobić, co mogłam, dać z siebie wszystko niezależnie od czasu czy miejsca – mówi Joanna Górka w naszej rozmowie.

ZOBACZ TEŻ: Małgorzata Nowak: „Inspirują mnie kobiety, które potrafią każdego dnia zmotywować się do treningu”

Akademia Triathlonu: Zacznijmy od tego, że nie planowałaś startować pod koniec roku. Wywalczyłaś jednak slota w Marbelli. W ten sposób plany nieoczekiwanie się zmieniły?

Joanna Górka: Tak, co roku z Marcinem planujemy start za granicą połączony jednocześnie z tripem po danym kraju. Hiszpania jest naszym ulubionym kierunkiem, Marbella miała być jeszcze przed pandemią, ale wyszło, jak wyszło i startem w tym roku zdobyłam slota na MŚ. Oczywiście nie było tego w planach, jednak na biegu jak usłyszałam „biegniesz po slota”. To mnie mega zmotywowało, by jednak o niego walczyć. Na samym rozdaniu już nie byłam taka pewna czy go brać, czy nie (jednak jestem świadoma kosztów takiego wyjazdu, a w planach mieliśmy kolejny zakup mieszkania, więc też patrząc zdroworozsądkowo, brałam to pod uwagę).

Mój mąż namówił mnie do triathlonu i zawsze w chwilach zwątpienia stawia mnie do pionu. W tamtym momencie powiedział: „Asia, przecież po to trenujesz cały rok i startujesz w tych zawodach, by wypaść tak dobrze, aby móc pojechać na Mistrzostwa Świata. To marzenie każdego triathlonisty, jesteś w miejscu i startujesz w zawodach, na które jedzie 1% najlepszych zawodników z całego świata. Poza tym Stany to miała być nasza podróż poślubna więc 'tak miało być’. Bierz slota i jedziemy, damy radę”.

AT: Mistrzostwa świata to wielkie wydarzenie dla każdego zawodnika. Czy dla Ciebie występ w Utah jest czymś w rodzaju wielkiego celu, czy może to raczej kolejny krok w triathlonowej karierze i myślisz już o kolejnych?

Joanna Górka: Wielki cel! Moim marzeniem było zrobienie pełnego dystansu IM. W Malborku nie dość, że pokonałam ten dystans, to zostałam wicemistrzynią Polski. Z jednego celu można by rzec, że spełniłam dwa. Celu na mistrzostwa świata nie było (wiadomo – żartowaliśmy na ten temat albo tylko ja brałam to za żart). Ja po prostu zawsze daje z siebie maksa, bym była zadowolona z mojej całorocznej pracy, a to było jej zwieńczeniem. Pomysłu na MŚ absolutnie nie było ze względu na inne plany i wydatki, jakim był zakup mieszkania. Nasze życie jest tak dynamiczne, że nie przypuszczałabym, że uda się nam zrealizować MŚ oraz tydzień przed samym wylotem do USA kupić mieszkanie i jeszcze w weekend wystartować w półmaratonie Cracovia.

Mamy z mężem dużo planów i projektów sportowych, ale tak jak wspomniałam, nasze życie jest takie dynamiczne a głowa pełna pomysłów, że nie wiem, co będzie za kilka miesięcy.

AT: Od strony logistycznej taki wyjazd na MŚ jest chyba dość skomplikowany, prawda?

JG: Wyjazd pod względem logistycznym jest bardzo skomplikowany i stresujący, zwłaszcza jak jedzie się pierwszy raz. My stwierdziliśmy, że łączymy go z zaległą podróż poślubną, więc zostajemy w USA na miesiąc, by zrobić trip camperem po USA. Podróż zajmuje dużo czasu i jak wiemy, jest to kosztowna wyprawa. Z drugiej strony nie jedziemy tam sami. Do USA jedziemy 6-osobowym teamem.

Jeden z naszych podopiecznych Axel Zuziak tez startuje w Utah, na pewno o nim usłyszycie, bo jest w turbo formie, do której zresztą przygotował go Marcin, planując online jego sportowe życie.  Z kolei Alex Rytov wystartuje w nowojorskim maratonie, spełniając tym samym swoje sportowe marzenie. Wymieniamy się informacjami, radami, wskazówkami jak to w teamie.

AT: Jak oceniasz swój tegoroczny sezon? Niedawno wygrałaś w Mstowie. Wcześniej zajęłaś 2. miejsce w mistrzostwach Polski na pełnym IM. Jesteś zadowolona i spełniłaś wszystkie założenia?

JG: Jestem mega zadowolona z mojego sezonu. Praktycznie na przełomie 2 miesięcy wystartowałam 3 razy; zajęłam w Mstowie 1. miejsce Open Kobiet, w Grand Chotowej 1. miejsce Open Kobiet a w Jurze Triathlon 2. miejsce Open Kobiet. Zrobiłam ogromny progres w bieganiu i z tego jestem ogromnie zadowolona. Sprzedałam auto, by do podopiecznych poruszać się tylko na rowerze lub biegiem niezależnie od pogody. Gdy pada i mąż chce mnie podwieźć autem, to mówię, że nie trzeba, bo to jedyna możliwa opcja bym zrobiła trening. Kwestia logistyki, gdy ma się dużo podopiecznych, ale mamy wspaniały team i oni też się cieszą, że w ten sposób przyczyniają się do mojej formy.

Jestem pracowita, potrafię się zawziąć, ze sportem jestem związana od dziecka i nie wyobrażam sobie bez tego życia niezależnie od formy, jaką on przyjmuje.

AT: Jesteś wraz z mężem profesjonalnymi trenerami triathlonu. Startujesz też w zawodach. Czy doświadczenie z pracy z innymi zawodnikami, przydaje się przy ocenie własnych zawodów i treningu?

JG: Tak, doświadczenie Marcina bardzo mi pomaga. Wspólnie oglądamy zawody czy filmy dokumentalne pro kolarzy, biegaczy czy triathlonistów i często dyskutujemy pod kątem trenerskim jak złożenie tych wszystkich aspektów – ciała (treningu i żywienia) – umysłu (pracy nad głową) – duszy (naszego nastawienia), jest niezmiernie trudne i wybicie z jednej części ma wpływ na drugą czasami kompletnie niezależną od treningu

AT: Mąż pomaga Ci i motywuje. Czy zdarza się, że macie odmienne zdanie co do Twojego treningu, czy jest to zawsze pełna współpraca i analiza „drużynowa”?

JG: Mąż bardzo mi pomaga i motywuje (w końcu to on mnie namówił do tri). W planach był start w MS naszej dwójki, ale niestety w kolejnych zawodach już były sloty na 2023, a szkoda, bo bardzo lubię, jak startujemy razem. Do mistrzostw świata on ogarniał więcej, bym ja mogła trenować, ogarniać pracę i inne obowiązki. Jesteśmy bardzo zgranym teamem. Jeżeli różne sytuacje powodują, że plan treningowy się zmienia, to jest to raczej szybka wymiana zdań, co mam zrobić i lecimy z tematem. Niezależnie od startów motywujemy się wzajemnie.

AT: W tym roku byłaś na kilku obozach treningowych – między innymi w Hiszpanii. Czy ta różnorodność treningowa plus w zakresie zawodów, może przydać się na trasie w Utah?

JG: W tym roku nasz Unlimited Team były 2 razy na obozie w Hiszpanii. Jeden na Fuertaventurze, a drugi w Calpe. Poza tym nasze wakacje w tym roku spędziliśmy w Alpach jeżdżąc campervanem oczywiście, aby rowerem móc zrobić wiele pięknych przełęczy. Robiliśmy 3000 metrów na 100 km, więc tak, myślę o tym w przełożeniu na Utah.


AT: Co Twoim zdaniem może być największym wyzwaniem na trasie MŚ w Utah? Analizowałaś (lub analizowaliście) wyścig?

JG: Największe wyzwanie w Utah – krótki okres między przylotem a startem. Po wypadku w Andaluzji, szytym łokciu, niestety bardziej kontroluję zjazdy, więc obawiam się zakrętów lub nierównej nawierzchni, czy pękającego asfaltu. Niestety po wypadku długo wracam do tego, co sobie wypracowałam wcześniej mentalnie. Aaa no i nie chce złapać gumy (śmiech).

AT: Wyjazd na MŚ jest po części nieoczekiwany, ale zapewne masz jakieś oczekiwania co do samego startu. Myślisz o czasie, w którym chciałabyś ukończyć rywalizację, może miejscu w Twojej kategorii, czy jest to kwestia drugorzędna?

JG: Moje oczekiwania: zrobić maksa, dać z siebie wszystko niezależnie od czasu czy miejsca. Ja mam być z tego startu zadowolona, chce się cieszyć tym startem, tym miejscem. Nie jestem pro zawodniczką. Chcę startować w zawodach mając 50, 60 czy 70 lat więc chcę się cieszyć tym. Jeśli będę zadowolona ze startu, to wynik sam się pojawi i na pewno będę usatysfakcjonowana.

AT: W jednym ze swoich postów opisałaś podróż do Marbelli i to, jak przygotowywałaś się do występu (planowanie, sprawdzanie trasy). Ten element planowania zresztą podkreślasz w postach. Zdarzają się pewnie niespodziewane rzeczy. Da się na nie jakoś przygotować?

JG: Lubię znać trasę rowerową, by móc wizualizować. Trenowanie od dziecka nauczyło mnie dyscypliny (zwłaszcza balet). Lubię mieć wszystko poukładane, zaplanowane, wiedzieć co i jak. Tak samo jest na zawodach.

Nie da się przygotować na niespodziewane rzeczy, bo inaczej nie byłyby „niespodziewane”. Jeżeli nawet to liczę na to, że na każdą niespodziewana sytuacje znajdę sposób. Wierze, ze wszystko dzieje się po coś. Może na początku nie rozumiemy ich znaczenia, ale z czasem wiele nas uczą. Przeżyłam bardzo wiele podobnych sytuacji. Teraz podchodzę do tego inaczej.

AT: Interesuje mnie też temat motywacji. Wspominałaś, że aktywność fizyczna dla przeciętnego człowieka jest wskazana i to samo w sobie powinno motywować. Jak jednak motywuje się Joanna Górka, zawodniczka i trenerka?

JG: Jak się motywuje? Doceniam bardzo zdrowie. To, że mogę to robić, że mogę być aktywna, chodzić czy biegać po górach, być w pięknych miejscach, jeździć na rowerze, pływać itd.

Chciałabym kiedyś moc powiedzieć, że przeżyłam swoje życie na maksa, korzystając z możliwości, jakie sobie stworzyłam (stworzyliśmy) i wypełniałam je, spełniając swoje marzenia, jednocześnie łącząc je z podróżami.

AT: Czego Ci życzyć przed MŚ?

JG: Super startu i niezapomnianej przygody życia.

AT: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane