Triathlon uratował mu życie. Historia Lionela Sandersa

Dzisiaj święci triumfy. Ma na koncie ponad 30 zwycięstw w wyścigach. Wygrał w St. George w 2021 roku, a parę miesięcy temu w tym samym miejscu zdobył srebrny medal mistrzostw świata. Zanim Lionel Sanders dotarł na szczyt, musiał wygrzebać się z samego dna.

Dorastał w małym mieście Harrow w prowincji Ontario. Mieszka tam zaledwie 3000 osób. Od zawsze uprawiał sporty. Był świetnym biegaczem. Miał jedne z najlepszych wyników w całej prowincji, chociaż nigdy nie przykładał się do treningów.

Brakowało mu motywacji. Uciekał z treningów, unikał większego wysiłku. To odbijało się na wynikach wyścigów, chociaż pokazywał w nich duże zawzięcie i chęć walki. Jego rodzice wspominają, że tuż przed zakończeniem szkoły średniej biegł w lokalnych mistrzostwach. Jego but utknął w błocie. Pobiegł więc resztę dystansu, mając tylko jednego buta. Biegł przez las, po błocie i kamieniach, ale i tak zdołał ukończyć zawody w najlepszej 30.

Jego najsilniejszym atrybutem była swoista nieustępliwość umysłu. Nigdy nie trenowałem kogoś, kto miałby taką odwagę. Jest takim typem zawodnika, który może nie jest wyszkolony tak dobrze, jak rywale, ale na końcu da z siebie wszystko – mówił jego dawny trener Dale Larson.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Lionel Sanders (@lsanderstri)

Był na samym dnie

W 2006 roku rozpoczął naukę na Windsor University. Miał już wtedy za sobą eksperymenty z alkoholem i marihuaną. Później były jeszcze mocniejsze używki. Doprowadził się do takiego stanu, że popadł w depresję i zaczął myśleć o samobójstwie.

On zawsze był takim wolnym ptakiem i robił to, co mu się podobało. Właśnie to zjadło go od środka – wspomina jego ojciec Doug. Mówi, że któregoś dnia syn zjawił się na progu domu. W ciągu 15-minutowej rozmowy widział u niego wszystkie emocje – śmiech, gniew i płacz. Lionel okłamywał rodziców i ukrywał problem. Dla jego ojca wkrótce jasne stało się, że syn nie pali tylko ze znajomymi w weekendy. Wkrótce zresztą musiał przyznać się rodzicom, że ma poważne problemy.

Po zakończeniu drugiego roku studiów na uniwersytecie w Windsor Lionel pojechał wraz ze znajomymi na koncert do Detroit. Zanim jednak dojechał na miejsce, wypił butelkę whisky, całkowicie się upił i chciał wyskoczyć z samochodu na autostradzie. Jego znajomi uznali, że muszą poinformować rodziców. Jego matka Becky, która jest pielęgniarką, uznała, że trzeba go wysłać na odwyk. To jednak nie wystarczyło, chociaż zaczął iść w odpowiednim kierunku i wyciągnął rękę po pomoc do specjalistów.

Ta pamiętna data

Sanders pamięta dokładnie datę, kiedy wrócił do biegania. Był 5 listopada 2009 roku. Wtedy zdał sobie sprawę, że musi coś w końcu zmienić w swoim życiu. Nie miał pieniędzy, rodzice anulowali jego kredyt studencki, zrezygnował też z dalszej edukacji. Postanowił, że wystąpi w jednym z wyścigów Ironman. Poprosił mamę, aby ta opłaciła jego wpisowe. Miała wątpliwości, aby użyczyć mu karty, ale wspomina, że wierzyła wtedy, że jej syn może zmienić swoje życie.

To jednak nie była łatwa droga. Przeszłość dała o sobie znać. Sanders próbował jeszcze używek. Podczas jednej z imprez znów wziął narkotyki. Czuł się fatalnie, bo całą wykonaną pracę wyrzucił przez okno. Zawstydzenie było tak wielkie, że poszedł do garażu kolegi i chciał popełnić samobójstwo. Pomyślał jednak wtedy o swojej mamie. Zrezygnował, a wkrótce jego życie całkowicie się odmieniło.

Po paru miesiącach biegania nie czułem się jeszcze zbyt dobrze. Nagle pojawił się pomysł, abym wziął udział w Ironmanie. Zapisałem się do zawodów w Louisville i poświęciłem kolejne 10 miesięcy na trening. Dokładnie 29 sierpnia 2010 roku zostałem Ironmanem! Wtedy wyprzedził mnie i zdublował zwycięzca Paul Ambrose. Pomyślałem, że to wygląda naprawdę fajnie, że ktoś może biegać tak szybko na długim dystansie. Wierzyłem, że wtedy w moim umyśle zaczął kiełkować pomysł zostania profesjonalnym triathlonistą. Miałem jednak przed sobą wiele pracy, bo Paul pokonał mnie o 2 godziny – wspomina na swojej stronie Sanders.

Lionel zamieszkał wtedy ze swoim tatą. Skoncentrował się na treningu. Do zawodów Ironman w Louisville miał jeszcze 9 miesięcy. Mocno trenował, a dystans pokonał w około 10 godzin. Kiedy zakończył rywalizację, wiedział, że chce wystartować jeszcze raz. Całkowicie wkręcił się w triathlon.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Lionel Sanders (@lsanderstri)

Trafił na odpowiednich ludzi

W tamtym okresie miał też szczęście, bo trafił na dobrych ludzi, którzy zauważyli jego potencjał. Jedną z takich osób był Barrie Shepley z rodzinnego miasta Sandersa. Pamiętał jego występy biegowe w szkole średniej. Zaprosił go na specjalne testy i tam dostrzegł, że Lionel doskonale radzi sobie na treningach. Był mocny mentalnie, wytrzymywał duży wysiłek i potrafił się szybko zregenerować.

Parę miesięcy później Sanders i Shepley rozpoczęli współpracę. Podczas obozu treningowego Lionel pożyczył rower od Seana Bechtela i postanowił wjechać na Mount Lemmon, gdzie trenują najlepsi kolarze i triathloniści. Od razu pobił rekord Bechtela.

Wkrótce Kanadyjczyk przeprowadził się do Toronto. Dołączył do drużyny i zaczął występy dla McMaster University. W końcu widział światło i cel w swoim życiu. Tam poznał też Erin MacDonald, swoją przyszłą żonę. Wiedziała o jego przeszłości, ale wierzyła też, że Sanders nigdy ponownie nie znajdzie się w takim ciemnym miejscu.

„Wszystko albo nic”

Dzisiaj Sanders znany jest jako „No Limit”. Faktycznie nie ma dla niego żadnych ograniczeń i limitów. Mówi, że jeżeli coś robi, to zwykle idzie na całość. W przeszłości nie oznaczało to jednak nic dobrego.

Zawsze byłem ekstremalną osobą. Jeżeli coś robiłem, to na maksa. Uwielbiałem rywalizację. Kiedy imprezowałem, to byłem ostatnim, który trzymał się na nogach. To niestety może sprowadzić cię na całkowicie złą ścieżkę. Ciekawe jednak jest to, że takie samo myślenie zastosowałem do bardziej pozytywnych rzeczy. To właśnie przydarzyło się mi w triathlonie – mówi.

Dlatego też Sanders podkreśla, że musiał do pewnych rzeczy dojrzeć. Mając osobowość, która szuka wrażeń i nowych wyzwań, miałby spory problem w przypadku kontuzji. Dlatego mówi, że nie chce „wchodzić całkowicie all-in”. Sportowiec z jego osobowością musi znaleźć sobie dodatkowe zajęcia, nie może żyć samym triathlonem. Tutaj z pomocą przychodzą zainteresowania oraz rodzina.

Lionel Sanders
Foto: Slowtwitch

Czas sukcesów

Cofnijmy się jednak jeszcze do początków triathlonowej kariery Sandersa. Shepley wspomina, że początkowo Lionel nie radził sobie zupełnie z pływaniem. Przez dwa lata startował głównie w biegach i duathlonach. Ciężko w tym samym czasie trenował, chcąc zostać profesjonalistą.

W 2013 roku wystartował jako pro w zawodach IM Muskoka 70.3. Zajął 1. miejsce, a w kolejnym sezonie wygrał kilka wyścigów, na dobre zaznaczając swoją obecność w świecie triathlonu. Zwyciężył w Muncie, Racine i Benton Harbor. Kilka razy był w TOP5. Później wystartował w 70.3 World Championships w Mont Tremblant. W mocno obsadzonym wyścigu, gdzie rywalizowali także Jan Frodeno oraz Tim Don zajął 4. miejsce. To nie był jego dzień. Pod koniec sezonu zwyciężył w Ironman Florida mając 20-minutową przewagę (zawody odbywały się bez pływania).

Kilka godzin po wyścigu powiesił medal za zwycięstwo na szyi swojej mamy Becky. W następnym dniu oświadczył się swojej dziewczynie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Lionel Sanders (@lsanderstri)

Nowy rozdział w życiu

Dzisiaj wyścigowe resume Lionela Sandersa wygląda niesamowicie. Wygrał ponad 30 wyścigów. Jest mistrzem świata ITU i byłym rekordzistą świata Ironman. W 2017 roku zdobył srebro podczas Kony. W tym sezonie odniósł kilka zwycięstw, a parę miesięcy temu podczas rywalizacji w Utah zdobył kolejny srebrny medal.

W tym roku rozpocznie również nowy rozdział życia ze swoją żoną. Zostanie ojcem, o czym mówił w jednym z niedawnych vlogów.

Ze swojego doświadczenia wiem, że nie ma żadnych limitów, oprócz tych, które samemu sobie tworzysz i tych, które istnieją w twoim umyśle. Zamierzam całą swoją karierę triathlonową spędzić na testowaniu tej hipotezy – mówi.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,299ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze