…w Chinach:). Normalnie nie wrzucam briefów/fotek z treningów, ale ten był totalnie wyjątkowy. I jest to potwierdzenie tezy, że jedne z najlepszych treningów wychodzą wtedy, kiedy treningu miało w ogóle nie być, bo tak bardzo nam się nie chciało wyjść z mieszkania:)
Miałem w planie długi rower, ale nie planowałem wchodzić powyżej 3h. Poza tym totalnie mi się nie chciało. W 9/10 przypadków jak już się przestąpi próg, to trening idzie sam i tak samo było teraz. Trochę zboczylem z trasy i natknąłem się na wzniesienia, które potem przekształciły się w super serpentynkę z nachyleniem między 8% a 14%. Strava pokazała ponad 1,400 metrów przewyższenia, wydaję mi się, że w rzeczywistości było coś około 1km, może z niedużym hakiem. Dodać do tego lekki 'w mordewind’ i prawie 40C tempertury powietrza i mamy przepis na super trening:) Koniec końców: 4.5h jazdy, 1100-1447m elevation gain, średnia prędkość 27km/h.
Jeszcze bez mocy, bo koło z powerhubem będę miał dopiero za 2 tygodnie.
W Warszawie nie ma w ogóle wzniesień (wjeżdżanie kilkadziesiąt razy pod górkę belwederska się nie liczy:)), więc takie trasy jak ta są super rozrywką i dużo ciekawszym wyzwaniem niż tłuczenie kolejnych km na coraz większych predkościach:)( co mnie już niedługo czeka znowu). Jednak to mnie przekonało definitywnie do jeżdżenia przynajmniej raz w miesiącu w jakieś górki po powrocie do wawy( z tego co wiem kilka grup kolarskich z wwa jeżdżą regularnie).
Fotki:
Janusz.
Co tu się rozpisywać! Zarówno widoki jak i ta średnia na 4,5 h piękna….! A co będzie jak moc przyjdzie!? Terminator…. 🙂