Cały dzień miałem dylemat: szosa czy góral? Nie byłem zdecydowany do końca, w drodze z pracy do domu padło na mtb. Fajnie, ubieram się i tu pierwsza niespodzianka, przypomniało mi się, że miałem zmienić pedały, miałem 😉 no cóż nie ma to tamto nie ma wymówek, pojadę na zwykłych (założyłem buty halówki naprawdę się sprawdzają). Idę po rower, zakładam oświetlenie i tutaj czeka mnie druga niespodzianka, przednia lampka nie świeci, o co kaman, przecież ostatnio działała. No właśnie ostatnio, ale w sierpniu, pomyślałem no pięknie w paintballu zawsze przed treningiem, turniejem sprawdzam sprzęt, żeby nie denerwować się, że sprzęt zawodzi, a tu dzisiaj dwie 'awarie’….Decyzja może być jedna, jadę, zdążę wrócić, będzię się ściemniać, ale nie będę jechał po ulicy przecież. Trening 54 min., 9,48 km przejechane, kilka podjazdów i banan na buzi.
Po wieczorny spacerze z pisorem i wejściu na trzecie piętro, wiem że była to dobra jazda :)))
Ze mnie góral wyciska więcej niż szosa i bieganie. Ale to strasznie ciezkei treningi, więc niezbyt często decyduję się na większe górki.