Maciej Bruździak do kadry narodowej zgłosił się dzięki ogłoszeniu, które wysłał mu tata. Dwa razy odrzucano jego wyniki, jednak za każdym razem wydłużano listę przez co kwalifikował się do kolejnych etapów. W sezonie 2024 udowodnił, że w triathlonie nie jest przypadkiem. Zdobył mistrzostwo Polski na czterech różnych dystansach, a następnie zaliczył najlepszy międzynarodowy występ w dotychczasowej karierze.
ZOBACZ TEŻ: Skok o tyczce zamieniła na triathlon i złoty medal igrzysk. Kim jest Cassandre Beaugrand?
Radość z aktywnego spędzania czasu
Jak sam mówi – od zawsze ciągnęło go do sportu. Ogromną rolę w rozwoju tej pasji odegrała jego rodzina. Od kiedy pamięta rodzice dbali o to, żeby wspólnie czerpali i radość z aktywnego spędzania czasu. Oni sami grali zawodowo w koszykówkę. Ważną postacią była również babcia.
– Gdy byłem mały, jeździłem z nią na długie wycieczki rowerowe albo zorganizowane przejazdy przez miasto – wspomina.
Pierwsze poważniejsze treningi Bruździak rozpoczął od tenisa i koszykówki, jednak ciągle powtarzał, że chciałby pływać. Chciał być jak ówczesny idol – Michael Phelps.
– Właśnie dlatego rodzice wysłali mnie do szkoły z klubem sportowym, ale na przestrzeni podstawówki/gimnazjum było tam bardzo dużo zabawy. Dopiero w liceum, gdy poszedłem do szkoły Mistrzostwa Sportowego w Olsztynie, zaczął się w pełni profesjonalny sport. Minęły 3 lata, podczas których zrobiłem ogromny progres. Miałem kilka medali mistrzostw Polski i wydawało się, że wszystko fajnie się układa.
Informacja od taty
Początkowo Maciej Bruździak nie łączył swojej przyszłości z triathlonem. Był bardzo dobrym pływakiem, jednak z pozostałymi dyscyplinami nie miał do czynienia. Wszystko zmieniło się, kiedy znajdował się na obozie treningowym przygotowującym do mistrzostw Polski w pływaniu w wodach otwartych.
Na jednej ze stron internetowych jego tata zobaczył, że Polski Związek Triathlonu ogłosił nabór do kadry dla pływaków w ramach programu „Talent ID”. Informacje przekazał Maćkowi.
Ten postanowił spróbować swoich sił. W zgłoszeniu trzeba było podać najlepsze czasy dla pływania na 400 i 1000 m – z tym zadaniem poradził sobie bezproblemowo. Oprócz tego PZTri wymagało jednak podania czasów biegania. Bruździak znalazł więc najbliższy stadion i przebiegł wskazane dystanse bez żadnego przygotowania. 1000 m w 2:52.
Do trzech razy sztuka
Drugim etapu naboru do kadry były 3-dniowe testy w Iławie, na które początkowo Bruździak… się nie dostał. Dopiero po tym jak lista się wydłużyła, wskoczył na miejsce zakwalifikowanego.
– Byłem zaskoczony. Trudno mi było zrozumieć, że są szybsi pływacy ode mnie… Zrobili testy dla pływaków, a okazało się, że ja byłem jedynym pływakiem na liście. Reszta to byli triathloniści – mówi.
Na testach nie poszło źle. Najlepszą częścią było oczywiście pływanie, najgorszą bieganie.
– Pamiętam, że jak robiłem te treningi i testy w Iławie to przez trzy dni całe łydki miałem po prostu tak napięte, że ledwo chodziłem – wspomina.
Po drugim etapie przyszedł czas na ostatni z nich, na który Bruździak… znowu się nie dostał. Ponownie jednak lista się wydłużyła i ostatecznie jego nazwisko znalazło się wśród zakwalifikowanych.
ZOBACZ TEŻ: Początki dystansu olimpijskiego: „Ludzie wierzyli, że Ironman jest świętym Graalem”
„Pokochałem sport na nowo”
Na obozie poszło mu bardzo dobrze. Sporo osób namawiało go do przerzucenia się na triathlon. Bruździak nie podjął jednak tej decyzji od razu. Za zachętą trenta Piotra Nettera tydzień po obozie zadebiutował jednak na dystansie 1/4 w Malborku.
– Bardzo dobrze się bawiłem. Pokochałem sport na nowo. Podobała mi się zmienność dyscyplin. To na jak wielu rzeczach trzeba się skupić. Powiedziałem sobie, że jednak jest to ciekawsze niż pływanie i patrzenie na płytki – mówi.
Mimo tego, nie zdecydował się na zmianę dyscypliny. Był rozdarty między pływaniem, które trenował od blisko 12 lat a triathlonem. Wrócił do Olsztyna i rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu pływackiego.
Pewnego dnia pojawiła się jednak oferta dołączenia do jednego z triathlonowych teamów.
– Zacząłem myśleć, że jest naprawdę dużo plusów przejścia do triathlonu. Są korzyści sprzętowe i rozwojowe. Do tego wyjazdy na zagraniczne obozy […] Na pływaniu nie do końca mi szło […] Skoro tylu ludzi widziało we mnie potencjał na obozie kadry to stwierdziłem, że warto spróbować.
Pierwsze starty, pierwsze sukcesy
Spróbował. Pierwsze sukcesy przyszły szybko. W 2018 roku zadebiutował w Suszu na mistrzostwach Polski w triathlonie na dystansie sprinterskim. Zdobył brązowy medal w kategorii U23 oraz srebro w wyścigu sztafet mieszanych.
W 2019 z mistrzostw Polski w Białymstoku wrócił z tym samym zestawem medali. Zdobył brąz w kategorii Elita i srebro w U23.
2 lata później w Rawie ponownie dołożył brąz Elity. Tym razem wygrał jednak kategorię U23. w 2021 roku Bruździak zadebiutował również na mistrzostwach świata, gdzie zajął 27. miejsce.
Jednym z najciekawszych startów na liście Bruździaka są zawody Arena Games Triathlon, na których wystąpił jako pierwszy Polak. Rywalizował tam m.in. z mistrzem świata IRONMAN z 2022 roku – Gustavem Idenem. Ostatecznie zakończył zawody na 15-16. miejscu.
Debiut na nowym dystansie
W tym samym sezonie został mistrzem Polski na dystansie supersprint oraz standardowym. A kilkanaście tygodni później… zadebiutował na dystansie 70.3 podczas zawodów IRONMAN 70.3 Bahrajn. Zajął tam 11. miejsce.
– Pamiętam, jak mówiłem trenerowi, że chce wystartować na połówce, żeby zobaczyć, czy może na dłuższych dystansach jestem dobry i mogę pokazać to, co jestem w stanie zrobić na treningach. Chciałem wiedzieć, czy jest chociaż nadzieja na to, że będę się dobrze ścigał i walczył z najlepszymi. Jedyne co musiałem zrobić na tym starcie to pokazać to co robię na treningu i to zrobiłem… mimo masy niedociągnięć, błędów, gorszego ustawienia i tak byliśmy bardzo zadowoleni z tego, gdzie byłem. To był start, który był ważny i warty zapamiętania – mówi Bruździak.
Jak mówił przed startem, zdecydował się na taki krok przede wszystkim po to, aby sprawdzić w jakim miejscu znajduje się względem innych zawodników. Chciał ze swoją ekipą zebrać najważniejsze dane, które mogły posłużyć analizie.
Zauważył, że „coraz więcej triatlonistów pro widzi korzyści z łączenia krótszego dystansu z długim”. On sam postanowił zastosować tę taktykę.
Poczwórny mistrz Polski
Sezon 2024 Maciej Bruździak rozpoczął bardzo mocno. Wystartował w pierwszych w historii mistrzostwach Polski w indoor triathlonie i zdobył tytuł mistrzowski.
Zaledwie kilka dni później wziął udział w kolejnych zawodach na „połówce”. Tym razem zajął 17. miejsce podczas IRONMAN Valencia 70.3.
– Cały czas odstaje techniczne na czasówce. Za mało wysiedziałem na tym rowerze. Na szosie bym sobie lepiej poradził na tych zjazdach. Tam dostałem chyba 15 pozycji w plecy. Tutaj największe problemy były. Jeszcze na wjeździe spadł mi łańcuch – powiedział po starcie.
Najlepszy wynik w karierze na dystansie 70.3 Bruździak wywalczył w czerwcu w Warszawie. W stolicy zajął 5. miejsce.
Po startach na dłuższym dystansie, w sezonie 2024 Bruździak obronił mistrzostwo Polski na olimpijce, a kilka tygodni później został mistrzem na dystansie sprint. Sezon wyścigów w Polsce zamknął tak samo dobrze jak otworzył.
Pod koniec sierpnia 2024 roku wygrał mistrzostwa Polski na dystansie supersprint.
– Mam bardzo dobrze ułożony kalendarz, zarówno startowy, jak i obozowy, więc dbamy o to, żeby zjeżdżać z obozów wysokogórskich w odpowiednich terminach. Dodatkowo pracujemy na powtarzalnym treningu, więc mamy odniesienie to takich samych jednostek na przestrzeni ostatnich 2 lat i wiemy, jaki progres robię z roku na rok. Cały czas wszystko idzie do przodu, w szczególności moje strefy na rowerze i biegu – mówił w rozmowie z Akademią Triathlonu.
Małymi krokami do światowego poziomu
Jak sam przyznał: „coraz bardziej czuję, że zmierzam w bardzo dobrym kierunku”. Gdzie chciałby jednak dojść?
– Nie będę tutaj rzucał tekstami motywacyjnymi, ale nie patrzę na to co robię pod kątem jednego wyniku albo kilku dobrych wyników, po prostu nie daje sobie żadnego limitu. Ze sportem jest trochę tak że zawsze chcesz więcej… więc nauczyłem się cieszyć z małych rzeczy i je doceniać, pomyślę o tym chwilę, ale później wrócę do pracy, bo zawsze chce więcej. Marzenia i cele mam wielkie, ale myślę, ze każde jest ułożone po kolei, po prsotu chce realizować małe cele i małymi krokami dojść do najwyższego poziomu światowego – podsumowuje.
3. miejsce, które jest zwycięstwem
To, że światowy poziom jest coraz bliżej Bruździak udowodnił pod koniec października 2024 roku. Stanął wtedy na starcie pucharu świata w koreańskim Tongyeong.
Bruździak już na wyjściu z wody miał najlepszy czas i ścigał się w czołówce. Na etapie rowerowym dwóch zawodników rozpoczęło ucieczkę. Jednym z nich był Bruździak. Polak zwiększał swoją przewagę nad pozostałymi zawodnikami.
Bieg był bardzo wymagający. Lider, McCullough odskoczył bardzo szybko i po pierwszym okrążeniu miał 49 sekund przewagi. Tymczasem z tyłu za Maćkiem Bruździakiem była para Hiszpanów – Roberto Mantencon oraz David Del Campo. Podium gonił również doświadczony Maxime Hueber-Moosburger.
Po drugim okrążeniu Bruździak zajmował ciągle 2. miejsce. Po trzecim David Cantero Del Campo zbliżył się do Polaka. Biegł w bardzo mocnym tempie i wyprzedził reprezentanta Polski na podbiegu podczas ostatniego czwartego okrążenia.
Mimo ataków Hueber-Moosburgera Bruździak obronił podium. Przekroczył linię mety na 3. miejscu, notując swój najlepszy międzynarodowy wynik w karierze. Jak napisał Filip Szołowski, dyrektor PZTri: „to wynik jakiego w męskim triathlonie kwalifikowanym nie mieliśmy od 12 lat”.
– Byłem gotowy, aby dać z siebie wszystko na ostatnim okrążeniu, bo wiedziałem, że ten gość jest naprawdę szybki. Nigdy jeszcze nie byłem na podium znaczącego wyścigu. To znaczy dla mnie naprawdę dużo. To 3. miejsce jest zwycięstwem – mówił po starcie.
Nie samym sportem człowiek żyje!
W dążeniu do celu pomaga mu z pewnością jedna z cech charakteru.
– Gdy już się za coś zabiorę, chcę być w tym najlepszy – przyznaje.
Przykładem, który potwierdza te słowa są… gry.
– Co prawda poszły w odstawkę około dwa lata temu, ale gdy tylko zacznę w coś grać, nie mija nawet chwila, a ja już czytam fora, oglądam poradniki i poświęcam godziny na to, żeby dowiedzieć się o czymś jak najwięcej. Jednak teraz mam wrażenie, że za każdym razem, gdy wracam do domu, mam coraz mniej czasu – gdy byłem mały śmiałem się z dorosłych, że u nich “zawsze coś”, a teraz nie mogę się z tym nie zgodzić – stety lub niestety, nie samym sportem człowiek żyje!