Po co nam technika w sporcie? Przecież można „po swojemu”. Jednak to „po swojemu” powoduje, że na pływackim torze musimy się ścigać z tymi, którzy kultywują pływanie „turystyczne”, czyli głowa wysoko nad wodą bez względu na styl. Nie warto nawet rozwlekać się nad zasadnością stwierdzenia, że bez techniki daleko nie zajedziesz. Czy wiecie, że w codziennej pracy liczy się również technika pracowania? Na co dzień rozmawiam o tym z wieloma zajętymi menedżerami. Jednak zawsze zaczynam od uświadomienia, że praca jest procesem, który możemy zmieniać. Dokładnie tak, jak możemy doskonalić technikę pływania. To wcale nie jest takie oczywiste. Jeżeli potrzebujemy więcej czasu na trening warto sprawdzić, gdzie są rezerwy.
Problem: Brakuje mi czasu na trening ponieważ na pracę zawodową poświęcam 55 godzin w tygodniu (zdarza się prawda?).
Odpowiedz sobie uczciwie na kilka pytań:
Ile czasu w tygodniu tracisz bezproduktywnie na przykładowe czynności:
1. Sprawdzanie poczty mailowej (zajmowanie się mailami do momentu podjęcia decyzji, co dalej z nimi zrobisz – czytasz mail, zamykasz, po jakimś czasie wracasz do niego myśląc: „Muszę się tym zająć” i… znowu zamykasz….. itd.) – powiedzmy, że jest to 20 minut dziennie x 5 dni w tygodniu.
2. Szukanie źle zarchiwizowanych lub nazwanych przez siebie lub innych dokumentów, plików, maili potrzebnych do zajęcia się jakąś sprawą (gdzie to było, w którym folderze, która to była wersja, może w elementach wysłanych, może….itd.) – powiedzmy 20 minut dziennie x 5 dni w tygodniu.
3. Czynnościach, które powinieneś przekazać innym, a które wykonujesz sam, choć nie należą do Twoich obowiązków (robienie rzeczy za innych ponieważ są pilne, ja zrobię to lepiej więc sam się tym zajmę, albo ktoś bardzo mnie prosił bo nie wie jak itd.) – powiedzmy 30 minut dziennie x 5 dni w tygodniu.
4. Godzin straconych z powodu opóźniających się i/lub przedłużających spotkań (dygresje, brak agendy, brak ustaleń po spotkaniu, zapraszają Cię na 2 godziny chociaż kwestia, która Ciebie dotyczy zajmuje zaledwie 15 minut) – powiedzmy 90 minut tygodniowo
5. Pozbywaniu się zaległości i spraw odłożonych na potem, ale bez zaplanowania w kalendarzu, które stały się raptem pilne i problematyczne (muszę rzucać wszystko inne, bo jest pożar, zapomniałem o czymś i na gwałt muszę wyjaśniać opóźnienie) – powiedzmy 60 minut tygodniowo.
6. Z powodu rozpraszania przez innych, kiedy potrzebujesz skupienia, aby zamknąć jakiś temat (dzwoni telefon, ktoś przychodzi pogadać, dostałeś świeżą porcję dowcipów mailem, masz włączone powiadomienia o przychodzącej poczcie i co chwilę sprawdzasz co przyszło) – powiedzmy 60 minut tygodniowo.
Razem do zaoszczędzenia jest 560 minut. Zmień złe nawyki (popraw technikę) i urwij połowę to otrzymasz w prezencie 280 minut czyli ponad 4,5 godziny. Dużo?
A teraz konkurs:
Napiszcie w komentarzach pod tekstem, jakie macie sposoby na pogodzenie pracy ze sportem, jak sport wpływa na Wasze życie zawodowe i odwrotnie. Może to być choćby jedno inspirujące innych zdanie. 7 najciekawszych wypowiedzi nagrodzimy książką.
Podzielmy się wiedzą, każdy znajdzie coś dla siebie.
„Jeżeli przewieziesz kogoś łodzią na drugi brzeg to sam również się tam znajdziesz”
Bartłomiej Sołowiej
PEP®WORLDWIDE – POLAND
[email protected]
Zapisałam się na zajęcia taneczne. Właściwie po to, żeby się trochę rozruszać. Taniec to mniej niż sport, ale więcej niż np. bieganie, a o ile przyjemniejsze 🙂 Tylko godzina raz w tygodniu. Mało, prawda? Stwierdziłam, że tyle czasu znajdę. Tańczę dla przyjemności – byłam nawet zaskoczona, ile to daje radości, przyjemności, zadowolenia z (amatorskich przecież) postępów. Dzięki tym zajęciom nie odczułam zimowej chandry tego roku. Mała godzinka tańca ładowała mnie na cały tydzień, poznałam też przy okazji ciekawe osoby. W dodatku nabrałam ochoty na więcej ruchu, dbania o siebie, sprawność fizyczną, wygląd. Czy było warto poświęcić tą godzinę tygodniowo? Jeszcze jak! 😀
Przyznaję, że nie sądziłem nawet, że w waszych wypowiedziach znajdę tyle inspiracji dla siebie zaczynając od kolokwialnego „rusz dupę” po bardziej subtelne formy wypowiedzi. Jestem ciekaw kolejnych wątków. Jak widać potrzeba matką wynalazków. Może zamiast zachęcać ludzi do zmiany nawyków w codziennej pracy zacznę ich namawiać do uprawiania triathlonu?
Na pierwszy rzut oka nic nie sprzyja systematycznym treningom:
– min. 60 godzinny tydzień pracy i to takiej, gdzie nie ma miejsca na bezproduktywność
– miejsce pracy 400 km od domu
– dwójka dzieci
– żona
– mnóstwo przyjaciół, którzy lubią imprezować
Są jednak pewne plusy, które systematycznym treningom sprzyjają:
– nielimitowany czas pracy, istotny jest efekt, nie godziny pracy, choć korporacyjne gps-y rejestrują na wszelki wypadek każdy krok nawet na wysokich managerskich stanowiskach… Taki znak czasów
– różnica między dzieciakami 16 lat, więc starszy syn bez problemu może w razie potrzeby zająć się młodszym
– żona zakręcona na punkcie aktywnego, amatorskiego sportu
– wszyscy przyjaciele z solidną przeszłością sportową. Imprezy rzadko, zwykle po zakończeniu kolejnych mikro – cykli. Zgodnie z zasadą, że jest czas na pracę i na zabawę
Solidny plan, osobisty trener, optymalna dieta, konsekwencja itd.
Wszystko to absolutnie niezbędne, ale dla mnie podstawą jest to, aby
nie zatracić w sobie spontaniczności, radości i tego dziecka, które ciągle mocno we mnie tkwi.
Przecież kilkanaście lat temu, nie musiałem zapisywać sobie w zeszycie, żeby po szkole wyjść na rower, pograć w piłkę, czy pojechać na kąpielisko. To było oczywiste.
Póki co, nic się nie zmieniło, no może poza tym, że mój Garmin zapisuje wszystko sam;-) Mam ogólny plan treningowy, ale niczego poza tym nie planuję. Mam chwilę czasu – to „się sportuję” To oczywiste, jak kilkanaście lat temu.
Niezbędna jest tylko umieszczona na stałe w aucie, tak jak gaśnica, czy koło zapasowe, torba z rzeczami do biegania i pływania.
Wystarczy czasu na rodzinę, 8-12 sportowych aktywności w tygodniu, książki i co jakiś czas wyjście z kumplami.
Cóż wszystko zależy od sytuacji osobistej każdego z nas. Inaczej „to robi” student, inaczej osoba mająca małe dzieci, inaczej osoba mająca „wolny zawód” itd.
W moim przypadku rytm dnia wyznacza praca i dziecko. Kończy się praca, zaczyna się dyżur przy dziecku. Dziecko zasypia, żona ma seriale w tv, a ja mam ten jeden moment w ciągu dnia gdy można pobyć samemu ze sobą. Nic tak nie regeneruje po całym dniu jak wieczorno-nocny bieg;-)
Wracając do tematu: jak pogodzić sport z pracą i życiem? Albo zacznij sobie robić plany harmonogramy itd albo zrób dziecko (wtedy zobaczysz, że planowanie i regularne działanie to coś co jest tak naturalne jak oddychanie:-)
A na poważnie jedyna rada dla wszystkich (bez urazy): RUSZ DUPĘ!;-)
Mój sposób to zrobienie zawodów z każdej, codziennej czynności: robienie bułek dla dzieci do szkoły (obecny czas na 6 bułek – 8 minut 34 sekundy), prasowanie koszul (10 koszul – 40 minut 15 sekund), zakupy piątkowe (odliczam czas stania w kolejce, poza tym oprócz czasu zaoszczędzam dużo pieniędzy, gdyż nie kupuję rzeczy których nie potrzebuję) czy też rozwieszanie prania (4 minuty 9 sekund!).
Polecam 🙂
Ogólnie rzecz ujmując każdym trenującym żądzą różne uwarunkowania, czas pracy bądź nauki, zakresy obowiązków itd.
Z oczywistych powodów omówię swój przypadek. Wiek zaawansowany, teoretyczny czas pracy 8.00-16.00, staż treningowy ukierunkowany na tri – 6 miesięcy.
Nie chce rozwodzić się na temat strategii czy teorii zarządzania czasem. Owszem, planowanie, delegowanie spraw , grupowanie problemów i inne zasady są bardzo istotne…niemniej chciałbym zwrócić uwagę na inne aspekty.
Wyznam szczerze, trudno jest dojrzałemu facetowi, mającemu pełen bagaż przyzwyczajeń i nawyków wprowadzić się na inne tory. Można tego dokonać pod warunkiem, że czynnikiem stymulującym będzie pasja. W momencie gdy uznacie z całym przekonaniem, że triathlon jest tym czymś, czemu warto poświęcić czas, pot i pieniądze reszta pójdzie gładko. Czas przelewający się leniwie stanie się cenniejszy a Wasze podejście do niego bardziej szkockie 😉
Druga kluczowa sprawa to dogadanie się z połówką (czytaj żona). Uświadomienie, zjednanie, ba… uczynienie z żony kibica to już 3/4 sukcesu. Przecież Ona też ma swoje przyzwyczajenia, rytuały ( ot, chociażby obiad o określonej godz.)… Przecież skupić masz się na walce z sobą a inne wojenki to niepotrzebna strata energii….
Reasumując – jeżeli jest to pasja i masz przychylność rodziny to pozostaje tylko zaciskać zęby i poddać się treningowi….
A co do praktycznych uwag, nie będę chyba odkrywczy. W moim przypadku sprawdzają się treningi poranne. Fakt, wstawanie o 6.00 boli… jednak mam gwarancję, że nic dodatkowego po pracy nie pokrzyżuje planów. Weekend to dobry czas na treningi o dużej objętości pochłaniające czas…. A jak uda się jeszcze zrobić dodatkowa jednostkę po pracy to super! Ot, cała filozofia….
Pozdrawiam!
Jestem pod wrażeniem waszej organizacji i dyscypliny 🙂 świetnie. Czekamy na kolejne przykłady.
1. Zaczynam od zapisania się na zawody, pod który podpinam odpowiedni plan treningowy. Plan ten, w formie kalendarza wieszam na lodówce, by moja Małżonka wiedziała kiedy będę trenować.
2. Dzielimy się obowiązkami. W moje nie treningowe dni zajmuję się dziećmi, a moja Żonka idzie na pływalnie, siłownię, spinning. Każde z nas musi mieć chwilę dla siebie.
3. Staram się o godzinie 17:00 zamykać komputer. Bardzo często to zdaje egzamin, ponieważ to co wcześniej wydaje się bardzo pilne, może poczekać na następne 8h w pracy. Zdarzają się sytuacje, gdy trzeba posiedzieć dłużej, jednak musi to wtedy mieć wysoki priorytet. Dzięki temu mam czas na Rodzinę, a potem na swój trening.
4. Walczę ze złymi nawykami, ciągłego sprawdzania tego, czy coś się zmieniło. Myślę tutaj o poczcie i Facebooku. Internet to potworny nałóg.
5. Czytam i szukam sposobów, by jeszcze bardziej zoptymalizować swój czas.
Jest taki mądry cytat, który staram się wprowadzać w życie jak mogę: kiedy staje się oczywiste, że cele nie mogą zostać osiągnięte, nie dostosowuj celów, dostosuj działania.
Mlodziez rzadzi! Tak trzymac Panowie! Zaoszczedze czas i nie bede wchodzil na akademie triathlonu… zarcik… co to to nie… pozdrawiam
Dyscyplina jest mostem łączącym cele i osiągnięcia.
Jako, że organizacja czasu jest takim moim małym hobby postaram się podzielić moimi patentami.
1. Przede wszystkim prowadzę dziennik, w którym każdego wieczoru zapisuję plan działania na następny dzień, a raz w tygodniu spisuję rzeczy ważniejsze do wykonania w przedziale czasowym (tak na przykład: treningi, wizytę u rodziny, wypracowania do napisania, sprawdziany, zawody, albo długość snu). Wypisuję wszystko co mam zrobić, o czym nie zapomnieć. W momencie wykonania danej czynności odhaczam ją z listy. Nie dość, że oszczędza mi to dużo czasu, to jeszcze rośnie poczucie zadowolenia z siebie, kiedy uda się zrobić kolejną rzecz.
2. Ograniczenie czasu wolnego na komputerze do 20 minut. Największy złodziej czasu. Wprowadzenie tego punktu sprawia, że nagle pojawia się czas na przykład na dodatkowy trening! Z tego też powodu dziennik prowadzę papierowy, jako że jest wygodniejszy, a przede wszystkim można go zabrać ze sobą wszędzie.
3. Porządek. Staram się nie dać miejsca chaosowi na biurku, w plecaku, szafie, dzięki temu wiem gdzie mam wszystko, a co najistotniejsze nie rozpraszam się. Przed sobą mam tylko lampkę, biurko, zeszyt lub książkę, długopis – można podbijać świat :).
4. Mnóstwo czasu traci się w komunikacji miejskiej, dlatego też wszędzie poruszam się rowerem. W tygodniu przejeżdżam w ten sposób około 130 kilometrów.
5. Warto przeczytać kilka książek dotyczących organizacji czasu – kilka wskazówek tam udzielonych uważam za bardzo przydatne.
6. Jak to w klasie maturalnej, dużo czasu spędzam na nauce. Podstawową kwestią jest unikanie momentów bezczynności. Tak sobie myślę, że gdyby na korytarzach w szpitalu zamiast instrukcji przeciwpożarowej umieszczano fragmenty encyklopedii bylibyśmy najinteligentniejszym narodem :). Dlatego też, zawsze mam coś ze sobą do nauki: zestawy z matematyki czy słownictwo do nauki języków. W sytuacji, gdy muszę na kogoś lub na coś czekać – wyciągam odpowiednie zeszyty i zajmuję się swoimi rzeczami. Jakkolwiek najwięcej czasu można zaoszczędzić…w szkole! Ilość straconych minut można by wymieniać i wymieniać, dlatego tak ważne jest by mieć swoje zajęcie i nie patrzeć bezczynnie w ścianę. Na spacerach z psem uskuteczniam naukę języków słuchając MP3.
7. Kolejną kwestią są wieczory. Przed snem przygotowuję ubrania, które założę następnego dnia, przygotowuję drugie śniadanie (ewentualnie pierwsze) i pakuję się na zajęcia. Dzięki temu nie muszę rano za bardzo się spieszyć i niczego nie zapominam. Oprócz tego w niedzielę wieczorem przygotowuję torbę z ubraniami na przebranie do szkoły.
8. Jako, że nie zarabiam pieniędzy, to swoimi skromnymi zasobami muszę rozsądnie gospodarować (startowe i sprzęt jak wiadomo do niskich nie należą). Staram się zapisywać wszystkie wydatki, a także sprzęt treningowy kupować na aukcjach.
9. SAMODYSCYPLINA. Najważniejsza.
Dzięki temu wszystkiemu znajduję spędzam w tygodniu około 10 godzin na treningach, 40 godzin w szkole, spotykam z dziewczyną, uczę się 3 języków, przygotowuję się do matury, na bieżąco do sprawdzianów, piszę 5 wypracowań, wykonuję prace domowe i do tego się wysypiam.
Witam 🙂 Oby nie było kiedyś tak -> Święta rok 2053 cała rodzina siedzi przy stole i dziadek zaczyna opowiadać : Kiedyś dawno , dawno temu kiedy jeszcze nie było komputerów , meili i telefonów komórkowych , może teraz nie uwierzycie ale sport uprawiało się kiedyś na dworze , a nie tak jak teraz w domu. Trzeba było pogodzić go z pracą zawodową i życiem osobisty ba mało tego trzeba było się jeszcze do tego odpowiednio zmotywować. Dużą rolę w moim życiu zrobiła książka ,, zrób to od razu ” którą wygrałem w konkursie AT ….. WOW DZIADKU,A CO TO JEST KSIĄŻKA ? zapytały ze zdziwieniem wnuczkęta ….
Wszystko zależy od nas samych jak nauczymy się czerpać ze sportu przyjemność , czas sam się znajdzie .
Pozdrawiam
Wiele osób sądzi, że bardzo ciężko jest pogodzić pracę ze sportem, a jeszcze ciężej z życiem prywatnym.
I tak właśnie jest, jednak wszystko zależy od dobrej organizacji. Mam 21 lat
i wielu ludziom może wydawać się, że co ja młodziak mogę wiedzieć?
Wiem niewiele, ale z każdym dniem uczę się czegoś nowego, co właśnie pomaga mi w tym godzeniu..
Podstawową sprawą jak już wcześniej wspomniałem jest dobra organizacja – organizacja czasu.
Nic prostszego jak zabrać kilka kartek, długopis i rozpisać sobie planowane treningi, które mamy do
wykonania w danych dniach w poszczególnych tygodniach, nie zapominając o zapisaniu godzin spędzonych
w pracy. Tworzymy plan dnia uwzględniając w nim każdy najdrobniejszy szczegół.
Począwszy od godziny pobudki, a skończywszy na godzinie pójścia spać.
W planie tym uwzględniamy także godziny posiłków, co jest niezbędne w procesie treningowym.
Nie pomińmy obowiązków domowych i prac, które mamy do wykonania dodatkowo.
Każdy z nas ma inną pracę, inne obowiązki, a przede wszystkim inne plany związane ze sportem.
Dla jednych samo ukończenie zawodów triathlonowych jest ogromnym sukcesem i to cieszy, innych zaś wciąga
rywalizacja sportowa, przekraczanie granic, i poprawianie wyniku z poprzednich zawodów.
Więc zanim zaczniemy planować dzień zastanówmy się tak naprawdę co chcemy osiągnąć w sporcie..
Planowanie ma sens, tylko wtedy jak mamy jasno wyznaczone cele. Inaczej po co robić coś jak nie wiemy dokąd zmierzamy..?
Sam od jakiegoś czasu stosuję tę metodę i sprawdza się ona w moim przypadku. Tylko, że u mnie zamiast pracy są studia (AWF).
Pamiętam ostatni cykl treningowy, który układałem. Zrobiłem sobie tabelkę, 7 kolumn: pn, wt, śr, czw, pt, sb, nd..
Zapisałem sobie godziny, które spędzę na uczelni, uwzględniając obowiązkowe zajęcia sportowe, które również traktowałem jako treningi.
Do tego musiałem dopisać swoje pływackie, rowerowe, biegowe i siłownie. Kilka było przed zajęciami, kilka po nich.
Przerwy na posiłki umieszczane były co 3 godziny, czasem co 3,5 w zależności od przerw między zajęciami. Trenuję ok. 15godzin tygodniowo.
Celem organizacji czasu jest sprawne i terminowe wykonanie wszystkich zaplanowanych czynności. Gdy tego nie zapiszemy,
może nie zawsze, ale w większości przypadków będziemy odkładać coś na później, aż w rezultacie nie zostanie w ogóle wykonane..
Zatem planujmy, pracujmy, trenujmy, startujemy i cieszmy się życiem. Bez sportu życie byłoby nudne..
'Chcieć to móc’
'Nie ma rzeczy niemożliwych’
'Każdy jest kowalem własnego losu’
Mój sposób polega na tym że do pracy mam 15 km. Zamiast samochodu używam roweru. W pracy mam prysznic więc zawsze jestem świeży 😀 warunki teraz ciężkie ale jadę trasą krajową która zazwyczaj jest odśnieżona. Zbaczając trochę z trasy (2km)wstępuje na basen zaraz po pracy. Bieganie niestety pozostaje zawsze po faktach w TVN 😀