Lionel Sanders: „Sportowiec musi być ze sobą szczery. Kona mnie przeraża”

Podczas konferencji prasowej Zwift Lionel Sanders rozmawiał z Talbotem Coxem i odpowiadał na pytania mediów. Jak się czuje na kilka dni przed wyścigiem? Jak wygląda teraz jego mindset? Jakie ma oczekiwania? Te pytania przewinęły się w ciągu kilkudziesięciu minut interesującej konwersacji.

Sanders wrócił najpierw do tego, co zdarzyło się przed Koną. Wystartował w Dallas, gdzie, zamiast walczyć o czołowe miejsca, walczył desperacko, aby nie być na samym końcu stawki. Mówi, że chciał anulować lot na Hawaje.

Po wyścigu usiadłem z Erin (żona zawodnika – przyp. red.) i zacząłem płakać. Do Dallas udałem się, myśląc, że będę walczył o zwycięstwo, a tymczasem „walczyłem”, aby nie być ostatnim. Czułem, że wysoka temperatura jest głównym powodem tej sytuacji. Pomogli mi Mikal Iden oraz partner Colin Chartier – powiedział.

Sanders jeszcze kilka dni temu mówił we vlogu, że na Konę leci zupełnie bez oczekiwań. Chciał zebrać dane i po prostu wystartować. Teraz jednak mówi, że każda treningowa sesja dodawała mu na tyle pewności siebie, że jest nastawiony pozytywnie – widzi się w czołówce wyścigu.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez GoZwiftTri (@gozwifttriathlon)

Samemu nie da się wejść na szczyt

Kanadyjczyk po raz pierwszy na Hawajach wystartuje pod okiem trenera Mikala Idena. Tutaj cofa się do 2017 roku, kiedy prowadzenie w mistrzostwach świata stracił około 30 kilometra biegu. Wspomina, że zamiast zrobić wtedy minimalne poprawki, całkowicie zmienił trening, analizując go na tysiące sposobów.

Lata mijają, a ty dochodzisz do wniosku, że jednak samemu tego nie zrobisz. Nie starczy ci czasu. Tymczasem tutaj jest tylu wspaniałych ludzi, którzy mają wiele wiedzy i chcą się nią dzielić. To zmieniło się ostatnio wraz z przyjściem Mikala. Czasem kwestionuję wszystko, co on mi powie, a trzy tygodnie później okazuje się, że się z wszystkim zgadzam. Dzisiaj po prostu nie możesz być na najwyższym poziomie, trenując całkowicie samemu. Jest wielu niesamowitych ludzi. Jeżeli jeszcze nie masz ich w swojej ekipie, to musisz ich znaleźć.

Aktualny wicemistrz świata powiedział, że każdy z triathlonistów musi być ze sobą szczery. Mówił to w kontekście gorszych wyścigów, które miały wspólny mianownik – przebiegały w wysokiej temperaturze. Mowa o Konie, ściganiu w Teksasie i Dallas. Wcześniej Sanders uważał, że niewielkie zmiany, które wprowadzał, sprawiały, że radzi sobie lepiej. Dopiero w ostatnim czasie zrozumiał jednak, że radzenie sobie z wysoką temperaturą jest czymś zdecydowanie bardziej złożonym.

Kona różni się od wyścigu w St.George, gdzie parę miesięcy temu Sanders zajął 2. miejsce. Tam zrobił coś w rodzaju indywidualnej próby czasowej. Przegrał mistrzostwo na biegu. Hawaje są dla niego zdecydowanie bardziej skomplikowane. Chociaż Kanadyjczyk uważa, że pod względem strategii wyścigu ma pewną przewagę nad rywalami, to całość ciągle w jakiś sposób go przeraża. Przykładem jest legendarne Energy Lab (Laboratorium Energii Naturalnej Hawajów), najcięższa i najbardziej wyniszczająca część maratonu na 25 km i ogromna temperatura.

Mnie ten wyścig naprawdę bardzo przeraża. Boję się go. Robimy te treningi w tempie wyścigowym, ale i tak się bardzo boję. Moim jedynym celem jest wtedy powrót na Queen K i ciągła rywalizacja. Tymczasem ja po powrocie nigdy tak naprawdę nie podjąłem walki w tej części – powiedział zawodnik.

ZOBACZ TEŻ: Wisienka na torcie, czyli maraton na MŚ IRONMAN – jak wygląda trasa?

„Ironman uratował moje życie”

Do wyścigu zostało już tylko kilka dni. Sanders mówi, że wygrana na Konie miałaby dla niego ogromne znaczenie. To dzięki wyścigom Ironman „wrócił do świata żywych”. Sport sprawił, że wyszedł z uzależnienie i całkowicie zmienił swoje życie.

W 2009 roku leżałem i patrzyłem się w sufit, zastanawiając się nad tym, czy warto żyć. Całkowicie odmieniłem swoje życie. Zaczynałem od treningów w piwnicy i patrzcie, gdzie jestem teraz. Dlatego to miałoby takie ogromne znaczenie. Nie chcę jednak jako sportowiec mówić, że to spełnienie moich marzeń. Stawiałbym siebie pod zbyt dużą presją. Nie każdy może też spełnić marzenia. Załóżmy, że na Konie moja kariera trwała będzie 10 lat. W tym czasie będzie tylko 10 mistrzów. Byłoby wspaniale być pośród nich, ale nie umiem tego dokładnie opisać.

ZOBACZ TEŻ: Triathlon uratował mu życie. Historia Lionela Sandersa

Sanders powiedział, że nie wie tak naprawdę, ile jeszcze lat będzie startował na Hawajach. Tutaj inspiracją jest na pewno Jan Frodeno. Niemiec wrócił w przyszłym roku i będzie miał 41 lat. Gdyby kilka lat startów było możliwe, czułby się wspaniale. Podkreśla jednak, że nie nigdy nie wie się, czy dany start nie będzie ostatnim.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Lionel Sanders (@lsanderstri)

Chce się ścigać o zwycięstwo

Zawodnik powiedział, że poprzednie lata znacząco zmieniły ściganie na najwyższym poziomie w triathlonie. Zespoły pracują jeszcze mocniej ze swoimi zawodnikami, co Sanders określa „wyższym poziomem myślenia”. O ile w St. George kilka miesięcy temu „chciał się pokazać” i być w czołówce, to tutaj nie ma wątpliwości. Musi walczyć o triumf.

Tutaj chcę się ścigać o zwycięstwo. Chcę powalczyć o triumf. Jeżeli się nie uda i będzie bomba, to nic się nie stanie.

Sanders zapytany został również o to, jakie znaczenie ma dla niego trening z Colinem Chartierem. Jego zdaniem przygotowywanie się z partnerem może się doskonale sprawdzić. Tak jest w przypadku Kristiana Blummenfelta oraz Gustava Idena, którzy trenując, obok siebie nie mają przed sobą tajemnic.

Zgodziliśmy się z Colinem, że obaj chcemy zostać mistrzami świata. Powiedzieliśmy sobie, że „ty mnie motywujesz, ty mnie motywujesz, ale będziesz robił coś głupiego, to powiem to, a jeżeli ja coś zrobię, to powiesz to mi. To jest nieodłączna i bardzo ważna tej układanki, w której Norwegowi są tacy dobrzy. Pewnie, są też oczywiście utalentowani, ale ta ich otwartość jest istotna. Colin pomaga mi w wodzie, a ja pomagam mu na rowerze – powiedział.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

    • Bardzo inspirujący gość. Po tym, jak w Dallas mu nie wyszło, teraz się odbudował, będzie ciekawie go oglądać w sobotę.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane